sobota, 24 sierpnia 2013

Przepraszam, mam chłopaka cz.III

  



  Dopiero kiedy zostali sami z Szymonem w pokoju, przypomniał sobie, że nie podał wina. Pomyślał jednak, że to nic straconego, jeszcze zdążą wypić, a w sytuacji kiedy jego chłopak zaczął ziewać tak, że mógł policzyć wszystkie jego trzonowce, było to nawet dobrym posunięciem. Pewnie uderzył by zaraz głową o blat stołu i to dobre wrażenie jakie do tej pory robił na jego rodzicach, natychmiast by prysło.  Widział już swojego chłopaka w akcji, pijany był nie do wytrzymania. Spojrzał na niego, wydawało się, że się uspokoił, coraz bardziej opadał z energii, słaniając się pomiędzy komputerem a jego tapczanem. Po chwili rozebrał się do T – shirta i bokserek i walnął się na łóżko, z założoną nogą przyglądał się zdjęciu, które otrzymał w prezencie.
  Paweł obawiał się, że jego rodzice będą robili jakieś przeszkody by Szymon został na noc w jego pokoju, ale przeżywał kolejny szok, bo kompletnie nie nawiązywali do tematu. Matka nawet przyniosła mu świeżą pościel, uśmiechając się tajemniczo. To zaczynało być chore, ale miał wrażenie, że nie tylko Szymon wyobraża sobie nie wiadomo co w kwestii dzisiejszej nocy. Niedoczekanie ich, już sobie przyrzekł, że nic z tego.Będzie twierdzą nie do zdobycia-uśmiechnął się sarkastycznie, ma w tym wprawę, nie znają go jeszcze.  
- Na co masz ochotę, kocie?- doszedł go głos Szymona.
Zerknął na niego, Szymon podparł głowę na łokciu i przyglądał mu się.
- Ja tam muszę jeszcze popracować, a ty idź spać.
- Łeee.
- Co łeee, jak myślisz, że wszystko jest ok., po tym przedstawieniu z moim rodzicami, to gratuluje- Paweł ścisnął usta by po chwili wyrzucić z siebie- Jeśli byś mnie kochał, nie odwalił byś mi takiego numeru.
- Dlatego, że cię kocham, to wszystko powiedziałem- zrobił zaciętą minę-Paolo przecież dobrze to przyjęli, a ty masz z głowy trudną dyskusję.
- Pomogłeś może co?- śmiał się teraz histerycznie.
- Oj robisz niepotrzebną aferę. Masz już wszystko z dynki. Oni mnie już  kochają a ja ciebie. Rodzina z Ikei.
Zaczął mrużyć oczy i robić usta w dziubek.
- Chodź lepiej trochę się pomiziać – zachęcająco teraz zaśpiewał do niego.
W odpowiedzi zmroził go wzrokiem i chciał już uciec do komputera, kiedy telefon Szymona zawibrował nową wiadomością, wyciągnął ze spodni swojego smartfona i zerknął na niego. Paweł zarzucił żurawia koło jego ręki, koniecznie chciał zobaczyć kto do niego pisze.
- To Carlos-wyjaśnił- chyba nie wie, że już mnie nie ma w Maderze.
- Co to za Carlos? – podejrzliwie pytał Paweł .
- Jedyny gostek z którym dogadywałem się na pełnej linii, we wszystkim- Szymon znowu ziewnął.
- Jak to we wszystkim ?
Zmrużył oczy i błysnął do niego bielą swoich zębów.
- Na tej jednej dogaduje się tylko z Paolo.
Odłożył telefon, który świecił prosto w oczy bielą tła. Paweł poderwał go z podłogi przyjrzał się obrazkowi, który Szymon zawiesił na tapecie. 




- Co to jest?- pytał wbijając wzrok w kolorowy obrazek chibi koto –dziwoląga  z zadartym ogonem. Jego chłopak był naprawdę dziwny i miał niezrozumiałe skłonności do przesłodzonych rzeczy.
- Nie poznajesz?
- To jakieś anime?
Pokręcił głową i się zaśmiał.
- Sam to trochę przerobiłem w specjalnym programie. To przecież jesteś ty.
Oczy mu o mało nie wyszły z orbit, co to miało znaczyć? Ta poza, ten ogon, te uszy? Mrugał teraz szybko próbując jakoś wcisnąć ten obrazek do swojej głowy jako jego alter-ego.
- Aaaa- głos mu zadrżał, bo nie mógł uwierzyć w to czego się jeszcze dopatrzył – ttooo coś, tooo coś co narysowałeś jest w spódnicy.
Szymon schował głowę w poduszkę. To było jak przyznanie się do winy. Paweł wskoczył na jego plecy i zaczął z okładać go pięściami. Już wiedział co wypełnia jego fap folder. Z pozoru niewinne fotki, ociekające zakamuflowaną perwersją.
- Ty zboczeńcu, wiedziałem, że masz nie po kolei w głowie. To wszystko jest wbrew naturze, co się rodzi w tym twoim chorym umyśle.
Szymon zakrył poduszką głowę, cierpliwie znosząc razy, czasami tylko broniąc się argumentem.
- Każdy ma jakieś tam fantazje.
- Ale twoje- oburzał się Paweł- Są po prostu chore do potęgi.
Odwrócił się nagle i złapał go bez wysiłku za ręce. Teraz ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Paweł dyszał oburzony, Szymon był skruszony, ale chciał mu koniecznie wytłumaczyć.
- Jakbyś więcej oglądał anime i interesował się Japonią, to byś wiedział, że to oznaka niewinności.
- Niewinności?
- Yhmm- cmoknął go z zaskoczenia w usta, na co Paweł zareagował chęcią ucieczki- No widzisz jesteś taki- Szymon zapatrzył się w jego oczy i szepnął- niewinny
- Nieprawda, wcale nie- próbował się wyrwać z tego uścisku-Ty najlepiej wiesz, że nie jestem niewinny- Zaczerwienił się na myśl o tym co wyrabiali w łóżku w tamten letni czas- A jeszcze – chciał go koniecznie przekonać- Mam tyle nieprzyzwoitych myśli, tyle sobie wyobrażam, ciągle tylko zboczone obrazy i i sny - Podniósł się do klęczek, bo Szymon puścił jego nadgarstki i z uwagą go słuchał – Oooo żebyś wiedział jakie mam sny, to byś na pewno nie mówił o mnie niewinny.
- Opowiedz – zaproponował.
- Zgłupiałeś – od razu go uświadomił jednak- Wiedz jednak, że takich chorych myśli, żeby kogoś ubierać jak dziewczynę, to nawet w najbardziej zboczonych wizjach nie mam.
Wstał i się wyprostował nad nim, jednocześnie stanowczo oznajmiając.
- Jeśli spodziewasz się czegoś takiego po mnie, to możesz sobie poszukać innego chłopaka- zaśmiał się krótko – albo mam lepszą propozycję, najlepiej od razu weź sobie dziewczynę. Chcesz zadzwonię do Gabi, ona na pewno w podskokach przyjedzie, ma z pewnością całą szafę spódniczek. 
Już widział Gabi, która była bez pamięci zakochana w Szymonie, jak się pakuje w ciągu paru minut i jedzie na złamanie karku na wieść, że stanie się jego dziewczyną.Złapał za telefon i przeszukał szybko kontakty, już chciał stuknąć w zieloną słuchawkę.
Szymon złapał go za nogę, podwinął nogawkę i polizał odsłonięte ciało ze słowami.
- Chce tylko ciebie.
Niekontrolowany dreszcz przeszył Pawła aż do lędźwi. Telefon wypadł mu z ręki. Kiedy minęła ta fala, wyrwał swoją nogę i zakrył szczelnie odsłonięte ciało, przyklepując to miejsce po liźnięciu, w którym nadal czuł jego język. Zauważył, że to właśnie nogi w niezrozumiały dla niego sposób są nadzwyczaj wrażliwe na wszelkie pieszczoty Szymona. Zaczynał coś podejrzewać, że jego chłopak domyślił się już tej jego słabości, bo skąd u niego pomysł na takie rzucanie się na jego dolne kończyny? Miał wrażenie, że jest w ciągłym niebezpieczeństwie, że musi odpierać ataki.




