- Nigdzie nie jadę! – krzyczał Ilja
- Jak to ? – spokojnie dziwił się ojciec- Przecież było ustalone, na Święta wybieramy się do Działdowa, do ciotki Doroty.
- Ale ja nie chcę tam jechać,rozumiesz.
Witkowski zacisnął usta i zaczął przerzucać kanały w telewizorze nie odrywając wzroku od ekranu.
- Ilja,tyś się jakiegoś szaleju ostatnio najadł,nie można z tobą niczego ustalić.Jedziemy do Doroty,jestem w Polsce,święta chce spędzić ze swoją rodziną.
- A ja chce spędzić ten czas w Poznaniu.
Ojciec podniósł na niego oczy, bo Ilja cały czas stał nad nim czekając aż sytuacja się wyklaruje.
- A jeśli ci powiem, że trzy, nie cztery dni nie będziesz musiał skrzypiec dotykać?- kusił teraz swego syna, wiedział, że codzienne ćwiczenia są nudne i męczące, starał się jednak aby Ilja nigdy ich nie zaniedbywał, teraz był w stanie mu odpuścić.
- Wolę ćwiczyć te cztery dni.
Odciął się Ilja nie chcąc ustąpić.
- Dobrze jak wolisz, to sobie poćwiczysz u Doroty. W każdym bądź razie, w poniedziałek rano, pakujesz się ze mną do samochodu, ja nie będę zostawał w domu z powodu twoich fochów. To jest też twoja rodzina, pamiętaj o tym.
- Wiem, pamiętam i bardzo lubię jeździć do ciotki, ale … Ojcze nie teraz, nie w tym roku, proszę.
- Dlaczego?
Co miał odpowiedzieć ojcu? Musiał go jakoś przekonać.
- Mamy klasową wigilię, we wtorek, proszę chce tam iść.
Witkowski z niedowierzaniem na niego spojrzał.
- Spotkasz się z nimi po przyjeździe- zaczął znowu przerzucać kanały – Zresztą mało ci? Chyba jasno się wyraziłem co myślę o tych późnych powrotach do domu.
Chłopak dotknął odruchowo małego strupka w kąciku warg,to była pamiątka po ciężkiej ręce ojca, przypomnienie o której powinien stawiać się wieczorem w domu.
Ilja usiadł zrezygnowany obok niego.Spuścił głowę i chicho powiedział.
- Już się nie spotkam.
Ojciec uważał, dyskusję za zakończoną. Właśnie przeżywał coś co zobaczył w Wiadomościach.
- Zobacz Putin jak zwykle pokazał, kto tu rządzi.Hahhaha nie dał dojść do głosu tym z Unii Europejskiej,racja jak zwykle po jego stronie.
- Tolo, Ty głupku nie obrażaj się- krzyczał do telefonu Mateusz- Lepiej się ze mną spotkaj.
- Stary już nie będę nigdzie z tobą wychodził, jesteś okropny.
- Do kawiarni?
- Nie ,nawet na przystanek autobusowy,nie spotykam się z tobą.
- Oj, Tolo przestań na pewno chcesz usłyszeć o najlepszym seksie jaki mi się przytrafił.
- Najlepszym? Z kim?
- Wszystkiego się dowiesz jak przyjdziesz.
- Gdzie? – już bardziej zaangażowany dopytywał.
- No nie wiem, może Subway, muszę coś zjeść po pracy.
Tak jak się spodziewał, Tolo przybiegł do baru i siedział teraz bawiąc się telefonem. Nawet nie poczekał aż Mateusz siądzie z dwoma kanapkami i kawą, tylko już z daleka pytał.
- Kto to? Szybko opowiadaj – emocjonował się teraz.
Mateusz spokojnie go wyczekał,powoli zdjął torbę i z namaszczeniem powiesił na oparciu krzesła, zaczął sos wlewać do kanapek,leniwie mieszał posłodzoną przed chwilą kawę.
- Uuuuuu – zahuczał Tolo patrząc na jego minę- jest dobrze.
Mateusz tylko się uśmiechnął i ugryzł kanapkę. Jego przyjaciel jednak nerwowo nie wytrzymał i zaczął go ciągnąć za rękaw.
- No powiedź coś stary, bo ja tu zaraz zejdę.
Przeżuwając,pomiędzy jednym mlaśnięciem a drugim z radością oznajmił.
- Student.
- Eeee to mnie to nie interesuje- Tolo usiadł bokiem i zaczął czegoś szukać w torbie.
Mateusz,kiedy przełknął duży kęs oznajmił.
- Na pewno posłuchasz, o tym jak mi robi dobrze, może kilka uwag dla ciebie,co by wykorzystać na przyszłość?
Rozbiegane oczy tamtego były pełne wyczekiwania i napięcia. - No dawaj, bo jestem coraz bardziej ciekawy.
