niedziela, 7 lipca 2013

Geniusz - dodatek "Kłopoty z kobietami" (IV)




Misiek i Mateusz
KŁOPOTY Z KOBIETAMI cz. IV


- Tolo błagam przyjedź do mnie- jęczał do telefonu Mateusz
- Pogięło cię. Dlaczego mnie budzisz w środku nocy- Tolo zamilkł na chwię- jest dopiero po ósmej, do trzeciej nie spałem, czy ty postradałeś zmysły.
- Boże, Tolo jestem załamany, nie wiem kompletnie co robić, Misiek – zamilkł na chwilę- Misek chce mnie rzucić
- Co??
- No pojechał na te chrzciny, chociaż go błagałem, żeby tego nie robił, a ten bydlak, pojechał, rozumiesz
- Rzucił cię, oficjalnie ci to powiedział, że to koniec?- chciał doprecyzować sytuację Tolo, który już się całkowicie rozbudził.
- No, nie, ale to właściwie taki wstęp. Ja wiem , że on chce mnie rzucić, już od tygodnia dziwne rzeczy mi zarzuca, obraża się o byle co, nie jest już taki miły jak zawsze, ja… ja… ja nie przeżyje następnego rozstania – wyjąkał na granicy płaczu.
- Nie histeryzuj, Mateusz.
- Nie histeryzuje, widzę co się dzieje. Nikogo nie umiem zatrzymać przy sobie, nikogo. Nudzę się wszystkim, wezmą to co chcą i sobie idą...
- Przestań- Tolo się zniecierpliwił- to mi do Miśka nie pasuje, coś musiałeś wygenerować, jestem tego pewien. A w ogóle o co chodzi z tymi chrzcinami?
- No więc jego matka zrobiła nam nalot tydzień temu i kazała mu na jakieś tam chrzciny przyjechać, a tak naprawdę ma się zakręcić koło jakiejś wiejskiej dziewoi, doskonała partia podobno. No ja , nie wiem.- Boże – znowu zaczął odwoływać się do najwyższej instancji- jego matka jest straszna, ona go ożeni.
- Hahahaha- śmiał się teraz jego rozmówca- Zimińska jest do tego zdolna- Hahahah, ale Misiek nie jest głupi.
- Znasz ją
- Oczywiście, że znam, pochodzę z tej samej wsi
- No co ty?
- No tak.
Mateusz zamilkł, kolejna rzecz o której nie wiedział.
- Nigdy o tym nie mówiliście –wyrzucił teraz z siebie z lekką pretensją
- A o czym tu mówić, ja się już więcej tam nie pojawię, jestem totalnie pożarty ze starymi
- Acha, no tak. To co ja mam zrobić, znasz w takim razie sytuację
- A co masz zrobić?- dziwił się Tolo- poczekać aż wróci Misiek i z nim pogadać. Choć.. . zawahał się, myślę, że będzie mu ciężko obronić się przed tym zmasowanym atakiem na niego, pewnie wszyscy oczekują, że wróci na gospodarkę i się ożeni, przedłużając ród Zimińskich. Jeszcze jak ojciec mu powie, na przykład że umiera…
- Matka wspominała, że ciężko choruje
- Ooo no właśnie
- Nie dobijaj mnie
- Nie dobijam, tak to jest, takie życie.
Mateuszowi chciało się płakać, mógł się jeszcze śmiać tydzień temu z tego gadania jego matki, ale teraz, czuł, że zrobiło się naprawdę niebezpiecznie, plus te wszystkie gadki o tym, czy są naprawdę ze sobą.
- Zależy ci? – spytał poważnie Tolo- Zależy ci na Miśku?
Musiał teraz szybko odpowiedzieć na to pytanie, nie wahał się jednak
- Tak
- To walcz o niego.
Mateusz zamilkł, tak Tolo ma rację, za łatwo wszedł do tego związku, wydawało mu się , że zawsze tak będzie, że niewiele trzeba zrobić, by Misiek był koło niego
- Masz rację.
Chciał działać , nie mógł usiedzieć na miejscu, zaczął krążyć po pokoju
- Tolo, odezwę się później, powiem ci co i jak, ale masz rację. Dziękuje
- I jeśli mogę się jeszcze wypowiedzieć, jako znawca związków
- Taaa
- Na moje oko pasujecie do siebie
- Dziękuje, pogadamy później. Tylko powiedz mi jedno – stał już w przedpokoju zakładając buty- z jakiego dworca odchodzą autobusy do tego Bieganowa
- Matyi, przedłużenie Jadwigi
- Chyba wiem, dzięki- krzyczał już zbiegając po schodach