- Jeśli się nie uspokoisz, wykopię cię z tego pokoju i będziesz musiał spać z moją siostrą- zaśmiał się jakby to była najbardziej ohydna rzecz z możliwych
Szymon wzruszył ramionami- Bywają gorsze rzeczy- zrobił błagalne oczy – Na przykład chłopak, który nie da się dotknąć.
- Moi rodzice są za drzwiami, idioto
- Nawet jeden całus?
- Zero, rozumiesz, zero.
Szymon jednak go nie słuchał przyciągnął do siebie, ponownie ich twarze znalazły się niezwykle blisko. Zamilkli na chwilę dysząc po niedawnej szamotaninie. Serce Pawła zaczęło swoje niekontrolowane podskoki, a piwne oczy nie chciały go uwolnić spod swojej władzy. Szatyn objął jego głowę ręką i przechylił jeszcze bardziej ku swoim ustom. Poczuł ciepło na wargach i przyjemny dreszcze przeszedł go po plecach. Był spętany już po chwili tym pocałunkiem, zamknął oczy, nie chciał nic stracić z doznań jakie niosły pieszczoty warg jego chłopaka.  To zdecydowanie najprzyjemniejsza część chodzenia z Szymonem, pocałunki których nigdy nie miał dość.Jakby tylko znaleźli się w innych okolicznościach, mógłby tak spędzić długie godziny  rozkoszując się tym, co wyrabiał Szymon swoimi ustami i językiem.
O okolicznościach także przypomniał sobie szatyn, bo uwolnił jego usta ze słowami
- Mam za wąskie spodnie, kocie stop.
Podskoczył jak oparzony i stanął obok łóżka na którym leżał jego chłopak.  Przypomniał sobie o swoim przyrzeczeniu i rozejrzał się po pokoju próbując nie zerkać w niebezpieczne okolice, poniżej pasa Szymona.
- Ty śpisz tutaj- wskazał łóżko-  a ja tam – pokazał miejsce pod ścianą w odległości 2,5 metra- To dla bezpieczeństwa – podkreślił
- Nie ma mowy- oburzył się Szymon- Ty śpisz w swoim łóżku- Ja jestem tak zmęczony, że padnę zaraz i odlecę- na dowód znowu ziewnął.
- OK. jak chcesz. Ty śpisz pod ścianą ja w łóżku.
- O nie- Szymon nie miał zamiaru ustąpić- Ty w łóżku, a ja obok ciebie.
- Niedoczekanie twoje, od razu uciekam z tego pokoju
- Nie dodałem, że ja na podłodze.
- Aaa, to ok.
- Ok.?
- Co? No nie, ty pod ścianą oczywiście.
- Nie, ja obok ciebie przy łóżku, zgodziłeś się.
- Nieprawda.
Szymon wstał i złapał za rękę swojego chłopaka , podprowadził do łóżka, pchnął by opadł na nie, nakrył kołdrą a sam położył się przy łóżku zwijając się w kłębek ze słowami.
- Teraz opowiedz mi bajeczkę.
Paweł zmarszczył brwi, leżał jak sparaliżowany mając nadzieję, że to już koniec przepychanek na ten wieczór. Nie chciał by Szymon spał na podłodze, nie cierpiał się takiego ciągle oburzonego i zrzędliwego, ale nie mógł dopuścić żeby spali razem, za bardzo był podniecony jego obecnością, to groziło brakiem kontroli.  Doskonale wiedział ,że balansuje na cienkiej granicy, którą z łatwością przekroczy, jak tylko jego chłopak zacznie miłosne podchody.
- Co mam ci opowiedzieć?
- Co chcesz- doszedł go słaby głos, bo Szymon był obrócony plecami do niego.
Chyba na poważnie wziął sobie jego groźby, bo najwyraźniej nie miał zamiaru już go więcej atakować. Zrobiło mu się go żal, leżał na gołej podłodze i nawet marnej poduszki mu nie dał, sięgnął po swoją i rzucił mu obok głowy. Szymon obrócił się w jego kierunku i zgarnął poduszkę, wygodnie się na niej moszcząc.  Po chwili zamknął oczy.
- Martwię się – zaczął Paweł
- Czym?- pytał go nie otwierając powiek.
- Jak sobie poradzimy z tym dzieckiem. Rodzice na pewno zarobili trochę w tych Niemczech, ale nie wiem na ile to wystarczy, poza tym lokalowo to klapa. To mieszkanie na nowego członka rodziny jest nieprzewidziane. Poza tym matka ma swoje lata, jeśli coś będzie nie tak? A w ogóle nie wiedziałem, że takie stare kobiety mogą mieć dzieci. Yhmmm- zastanowił się- Ile może ona mieć lat? Jest z 72-go więc chyba 41. Myślisz, że takie kobiety powinny mieć dzieci, to niebezpieczne? Szymek , jak myślisz?

  W odpowiedzi usłyszał tylko chrapnięcie, szatyn już odpłynął. Z pewnością był zmęczony podróżą i dzisiejszymi przeżyciami. Nie pomyślał wcześniej o tym, widział przecież jak mu buzia się nie zamykała od ziewania. W sumie kochany jest, że tyle wytrzymał i nie padł wcześniej. Przechylił się  przez krawędź łóżka i przyjrzał się jego twarzy. Właśnie zaczynał żałować, że nie są sami, że nie może dotknąć jego nosa, czoła , przesunąć ręką po policzku. Tyle czasu, nie byli razem, a teraz przymusowy celibat. To wprost nie do wytrzymania. Chodzenie ze sobą  to jednak mnóstwo wyrzeczeń i mało zabawy, pokiwał głową nad swoim losem.Jego ręka sama powędrowała aby dotknąć  przynajmniej dłoni Szymona, spokojnie spoczywającej na piersi. Ciepło jego ciała było takie przyjemne. Zaplótł swoje palce z jego dłonią, Szymon mruknął przez sen i przycisnął ich ręce w okolice swojego serca. Paweł uśmiechnął się, przyłożył głowę do krawędzi łóżka i cały czas patrzył na niego, trzymając swojego chłopaka za rękę. Nie mógł uwierzyć, że on śpi w jego pokoju, na jego dywanie, właściwie u jego stóp. Rano przecież mu się wydawało, że nie są razem, a wieczorem, sytuacja zupełnie inaczej już wygląda. Nigdy nie wiesz co przyniesie dzień, podpadał w filozoficzne rozważania.Ta myśl leniwie go kołysała, tak samo jak chrapanie Szymka, po chwili i on zaczął zasypiać.






*****

- Co ty robisz?- syknął mąż do żony, która zaglądała przez szparę do pokoju syna.
- Światło się pali, a już jest druga w nocy.Cisza i tylko chrapanie słychać, chciałam zgasić światło- szeptała teraz do niego, rzucając okiem na to co się dzieje w pokoju. Szymon leżał na podłodze obok łóżka i ściskał rękę Pawła na swojej klatce piersiowej, którą miarowo unosiły kolejne oddechy. Jej syn zwisał prawie nad nim z burzą włosów zakrywającą twarz.
- Patrz- szepnęła do męża, który zaglądał jej przez ramię. Po sekundzie pstryknęła wyłącznikiem  i ostrożnie zamknęła drzwi, zwróciła się teraz do męża, który stał z zakłopotaną miną- To jest według ciebie chore? Zobacz jacy oni grzeczni są.
- Taaa, na pewno, gdybym nie interweniował, to wiesz co by się działo?
Machnął ręką i ruszył do salonu, nie chciał budzić dzieci niepotrzebną dyskusją.
- To są hormony, moja droga, ja też miałem osiemnaście lat i wiem, że można się rzucać na wszystko co się rusza- eeee- zaciął się, no prawie wszystko.
- Wiesz co ?-  zapytała retorycznie kładąc się do łóżka- Dla mnie jako matki, wiesz co jest najważniejsze? Jedno, aby mój syn był szczęśliwy i trafił na osobę, która będzie go szanować i kochać, tylko tyle i aż tyle. Czy ten Szymon nie zasługuje na to by dać mu szansę?
Zaczął ustawiać budzik w telefonie i spojrzał na nią.
- Nie przerabiaj mnie, proszę- westchnął – Lekkość z jaką podchodzisz do tej sprawy, po prostu mnie przeraża.
- Pamiętaj kobieta w ciąży nie może się denerwować – przypomniała mu
- Dlatego wprowadzasz tą zasadę w życie i nie interesuje cię co się dzieje z twoim synem?
- Wprost przeciwnie, bardzo interesuje, ale może – zawahała się chwilę – to nie jest dla mnie takim zaskoczeniem, raczej podświadomie o tym wiedziałam już wcześniej.
Zdziwił się, bo taka chora myśl nigdy wcześniej nie  zagnieździła się w jego głowie.
- Kochanie- wcisnęła głowę pod jego ramię- Jesteś i tak dzielny jak nigdy.
Uśmiechnął się bo zaczęła go łaskotać po żebrach- A na dodatek opanowany, wyrozumiały, tolerancyjny iiii …
- Nie zaczynaj – uniósł kącik ust i przypomniał jej – według naszych dzieci  jesteśmy już stare próchna niezdolne do niczego.
Klepnęła go w ramię i zaczęła się śmiać.Chciał jednak aby miała jasność.
- Powiem ci tyko jedno, jeśli urodzi się nam syn, zupełnie inaczej go wychowam.
- Idź już spać, bo bredzisz- skończyła dyskusję jego żona gasząc nocną lampkę. 