Mateusz zaczął opowiadać o tym co się wydarzyło w pubie,potem o tym,że wysłał ze 20 sms'ów ale nie dostał żadnej odpowiedzi.Po 2 dniach zdecydował się zadzwonić,zdziwił się,że tak szybko telefon został odebrany.Na pytanie czy mogą się jeszcze spotkać,Student odpowiedział, że ok,ale jak będzie miał wolny termin to zadzwoni.Nie czekał jednak długo na telefon, wieczorem chłopak wylądował u niego w domu. Tym razem był milusi, ale mało się odzywał podobnie jak poprzednim razem Za to pytał o najistotniejsze rzeczy, czego tak naprawdę pragnie Mateusz.Wszystkie wypowiedziane życzenia spełniał,tym razem ten seks był o niebo lepszy niż ten poprzedni.
- On jest jakiś dziwny? – zawyrokował Tolo -Jak to przy drugim razie pytał czego chcesz? To pewnie jakiś mega zbok.
-To miłe Tolo, to naprawdę miłe i podniecające- Mateusz upił łyk kawy- Możesz kiedyś spróbujesz, chyba będziesz miał wtedy dodatkowy bonus.
Trzy dni go nie było.Już miał obawy, że się nie pojawi i znienacka znowu zadzwonił.Spotkali się wieczorem.Już o nic nie pytał, tylko przejął całkowitą kontrolę nad tym co się działo pomiędzy nimi, jednocześnie był jak doskonały sensor wszystkich nastrojów Mateusza, dokładnie wiedział co zrobić i w którym momencie.
- Jak myślisz co to oznacza, jak ktoś ciebie tak czyta?
- Mega finał- rozmarzył się Tolo.
- No właśnie- uśmiechał się Mateusz – Mega finał, czyli trzecia baza ,była tydzień później.
Wystarczył tydzień przerwy, a ja byłem tak napalony,że doszedłem bez niczego.
- Anal ? – szepnął Tolo nachylając się do niego. Wypowiedział to słowo z namaszczeniem i nabożną czcią cudu objawionego.
Mateusz miał minę całkowitego zwycięscy.
- Nie, no – zaczął płaczliwie Tolo- jestem w stanie się poświęcić, niech on mnie przeleci.
- Zwariowałeś?Ja go nikomu nie oddaje.
- Szczegóły, szczegóły- gorączkował się Tolo- chce wszystko wiedzieć, pozycje,co robił w trakcie, wszystko, wszystko. Boże, że ja byłem taki głupi i się nie poznałem na nim.
- Ty się poznałeś na nim właśnie Tolo- śmiał się teraz Mateusz- tylko jakby pozycję ci się pomyliły.
Tym razem jego przyjaciel był z siebie naprawdę dumny,właśnie sobie uświadomił,że to on jako pierwszy wyłowił go z tego tłumu.Spojrzał na zadowoloną minę Mateusza.
- Maaaateusz? – zaczął przeciągać litery- Nie podoba mi się coś.
Przechylił się przez blat stolika i złapał jego twarz w dłonie,którą oglądał z uwagą to z jednej strony to z drugiej.Opuścił ręce i usiadł ponownie na swoim krześle.
- Ty się w nim już zadurzyłeś- stwierdził z rozbawieniem.
- Nie- zaczął rękoma wymachiwać w geście protestu- To nie tak.
- Yhmmm – zamruczał Tolo i znowu spojrzał na telefon- poszukamy w necie przepisu na zakochanie się? „Kiedy tylko ktoś mnie przeleci, już go kocham”
- Bądź poważny- Mateusz mrugał teraz bardzo szybko.
- To jest właśnie twój problem, idioto.Innym umiesz dawać rady, a sam głupiejesz. To ja ci teraz wygłoszę moją wspaniałą złotą myśl „ Nie od dupy do serca, ale od serca do dupy”. To jest przepis na miłość.
Pamiętał jak Ilja krzyknął, że ma bałagan w głowie. Jeśli wcześniej był to tylko nieporządek, teraz urósł do rangi prawdziwego bajzlu, przez który już nie mógł przebrnąć. Chciał się przytrzymać choć przez chwilę jednej melodii, nuty podstawowej wyznaczającej jego cel. Nic takiego jednak nie istniało, było tylko zmieszanie, zagubienie i wewnętrzny niepokój.Czuł jakby się rozpadał na drobne kawałeczki, które nie mógł przytrzymać w swoim naturalnym miejscu.