*******


Miał nadzieję, że Misiek będzie na dworcu, musiał jednak już odjechać, bo nigdzie go nie znalazł. Za to dowiedział się, że następny kurs w kierunku Bieganowa za godzinę. Krążył więc pomiędzy stanowiskami i zastanawiając się co ma zrobić. Za dobrze mu było. To cholerne poczucie, że ktoś go ciągle musi zdobywać, ktoś zapewniać, że jest atrakcyjny, gubiło go teraz. Może wcześniej przed Adamem, takie skakanie z faceta na faceta było fajne ale teraz zasmakował życia w związku, jak może być dobrze i jak bezpiecznie, potrzebował tego by się ktoś nim się opiekował. Powtarzał ciągle, że Misiek nie jest ideałem, ale to czego pragnął od faceta w takim układzie on mu dawał.
Kiedy nadjechał autobus już bez żadnych wątpliwości wsiadł do niego. Niecierpliwił się całą drogę, że tak wolno jedzie, już teraz w tym momencie był gotowy porozmawiać. Powiedzieć mu, że naprawdę chce z nim być. Kłócili się rano znowu o to, w tym momencie tego żałował. Misiek był dumny i na pewno nie będzie go błagał na kolanach, żeby byli razem, jeśli on nie da mu jasnego sygnału. Zostawi go, to właśnie go tak przepełniało strachem.
Bieganowo przywitało go pustą ulicą i majaczącym w oddali blokiem popegeerowskim. Rozejrzał się niepewnie nie mogąc się zdecydować w którą stronę ma pójść. Musiał kogoś zapytać, ale nikogo kompletnie na horyzoncie nie było. Miał jednak szczęście, kilka posesji od niego jakaś pani właśnie zamykała drzwi mieszkania. Szybko podbiegł do furtki i zapytał o Ziemińskich, ona obrzuciła go spojrzeniem i z oporami wskazała ulicę na wprost. Podrapał się w głowę i jeszcze szerzej uśmiechnął
- Ja właściwie przyjechałem na chrzciny do Moniki
- Aaa- uśmiechnęła się bo obecność obcego wydawała jej się bardziej teraz usprawiedliwiona- Nie wiesz , która to chałupa ?- zapytała
- No, nie wiem
- To chodź ja cię podprowadzę i pokaże
Była naprawdę miła i po 15 minutach z jej instrukcjami dzwonił do furtki parterowego domku. Zza domu wyjrzała mała dziewczynka i podbiegła żeby mu otworzyć. Szedł za nią ścieżką i pytał o Mateusza. Ona jednak milczała, prowadząc go do domu, tam gdzie siedzieli wszyscy goście. Gwar i odgłosy sztućców uderzających o talerze, to pierwsze co zarejestrował. Potem pokój wypełniony masą ludzi, a potem Miśka zajadającego coś ze smakiem.
- Przepraszam – cicho powiedział, ale chyba nikt go nie zauważył, no prawie, poza jedną osobą
- Oooo – krzyknęła matka Miśka- Co Ty tu robisz?- podniosła się zza stołu
Misiek zamarł z łyżką w połowie drogi do ust i mrugał teraz jakby zobaczył zjawę. Jego mamusia jednak była już Mateuszu.
- Doskonale, że przyjechałeś, doskonale. Musisz się trochę odkarmić- zerknęła na jakiegoś młodzieńca, który właśnie pochłaniał flaczki – Suń się Marcin, zrób miejsce gościowi. Ten lekko przesunął się na ławie, i zanim Mateusz się zorientował talerz z zupą już stał przed nim.
- Słuchajcie – zawołała Ziemnicka- to jest przyjaciel Mateusza z Poznania, ważna osoba – kontroler – podkreśliła.
Wszystkie oczy zwróciły się w jego kierunku. Mateusz się zmieszał i nie miał innego wyjścia jak schować twarz w talerzu i zajadać się jak cała reszta towarzystwa flaczkami. Zerkał jednak cały czas na Miśka, który przestał zajmować się swoim daniem i przyglądał mu się z uwagą. Żeby go uspokoić, lekko się uśmiechnął i wzruszył ramionami. Po chwili poczuł jak telefon krótko zawibrował, sprawdził więc pod stołem kto do niego pisał. To Misiek wysłał mu wiadomość z pytaniem „Co się dzieje?” Odpisał szybko „Wszystko ok., chciałem cię zobaczyć” i obserwował z satysfakcją jak czyta to zdanie i brwi prawie dotykają jego ciemnej grzywki.
- A co kontrolujesz? – wyrwał go z radosnego śledzenia Miśka, niejaki Marcin
- Eee nic takiego, takie wewnętrzne Isoswkie kontrole w mojej firmie
- Napijesz się
- Pewnie
Marcin sprawnie wypełnił jego kieliszek. Mateusz szybkim ruchem opróżnił go po chwili, zrobiło mu się ciepło i przyjemnie. Jego sąsiad mówił dalej.
- No tak, teraz wszystko kontrolują, ciągle człowiek pod obstrzałem, ciągle jakieś papiery. Ja tam muszę te sprawozdania dla unii pisać, więcej siedzę nad papierami niż w polu.
Ze zrozumieniem pokiwał głową. Zanim jednak wjechało na stół drugie danie, matka Miśka wyrwała go zza stołu i zaprezentowała gwiazdę tego przyjęcia, małego grubego niemowlaka, który był dzisiaj chrzczony. Uśmiechnął się do niego i przepraszająco powiedział
- Nic ci dzisiaj nie przywiozłem, nie dość, że się wbiłem do ciebie na imprezę to jeszcze z pustą ręką
- Eee tam- skomentowała matka Miśka – to jest taki cukiereczek, że na pewno nie będzie się gniewał.
Zaczęła cmokać do małego. Mówić mu jaki jest śliczny i kochany.
-Monika -rzuciła teraz do ciemnej blondynki, która roznosiła talerze- było jego wziąć na chrzestnego, przynajmniej ma pozycję i świetnie się prezentuje. Chociaż – zawahała się chwilę- trochę choruje.
Monika w odpowiedzi tylko się uśmiechnęła i zajęła się swoją robotą. Mateusz irracjonalnie dla samego siebie, zapytał czy może go potrzymać. I już po sekundzie mały wylądował w jego ramionach. "Boże, jak dzieci cudownie pachną"- pomyślał uradowany. Wtulił swój nos w jego ubranka.
- Do twarzy ci z dzieckiem- oceniła Ziemnicka- nie martw się, jesteś trochę nieśmiały , ale ja się dzisiaj rozejrzę, która tobie przeznaczona – mrugnęła do niego- coś mi się wydaje, że ja się muszę za was chłopaki wziąć, bo zero inicjatywy z waszej strony
-Nie, nie – wydukał Mateusz oddając małego- dziękuje, radzę sobie.
Pomachał do chłopczyka i wrócił na miejsce obok Marcina. Stwierdził z żalem, że Misiek teraz zerknął na niego ale konwersuje cały czas z jakąś blondynką, która siedziała dwa miejsca od niego. Stuknął więc Marcina w bok i wskazując brodą zapytał
- Kto to? - Aaa to Kaśka Babiakowa – cmoknął Marcin- zainteresowany?
Zgrzytnął zębami i nic nie odpowiedział, a jego obawy się tylko potwierdziły
- Fajna , sam bym się zajął ale jestem zajęty- żalił się jego sąsiad
Miśka buzia się nie zamykała, chyba mieli jednak wiele do omówienia, bo dziewczyna wstała i się przesiadła bliżej niego. Mateusz nalał sobie następny kieliszek i sam go opróżnił nie czekając na toast. Jedyne co mu przychodziło do głowy to „Bydlak i świnia” Marcin zaczął opowiadać o swojej gospodarce, co może jeszcze wyciągnąć z Unii, a co musi jeszcze spłacić. Nie słuchał go , ożywiał się jedynie w momentach napełniania kieliszka. Jego sąsiad spytał nawet czy nie za szybko ? Misiek chyba też się zaniepokoił, bo zaczął wysyłać mu sygnały aby wyszli na zewnątrz. Podszedł po chwili do niego, ale Mateusz nie miał ochoty się zza stołu ruszać.Za to miał coraz większą ochotę pić.
„Kaśka, Kaśka” – powtarzał w myślach, małe skromne zwierzątko, zero seksapilu, zero kobiecych kształtów – prychał teraz.
- Co tam – znowu wyrywał go zadumy Marcin- podoba ci się? Nie odrywasz od niej wzroku. Chcesz, poznam cię z nią – zaproponował
- Nie! – trochę za głośno krzyknął- ale może chcesz się przewietrzyć- wybełkotał
Marcin się zgodził. Wyszli przed dom, gdzie dzieciaki biegały a mężczyźni w małych grupkach palili papierosy. Kręciło mu się już lekko w głowie, nogi miał jak z waty, a w sercu tajfun.
- Marcin – zaciągnął teraz , co tam jeszcze porabiasz- chciał podtrzymać rozmowę
- To znaczy?
- No nie wiem co tam uprawiasz
- Aaaa , kukurydzę
- Oooo to ciekawe, kukurydza – uśmiechnął się do niego
- No muszę kombajn do niej kupić, już drugi- wypiął pierś
- To fassscynująąące- wybełkotał w jego stronę
Zobaczył Miska, który szedł prosto na nich z zaciętym wyrazem twarzy, dlatego schował się za Marcinem. Kiedy stanął obok nich, złapał lekko Mateusza pod ramię i powiedział.
- Masz dość, wracamy
Ten kiwnął głową, ale wyrwał się z uścisku
- Nie ja zostaje z Marcinem- uśmiechnął się do niego- Ty wracaj do Kasi- uprzejmie się zgodził
Misiek zrobił się cały czerwony
- Co ty bredzisz
Nie odpowiedział, tylko zachwiał się lekko opierając się o tors Marcina. Odsunął rękę natychmiast z pijackim „o przepraszam” i zapytał
- Duży ten kombajn?
- Bardzo duży- chłopak właśnie się ucieszył , bo mógł opowiedzieć o tym co tak bardzo go napawało dumą, emocjonując się niezmiernie, wymieniał więc wszystkie szczegóły techniczne. Mateusz tylko powtarzał „to fascynujące”
Misiek był coraz bardziej wściekły, chciał go zabrać z tego przyjęcia, bo miał niejasne przeczucie, że wszystko zmierza do jakiejś kompromitacji Mateusza a tego na pewno nie chciał
- Mateusz , proszę- teraz próbował z nim po dobroci
- Mówię ci- baw się dobrze, a o mnie się nie martw, tutaj Marcin się mną zaopiekuje
Uśmiechnął się do swojego nowo mianowanego opiekuna, który miał lekko zdziwioną minę.
- Marciiiin , oj Marcinn- teraz wydłużał wszystkie sylaby- ja uwielbiam słuchać o tym dużym kombajnie, aaa i chciałem zapytać- coś jeszcze masz dużego – zrobił pauzę – w tej swojej gospodarce?
- Interesujesz się rolnictwem – podejrzliwie zapytał jego rozmówca
- Nie- Misiek krzyknął , on się wygłupia
- Wcale nie- zapewnił ich Mateusz- bardzo się interesuje wszystkim co naturalne i duże.
To było ponad siły Miśka, wydał z siebie ryk ranionego zwierza, złapał Mateusza w pół i przerzucił go przez swoje ramię. Ten zaczął go okładać pięściami i kopać, ale Misiek już opuszczał posesję przy wrzaskach i piskach rozbawionych dzieciaków i zdziwionych spojrzeniach dorosłych.
Kiedy znaleźli się na ulicy, uwolnił Mateusza, ale kontrolnie go przytrzymał za ramię, kiedy ten złapał równowagę, pchnął do przodu i wyrzucił mu.
- Przyjechałeś mnie skompromitować?
- Niedobrze mi
- Słucham, po co przyjechałeś?
Chwiał się teraz na nogach, ale podjął desperacką próbę przejścia kilku metrów.
- Wracaj do Kasi, ja już sam trafię do domu.
Uszedł kilka metrów cały czas bełkocząc „Nie dobrze mi” Widocznie o całym zdarzeniu poinformowali Ziminicką, bo wypadła po chwili z furtki i pędem ich dogoniła - Co mu jest?- pytała swojego syna zdyszana
- Spił się, walił jednego za drugim, widziałem
Zacmokała teraz, a Mateusz na potwierdzenie słów Miśka, zatoczył się na miedzę, i zaczął wyrzucać wszystko z siebie Wyprostował się i wytarł usta i poinformował.
- Flaczki
Zimnicka nerwowo rozejrzała się
- Zabieraj go do domu, naprawdę się ugotował, zrób mu kawy, ocuć trochę
Misiek bez słowa podszedł do niego, założył sobie jego rękę na ramię i zaczął prowadzić w kierunku swojego domu. Mateusz tylko powtarzał ciągle „tak mi dobrze”. Kiedy wciągnął go na drugie piętro, gdzie miał swój pokój, ten się klapnął na łóżku z informacją, że idzie spać
- Bardzo dobrze- przytaknął wściekły – prześpij się i przemyśl idioto, co robisz
- Ja, jaaa- jęknął – ja myślę ciągle- przekręcił się na plecy i wyciągnął rękę – Misiu, chodź tu do mnie. Coś chce ci powiedzieć.
Drgnął, był zdenerwowany ale też zaskoczony obecnością Mateusza, na pewno po tej porannej kłótni, coś go ruszyło, skoro popędził za nim aż do Bieganowa.
Złapał go za dłoń i zapytał spokojnie
- Co chciałeś mi powiedzieć?
Wczepił się palcami w jego koszulę i przyciągnął do siebie
- Ja bardzo chciałem ci powiedzieć, tak że nie mogłem wytrzymać, rozumiesz. Chciałem ci powiedzieć, że jestem naprawdę z tobą, jesteś dla mnie teraz najważniejszy.
Misiek poczuł jak motyle zatańczyły w jego brzuchu i chociaż wiedział, że połowa to pijacki bełkot, ale miał nadzieję, że Mateusz naprawdę tak uważa. Nie przerywał mu jednak, bo alkohol go na tyle rozluźnił, że pewnie nigdy na trzeźwo by tego mu nie wyznał
- Kocham to jak się o mnie martwisz i się mną opiekujesz, kocham to jak mi nie pozwalasz zbłądzić, jak mogę się schować przed światem w twoich ramionach, jaką dajesz mi swobodę i jesteś cierpliwy, kocham to jak dobrze razem się bawimy , rozumiesz- Misiek pokiwał głową- rozumiesz?Dlatego nie zostawiaj mnie dla tej płaskiej dechy – załkał mu teraz w tors- nie zostawiaj mnie.
Głaskał go po plecach, lekko poklepując od czasu do czasu -Nie zostawiam cię
Mateusz teraz odsunął się od niego i przyjrzał się tej okrągłej twarzy.
-Wcale cię nie lubiłem na początku, strasznie mnie denerwowałeś. W cholerę nie lubiłem twojego gadania, bo wiedziałeś lepiej co myślę- zasłonił ręką swoje usta- I wiesz co? – spoglądał teraz oczami pełnymi łez- ten dzieciak, ten mały dzisiaj na chrzcinach. Ty pachniesz czasami jak on- miał teraz słowotok- tak pachnie spokój i bezpieczeństwo i jeszcze, że wszystko będzie dobrze. – nabrał powietrza – chyba mi niedobrze.
Wyrwał się z jego ramion i pobiegł do kibelka na piętrze. Zostawiając Miśka w całkowitym oszołomieniu. Był tak cholernie łasy na takie słowa, na takie deklaracje, Mateusz nigdy na trzeźwo takich rzeczy nie mówił. „Jednak z niego cholernie skryty facet”-pomyślał. O seksie może ględzić godzinami o uczuciach, nie potrafi.
Wrócił trzymając się za głowę, blady i ze zmartwioną miną.
- Może kawy? – pytał go
Pokręcił głową
- Nie muszę się zdrzemnąć, przejdzie mi.
Położył się na łóżku i złapał go za rękę
- Nie wracaj tam- poprosił
- Nigdzie się nie wybieram
- To dobrze- zamknął oczy i westchnął przyciskając policzek do poduszki, ręki Miśka jednak nie puścił.