*****



Kiedy Paweł otworzył oczy, po pierwsze poczuł, że przez jego kark przechodzi niewyobrażalny ból. Spał w tak akrobatycznej pozie, że teraz mięśnie i stawy burzyły się na taką torturę. Stękając wsunął się na łóżko i zaczął masować obolałe miejsce. Spojrzał na Szymona, który siedział prawie po turecku naprzeciwko niego i coś bazgrał w zeszycie trzymanym na kolanach.
- Szkoda, że już się obudziłeś- wyrzucił mu teraz
- Szkoda? Myślałem, że zaraz mi szyję urwie, jak mogłeś pozwolić abym tak zwisał z łóżka?
W odpowiedzi został obdarowany uśmiechem i pokazem dzieła nad którym pracował Szymon. Niewielkim szkicem  na którym została uwieczniona jego poza, zwisającego trupa po bitwie.  Przyjrzał się podejrzliwie rysunkowi, który był niezwykle realistyczny, łóżko, pofałdowania pościeli i jego ręce, jak zwiędnięte rośliny, wszystko było doskonale uchwycone. To co wyprodukował jego chłopak podobało mu się nawet, ale jakoś nie mógł uwierzyć, że ograniczył się do zarejestrowania rzeczywistości. I po chwili z tryumfem krzyknął.
- No tak, jak zwykle!- wskazał palcem na swoją narysowaną twarz- Co to jest?- zaczął wymachiwać zeszytem przed jego oczami- Pytam co to jest?
- Widocznie kiepski ze mnie artysta skoro odbiorca nie umie odgadnąć moich zamiarów- podrapał się w głowę Szymon- No w sumie nie tak łatwo narysować przeźroczysty płyn.
- Ja się idioto tak nie ślinię przez sen!
- Ja tylko rysowałem z natury, widocznie dzisiaj tylko się śliniłeś- w odpowiedzi Szymon zagryzł wargi żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Kłamiesz przebrzydły zboczeńcu, znowu kłamiesz, to nie do wytrzymania , jak mnie podpuszczasz.  
Rzucił w niego zeszytem i zwlókł się z łóżka.  Wyszedł do kibelka, ale po drodze wpadł na Magdę
- Zboczeńcu?- cieszyła się teraz do niego- Uuuu nieźle musiało być w nocy.
Nie on nie wytrzyma, wszyscy się na niego uwzięli. Kiedy się wysikał, stanął w przedpokoju, rozejrzał się po mieszkaniu i zidentyfikował ojca, który oglądał w salonie TV, usiadł koło niego , bo w tej chwili tylko on wydawał mu się  w miarę rozsądną osobą.
- Co tam ?- zapytał ojciec
- Nic- wzruszył ramionami.
- Wychodzisz gdzieś- zrobił pauzę- z tym Szymonem? Czy będziecie się kłócić cały dzień?
- Oczywiście, że będziemy się kłócić- Odciął się i zaczął ze złości walić nogą w bok fotela.
- Przestań- strofował go ojciec.
Paweł schował głowę w dłoniach i westchnął. Ojciec chyba ma rację musi zająć czymś tego idiotę i wyjść z tego rodzinnego gniazdka, bo atmosfera zaczyna się robić coraz bardziej napięta. W każdym bądź razie, on miał ochotę komuś przyłożyć od samego rana, a tym kimś w zasięgu jego rażenia na pewno będzie Szymon.
- Zetnij te kudły – ojciec znowu się czepiał, spoglądając na jego rozczochraną czuprynę- wyglądasz jak dziewczyna.
 Odsłonił twarz i spojrzał na niego. No tak – pomyślał, to teraz o to chodzi. Teraz będzie gadka, że jest dziewczyną, że jakby miał krótkie włosy, to pewnie by nie został gejem, albo może jakby poszedł do wojska to by pewnie w bonusie jeszcze był komandosem, oczywiście ściętym na pieprzoną zapałkę. Ojciec miał jedną pasję w życiu, wojsko i wszystko co z nim związane. Dziesiątki książek o drugiej wojnie światowej, kolekcje filmów a na dodatek, mnóstwo modeli różnej broni, której sklejaniem katował go w dzieciństwie. Wszystko to zawiedzione ambicje po nieudanej karierze wojskowej, której później tak pragnął dla swojego jedynego syna.  Dlatego Paweł musiał jeździć z nim na jakieś obozy przetrwania i latać strzelając w  paintballa. Dwa lata temu jednak po mega awanturze odmówił tych tortur, czego z pewnością do tej pory ojciec mu nie wybaczył. 





- Uwielbiam wyglądać jak dziewczyna- drażnił się z nim- wiesz ilu chłopaków na to leci? 

 Ojciec zgrzytnął tylko zębami, Paweł postanowił ulotnić się zanim zaczną naprawdę się kłócić. Właściwie był w sumie mu wdzięczny, że nie robi większej afery z tego, że ma chłopaka. Jednak złośliwiec gdzieś tam w środku, właśnie odtańczył taniec zwycięstwa, kiedy wpadł do pokoju Magdy i zgarnął z biurka gumkę z dwoma różowymi zajączkami i zawiązał sobie kucyk na cebulkę, na czubku głowy.
 Tak paradował po mieszkaniu i w takiej fryzurze zasiadł do śniadania. Matka i ojciec patrzyli lekko przerażeni, siostra się śmiała do niego, a Szymek, oczywiście, mógł się tego po nim spodziewać,  ten był wniebowzięty.  Nie spuszczał wzroku z niego i z obłędem w oczach chodził w krok za nim, łapiąc go co chwilą za jakąś część ciała. Co było dość krępujące i wymagało nieustannego  opędzania się od niego. Sam siebie nie poznawał, zaczynał się tak nakręcać , czuł że przestaje być sobą. Nie umiał zidentyfikować tego stanu i co go wywoływało; czy to obecność jego chłopaka miała na to wpływ, czy to przyjazd rodziców, do których ciągle miał żal, że go na ponad rok zostawili z wszystkimi problemami w Polsce? Może jedno i drugie razem wzięte wygenerowało potwora, którym nie chciał być.  Widział jak ojciec cały czas spod oka spogląda na niego. Z pewnością na razie się powstrzymuje, ale sam sobie zaczął współczuć ,na myśl ,jak w poniedziałek wieczorem zostaną sami w wąskim rodzinnym gronie.  Czuł zbliżającą się burzę w środku zimy.
  Po śniadaniu, znowu nastąpiła powtórka z poprzedniego dnia. Szymon został poproszony przez ojca na stronę i o czymś dyskutowali. W tym zamieszaniu, zapomniał wczoraj spytać o czym są te konwersacje, dzisiaj jednak przyrzekł sobie, że z pewnością wydusi to ze swojego chłopaka.  Ponieważ był wyłączony z tej rozmowy, poszedł do swojego pokoju, żeby przejrzeć wiadomości na FB, odwiedzić najważniejsze serwisy i się zastanowić do jakiej galerii zaciągnąć Szymona. Innego pomysłu na przedpołudnie, nie miał. Może powłóczą się po sklepach, potem jakieś kino? W sumie rozpromienił się, będzie to ich pierwsza randka, na której jeszcze nigdy nie byli. Kiedy Szymon wpadł do jego pokoju Paweł go radośnie uświadomił.
- Skoro tu już jesteś, wyjdźmy gdzieś razem- słowa randka nie przechodziło mu przez gardło- Mam propozycję- jego twarz rozpromieniła się pierwszy raz dzisiejszego dnia
- Taaa- ja też mam dla ciebie propozycję
 I znienacka rzucił w jego stronę pęk kluczy. Paweł zgrabnie je złapał i zaczął uważnie oglądać, wyglądały niby zwyczajnie ale jakoś tak tajemniczo.
- Do jakiego to zamku?
Szymon zachichotał.
- Do naszego zamku, to przepustka.
Marszczył brwi, bo klucze wydawały mu się coraz bardziej znajome. I ostrożnie zapytał.
- Jaka przepustka?
Szatyn rzucił się teraz na niego i radośnie ścisnął za głowę.
- Kocie, to nasza przepustka do pomiauczenia w odludnym miejscu.
- Skąd to masz?- poderwał się z krzesła jednocześnie wyrywając  się z rąk Szymona, właśnie doznawał olśnienia- To klucze do naszego domku nad jeziorem. To znaczy nie naszego – poprawił się- Domku rodziny ojca. Ale skąd to masz?
- Od twojego starego. 