To okropne uczucie towarzyszyły mu ciągle od momentu tej kłótni, a widok Ilji jeszcze to podsycał. W szkole warczał tylko na niego, chłopak intuicyjnie unikał go. Przemykał by się nie rzucać mu w oczy.Wydawało mu się nawet, że może czuł się winny. Nie wchodził mu w drogę ale nie ukrył jednak przed nim tej spuchniętej wargi i rany na ustach. Zastanawiał się co się stało.Była wtedy taka chwila niekontrolowanego odruchu, kiedy zapragnął go wziąć w ramiona, przytulić go, zapytać czy wszystko w porządku. Przecież nikt nie zrobiłby tego lepiej niż on, przecież nie było nikogo kto chciałby go pocieszyć. Otrząsnął się szybko z tych myśli, chłopak wyraźnie sobie radził.
W szkole pewnego dnia usłyszał „ Panie Adamie, strasznie Pan wygląda, niech pan jedzie gdzieś odpocząć na święta” Pokiwał głową i machinalne odpowiedział, ze jedzie do rodziców i tam odpocznie. Zmęczony wygląd zawdzięczał nieprzespanym nocom, które spędzał na słuchaniu muzyki i swoich niekończących się dylematach.Wszystko nieustannie analizował, każde słowo, każdy gest, swoją reakcje, był tak bardzo nadal zagubiony w tym co się wydarzyło tamtego wieczoru.Kiedy się uspakajał i próbował myśleć racjonalnie, jasno widział, że Ilja niczemu nie był winien, że tak naprawdę ta złość tylko i wyłącznie kierował przeciwko sobie.Musiał jednak kogoś obarczyć za to wszystko co właśnie się w nim kotłowało.To Ilja był przyczyną wszystkiego,gdyby nie on żyłby spokojnie dalej, nie prosił się o wyjaśniania samego siebie. Pamiętał, przecież nie tak dawno odgrywał tą samą rolę co Ilja.Istniał kiedyś ten młody Adam, który także eksperymentował, próbował, chciał wiedzieć.On poznał swoją drogę, wiedział że najlepiej czuje się w roli aktywnego partnera. Nie umiał tak jak inni przeskakiwać z jednej roli w drugą. To dla niego było bezdyskusyjne, aż do tamtego popołudnia.
Właściwie dusił w sobie żal, że od tego momentu nic nie będzie takie samo, a chciał to odwlec jak najdłużej, oszukiwać się nadal ,nie dać Ilji spróbować. Gdzieś tak w głębi przecież przeczuwał, że to nadchodzi, napiera na tego chłopaka a on zostanie porwany z tą falą albo utonie. Właściwie ta myśl aby mu pozwolić na ten eksperyment wynikała tylko i wyłącznie ze strachu, cholernej obawy, że jeśli nie on, to będzie to ktoś inny. A tego nie mógłby znieść, nawet za cenę poświęcenia i bólu.
Nienawidził go teraz, za to,że tracił szacunek do samego siebie,że łamał wszystkie zasady, które rządziły jego światem, że zaglądał gdzieś tam głęboko w jego duszę poruszając się w takich zakamarkach o których istnieniu nie miał pojęcia, których nie chciał odkrywać.
Siebie zaś nienawidził za to bezwstydne ciało, którego nie kontrolował, które go zdradzało w chwilach uniesienia, dryfując w oceanie rozkoszy.
Adam , Adam , Adam.....chłopie ale się poplątałeś....Miejmy nadzieję, że jednak rozsupłasz ten gałganek myśli i uczuć i w końcu przeczytam o upojnym pojednaniu.
OdpowiedzUsuńMateusz!!! Dlaczego tak skromnie opisałeś te wrażenia, nie tylko Tolo chciał wiedzieć :P
No i ta życiowa sentencja z sercem w roli głównej hahahhahaah
Do Autorki....proszę, niech ten ojciec się wyniesie z Polski na jakiś czas , niech zostawi młodego, niech pozwoli mu odetchnąć powietrzem nie skażonym chorymi ambicjami właśnie tego ojca.
Niech zakwitnie miłość, niech runą zasady u utarte szlaki!!!1 Młodzi do boju!
Ha!!! czekam na następny rozdział :)
Do wiernej czytelniczki: zasady tutaj upadają non stop, ojca nie tak łatwo się pozbyć, miłości nie dam zwiędnąć :D
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie ten Student ;) Nie potrafię rozgryźć, co siedzi Ci w głowie i co będzie dalej ;P popieram anulak, wygnać ojca jak najdalej!
OdpowiedzUsuńJa mam plan, więc bądźcie spokojne. Chciałabym coś napisać, alee jednak nie...
UsuńMoże jakieś poznańskie propozycje sylwestrowe masz dla moich bohaterów? To może tam ich wyślę :D
Adam mnie strasznie wkurza, sam nie wie czego chce... i jeszcze ojciec młodego... masakra jakaś biedny chłopak jago miłość jest niezdecydowanym dupkiem, a ojciec jeszcze gorszy... pfff
OdpowiedzUsuń