*******


Mateusz obudził się ale oczu nie otworzył, jakiś hałas wdzierał się teraz do jego mózgu, a w ustach miał prawdziwą Saharę. Zamlaskał tylko, słysząc , szelest i stukanie zamykanej szafki.
- Misiu gdzie jesteś?- pytał spierzchniętymi ustami, przesuwając ręką po tapczanie- Pić mi się chce
- Nie dziwota, jak tyle wczoraj wypiłeś
Usiadł i krzyknął, bo w pokoju zamiast Miśka zobaczył jego matkę z naręczem obrusów. Był w samych majtkach, więc znowu pisnął i nakrył się pod samą brodę. Ze strachem teraz spoglądał na nią
- Hahahah- ona bawiła się w najlepsze –co ty taki wstydliwy, co ja chłopa nie widziałam- zerknęła w bok kołdry- nie jest źle –oceniła- któraś może być zadowolona
Zaczął się przesuwać do tyłu, jakby chciał uciec. Ta kobieta go wykończy, złapał się za głowę, bo ból wrócił.
- Coo pęka ci głowa?- jest zsiadłe mleko, to zejdź do kuchni i ci dam- Ja szykuje do obiadu, będziesz jadł?
- Nie, nie wiem – oszołomiony teraz spoglądał w okno- która godzina?
- Po pierwszej v - Ale kiedy? Co??.. zaczął się jąkać, nie wiedząc co się dzieje
- Spałeś prawie 24 h, Mateusz powiedział, że to ze stresu wszystko i chyba tak- przytaknęła-plus twoje słabe zdrowie, dziecko ty się trochę oszczędzaj v Zaczął się nerwowo rozglądać za telefonem
- O matko, nie byłem w pracy
W drzwiach machnęła rękąv - Mateusz odebrał twój telefon , już wiedzą , że jesteś chory. Zejdź to dam ci tego mleka.
Złapał się głowę i padł na łóżko. Zaczął się stukać w czoło. Co on wyrabiał wczoraj, naprawdę pełna kompromitacja, Misiek nie powinien dać mu pić. Miał ratować związek a tylko się pogrążył. Tolo ma czasami rację, że z niego głupek jakich mało. No ale kto by wytrzymać, kiedy jego facet cały czas adoruje jakąś wiejską piękność na wydaniu. Uderzył ręką w poduszkę. Ten nagły ruch wywołał znowu powrót bólu , który przeszył jego czaszkę. „Mleczko” mlasnął i to go zachęciło do podniesienia ciała. Z oporami umył się i we wczorajszych ubraniach zszedł na dół. Uderzyły go zapach gotującego się obiadu. Usiadł ciężko przy stole, a szklanka z mlekiem w magiczny sposób zmaterializowała się przed nim. Rzucił się na nią i wypił jednym haustem od razu pół. Uniósł wzrok by podziękować i zobaczył śmiejącego się do niego Miśka
- I jak tam żyjesz? - Żyje – powiedział cicho- Ale co to za życie
Zmartwiony teraz rozglądał się po dużej kuchni. Zimnicka gdzieś znikła, dlatego Misiek odważył się powiedzieć
- Dziękuje za wczoraj
Mateusz zmarszczył czoło i zmieszał się, bo podejrzewał, że to jakiś ironiczny komentarz na temat jego pijackiej jazdy.
- Ja przepraszam – wydukał
Misiek jednak nie był zły, a cały czas patrzył na niego śmiejącymi się oczyma
- Dobrze się wczoraj bawiliśmy ?- zapytał unosząc brwi- Cholera nic nie pamiętam- skomentował zmartwiony- Widzę jednak po twojej minie, że było nieźle
Misiek teraz chichotał, nie chciał go wyprowadzać z błędu. Znał tajemnicę Mateusza, posiadł kolejną instrukcje do niego, jeśli chciał prawdy, musiał go po prostu upić. Miał jednak nadzieję, że kiedyś się jego chłopak przełamie i powie mu to świadomie, teraz jednak za dużo nie mógł wymagać, będzie jednak nad tym pracować.
Jego matka właśnie wróciła ze spiżarni z naręczem warzyw.
- Mamo- zwrócił się do niej- Mateusz jednak musiał się mocno wczoraj załatwić, strasznie źle się czuje, nie ma sensu abyśmy wracali dzisiaj
Mateusz otworzył usta i patrzył na niego teraz jak na magika.
- Naprawdę ?– przyjrzała się choremu- Może ty dziecko się strułeś czymś, tylko nie mówi, że na przyjęciu, bo wszystko było świeżutkie, sama przygotowywałam- spojrzała na syna- A siedźcie ile chcecie, ojciec się ucieszy, pomożesz mu przy Pomacu, znowu się psuje
- Dobrze –zgodził się Misiek i usiadł naprzeciwko Mateusza i zrobił do niego duże oczy, wskazując na drzwi, że teraz jego ruch.
- Aaa – obudził się z zamyślenia na temat dziwnego słowa „Po ma Cu” – chyba mi znowu niedobrze- i pobiegł do kibelka. Po drodze przyrzekając sobie, że teraz musi bardziej zwracać uwagę na Miśka, po powrocie poświęci mu więcej uwagi. Z nikim tak się dobrze nie dogadywał jak z nim, nie mógł go stracić.