Tak jak na filmach animowanych, jego szczęka opadła i tak została. Patrzył nic nie rozumiejącym wzrokiem na Szymona. Ten zaczął podskakiwać na jednej nodze w tańcu zwycięstwa. Po czym przyskakał do niego, zamknął lekko jego buzię i zatarł ręce ze słowami.
- Ja nie mam zamiaru tracić ani sekundę- po tych słowach wyrzucił z plecaka zawartość, po czym wepchnął  po szybkiej selekcji z powrotem kilka ciuchów, saszetkę z kosmetykami i sięgał po kurtkę.
- Musisz mi powiedzieć – wyjąkał- jak zastraszyłeś mojego ojca?
- To po drodze, ale podpowiem ci , nie zastraszyłem go. Jest mega gościu, tylko tyle ci powiem. – rozejrzał się po pokoju jakby sprawdzając czy niczego nie zapomniał -Aaa, komórka-  zaczął się klepać po kieszeni, po chwili z zadowoleniem stwierdził jej obecność.  Spojrzał na Pawła- Gotowy ?
Słup soli, który od pięciu minut stoi wbity w podłogę nie może być gotowy, on na nic nie jest gotowy, bo właściwie nie wie dokładnie co się dzieje od dwudziestu czterech godzin. Tak ,zaczął sobie z wysiłkiem przypominać, to wtedy w tej wannie, stracił kontrolę nad swoim życiem. Przewinął szybko film od tamtej chwili, do tego momentu i oprzytomniał.
- Kretynie, jest styczeń, zamarzniemy tam, mój ojciec posyła nas na pewną śmierć.
Sarkastyczny uśmiech wstąpił na twarz Pawła, parsknął nawet dla podkreślenia, jak jego chłopak dał się wrobić.  Spędzenie nawet godziny w tej zimnicy groziło totalnym schłodzeniem, a co mówić o całej nocy.
- Paolo, kotku nie zaprzątaj sobie banałami głowy, jest kominek, twój wujek zrobił latem, podobno jeżdżą tam też zimą i żyją, tym bardziej my – przysunął się bliżej i zajrzał mu w oczy- dwa napalone koty damy radę.
Nic nie słyszał o kominku, nic nie wiedział ,że brat ojca jeździł tam zimą. W ogóle coraz mniej wie co się wokół dzieje, bo właśnie Szymek wyrzucił wszystkie książki z jego torby i zaczął wpychać bluzy porozrzucane po pokoju.
- Co jeszcze bierzesz ? – niecierpliwił się teraz
- No, nie wiem- otworzył szafę i zwinął dwa T-shirty i gruby sweter i spodnie. I chciał coś jeszcze zabrać,  ale jego chłopak pociągnął go za rękę, jakby uciekali z palącego się domu.
- Stój ! – krzyknął- Ja się nie ruszam bez śpiworów, przynajmniej pożyję dwie godziny dłużej, może pomoc zdąży nadejść.
Zanurkował w swoją szafę by po chwili wyciągnąć swój czarny śpiwór, drugi z różowymi wstawkami po dwóch minutach wyrwał z rąk swojej siostry, która twierdziła, że nie robi żadnych pożyczek, przyrzekł jej, że dostanie pięćdziesiąt zeta na doładowanie telefonu. Dopiero po tych słowach, skurcz jej palców zelżał i obiekt pożądania został uwolniony ze słowami.
- Musi być potem dwa razy wyprany i wymoczony w coco lino, bo inaczej się porzygam.
Nie miał czasu się zastanowić, nie miał czasu pomyśleć, kiedy został zaciągnięty do przedpokoju i ubierał już buty.  Zdążył tylko krzyknąć
- To my jedziemy na działkę do wujka- I stał po chwili w windzie twarzą w twarz z Szymonem ,który miał wielkiego banana na ustach i mrugnął zawadiacko do niego.


  To zaledwie pięćdziesiąt kilometrów, ale dojazd bez samochodu kiepski. Wiedział ,że są w stanie tam dotrzeć bez problemu, ale muszą mieć trochę szczęścia i dobre połączenia, żeby nie stracić połowy dnia.  Za to z trudem sobie przypomniał , że muszą ruszyć na dworzec PKS, żeby dostać się do celu podróży. Szymon popędzał go cały czas. Nie uszło Pawła uwadze, że w tych czaderskich okularach przeciwsłonecznych wyglądał bosko. Sadził ogromne susy jakby ktoś go gonił, zaś Paweł przebierał szybko nogami, żeby nadążyć za nim. Wskazując tylko ręką w którą stronę mają skręcać.  Na kolejnym zakręcie szatyn wyprzedził go o kilka metrów. Paweł chciał podbiec, bo czuł, że już za nim nie nadąża, lekka zadyszka zmieniła jego oddech.  Mijał kolejnych ludzi na chodniku, którzy jak na złość nie chcieli mu ustępować z drogi. O mamuniu, gdzie oni tak pędzą. Kiedy był zaledwie półtora metra od Szymona i już myślał, że za chwilę się z nim zrówna, ktoś złapał go za ramię i usadził na miejscu.  Spojrzał do góry i nie mógł uwierzyć, to jego dręczyciel z „Biedronki”.
- Hej- chciał tylko krzyknąć i podbiec za oddalającym się Szymonem, ale Łukasz przytrzymał go znowu i pełne entuzjazmu oznajmił.
- Znowu się spotykamy, to przeznaczenie.
Oszołomiony szybkim marszem Paweł –odburknął tylko , że się śpieszy
- Poczekaj- zatrzymywał go Łukasz- to jak wpadniesz za tydzień, nie zapomnisz?
Czarne oczy zatrzymały się na twarzy blondyna, który w tak perfidny sposób rozdzielał  go właśnie z Szymonem. Miał ochotę mu powiedzieć, żeby się odpieprzył, że naprawdę nie ma czasu. Ten jednak przytrzymywał go i żądał obietnicy wpatrując się w niego z napięciem. 
- To co jesteśmy ustawieni?
Jakiś pieprzony debil, na co ustawieni? Codziennie w szkole mógł z nim o tym pogadać, a nie teraz kiedy leci na randkę.  Chciał na odczepkę przytaknąć, ale tamten za bardzo nalegał, co zaczynało go coraz bardziej niepokoić. Rozejrzał się bezradnie.
Nagle, ktoś go złapał za głowę od tyłu, przytrzymał i jednym pociągnięciem ściągnął gumkę z włosów. Kompletnie zapomniał, że paraduje z tym żenującym kucykiem przez miasto.  Pół Gliwic zapewne miało ubaw.
- Ałłaaaa- wyrwało się Pawłowi, bo kilka włosów pożegnało się z jego głową.
Szymon stanął teraz za nim i błyskał całym rzędem białych zębów w kierunku Łukasza, chciał jednak bardzo coś wiedzieć. 