*******


Wieczorem, kiedy już odbyli wszystkie rytuały domowe, po hektolitrach wypitej mięty przez Mateusza, znaleźli się wreszcie sami w pokoju. Mateusz chciał koniecznie wiedzieć, co to jest „Po ma cu” Był wielce rozczarowany jak się dowiedział, że to nazwa firmowa maszyny do zbierania jabłek.
- Mamuniu, a ja sobie wyobrażałem nie wiadomo co.
- No, dawniej jednak może więcej pracy, ale za to weselej, teraz maszyna dużo roboty odwala.
Wyciągnął się na łóżku i rozejrzał po swoim pokoju. Na ścianach wisiało kilka starych plakatów, jakiś kulturysta z odpowiednio napiętymi bicepsami, Spice Girls i drużyna Barcelony, uśmiechnął się do swoich wspomnień. Poklepał łóżko i z pewnym sentymentem, powiedział.
- Tutaj straciłem dziewictwo- uśmiechnął się do swoich wspomnień.
- No co ty?
Mateusz zaczął się wpatrywać w stary tapczan. Powyciągane frędzle z prującej się tapicerki i wytarta narzuta, jakoś nie nastrajała romantycznie, bardzo jednak był ciekaw
- Jak to, nie mów mi, że rodzice na dole, a ty obracałeś tu kogoś. Dziewczyna ?
Uśmiechnął się tylko i zaprzeczył głową. Mateusz jednym susem znalazł się przy nim.
- Kto to był? – teraz szarpnął go za koszulkę, miał zwyczaj wymuszanie w ten sposób wszystkiego od niego- No kto? Powiedz. Umieram z ciekawości.
- Właśnie widzę – śmiał się z niego- niepotrzebnie mi się wymsknęło
Położył się i zamknął oczy, przykładając rękę do czoła. Wciągnął zapach tego pokoju, w którym spędził tyle lat. Wspomnienia wracały, a obecność Mateusza obok wcale nie nastrajała do tego aby skupić się na czymś innym niż zabawy łóżkowe, a naprawdę kilka przyjemnych chwil już widziało to łóżko.
- Mój kuzyn
- Kuzyyyyn – zawył zaskoczony
- Tak od strony ojca daleka rodzina, przyjeżdżali co roku pomagać zbierać jabłka w sezonie, tak pod koniec sierpnia, akurat nie lubiłem końcówki wakacji bo największa harówa była wtedy, ale tamtego roku, lato kończyło się niezwykłymi doświadczeniami.
- Starszy, młodszy? – dopytywał się Mateusz
- Młodszy, ale jak to powiedzieć, jakoś taki mniej skrępowany. Ja miałem już prawie 16 lat on chyba około 14 –stu. Blondyn, pewnie dlatego mam słabość do blondynów- odemknął jedno oko by spojrzeć na niego.
- Misiek zbałamuciłeś , dziecko – udawał, że się niepokoi
- No nie wiem, kto kogo zbałamucił – przymknął powieki-Co prawda żyłem już mniej więcej uświadomiony, że jakby kręci mnie to, że faceci co lepiej zbudowani mają super torsy, nawet próbowałem intensywnie ćwiczyć co by się zamienić w takiego z okładki pisma kulturystycznego, ale zapału mi starczyło na jeden miesiąc. Oglądałem jednak dużo pism, sportowych i branżowych, i czym więcej patrzyłem tym bardziej byłem zmieszany, bo z jednej strony , wiesz czułem ogromną przyjemność, z drugiej, nie rozumiałem dlaczego . Ten gość na dole, pomiędzy moimi nogami jednak wiedział lepiej- zaczął się śmiać- jemu głęboka analiza psychologiczna nie było potrzebna, żeby się zarajać. Internet poszedł w ruch, przeszukiwanie sieci i olśnienie, chyba jestem homo, ale co to właściwie znaczy? Rzuciłem dalsze czytanie, po jakimś tekście, że są terapie i trzeba to leczyć ,takie tam pierdzielenie, było mi z tym dobrze i to wszystko. Za to fantazje poszły w ruch. Mój ideał mężczyzny jawił mi się jako super umięśniony facet z szeroką klatą i mega silnymi udami.
- No taaa- taki Super Man- Mateusz słuchał niezwykle uważnie.
- O właśnie, to jakbym mógł zwrócić uwagę na tego małego, którego nie dość, że widywałem co roku, to jeszcze kompletnie go nie przypominał? Nie było takiej opcji.
- On zwrócił na ciebie uwagę- niecierpliwił się Mateusz
- Nie ,on tylko był w desperacji. Przyszedł trzeciego dnia do mnie do pokoju, pogadał o jakiś grach, potem, pooglądał jakieś pisma samochodowe, klapnął na łóżko i westchnął, że ten przyjazd to kompletna kaplica dla niego. Ciągle myśli o tym, żeby się spuścić, ale nieustająco jest pod obstrzałem rodziców, śpi z nimi i cały dzień go śledzą, nawet jak wejdzie na chwilę do łazienki, to matka już wali w drzwi żeby wychodził. Żalił się, że jest w takiej potrzebie, bo jedna taka sąsiadka co zbiera jabłka u nas, ciągle z taaakim dekoltem przychodzi.
- Ooo to rzeczywiście otwarty chłopak
- Otwarty i chyba bez większych krępacji, bo z przerażeniem zobaczyłem, że wsadza dłoń w spodenki. Nawija cały czas o tej sąsiadce, a ja tylko obserwuje te ruchy pod materiałem. Nie mogę się oderwać od tego widoku, wydukałem tylko, że może wyjdę, on jednak spojrzał na mnie i tylko machnął ręką. Oczywiście tą drugą, bo tamta nie przerywał swojej pracy. Czułem jak dobrze znane mi napięcie teraz pojawia się we mnie. On nawija o tych cyckach, a mi ciśnienie rośnie.
Mateusz zaczął się wiercić, obok niego, ale Misiek nie otworzył oczu, już był w transie chciał opowiedzieć do końca
- Chłopak, miał już pewną wprawę nie ulegało wątpliwości, widocznie ćwiczył od pewnego czasu się w tej sztuce, zsunął spodenki tak, że gumka teraz obcierała go przy każdym ruchu, zwiększając jego doznania. Może gdybym go nie zobaczył, tego małego kawałka, który teraz wysuwał się rytmicznie, usiedziałbym na tym krześle, a tak przepadłem.
- Uuuuu- zawył Mateusz – mały kusiciel.
- Stanąłem nad nim, a ten spojrzał tylko na mnie z dołu, nie przerwał jednak nawet na chwilę, za to wyżalił mi się , że robi to często i coraz więcej czasu mu zajmuje, żeby dojść. To było jak zaproszenie, nie wiem czy świadome, uśmiechnąłem się ze zrozumieniem i pogładziłem wybrzuszenie przez spodenki. Kiedy nacisnąłem mocniej, on westchnął, padłem na kolana i jednym szarpnięciem zdjąłem to co miał na sobie. Zobaczyłem wreszcie to czego tak bardzo pożądałem, był naprawdę spory, jak na tak drobne ciałko.
Mateusz przełknął ślinę, nie odezwał się jednak.
-Wbrew jego przechwałkom, jednak trzydniowa abstynencja go mocno rozregulowała, trochę go polizałem, trochę ręką go pomęczyłem i moje palce zalała sperma. Nie było ważne jednak jak długo to trwało, ale co się w naszych głowach działo. Totalny chaos, totalna przyjemność. Po obu stronach.
Misiek otworzył oczy i zerknął na Mateusza. Ten z wypiekami na twarzy, patrzył teraz na niego i zobaczył to napięcie w jego oczach do którego sam się przyznał.
- Misiek, jestem po całości podniecony, jak ty opowiadasz, widzę to wszystko w głowie.
- Może dlatego, że były to pierwsze moje doświadczenia, wiesz pamiętam to jakoś dokładnie.
- I co przestraszyliście się, czy wpadliście w sidła żądzy?
- Oczywiście, że w sidła żądzy- zaśmiał się Misiek- mój kuzynek blondynek, pojawiał się na sesje każdego wieczoru, codziennie posuwaliśmy się dalej. Ja jego doprowadzałem do finału on mnie, było super. Potem graliśmy w różne gry, jakby nigdy nic, ale przez trzy dni rytuał się powtarzał. Już nawet praca przy zbiorach nie wydawała mi się męcząca, cały dzień obmyślałem kolejne miłosne tortury jakie możemy sobie zadać. Odbraziłem się też na Internet, szukałem pomysłów w sieci. Wiedziałem, że za parę dni już go nie będzie, a nie wiadomo kiedy trafi się taka okazja, z miłym chłopakiem do takich zabaw. Czytałem więc z wypiekami na twarzy, co można zrobić ustami i przeżyłem szok w wieku prawie 16 lat, bo doznałem oświecenia na temat analu. Wiesz , to było 11 lat temu, ja biedny zahukany trochę chłopak ze wsi- dodał na swoje usprawiedliwienie i ukrył twarz w poduszce
- No chyba nie przerwiesz teraz swojej opowieści, bo się wstydzisz? -Zaczął go szarpać za podkoszulek- Misiek no dawaj dalej
Przekręcił głowę w jego stronę i ironiczny uśmiech pojawił się na jego twarzy
- No może wtedy rzeczywiście go zbałamuciłem.
- Och , te twoje gierki, uwielbiam je– sapnął Mateusz
- Wieczorem, puściłem muzykę i powiedziałem, że idziemy na układ. Że pokaże mu dwie nowe sztuczki, ja mu zrobię dobrze ustami a on mnie wpuści w swoją dziurkę. Nie zgodził się. Wtedy się przestraszył. To powiedziałem ,że w takim razie koniec naszej wspólnej zabawy. Zmartwił się, ja cały byłem w obawie, ale postanowiłem nie ustępować, najwyżej rozejdziemy się bez żalu i będziemy miło wspominać, koniec lata. On jednak przemyślał sprawę, bo w nocy około pierwszej zakradł się do mojego pokoju. Nigdy się nie spotykaliśmy o takiej godzinie. On jednak, powiedział, że nie może wytrzymać, że tylko ja potrafię mu zrobić dobrze, że wszystko aż go ściska w środku na myśl, że jeszcze dwa dni, spać nie może, więc rzucił „spróbujmy”. A we mnie jakby diabeł wstąpił, przygniotłem to chude ciałko i rzuciłem się na jego penis. Nie miałem wprawy, ale i tak moja praca ustami, plus wiadomości z netu, dały efekt więcej niż zadowalający. Po kolejnym głośniejszym jęku, byłem zmuszony zakryć mu usta, bo echo niosło się po całym domu. Wiedziałem jednak, że wykonałem kawał dobrej roboty.
Wtedy po raz pierwszy mnie pocałował, nie tak z gorączki podniecenia, jak do tej pory. Inaczej zupełnie inaczej, ten pocałunek był esencją jego zaangażowania w to co razem przeżywaliśmy. Zwolnił ruchy i ulegał wszystkim moim prośbom. Nie miałem ich za wiele, myślałem tylko o jednym, chce się dostać do niego. W swoim zamroczeniu przypomniałem sobie o kremie ,który przytargałem z łazienki, nasmarowałem się bardzo dokładnie. Teraz wiem, że mogłem jeszcze setki innych rzeczy zrobić, by tak się spode mnie nie wyrywał. Uspokajałem go na wszystkie sposoby, ale on uciekał, kiedy po raz trzeci zmienialiśmy pozycję, pomyślałem, ze już dłużej nie wytrzymam, byłem większy i silniejszy, tym razem już się nie dałem mu się ruszyć. On się na szczęście uspokoił, a mi było jak w siódmym niebie. Byłem tak podniecony, że chyba przeleciałbym wszystko co stanęłoby wtedy na mojej drodze, twardy jak nigdy do tej pory w życiu, a on taki wąziutki.
- Misiek, przestań- Mateusz, wstał i zaczął chodzić po pokoju- przestań słyszysz, robisz to specjalnie, to cholerne kurestwo, z twojej strony
- Dobra to ja idę spać, Dobranoc
Mateusz zaczął go okładać razami po głowie, Misiek zasłaniał się rękoma i śmiał się z niego, kiedy tamten krzyczał.
- Kłamiesz, bredzisz o swoich fantazjach łóżkowych, tak, że mi z tego wszystkiego stanął- złapał się za krocze
- Ja kłamie? Ten tapczanik był tego świadkiem, może to potwierdzić- ugiął dwa razy sprężyny, które lekko zatrzeszczały- Ja tu się zwierzam, ze swoim najbardziej intymnych…
Mateusz przywarł do jego ust, ich języki zatańczyły leniwie, a potem przyśpieszyły. Przełożył nogę nad Miśkiem i usiadł teraz na nim, nie przestając go całować. Poruszył niespokojnie biodrami. Odsunął się od niego zakładając mu ręce na szyję.
- Dobra ja będę blondyneczkiem kuzyneczkiem, który ci daje, ale nie chce, a ty będziesz szesnastoletnim napalonym Miśkiem.
- Doskonale obsadzone role- pochwalił- tylko wiesz, moim rodzice na dole
- Aaaaaa nawet scenografia się zgadza – ucieszył się Mateusz, całując jego ramię- to w rocznicę będzie powtórka, mamy przecież prawie sierpień.
Zeskoczył z niego, zaczął wypychać go z łóżka.
- Musisz iść usiąść tam przecież.
Misiek się uśmiechnął i ciężko opadł na krzesło przy biurko. Mateusz tymczasem sadowił się na tapczanie oparł się o ścianę, chyba rzeczywiście chciał odegrać całą przed chwilą usłyszaną scenę
Zaczął swoją kwestie
- Wiesz, ja tu w te wakacje dostaje szału- powiedział uniesionym i trochę płaczliwym głosem-jest jednak taka ciotka, co ma taaakie wielkie cyce
Miśka brzuch zaczął podskakiwać ze śmiechu, nie mógł się opanować.
- Aaaa i co można jeszcze o tych cyckach mówić? Aaaa, no tak- wszedł w poprzedni ton- I jak ona zbiera te jabłka to one tak podskakują.
Wsadził rękę w spodnie i zaczął wykonywać ruchy w górę i w dół.
Widz na krześle, właśnie rechotał jak opętany i spomiędzy kolejnych spazmatycznych chichotów wykrztusił „Teraz to jedyne co podskakuje to twoje jajka” W odpowiedzi zobaczył wyszczerzone zęby, Mateusz zaczął rozpinać spodnie, ściągnął je szybko i przyjął poprzednią pozycję, nadal dzielnie pracując w slipkach.
- Brak mi tekstu- stwierdził- ale poradzimy sobie. Przesunął się do pozycji półleżącej i zaczął masować się po brzuchu, po udach, potem po ramionach i klatce piersiowej, coraz mocniej poruszając ręką w slipkach. Nie spuszczał wzroku, ze swojego krocza, tak jakby sprawdzał efekty swojej pracy. Ręka nadal krążyła po jego ciele. Westchnął i wyprostował nogi, spojrzał na Miśka, nie musiał obawiać, jego jedyny widz śledził każdy jego ruch. Teraz skupił swoją uwagę na tym, żeby lekko wysunąć swój penis poza gumkę, przy tej ciężkiej pracy pomagał sobie językiem nerwowo oblizując usta. Zsunął też odrobinę swoje majtki i zaczął rytmicznie przesuwać pośladkami, dało to pożądany efekt, jego penis pojawiał się chował.
Misiek chrząknął i zapytał „Mam wyjść?”
- Nieee, dlaczego?- przyjął swój sceniczny głos Mateusz- jestem kompletnie nie wstydliwy
Zagryzł usta i nadal kontynuował swoją zabawę gumką. Technika chyba nie była taka zła, bo zaczął coraz szybciej oddychać. Misiek stanął nad nim.
- Aaa to ty- oblizał usta, nie przerywając swoich ruchów- wiesz, normalnie dochodzę godzinami jeśli ktoś mi nie pomoże
- Naprawdę, jesteś mega wyjątkowym czternastolatkiem
- No może nie godzinami, całymi długimi minutami-wyjął rękę ze slipek i oblizał ją, nie spuszczając wzroku ze swojego widza- caaaałee długie minuty wicia się na łóżku
-To ja popatrzę
- Ej- oburzył się- wypadasz z roli- on czeka na ciebie.
Wyjął rękę a pobudzony narząd wykonał mimowolny ruch, nie trzeba było go dłużej zachęcać. Dotknął wybrzuszenie przez materiał, poczuł prawie jak przylega do jego ręki, a może Mateusz lekko się uniósł. W każdym bądź razie, przeszedł go dreszcz, jego kochanek też się rozkręcał, bo zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Łamał znowu scenariusz ale nie mógł się powstrzymać, przypadł do materiału i zaczął go lizać, przez tą cienką granicę. Mateusza klatka zaczęła coraz szybciej się unosić. Pociągnął za gumkę z całej siły aż ta pękła i już go nic nie dzieliło od obiektu pożądania. Teraz wziął go szybko w usta. Mateusz przywarł do niego, złapał go za głowę i powoli zaczął poruszać miednicą, ruchy jednak coraz bardziej pogłębiał. Wyjął go z ust i dał popracować swojej ręce, uśmiechnął się ze słowami
- Co za wyuzdany czternastolatek, mój kuzynek, nigdy bym nie pomyślał, ze może tak pchać swojego w moje gardło.
- Jestem w ogromnej potrzebie, pomóż mi kuzynie.
Po tych słowach Mateusz pchnął go na łóżko. Usiadł na nim i zaczął rozpinać spodnie, kiedy je zsunął , zaczął pośladkami masować okolice krocza. Misiek uniósł głowę lekko, ale tamten go odepchnął i przysunął się znowu bliżej jego twarzy, z sterczącym penisem, który żądał zajęcia się nim. Nie odmówił mu oczywiście. Wszystkie swoje techniki skoncentrował na tym by tym razem Mateusz miał doskonały finał tej zabawy. Kiedy zaczął pojękiwać, a miednica wpadała w coraz szybszy rytm, bezwiednie, tak jak w swojej opowieści, zatkał mu usta. Dlatego bardziej czuł niż usłyszał ostatnie westchnięcie i spermę spływającą teraz po jego klatce piersiowej.
Mateusz oddychał szybko, z mocno otwartymi oczami
-Pomogłem ci?- zapytał niewinnie Misiek
On nie odpowiedział, ujął jego twarz w swoje dłonie, zaczął całować, pochłaniając jego zmysłowe, usta, tak chciał bardzo mu podziękować, za to, że są razem, że tak się doskonale bawi w jego towarzystwie, że tylko z nim takie odloty.
Spoważnieli obydwaj, patrząc sobie w oczy
- Jesteś nie jak mój kuzyn, ale jak mój brat- powiedział cicho- a nikogo tak nie nazwałem, ponieważ z nikim nigdy nie byłem tak blisko
- To ta więź- potwierdził Misiek
- Tak to ta więź
- Na szczęście, jesteś moim bratem- uniósł brwi do góry- z którym mogę uprawiać seks
Misiek rozciągnął teraz usta, właśnie dostał od niego sygnał, że przechodzą do drugiego aktu. Nagle jednak zamarł. Po schodach ktoś wchodził na górę. Echo się niosło po małej klatce. Spojrzeli przerażeni na siebie
- Mamunia – wyrwało się z gardła syna.
W panice zbierali ciuchy, a on próbował znaleźć swoje spodnie, majtki na szczęście jeszcze miał na tyłku, zanim jednak je zidentyfikował przez drzwi usłyszeli głos
- Mateusz spisz?
Nie wiedział czy ma odpowiedzieć, czy leżeć cicho
- Mamo, już zasypiam
Wpadła do pokoju, rozejrzała się dookoła. Mateusz zakrył się kołdra po sam czubek głowy i udawał, że nie żyje lub ewentualnie śpi. Misiek nakrył się pod szyję i spoglądał niewinnie na swoją rodzicielkę
- Jak zasypiasz to dlaczego światło się pali? Czy ja jakimś krezusem jestem, żeby za prąd przepłacać?
- Już miałem gasić
- A on – wskazał palcem- jak się czuje
Przez chwilę nie wiedział o co go pyta
- Noo- wyjąkał – chyba dobrze, nawet chyba bardzo dobrze
- Coś mi się tu nie podoba- przyjrzała się mu się i podeszła bliżej- jesteś czerwony jak upiór, chyba masz gorączkę. Zaraziłeś się od niego. Przyniosę ci termometr
- Nie – jęknął, wszystko w porządku, gorąco się trochę zrobiło
- To chyba grypa żołądkowa, mięte ci zaparzę - zadeklarowało
- Nie, dzięki, jest wszystko w porządku- zapewnił ją.
Rozejrzała się po pokoju i zajrzała pod łóżko.
- Słyszałeś coś?
- Co?
- No chyba to było myszy, cholera plaga w tym roku, takie chrobotanie i skrzypienie i jakby piski.
Misiek zrobił duże oczy i zapatrzył się na wzorek na kołdrze. Poczuł tylko jak Mateusz, chichocze pod kołdrą.
- No nic- matka rozejrzała się jeszcze raz po pokoju – Idę spać, o której macie jutro ten autobus?
- 7.12
- To wpół zejdźcie na śniadanie, to Wam coś dobrego zrobię
- Dzięki – rzucił Misiek.
Wyszła gasząc światło. Zanurkował pod kołdrę do Mateusza.
- Jesteś myszką?
- Nie – zagrzmiał – jestem wyuzdanym czternastolatkiem, którego chciałeś przelecieć?- odchrząknął- tylko przechodzę mutacje.