- Na co ustawieni?
Łukasz się zmieszał  i uśmiechnął do Pawła, który cały czas masował bolące miejsce po drastycznym pozbyciu się gumki.
- Takie spotkanie klasowe, chcemy żeby Paweł wpadł z nami pograć w bilard.
Uśmiech nie schodził z twarzy Szymona, który poprawił spokojnie okulary  i przechylił się w kierunku blondyna - Hmmm- zamruczał. Łukasz cofnął się o krok do tyłu i zaczął się tłumaczyć.
- No jak będzie chciał oczywiście, to może wpaść, pogadać i w ogóle- rozciągnął ostatnie sylaby bo Szymon uniósł okulary jakby chciał mu się jeszcze lepiej przyjrzeć, jednocześnie położył rękę na ramieniu Pawła.
- Paolo o czym on pieprzy?
- Też się zastanawiam od dwóch dni – przyznał się od razu, bo sytuacja była co najmniej dziwna i lepiej było to wyjaśnić.
Jego chłopak zaczął rozcierać dłonie jakby było mu zimno, nie spuszczając wzroku z blondyna, który wyraźnie chciał się już wycofać.
- Załóż kaptur kocie, bo robi się chłodno- wsunął mu kaptur na głowę a potem przeniósł zdziwione spojrzenie na Łukasza -  A ten przemiły kolega ,co on tu jeszcze robi?
Nagle spoważniał , bo tamten wbijał rozbiegany wzrok to w jednego to w drugiego. Szymon przechylił się szybko i złapał Łukasza za kołnierz kurtki.
- No co ty ?- wyrwało się blondynowi
- Odpieprz się od niego inaczej, zabije. Zrozumiałeś? Ktokolwiek go tknie, przyrzekam, że zabije- wysyczał na jednym oddechu i puścił go lekko odpychając od siebie.
Paweł stał z otwartymi ustami i przyglądał się tej scenie, nie miał jednak za dużo czasu na jej kontemplację, bo poczuł że Szymon ciągnie go za rękę, więc potykając się podążył za nim. Odwrócił się jeszcze by spojrzeć na Łukasza, który poprawiał kurtkę i wkurzony odprowadzał ich wzrokiem. Krzyknął więc w ramach wytłumaczenia, bo sytuacja wydawała mu się irracjonalna, a to w jego mniemaniu miało wszystko tłumaczyć.
- Przepraszam to mój chłopak.
Dreptał tak kilkaset metrów a potem  złapał mocniej kurtkę Szymona i potrząsnął jego ręką
- Ej, co to było? Trochę to było dziwne.
- Dziwne?- zirytował się lekko Szymon – Kocie ja ci podarowałem bezpieczeństwo, mam nadzieję na następne kilka miesięcy.
Zaczynało powoli to do niego docierać. W momencie, kiedy coraz więcej osób będzie wiedziało o jego orientacji, nie może już się czuć bezpiecznie.  Na pewno znajdzie się jakaś hołota, która z pewnością chciałaby mu udowodnić , że się myli w swoim wyborze. Kiedyś tylko czytał o takich sytuacjach a teraz, może sam był w niebezpieczeństwie. Wcale by się nie zdziwił jakby ci wszyscy pseudo koledzy z jego poprzedniej klasy, a było w niej naprawdę kilku mega dupków, po prostu ściągnęli by go i pobili w tym pubie. Zadrżał i przyśpieszył kroku by być bliżej Szymona.
- Czy mam się zacząć bać? – zapytał, był dla niego ekspertem we wszystkich sprawach związanych z problemami jego orientacji seksualnej- Czy oni, chcieli mnie tam zwabić i pobić? – wyrzucił swoje obawy.
Szymon się zatrzymał i złapał go za ramiona i spojrzał w ciemne oczy w których gdzieś tam daleko czaił się strach.
- Nie, nie bój się, na razie nic ci nie grozi- powiedział pewnym głosem- on chciał zupełnie czegoś  innego – wymruczał, ruszając w kierunku dworca autobusowego, który majaczył kilkoma autokarami z daleka.
- Co chciał?- musiał się koniecznie dowiedzieć, bo zachowanie Szymona do końca nie było jasne.
- Twojego tyłka kocie.
W odruchu prawie złapał się ręką za pośladek. Po czym podbiegł i bardzo blisko przysunął się do Szymona, oglądając się za siebie ,jakby Łukasz czyhał tuż za następnym zakrętem. Co za idiota z niego, dlaczego sam się nie domyślił. Czujność jego zmyliło zapewne to, że przez dwa lata chodził przecież z tym chłopakiem do jednej klasy i w sumie nigdy by nie pomyślał. Echh, musi uważniej słuchać ludzi i łapać sygnały inaczej będzie miał kłopoty.
Kiedy stali w kolejce do kasy po bilety przysunął się do Szymona blisko i szepnął, żeby uwiarygodnić podejrzenia „On rzeczywiście chyba coś do mnie miał, wczoraj powiedział mi, że świetnie wyglądam”  przypomniało mu się nagle. Jego chłopak zmroził go wzrokiem i  uświadomił .
- Gejoza z niego biła z kilometra.
Paweł tylko uniósł brwi do góry i się zastanawiał ile jeszcze gejów jest w jego szkole.
- Uważaj na takich dupków – przestrzegał go- bo masz problem z gejdarem- rozejrzał się wokoło jakby szukał dla przykładu jakiegoś homo, ale szybko dodał- musimy się sprężyć, bo ten autobus zaraz odjedzie.
Paweł pociągnął go za rękaw i spojrzał w piwne tęczówki , był naprawdę wdzięczny, szepnął więc   „Dziękuje”
Szymon otworzył szeroko oczy i wpatrywał się w niego z napięciem przez parę sekund.
- Poczekaj kocie- powiedział trochę panicznie- Błagam, poczekaj – przymknął oczy na chwilę, jakby się modląc- Wytrzymaj jeszcze godzinę i dwadzieścia minut i proszę kontynuuj.
Paweł zmarszczył czoło i lekko zirytowany wyrzucił mu.
- Ja tylko chciałem, żebyś wiedział, że doceniam to co zrobiłeś dla mnie…
Nie skończył swojej przemowy, bo zamknął mu ręką usta. Nachylił się do okienka i poprosił o dwa bilety do Taciszowa, taką miejscowość podał mu wcześniej Paweł. Zdjął rękę z jego twarzy dopiero kiedy ruszył na stanowisko z którego odjeżdżał autobus.



środa, 21 sierpnia 2013

Przepraszam, mam chłopaka cz. II




      Może nie było  najlepszym pomysłem zostawiać Magdę i Szymona samych, ale chociaż na chwilę chciał odpocząć od kontrolującego wzroku swojego chłopaka. Zbiegł po schodach i skierował się do „Biedronki", ukrytej  w głębi osiedla. Idąc w jej kierunku, dostrzegł piękne niebiesko niebo, to słońce, które tak wesoło świeciło i rześkość powietrza, którą zapewniał lekki mróz.  Nabrał powietrza w płuca rozkoszując się tą pogodą. Czuł się tak lekko, co skutkowało małymi radosnymi podskokami  co parę kroków. O żeby tak kogoś teraz spotkał ze znajomych- pomyślał uradowany. Mógłby na przykład powiedzieć „Och, nie mam czasu, przyjechał do mnie mój chłopak”, albo „ Na imprezę? A w sumie czemu nie, przyjdę z moim chłopakiem” . Już parskał śmiechem, tam wewnątrz siebie był tak rozbawiony  i nawet chyba ze dwa razy zaśmiał się na głos. „Ale by wszyscy mieli miny jakby zobaczyli Szymona”. Upajał się tą jedną myślą aż do samego supermarketu.  W sklepie przepychał się wśród sobotniego tłumu klientów, trzy razy się wracał spod kas, bo ciągle czegoś zapominał. Zaplanował kotlety z kurczaka,  chciał nakarmić Szymona i siostrę i odpuścić na dzisiaj wszelkie zadania domowe.  Kiedy zgromadził wszystko co było mu potrzebne do obiadu, poszedł do  działu alkoholowego i zatrzymał przy winach. Nie przepadał za tym alkoholem, ale na taką okazję powinien chyba jednak coś postawić. Wino do białego mięsa przecież pasuje, z zadowoleniem stwierdził wkładając butelkę wytrawnego czerwonego do koszyka.
Stanął w ogonku do kasy. Sprawdził odruchowo telefon. Widocznie Szymon podłączył się do prądu, bo zdążył już mu wysłać sms’a „ czekam” w bonusie z trzema serduszkami. Idiota, pomyślał i uśmiechnął się do wyświetlacza swojego telefonu.
-Ej- ktoś go szturchnął w bok. Obrócił się w kierunku, wysokiego blondyna. Zidentyfikował  Łukasza z jego poprzedniej klasy. Nie miał ochoty z nim rozmawiać, chciał się teraz szczerzyć do sms’a swojego chłopaka, odpowiedział  jednak w miarę kulturalnie
- Cześć.
Miał nadzieję, że ten sobie pójdzie , ale on widocznie koniecznie chciał pogadać
- Jak tam leci?
- Spoko- Paweł podejrzliwie na niego spoglądał, nie bardzo lubił tego chłopaka i nie przypominał sobie, żeby w życiu zamienili więcej niż dwa zdania ze sobą. Teraz jednak z jakiegoś powodu ten dryblas nie chciał go zostawić sam na sam z smsem okraszonym serduszkami. Silił się na konwersację
- Jak tam fizyka? W tym roku lepiej?
Taa, najważniejsze żeby przypomnieć mu dlaczego kiblował rok niżej. Przez tego pieprzonego Fugurskiego, który postanowił go udupić i udało mu się. To nie była jego wina, że wylądował z pałą na koniec, nie będzie jednak każdemu się teraz tłumaczył, dlatego na odczepnego odpowiedział.
- Figurski mi trochę odpuścił- Wzruszył ramiona na znak, że nie ma zamiaru konwersować na ten temat. Kolejka jednak niemiłosiernie wolno przesuwała się , każdy dzisiaj załadował swoje koszyki po sufit i miarowe pikanie czytnika nie ustawało w pracy. Usłyszał jak Łukasz nabrał powietrza i na jednym oddechu wydusił z siebie.
- Świetnie wyglądasz, może przyjdziesz kiedyś do Kalisiaka pograć w bilard?
Paweł zmarszczył czoło. O co chodzi, ktoś go zaprasza na bilard? To jakiś taki dzień dobroci dla spadochroniarzy, którzy kiblują? I co to właściwie znaczy świetnie wyglądasz ? Odruchowo poprawił grzywkę . Nagle wpadł na doskonały pomysł.
- Dzisiaj ? – zapytał z nadzieją, że wyciągnie Szymona gdzieś wieczorem.
- Eeee- zająknął się Łukasz - Dzisiaj nie bardzo- spojrzał jednak uradowany na Pawła – Ale za tydzień, będziemy za tydzień , wpadnij w sobotę. Kilku chłopaków przyjdzie, pogramy, pogadamy o starych czasach.
No i masz, jak już był daleko w swoich wizjach? Oj daleko. Właśnie leżał na kanapie lokalu u Kalisiaka a Szymon robił mu kolejną malinkę na szyi, a dupki z jego byłej klasy stali z poker facjatami.  Piękny obrazek właśnie się rozpływał, a mina Pawła robiła się znudzona. 
- Nie wiem, nie umiem grać w bilard, muszę trochę pobyć w domu, projekt kończę, a poza tym muszę się  zająć  sprzątaniem , gotowaniem, takie tam.
Chciał sprawić wrażenie osoby niezwykle zajętej . Machnął ręką, bo właśnie przyszła kolej jego zakupów aby trochę popikały w czytniku. Miał zaledwie parę rzeczy, więc ekspedientka szybko się uwinęła. Zapakował produkty do torby i na odchodne powiedział w kierunku Łukasza  „cześć”. Ten krzyknąć w jeszcze w jego kierunku zanim wszedł w szklane drzwi.
- Jak będziesz miał czas to wpadnij.
   Nie interesowało go żadne tydzień później. W następną sobotę znowu będzie sam i nie ma zamiaru włóczyć się z takimi facetami jak Łukasz. Nudy i sztywniaki, ciągle tylko o samochodach i dupach rozmawiają.  A o czym on rozmawia z Szymonem? Nawiedziła go ta refleksja  w tej sekundzie, kiedy stanął na skrzyżowaniu. Czekając jak zmieni się światło , zmarszczył w zamyśleniu brwi. No musiał przyznać, że właściwie dość często rozmawiają o jego tyłku, albo o czymś w tych okolicach. Chyba jednak ten temat bardziej mu odpowiadał, ruszył na zielonym świetle, na drugą stronę ulicy.