Odsunął kołdrę, wstał i zapalił światło i rozpoczął ściąganie spodni, które zdążył w panice wcisnąć z powrotem na siebie. Robił to jednak w zwolnionym tempie, ponieważ pod nimi nie miał kompletnie nic, jego slipki uległy całkowitej kasacji po spektakularnym strzale z gumki. Kręcił więc tyłkiem, wyginał nogi, udając, że nie może ich ściągnąć. Kiedy spodnie zjechały do kolan, wypiął się maksymalnie w kierunku Miśka i skacząc na jednej nodze zsuwał nogawkę. Kiedy ta sztuka mu się udała. Zakrył swoje przyrodzenie i odwrócił się do niego
- To o co mnie prosiłeś?- zapytał skromnie
Misiek znowu zaczął się zanosić śmiechem, bo Mateusz właśnie kiwał się jak dziewczynka na jednej nodze.
- Niech się zastanowię. Umowa brzmiała, ja ci dobrze zrobię ustami a mi ty swoją dziurką
- Wypełniłeś swoją część umowy- przeciągnął się teraz, rozmarzony- Spojrzał na niego tęsknie. I podszedł do łóżka. Wyciągnął dłoń i pogładził go po włosach- Wyjeżdżam za dwa dni- padł obok niego na kolana- muszę się pożegnać.
Złapał go za brodę i sprzedał głęboki pocałunek, potem sięgnął pomiędzy nogi.
- Postaraj się- powiedział Misiek- inaczej, wiesz ..
- Twardy jak nigdy w życiu?- chciał dopytać
-Oooo właśnie- ten moment widzę, że pamiętasz dobrze
- Najlepiej- przytaknął , biorąc jego członek w usta. Popieścił go jednak tylko chwilę, podręczył swoim językiem. Podniósł się, zakręcił mu przed nosem swoimi pośladkami i nie spuszczając z niego wzroku , lekko zgięty w pół zaczął się cofać w kierunku biurka. Stanął na krześle wyginając się jak struna w stronę sufitu
- Kuzynie, pomożesz mi zbierać te jabłka
Miśka oczy zrobiły się jak dwa talarki, on tym czasem wskoczył na biurko i stając na palcach udawał, że coś musi zdjąć z sufitu. I tak chudy wydawał mu się w tym momencie jeszcze chudszy. Może czternastolatek by tego nie wymyślił, ale dwudziestoparolatek ze świadomością swego ciała, zdawał sobie doskonale sprawę, że wyciągnięta dłoń tworzy doskonałą linię która przez ramię tworzyła łuk załamujący się lekko w okolicy talii , tworząc niżej doskonałą wypukłość, która płynnie przechodzi w dół aż do samej pięty.
- Te jabłka są tak wysoko- westchnął
Fala gorąca go zalała i Misiek tylko sapnął. Natychmiast chciał się już poderwać w jego stronę, kiedy Mateusz zgrabnie ukucnął odłożył coś niewidzialnego, obok siebie.
- Kusisz mnie?- wychrypiał
- Tak, chce żebyś czegoś spróbował.
Położył się na plecach rozkładając ręce, przy okazji zrzucając prawie wszystko co było na biurku
- Oooo żeby twoja mamunia mnie teraz zobaczyła, jaki ja nieporządek tutaj robię- zasyczał wciągając powietrze – i jaki jestem niegrzeczny- poruszył się niespokojnie
Misiek podszedł do niego, nie rozumiejąc za bardzo na czym będzie teraz zabawa polegała. Złapał go jednak za ramię i zaczął całować po brzuchu. Mateusz miał już jednak plan, ujął jego penis w dłoń i wsadził pomiędzy ściśle przylegające do siebie uda. Położył ręce na pośladkach Miśka i zaczął go zachęcać do rytmicznych ruchów. Gdy przyśpieszył, uniósł się i językiem wodził wokół jego ucha. Nie dał mu jednak zbyt długo bawić się w ten pozorowany stosunek, jęknął jednak na koniec prosto do jego ucha.
- Przepraszam –wysapał Misiek prosto mu w twarz- nie wytłumaczyłem ci dokładnie na czym twoja część zadania polega
- Ooooo – jesteś niezadowolony?
- Nie bardzo, bo to co masz najcenniejsze jest z tyłu.
Zeskoczył z biurka i zakrył dłońmi pośladki
- Jak to z tyłu?
- No ta dziurka o której wspominałem
- Ochh, Ach tak- zasępił się i podszedł do łóżka. Ukląkł teraz i spojrzał na zbliżającego się Miśka z orężem w pełnym wzwodzie. - Oooo nie – pisnął- On tam się nie zmieści
- Jesteś pensjonarką , czy przestraszonym małolatem? – huknął teraz
Mateusz rozpłaszczył się na ścianie, wypinając lekko tyłek
-Za duży, za duży do mojego chudego tyłka - zaskrzeczał patrząc z przerażeniem.
Chociaż zabawa mu się podobała, to chciał aby przeszli do konkretów, Mateusz jednak nie zamierzał wyjść z roli. Złapał go więc za stopę i przyciągnął do siebie, ten go kopnął i zaczął na czworakach uciekać na drugi koniec tapczanu, cały czas połyskując dwoma idealnymi pośladkami w jego stronę. Zamachnął się więc na niego i wreszcie złapał go za udo, przytrzymując. Wyrywał się przez chwilę, a potem naparł na niego niebezpiecznie się obcierając. Udając, że się szamocze, cały czas ocierał się o jego penis w pełnej gotowości.
- Uspokój się- zażądał – pogłaskał go po pośladkach, chciał polizać tę dziurkę, która stała się twierdzą nie do zdobycia, ale Mateusz krzyknął „Nie” i się wyrwał. Musiał przyznać, że te przepychanki były podniecające, coraz bardziej był napalony, czym dłużej to odwlekali
- Co ja muszę zrobić ?- zapytał lekko drżącym głosem przestraszonego czternastolatka
- Przez chwilę bądź do cholery spokojny- a wszystko będzie dobrze
Ustawił go na czworakach, napluł na rękę i zwilżył swój penis, potem na cenną jego dziurkę. - Jednego rekwizytu zabrakło, kremiku mamusi- stwierdził z żalem
- Błagam nie mieszaj jej do tego - wyjęczał Mateusz
Wchodził w niego ostrożnia,ale on był już tak podniecony, że naparł na niego z całej siły. Słowa jednak temu przeczyły
- Przestań, jesteś taki duży
Zanim się poruszył w nim, to on wykonał pierwszy ślizg do przodu i do tyłu.
- O matko, nie wytrzymam, proszę daj mi spokój, zrobię wszystko, tylko wyjdź ze mnie
Złapał go za ramiona i zaczął się powoli kołysać. Dobrze nie widział, przez swój brzuch, co się dzieje na dole, ale czuł, że to Mateusz nadaje rytm, napierając na niego.
Ten idiota, pomyślał z czułością, krzyczy jedno, robi drugie, jak zawsze. Po minucie kiedy przyśpieszyli, Mateusz padł na łokcie i przyjmował z westchnięciem każde jego pchnięcie.
- Nie, nie , nie – powtarzał pomiędzy każdym cichym jękiem- Jestem tam za wąski- wreszcie jęknął
- Jak nie, to kończymy- powiedział pewnie Misiek i przygwoździł jego ramiona do łóżka. Zatrzymał się na chwilę i wysunął się z niego. W odpowiedzi złapał go nerwowo za udo, bo na tyle starczyła mu długość ręki i jęknął
- Tak , znaczy tak
Pchnął go znienacka
- Ooooo tak- zawył Mateusz
- To nie czy tak?
- Jestem do cholery niedoświadczonym czternastolatkiem, sam nie wiem czego chcę
- To nie masz nic do powiedzenia
Przytrzymał go jeszcze mocniej.Przyśpieszył uderzenia, robił już chyba mu dobrze- bo Mateusz zaczął wciągać przez nos rytmicznie powietrze, a wiedział, że to u niego oznacza szczyt ekstazy, miał jednak siłę nadal gadać
- Jeste… taaaki duży, takki… silny, tak mocno , tak …. mocno, pieprzysz mnie w ten mój niedoświadczony tyłek… och- gadał bez opamiętania. –aaa jęknął po chwili…. taki twardy
Spokojnie przyjął falę orgazmu, która się do niego zbliżała. Wysunął się z niego, a Mateusz czujnie przekręcił się na plecy, kolejne skurcze rozbryzgiwały po nim biały maź. Uśmiechał się teraz do niego, naprawdę był zadowolony. Wyciągnął się jak kot i ujął swój penis w dłonie silnie go rozciągając.
- Misiuuuu- wsuń się jeszcze na momencik- poprosił
Zarzucił mu nogi na ramiona, nie przestając rozciągać, swój coraz bardziej nabrzmiały penis. Spełnił jego prośbę, ale szło to z oporami. Uśmiechnął się przekrzywił głowę i ciężko pracował ręką aż do urywanego cichego jęku.
Pocałowali się, czuli taką lekkość i całkowite wyzwolenie z ograniczeń
Misiek przytrzymał go za brodę
- Nie chce abyś był moim bratem, chociaż nigdy go nie miałem, chce abyś był kimś ważniejszym niż brat, pewne rzeczy tylko można robić z tą szczególną osobą
- Masz rację, jak zwykle masz cholerną rację – śmiał się teraz do niego- Mam dla ciebie propozycję
Misiek zaciekawił się
- Będziesz pisał scenariusze pornosów, a ja będę w nich grał
- Co!!!
Mateusz zmieszał się klepnął go w ramię
- No tak tylko żartowałem, bo ta twoja historia była mega
Misiek przytrzymał teraz jego ręce i całym ciężarem przygwoździł go do łóżka
- Nie waż się pokazywać swojego seksownego tyłka komukolwiek oprócz mnie, jeśli wspomnisz jeszcze raz o pornosach, zabiję cię
- Aaałaaa- jęczał Mateusz- to luźna propozycja była, booo.. . cholernie mi się podobało
- No to – łamał się Misiek- może wymyślimy jakiś następny scenariusz
- Ach – sapnął – Misiu proszę cię , wymyśl coś mega, wiem, że potrafisz
- To gdzie był twój pierwszy raz ?- zapytał znienacka Misiek
Mateuszowi zaświeciły się oczy i drżącym głosem cicho powiedział
- Na basenie
- Doskonale , w czwartek pójdziemy na basen
Zaczął się wić jak piskorz pod nim, dlatego go puścił, był podekscytowany i szybko mówił
- Tak, tak na basenie, o mamuniu, to jest pomysł, tylko ja nie umiem tak opowiadać, dobra coś wymyśle – spojrzał teraz na Miśka- na baseeeenieeeee
Zgarnął go ramieniem do siebie i przytulił tego chudego, gadatliwego chłopaka, który tak mu zawrócił w głowie
- Nie martw się, ja ci tą historię opowiem