   Po chwili już stał przed swoim mieszkaniem. Chciał przekręcić klucz w zamku, ale drzwi były otwarte, zdziwił się trochę, bo był pewien,że je zamykał wychodząc.Już w przedpokoju zidentyfikował dźwięki  rozmowy dochodzącej z salonu, zdjął buty i skierował się w tamtym kierunku,coraz wyraźniej słyszał słowa wypowiadane przez Szymona.
- … nie, to nie była miłość od pierwszego wejrzenia,to znaczy nie wiem, no ale w sumie szybko się to potoczyło i już po tygodniu zrozumieliśmy, że będziemy razem, tylko on się jeszcze tak wahał, przekonałem go jednak…
 Teraz dopiero jego umysł objął cały widok, który się rozpościerał przed nim.W salonie na fotelu siedział rozemocjonowany Szymon i nieprzerwanym potokiem słów opowiadał o tym jak się poznali. Naprzeciwko, na kanapie zaś rezydowała cała jego rodzina. Tak cała! Ojciec, matka i Magda wtulona w ramię rodzicielki. Jego siostra z otwartymi ustami spijała z wielką ciekawością każde słowo szatyna. Matka, jeszcze nigdy tego nie widział, miała brwi nieustannie przyklejone do ciemno blond grzywki, ojciec zaś dostał chyba jakiegoś wytrzeszczu a na dodatek coś mu wpadło do oczu, bo mrugał nimi niezwykle szybko. Tylko Szymek wyglądał normalnie ,czyli nieustannie się uśmiechał i nie przerywał swojego monologu.
  Stał w progu jakby właśnie ktoś wmurował mu nogi w podłogę. Ponieważ trójka jego rodziny była w wyraźnym szoku, nikt poza Szymonem go nie spostrzegł. Jego chłopak z radością oznajmił pozostałym.
- I o wilku mowa. 
Trzy pary oczu zwróciły się w jego stronę. Siostra zmrużyła oczy i ze złośliwym uśmieszkiem teraz triumfowała . Na rodzicielki oblicze wpełzł  sztuczny uśmiech ,a ojciec otwierał i zamykał usta jak ryba wyrzucona na brzeg.  Mógł zrobić dwie rzeczy albo się załamać albo krzyknąć.


- Przyjechaliście! To cudownie, jaka niespodzianka. Już poznaliście Szymona? O przepraszam to mój chłopak- zupełnie niepotrzebnie przedstawił go.
- Tak – odezwała się niepewnie matka- twój chłopak.
Szymon w odpowiedzi błysnął zębami w kierunku jego rodziny i chyba ich biel poraziła ojca bo dwoma palcami zaczął wciskać swoje gałki oczne gdzieś do czaszki, wzdychając co chwilę. Znużonym głosem wyrzucił pretensje w kierunki żony.
- Mówiłem ci żeby ich samych na tak długo nie zostawiać.
- To co chciałeś tu z głodu zdychać- odcięła się szybko- To nie koniec świata, mamy większe problemy niż Pawła- zrobiła pauzę i chrząknęła – chłopak- Uśmiechnęła się do syna, który właśnie zbierał całą swoją złość w kierunku atrakcji wieczoru.
- Szymek, mogę cię prosić- Uśmiechnął się trochę sztucznie.
- Zaraz Paolo, chce jednak coś dodać.
- Teraz – zasyczał-  Do jasnej cholery właśnie teraz- Napotkał zdziwione spojrzenie szatyna, co go już kompletnie wyprowadziło z równowagi- Właśnie zafundowałeś mi wyautowanie przed rodzicami,ty skończony idioto.
- O przepraszam – Szymon lekko się zmieszał- Może – Niepewnie przyjrzał się twarzom przed sobą- Chcesz porozmawiać o tym z nimi?
- Nie, myślę, że już wszystko ze szczegółami zrelacjonowałeś,a teraz, zabieraj tyłek i wracaj do Warszawy- wyrzucał go z domu.
- Docieramy się- wytłumaczył szybko  Szymek - Paolo porozmawiamy o wszystkim na spokojnie, ja tylko chce jeszcze dodać- Tutaj  zwrócił się do rodziców- Żeby państwo wiedzieli, że z mojej strony to coś poważnego, naprawdę dzisiaj zrozumiałem jak ważny jest dla mnie państwa syn.
Kiedy zrozumiał? W którym momencie- zaczęło to Pawła zastanawiać. W tej łazience , kiedy był rozebrany, czy cmokając do jego zdjęcia i piejąc o jego słodkości. Jego chłopak był zdecydowanie pokręcony, niestety innych nie było na składzie, to znaczy nikt inny go nie chciał, poprawił się szybko w myślach.
- Panie Szymonie- matka odezwała się do szatyna, ale ten natychmiast jej przerwał.
- Szymek jestem, nie musi pani do mnie mówić na pan.
Zaprezentował rząd bieli  i w odpowiedzi otrzymał zwrotny uśmiech matki.
- Szymonie doceniamy twoją szczerość.
Ojciec może był innego zdania, bo poderwał się z kanapy i podszedł do akwarium sprawdzając czy jeszcze cokolwiek przeżyło jego nieobecność . Wyciągnął mały żółty pojemnik i wsypał trochę ziarenek do wody na które łapczywie rzuciły się kolorowe rybki. Wszyscy z uwagą śledzili każdy jego ruch i wsłuchiwali się teraz w jego słowa.
- To co robisz Szymon?
- Studiuje na polibudzie architekturę wnętrz- Wesoło odpowiedział szatyn.
Odwrócił się do chłopaka i zmierzył go wzrokiem
- Na którym roku?
- Na trzecim
- Są z tego pieniądze
- Będą
- Kochanie- Matka w panice próbowała przerwać to przesłuchanie- On nie przyszedł się oświadczyć, nie musisz go pytać o takie rzeczy.
- To o co do cholery mam pytać chłopaka mojego syna?
Ojciec stał bezradnie z zaciśniętymi ustami i totalnie głupią miną, próbując sprawiać wrażenie człowieka dobrze wychowanego ale i postawionego przed ważnym zadaniem, zbadania obcego, który wtargnął niespodziewanie do jego rodziny, ba może nawet sprowadził na złą drogę jego syna.
- W porządku- wtrącił się Szymon-Ja chętnie na wszystkie państwa wątpliwości odpowiem.
Paweł tak bardzo chciał aby ta rozmowa już dobiegła końca, nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Zabić Szymona, przepraszać rodziców, czy wrzasnąć na Magdę, która już otworzyła usta.
- Ja mam pewną wątpliwość
- Tak ? – zaciekawił się Szymon, gotowy odpowiedzieć na  wszystko o co go spytają.
- No właściwie, który z was jest dominujący?
- Magda!!!- wyrwało się z trzech gardeł