Rano zaspali. Mamusia zresztą też, żaliła się później, że nie mogła zasnać przez tą plagę myszy, które harcowały całą noc.

piątek, 5 lipca 2013

Geniusz - dodatek "Kłopoty z kobietami" (III)

Te dwa następne rozdziały to specjalny prezent urodzinowy dla anulak. Biję się w piersi, bo spóźniony, ale naprawdę przed urodzinami przygody Mateusza i Miśka obmyśliłam, tylko brak czasu nie pozwalał na spisanie ich. Tak więc zrobił się z tego prezent urodzinowo-imieninowy. Mam nadzieję, że za równo solenizantka jak i wszyscy pozostali będą się dobrze bawić z chłopakami


Misiek i Mateusz
KŁOPOTY Z KOBIETAMI cz. III


Przemierzali to piętro już drugi raz, Mateuszowi wydawało się, że przeoczył sklep, był tego pewien prawie na sto procent, że ten butik był właśnie na tym poziomie. Misiek znudzony wlókł się za nim, nie przepadał za zakupami a tym bardziej takimi, które nie miały jakiegoś konkretnego celu, jedynie mgliste „Potrzebne mi spodnie” Według standardów Miśka do sklepu się wchodzi, zdejmuje ciuch z wieszaka sprawdza numeracje, podchodzi do kasy i płaci. Według Mateusza, biega się po całym Poznaniu, wynajdując kolejne sklepy w których jest właściwie to samo i w których Mateusz po spędzeniu masy czasu w przebieralni stwierdza, że to jednak nie to.
Zatrzymał się przed witryną sklepu z elektroniką, tęsknie spojrzał do środka, uświadamiając sobie, że chyba jego siostra i matka szybciej by się uporały z wyborem, niż Mateusz. "Jest gorszy niż baba"- pomyślał. Obiecał mu towarzystwo w tym polowaniu i chciał dotrzymać słowa, był jednak coraz bardziej zmęczony.
W szybie wystawy zauważył, że jego facet rozmowa z jakąś dziewczyną. Odwrócił się i zobaczył, istotę iście kosmiczną w szerokich powyciąganych kolorowych ciuchach i włosach ogolonych prawie na zapałkę z jednym wiszącym dredem z boku.Osóbka ta zaśmiewała się z czegoś co powiedział Mateusz, a on wyraźnie był wielce uradowany ze spotkania. Podszedł do nich, ale byli na tyle zajęci sobą, że kompletnie go nie zauważyli. Nagle dziewczyna urwała i spojrzała na niego wymownie, bo sterczał koło nich dobrą minutę nic nie rozumiejąc z tego ich świergotu.
- My się znamy?
Misiek spokojnie spojrzał na Mateusza.
- Chyba nie, ale się poznamy jak ten tu, raczy nas przedstawić- zmroził go wzrokiem.
Mateusz wydukał
- Aaaaa to jest Misiek – teraz jednak był ogromnie ciekawy co się wydarzyło na jakiejś imprezie- Gina, no Gina powiedz i co wyrzuciła go z chaty, spuściła ze schodów.
Gina ochoczo relacjonowała dalej.
- Pewnie, co się będzie z dupkiem męczyć. Ona z domu a on gang bangi urządza.
Mateusz był zafascynowany i śmiał się. Widocznie było to ogromnie zabawne z jakiegoś powodu, którego Misiek nie umiał pojąć. Gina rozejrzała się niecierpliwie
- Mati, ja jestem wczorajsza, muszę lecieć, przyjdź do Cantady, to pogadamy- i obrzuciła Miśka spojrzeniem- Możesz też przyprowadzić tego pączka w maśle.
Łaskawie dała swoje przyzwolenie i popędziła w swoją stronę. Teraz Mateusz przeżywał najnowszą plotkę i opowiadał Miśkowi o gościu, które sobie pozwala na dwa fronty i wszystkich przy okazji „pięknie rypie w dupę” jak to poetycko ujął.
Był coraz bardziej zirytowany, spokojnie jednak zapytał.
- Czy ty jeszcze myślisz o zakupach, czy już skończyłeś na dzisiaj włóczenie się po centrach handlowych?
Trochę obrażonym tonem odpalił, że może sobie odpuścić, jak nie ma czasu dla niego.Właśnie mijała czwarta godzina zakupów i on nie ma czasu dla niego?Westchnął i spokojnie powiedział.
- A mogę cię zaprosić na coś do jedzenia, może pójdziemy na pizzę, albo no nie wiem na co masz ochotę? Mateusz ożywił się.
- Zgłodniałeś? No, rozejrzał się ,chyba dzisiaj rzeczywiście nic nie kupię. Gdzie idziemy na tą pizze?
Misiek się uśmiechnął, miał plan, ruszyli do centrum i zatrzymali się przed restauracją z dość dużym ogródkiem.Było upalne słoneczne popołudnie i może dlatego, gości było niewielu, za to kelnerzy leniwie krążyli z zamówieniami.
- Wygląda na drogą – zainteresował się Mateusz
- I ma inne jeszcze atrakcje.
Zajęli stolik na zewnątrz, miła kelnerka pojawił się po dwóch minutach przy nich. Misiek jednak grzecznie poprosił o kelnera, wytłumaczył, że wie, że mają rewiry ale bardzo prosi o tego blondyna. Mateusz zaczął ciągnąć go za rękaw, cały rozemocjonowany i pytał o co chodzi, dopóki nie zobaczył Ilji w uniformie.
- Hahahah, on tu pracuje, no tak.
- Co wy tu robicie? – zaniepokoił się Ilja,rozglądając się wokół, jakby mieli za chwilę zdemolować lokal.
- Przyszliśmy coś zjeść,proszę pana,co pan poleca.
- Nie wygłupiajcie się
- Ślicznie ci w tym wdzianku – szczerzył do niego zęby Mateusz.
Rzucił im kartę i poszedł sobie.Mateusz długo przyglądał się menu i jęknął.
- Tak się napaliłem na pizzę, że chyba na niej się skończy.
Misiek wywrócił oczami
- Tyle dań a ty pizze będziesz jadł, ja zamawiam kaczkę w żurawinie.
W odpowiedzi otrzymał tylko wzruszenie ramion. Ilja przyjął od nich zamówienie i szybko uciekł wykręcając się obowiązkami na sali.
Kiedy czekali na jedzenie,do barierki otaczającej ogródek podjechał na rowerze chłopak. Oparł się o nią i nie schodząc z jednośladu, wołał kogoś z wnętrza restauracji. Wyszła do niego kelnerek i rozmawiała przez chwilę. Mateusz spojrzał w jego kierunku i zawołał.
- Tomek- machał teraz w jego stronę jednocześnie podskakując na krześle.
Ten spojrzał na nich, uśmiechnął się i podjechał najbliżej jak mógł ich stolika.
Podali sobie ręce.Ciemny blondyn o piwnych oczach, omiótł sytuację wzrokiem i zapytał
- Randka?
Mateusz się zapowietrzył, Misiek go jednak wyręczył
- Tak jakby.
- Pracuje tutaj – od razu ich poinformował na wstępie- na szczęście dzisiaj mam wolne, więc nie będę was obsługiwać.
Mrugnął do Mateusza, który spuścił wzrok.
- Mamy dobrego kelnera – zapewnił go Misiek.
Jakby na zawołanie Ilja pojawił się z tacą. Spojrzał na Tomka i się uśmiechnął. Sprawnie zaczął rozkładać talerze, komentując mijający dzień
- Żałuj, że cię dzisiaj nie było.Anglicy - rzucił hasło i uniósł brwi - i zostawili mega napiwki.
- Spoko, jakoś sobie odbiję.
- Co tam Ilja, obłowisz się na tym rynku,pewnie Ruscy nie szczędzą ci kasiory- przytomnie zauważył Misiek
- Żebyś wiedział- odciął się – dają najlepsze napiwki, nie to co Polacy
- Znacie się?- Tomek uniósł brwi do góry- A ja myślałem, że pracuje ze świętym o wiecznej pokucie pt. „nie utrzymuje żadnych kontaktów z gejami, chociaż rozpowiadam wszem i wobec, że jestem gejem”
Ilja zgrzytnął zębami, para siedząca obok, odwróciła się i spojrzała w ich stronę na sekundę, by po chwili, taktownie wrócić do swoich talerzy.
Misiek złapał za nóż i widelec i wbił się sprawnym ruchem w kaczkę.
- Pyszności – zacmokał po pierwszym kęsie- Nie, on utrzymuje ścisłe kontakty z gejami – potwierdził filozoficznie- z jednym nawet bardzo ścisłe- zaczął przyglądać się pieczonemu kartofelkowi,który następnie umoczył w sosie żurawinowym- zresztą mieszkał z nami dość długo.
- Oooo – zawył Tomek- samowystarczalny, zaufane stadko znaczy się, właściwie to się nie dziwię, po co ma się szlajać po mieście, jak tu wszystko ma na miejscu.
Uśmiechnął się do Mateusza. Ilja za to wściekły odpalił.
- Pewnie, że się zadaje, ale się nie umawiam, a to różnica.
Zabrał tacę ze stołu i wściekły chciał wrócić na salę.
- Panie kelner – wołał go Misiek – jeszcze dwie cole z cytrynką.
W odpowiedzi zobaczył język Ilji.
- Ychmm – westchnąl Mateusz – nasz geniusz.
- Hahaha- jaki z niego geniusz, do kelnerki nie ma talentu, jedynie tyle, że dobrze wygląda
Mateusz zacmokał
-Bo wiesz Tomek, są różne talenta. On ma dwa, jednym się dzieli z tysiącami i drugi tylko dla wybrańców.
Tym razem chłopak na rowerze się zachwiał i zszedł z niego. Zaintrygowany spojrzał na tych dwóch, którzy zmiatali powoli swoje talerze.
- Pracuje z nim już dwa miesiące, chętnie się czegoś dowiem.
Mateusz wywrócił oczami, oblizał usta, po sosie pomidorowym, który w dużej ilości była przykryta jego pizza.
- Eee to są zbyt intymne szczegóły.
Misiek kopnął go pod stołem. „Ałłaaa” – wyrwało się Mateuszowi.
- A tak poza tym to nudy, nudy, nudy.Rzępoli na skrzypcach i jakieś tam konkursy wygrywa.
- Ooooo – to ciekawe
- Nie ukrywam, że pomogliśmy mu trochę w karierze, trochę go utrzymywaliśmy
- Oooo – Tomek znowu się dziwił- Mam nadzieję, że się odwdzięczył
Nagle pojawił się przy nich Ilja z dwoma colami. Zmroził Mateusza wzrokiem
- Już ja się im odwdzięczę- uśmiechnął się .
- Wiesz dokładnie, że my z Miśkiem, reflektujemy tylko na owoce twojego talentu, ale nie muzycznego- podkreślił- jesteśmy głusi jak pień.
Misiek parsknął, ale po chwili opanował się i dodał z żalem
- Ale to zarezerwowane jedynie dla jednego wybranego
- Jakie to marnotrawstwo.
- Dokładnie.
Ilja z hukiem postawił szklankę przed Mateuszem „Macie szczęście, że jestem w pracy” odwrócił się na pięcie i wrócił do swoich obowiązków.
Blondyn przy rowerze, śmiał się teraz.
- No naprawdę chłopaki, daliście czadu. Może umówimy się na jakiś wypad. Byście wprowadzili mnie w szczegóły, muszę już lecieć – spojrzał na Miśka- Mateusz, koniecznie przyprowadź swojego przyjaciela – szepnął przechylając się przez barierkę – masz świetne zmysłowe usta.
Mrugnął tym razem w stronę towarzysza Mateusza.Po chwili odepchnął się od barierki i odjechał. Zostawiając ich obydwu z otwartymi buziami.Misiek chrząknął, bo jakoś nie był przyzwyczajony do takich bezpośrednich komplementów.