- Zabiję gnojówę, zabiję, świadkiem mi wszyscy bogowie- Rzucił się w jej kierunku,ale Szymon zgrabnym ruchem przejął Pawła w locie na kanapę.
- Easy, easy to tylko małolata, chce wszystko wiedzieć- Uspokajał swojego chłopaka.
Pobił by ją naprawdę , ale był teraz w imadle z rąk Szymona.
- Nie jesteś już w mojej rodzinie!- wyrywając się w jej kierunku krzyczał Paweł - Nie mam już siostry.
- Ja tylko chciałam wiedzieć, bo Szymon jest taki spokojny i opanowany i miły a ty wariat jakich mało, szczególnie jak on przyjechał , to ci się na mózg rzuciło, dlatego…
- Magda skończ już- matka spojrzała teraz na swojego syna- muszę cię zmartwić, masz siostrę a może nawet będziesz miał dwie.
W pokoju zapadła cisza. Wszyscy trawili właśnie jej słowa. Ojciec tkwiący przy akwarium, zaczął nerwowo stukać w szybkę, w odpowiedzi większość rybek podpłynęła bliżej zaglądając z ciekawością do pokoju w którym zapanowała idealna cisza. Paweł właśnie przeżywał kolejny szok a raczej do  jego świadomości przedzierały się  słowa matki , coś nie było tak, powinien był zwrócić uwagę od początku, dlaczego nie wściekli się na wiadomość o jego chłopaku, o jego orientacji? Normalnie by była mega awantura i był pewien, że nawet urok Szymona by ich nie przekonał aby go wypisali z rodziny. Ich reakcja jednak była dziwna, o mamuniu nadzwyczaj dziwna, ponieważ, mieli inny problem na głowie.
- Dlaczego przyjechaliście? – spytał dopiero teraz podejrzliwie
- No właśnie dzieci- zwróciła się teraz do rodzeństwa- Chcieliśmy wam powiedzieć, że chyba musimy zjechać z Niemiec, bo jestem w ciąży.
- Nie zabezpieczaliście się? – wypaliła Magda
- Tacy starzy w ogóle jeszcze uprawiają seks- wtórował jej Paweł- Nie mogę uwierzyć w to co słyszę.
- Paweł! – ojciec wrzasnął.
- Co chcesz, jestem w szoku, nie mogę uwierzyć że byliście tak nieostrożni- teraz oburzał się w ich kierunku.
- A ja też jestem w szoku - podniesionym głosem przypomniał mu – Nie mogę uwierzyć w to co się tutaj dzieje- utkwił wymownie wzrok w Szymonie , a potem wściekłe spojrzenie przeniósł na swojego syna-  I jak śmiesz szczeniaku mi mówić, co mogę jeszcze robić a co nie.
Sapnęli teraz do siebie stojąc jak dwa koguty.
Szymon pierwszy przerwał tą rodzinną wymianę uprzejmości i podskoczył do matki Pawła.
- Gratuluje, naprawdę gratuluje – przytulił ją na chwilę i obrócił jak w tańcu- Nic nie widać świetnie pani wygląda, który to miesiąc?
- I świetnie się czuje – podsumowała- To dopiero trzeci miesiąc.
- I kto tu mówi o tym żeby kogoś zostawiać bez kontroli, wyrwali się z domu i takie kwiatki – marudził teraz Paweł, bo wizja wrzeszczącego bachora latającego po całym mieszkaniu właśnie zajęła jego umysł. Mieszka w domu wariatów, tego był pewien a dzisiejsze popołudnie tylko to potwierdziło. 




- Chodź –Szymon pociągnął go za rękaw- Miałeś robić obiad, pomogę ci.
  Spojrzał na niego zrezygnowany i powlókł się do kuchni. Nie odzywając się prawie do siebie zaczęli przygotowywać kotlety z kurczaka i obierać ziemniaki. Szymon sprawnie pokroił ogórka na mizerię. Paweł w czasie wykonywania swoich czynności pogrążony był w swoich nie wesołych myślach. Zrobił właśnie bilans.Rodzice wracają – super. Będzie miał rodzeństwo- nie super. Rodzice wiedzą o jego chłopaku- super.  Nie zostaną już ani chwili sami z Szymonem– nie super.
Spojrzał na niego.Chyba Szymek też martwił się, że ich wspólny czas ucieka i nie będą mieli nawet chwili dla siebie. Skupiony mieszał teraz śmietanę z ogórkami.
- Szymon?
- Co kocie? – odpowiedział nie spoglądając na niego.
- To tam, co mówiłeś moim rodzicom, to prawda?
- Oczywiście- oparł się o blat kuchenny i pokiwał głową- Jestem poważny w tej kwestii aż do bólu.
Skrzyżowali spojrzenia na chwilę, by uciec wzrokiem gdzie indziej, bo ojciec wparował do kuchni. Rozejrzał się wokoło i zakaszlał jakby chciał ich uprzedzić, że wchodzi.
- Szymon – zagadał - mogę cię prosić na sekundkę, mam pewną kwestię do omówienia – chrząknął – architektoniczną – dodał.
„A tak”-pomyślał Paweł, pewnie będzie chciał go wyrzucić na noc z domu.Uprzedził atak
- On się nigdzie stąd nie rusza, zostaje do poniedziałku.
Ojciec zmierzył go wzrokiem i wzruszył ramionami, zachęcającym gestem w kierunku Szymona poprosił by wyszedł z kuchni.  
Paweł podreptał za nimi, ale obydwaj stanęli pod oknem skąd nie dochodziło do niego ani słówko. Widział tylko jak Szymon kiwa głową, ojciec coś mu tłumaczy. Jego chłopak jednak uśmiechnął się pary razy, więc uspokojony wrócił do kuchni aby skończyć smażyć kotlety.
Po chwili pojawiła się matka, przebrała się po podróży i teraz uśmiechnęła się niepewnie do syna.
- Pomóc w czymś?
- Nie- zaprzeczył, bo wcale do niczego tutaj mu nie była potrzebna- Odpoczywaj.
Nagle zaczął się irracjonalnie o nią martwić. Miał nadzieję, że naprawdę dobrze się czuje.
- Zaraz się położę- uśmiechnęła się  ze słowami - Mogę cię przytulić?
Kiedy to usłyszał, coś go ścisnęło za gardło i już po chwili wylądował w jej ramionach, uważając aby nie ubrudzić jej bluzki łopatką do przewracania kotletów.
- Pawełku- powiedziała do niego ciepło- Dlaczego nam nie powiedziałeś?
Odsunęła go od siebie i z dołu zajrzała w zmartwioną twarz
- Bałeś się? Bałeś się, że nie zaakceptujemy tego?
Zaczął kręcić głową, co właściwie miał jej powiedzieć, sam był pogubiony w tym wszystkim, ale od pół roku rzeczywiście jego zmieszanie przemieniło się w przekonanie. Szymon wszystko naprostował na właściwe tory.
- Sam nie wiedziałem co się dzieje- Nerwowo przygładził swoje włosy i patrzył skruszony w podłogę- bałem się to też- Jego klatka uniosła się w krótkim westchnięciu- Przepraszam cię za Szymona, on jest taki… taki nieobliczalny- znalazł wreszcie to słowo.
- Ależ Pawełku, Szymon to wspaniały chłopak- rozpromieniła się – Zrobił na mnie ogromne wrażenie- mrugnęła do niego – i jest taki przystojny  –zaśmiała się nerwowo- i seksowny, masz niezły gust.
I kto to mówi? Jego własna matka, kobieta w ciąży, mężatka, mruga teraz do niego i opowiada o tym jakie wrażenie na niej zrobił dwudziestoparolatek.  Te hormony to jednak wywracają człowiekowi w głowie.
- Może i jest niezły – powiedział ostrożnie, chciał jednak aby nie oglądała Szymona w różowych okularach- są z nim jednak liczne kłopoty, jest niesłowny i  ma różne swoje dziwne pomysły. Nie jest z nim lekko.
Znienacka przytuliła go znowu i zaczęła kołysać w ramionach.
-Nadal jesteś moim Pawełkiem, słodkim, kochanym, trochę nerwowym czasami, ale tak wspaniale radzącym sobie ze wszystkim.



Westchnął. Wcale nie był słodki, wcale nie był kochany, bo właśnie sobie przypomniał, że zareagował jak dupek na wieść o ciąży.
- Mamo, jestem  jeszcze zaskoczony, ale cieszę się, że będę miał rodzeństwo.
Pogłaskała go po włosach i tym razem ona ciężko wypuściła powietrze.
- To wszystkie plany nam wywrócił , ale w sumie są tego dobre strony. Wy z Magdą za chwilę opuścicie nas a ja przynajmniej będę miała to małe dla siebie.
- Taaa, będziesz mogła się wyżywać fotograficznie i robić te mega słitaśne zdjęcia . Ufff nowy obiekt do fotografowania.
- Jakie zdjęcia?- zainteresował się Szymon wchodząc do kuchni.
Matka spojrzała na niego i zaśmiała się jak nastolatka.
- Mam całą kolekcję pamiątkowych fotografii Magdy i Pawła w tym okresie jak byli tacy rozkosznie milutcy .Zapewniam cię te potwory, które oglądasz nic nie mają wspólnego z moimi prawdziwymi dziećmi.
- Aaaa- Szymon zrobił duże oczy- to z tym misiem, jest tego więcej?
- Nie , nie!- Paweł chciał temu zapobiec- Nic mu nie pokazuj, nie waż się tych kompromitujących fotek udostępniać obcym osobom.
Ona jednak puściła to pomimo uszu, pobiegła do salonu śmiejąc się jak mała dziewczynka,która  planuje jakiegoś nadzwyczajnego psikusa. Za nią powędrował Szymon, wesoło przekonując ją, że uwielbia takie fotki.
- Miałeś mi pomagać przy obiedzie- zawył z kuchni, ale jego chłopak już go nie słyszał, siedział z rodzinnym albumem na kolanach i piszczał razem z matką nad kolekcją słodkich zdjęć. 


„Perwet, zboczeniec” – krzyczał w duchu przewracając kotlety na drugą stronę. Aaaa i jeszcze na dodatek pewnie pedofil. I cała rodzina w tym procederze mu pomaga. Co za dom wariatów. Jestem jedyną normalną osobą tutaj – przekonywał sam siebie. Boże jaka odpowiedzialność zaczyna spadać na mnie jeśli to dziecko się urodzi. Przecież trzeba tego człowieka nauczyć co jest normalne a co nie, jego bliscy z pewnością tego mu nie pokażą. "Ech, tak możesz liczyć na starszego brata"- zaczął przemawiać do nienarodzonego dziecka.
W przygotowaniu dzisiejszego obiadu cała jego rodzina czynnie przeszkadzała. Bo teraz z kolei Magda zajrzała do kuchni. Stała z naburmuszoną miną w drzwiach.
- Ej- zaczepiała go- wcale mi się to nie podoba.
- A mi się podoba? Piszczą nad tymi zdjęciami, aż tutaj ich słychać.
Podeszła do salaterki i zaczęła wyjadać mizerię, między jedną łyżką a drugą doprecyzowała.
- Nie podoba mi się ta akcja z dzieciakiem.
Szukała u niego wsparcia, jakby miał na to wszystko jakiś wpływ.
- Nie skaczę z radości – podsumował swój stan- myślę jednak,że jakoś ogarniemy sytuację.
Przesunęła ręką po włosach upiętych w kucyk i zaczęła poprawiać gumkę.
- No to myślę, że z radością będziesz oczekiwał narodzin chłopczyka.
- Dlaczego ? – spytał automatycznie, bo właśnie siłował się z talerzami , które nie chciały opuścić szafki.
- Bo wtedy zamieszka z tobą w pokoju- uśmiechnęła się ironicznie.
- Co!
- A gdzie ma się podziać nasz mały braciszek?
Zatkał ręką usta, żeby nie krzyknąć.Co to za chora wizja, jak to w jego pokoju? Jego świątynia jest tylko jego, nie ma miejsca na żadnego wrzeszczącego dzieciaka. I co jeszcze wsadzą mu go i on będzie w nocy wstawał i karmił głodnego bachora.
- Dotarło do ciebie, debilu- Magda zmrużyła oczy- tu nie ma miejsca na dodatkowego dzieciaka. Ciekawe co starzy wymyślą, ale aż się boję.
Zostawiając go z tą wizją chciała opuścić kuchnię, ale zatrzymał ją i wręczył talerze aby zaniosła do pokoju. Podzielał jej obawy, tym razem jego do niczego nie przydatna siostra, miała rację, ale pomyśli o tym później .


  Kiedy wszedł do salonu z parującymi talerzami, poprosił matkę, żeby zabrała kotlety z kuchni. Zastał  swojego chłopaka w totalnej euforii ściskając jego zdjęcie z dzieciństwa przy swojej twarzy i pokazując mu na obiekt uwielbienia.
- Dostałem to od twojej mamy.
Zerknął na fotkę na której tym razem próbował z bardzo zaciętą miną pięciolatka wybić palcem oko Panu Misiu. Postawił talerz z ziemniakami na stole i rzucił się w kierunku Szymona.
- Oddaj to, moja matka nie wiedziała co czyni.
Szymek jednak był wyższy uniósł tylko z miną niewiniątka zdjęcie ponad swoją głową ,opędzając się od natręta, który podskakiwał bezsilnie.
- To moje,odczep się.
- Oddawaj natychmiast, po moim trupie to trafi do twojego fap folderu, zapewne zapełnionego po brzegi takimi….
Urwał bo napotkał wzrok ojca czujnie zerkającego na niego i ze złością mrużącego oczy.
- Przepełnionego?- dziwił się Szymek- Wieje pustką bo tam nie ma ciebie –smutno dodał.
Opadły mu po chwili ręce w rezygnacji, postanowił zostawić to na później, ponieważ ojciec wołał teraz jego siostrę.
- Magda, masz włączony laptop
- Taaa – wydarła się z drugiego pokoju.
- To przynieś go z łaski swojej, coś chce sprawdzić.
Przydźwigała swojego czerwonego Soniaka i ojciec zaczął klepać w klawiaturę. Paweł bezwiednie złapał kosmyk włosów i zagryzł patrząc teraz na niego. Widocznie jednak nie mógł znaleźć tego czego szukał, bo spytał uprzejmie
- To jak ten folder się nazywa?
- Jaki folder?- zainteresowała się Magda.
- No taki co to homo go używają– zwrócił się do Pawła- bo wiesz, sam rozumiesz, nie orientuje się  we wszystkim a muszę teraz być na bieżąco.
No nareszcie pomyślał z satysfakcją Paweł, ojciec wrócił po szoku do przytomności.
- To ja panu chętnie wytłumaczę- wtrącił się Szymon, który jak zwykle chciał być pomocny
- Nie!- w panice wrzasnął Paweł, wypuszczając kosmyk włosów z ust- Nic mu nie tłumacz.
- Sam sobie znajdę- oburzony, teraz nachylał się nad laptopem-tylko nazwę podajcie.
Szymon wzruszył ramiona i odpowiedział.
- Fap folder, ale to nic takiego. Pan także pewnie taki ma, tylko nie jest pan tego świadomy.
- Co?- sugerujesz mi, że jestem ukrytym …no- zaczerwienił się ojciec i spojrzał na Szymona, który wytrzymał jego wzrok i uprzejmie się uśmiechał dalej.
Ojciec czerwony jak burka, wrócił do swoich poszukiwań, a Paweł z pretensją mówił do Szymona.
- Idioto co ty robisz?
- Szczerość Paolo, tylko szczerość pozwala budować prawidłowe relacje.
- Ale niektóre rzeczy można przemilczeć – syknął
- No właśnie, a nie drzeć japę na cały pokój o fap folderze, jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B.
Paweł się zachłysnął następnymi słowami, które chciał z siebie wyrzucić.Szymon miał rację, tylko jego głupota wywołała tą kolejną awanturę, też musi trzymać język za zębami.W przeciwieństwie do jego siostry, która wesoło budowała prawidłowe relacje.
- Ja też mam taki folder.
Spojrzeli na nią wszyscy trzej, ukryła oczy za zasłoną z rzęs i przyznała się
- Z Justinem Bieberem
- O mój Boże-Ojciec zakrył rękoma twarz, prawdopodobnie znalazł wytłumaczenie tajemniczego hasła – fap folder. 




Matka w tym momencie wniosła kotlety na talerzu i spojrzała po zebranych w pokoju. Każde z nich patrzyło w inną stronę kontemplując, albo rysy na suficie, albo wzory na dywanie.
- Co takie macie miny? Siadajmy już – dodała po chwili- Proszę Szymon-odsunęła krzesło i usadziła go na honorowym miejscu. Ojciec przywlókł się do stołu i ciężko opadł na siedzenie, widać było, że dzisiejsze popołudnie wykończyło go. Chyba wszyscy mieli dość bo jedli w milczeniu, zajmowali się jedynie jedzeniem,co przynosiło pewną satysfakcję Pawłowi. Naprawdę przez ten rok,chyba nauczył się gotować. I to była jedyna korzyść wyjazdu jego rodziców do pracy, do Niemiec.Cała reszta była do bani. .