Kiedy Mateusz nakładał sobie kolejny kawałek, popijając colę zapytał go o to co od dłuższego czasu go męczyło.
- Mogę mieć pytanie?
- Yhmm- wymruczał oblizując palce po sosie i patrząc wielkimi oczami na kawałek pizzy leżący przed nim.
- Powiedz mi Mateusz, ale tak szczerze, czy ty się mnie wstydzisz?
Zamarł z kawałkiem zwisającej z ust. Po chwili oderwał dużą porcję, który wróciła na talerz. Przeżuwał teraz dokładnie, patrząc na Miśka, musiał mieć czas żeby się zastanowić co odpowiedzieć.
- A dlaczego tak uważasz?
- Proste wnioski, kiedy jesteś w towarzystwie, jakby mnie nie było, nie przedstawiasz mnie nikomu, chociażby przed chwilą tej Ginie, a potem temu Tomkowi, a już w ogóle nie przejdzie ci przez gardło, że jesteś ze mną- rozparł się na siedzeniu i sączył ciemny płyn przyglądając mu się- cóż fabuła zmierza w jednym kierunku.
Mateusz zmieszał się lekko, zaczął nożem rwać pizzę, na taką beztroskę na jaką było go stać zapytał.
- No w jakim kierunku, bo ja nie wiem?
Misiek przechylił się przez blat i szybko wyrzucił z siebie.
- Jestem zapchaj dziurą pomiędzy Adamem a kimś tam, kto zapewne niedługo pojawi się na horyzoncie
- To nie prawda.
- To o co chodzi?
- Nie wiem czego ty ode mnie wymagasz, żebym się całował z tobą na środku ulicy, trzymał cię za rączkę?- zaatakował go.
Para obok znowu nagle się odwróciła po tych słowach.Zmroził go wzrokiem, te jego dziecinne wymówki drażniły go.
- Bądź poważny, dokładnie wiesz o co pytam.
Teraz Mateusz wpadł w inny ton, przestraszył się. Rozejrzał się dookoła i skupił wzrok na nim
- Czy ty mnie dzisiaj tutaj przyprowadziłeś, żeby mnie rzucić?
Zamrugał szybko , to było w stylu Miśka, takie gentelmeńskie zakończenie związku, z dobrą kolacją i spokojną rozmową.
- A jesteś w ogóle ze mną, żebym miał cię rzucać?
- No co ty?
- No właśnie Mateusz, odpowiedź sobie na to pytanie.
Zamilkli obydwaj, przyjemna atmosfera właśnie się ulotniła. „Nie jem, przeszło mi” Stwierdził Mateusz odsuwając od siebie talerz. Misiek znał już doskonale jego taktykę, obrażania się , strojenia fochów i zero chęci prostowania problemów. Teraz jednak było jeszcze coś, co trochę sparaliżowało blondyna, strach, że mogą się rozstać. Nerwowo zaczął skubać swoje usta.
-Wracamy?- zapytał po chwili.
Misiek pokiwał głową. Kiedy tylko w oddali zauważyli Ilję przy stoliku w drugim końcu ogródka ,zawołali go.Ten od razu wskoczył na nich.
- Dziękuje wam bardzo. Ja tu durne pały – pracuuuuuuje.
- Skąd ty Ilja znasz takie przekleństwa- chciał wiedzieć Misiek- przyjechał grzeczny chłopiec z Rosji, a w Polsce, menel.
Pokręcił z dezaprobatą głową, Ilja się zmieszał
- Różne rzeczy słyszy się na kuchni- burknął – Płacicie?
Misiek wyciągnął kartę i mu podał. Ilja poszedł po terminal i wrócił po chwili, wystukał rachunek, załatwił formalności i dostał 50 złoty „za fatygę” , jak to ujął Misiek.
Wracali do domu prawie nie zamieniając ze sobą słowa. Mateusz trochę ze strachu się nie odzywał, Misiek zaś czekał, aż dostanie odpowiedź na swoje pytanie. Zamiast tego po chwili ujrzał kogoś całkowicie odmienionego.
- Co dzisiaj oglądamy? – zaświergotał do niego- jaki serialik?- zatarł ręce.
- Dzisiaj jest niedziela, nie ma serialików- uświadomił go.
Zmartwił się na sekundę i natychmiast potem rozpromienił
- To może jakiś amerykański, co?
- Pewnie- zgodził się Misiek.
Po długich pertraktacjach skończyło się na starych odcinkach "Seksu w Wielkim Mieście", Misiek chciał oglądać nowy serial o Dianie, ale Mateusz przekonywał go, że każdy gej tylko ogląda filmy o Dianie, muszą się wyłamać. Tak więc łamali się na przygodach czterech starzejących się babek, a nawet Mateusz łamał się coraz bardziej, bo głównie tytuł robił na nim wrażenie zaczął jakieś seks podchody w kierunku Miśka. Było to przyjemne,to prawda, jak zaczął, przesuwać palcem po jego ustach a potem pocałował go za uchem. Misiek zniecierpliwiony zapytał
- Oglądamy?
- Yhmm – wymruczał mu w szyję.
Nic się nie zmieniło przez te kilka miesięcy, nadal jego ciało, jego gesty, jego głos a przede wszystkim zapach, miały moc wprawiania Miśka w stan przyśpieszonej galopady serca. Teraz także, zaczęło jak głupie się tłuc. Jednocześnie spoglądał na siebie z boku i na swoją głupotę, że ulega kolejnym jego gierkom. Widział dokładnie jak go zmanipulować, serialik, seks a potem dalej trwajmy sobie jakby nas nie było.
- Mateusz – pogłaskał go po głowie- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie, ja ciągle czekam, a moja cierpliwość nie jest wieczna.
Przerwał i spojrzał na niego. Potem, przywarł do jego ust, na chwilę by oderwać się z deklaracją
- To jest moja odpowiedź.
- Cudownie, jak w bajce, tylko gdzie ja w niej jestem?
Usiadł i jęknął
- Co ty do cholery ode mnie chcesz? Mieszkam z tobą, ciągam cię na zakupy, wszystko ci mówię, robię różne rzeczy w łóżku. Czego chcesz jeszcze?- złapał go za koszulkę- Jestem, jestem przecież z tobą.
- Nie, ty chcesz uprawiać ze mną seks ,żebym się przymknął na kilka dni.
- Co?
Misiek pokiwał głową i popukał go w czoło
- Pomyśl Mateusz, to nie wszystko co się liczy w związku.
- Za dużo się tych romantycznych seriali naoglądałeś- wyrzucił mu- może jeszcze chcesz się zaręczyć i ślub brać ,tak jak Maciek i Władek – przedrzeźniał go.
Misiek posmutniał i spojrzał z wyrzutem na niego, właściwie chyba był naiwny jeśli spodziewał się czegoś więcej po nim.

Nagle zaświegotał jak ptaszek dzwonek do drzwi. Była ósma wieczorem, więc pewnie Tolo ich nawiedza, żeby razem gdzieś wyszli. Mateusz skorzystał z okazji, by przerwać niewygodną rozmowę i poszedł otworzyć. W progu stała kobieta pięćdziesięcioparoletnia. Miała mnóstwo toreb i paczek, które nadawały jej jeszcze większych rozmiarów niż je w rzeczywiście miała.
- Gdzie Mateusz?- wyciągnęła szyję jak gęś, żeby zajrzeć mu przez ramię.
- Ja jestem Mateusz, słucham panią.
- A kim ty jesteś?- uniosła brwi
- Mówiłem, Mateusz
- Nieee, ty nie jesteś Mateusz, mój Mateusz nie wygląda jak wieszak na kapelusze.
Czuł się jak w jakimś kabarecie, nie wiedząc kompletnie o co jej chodzi. Nagle za jego plecami usłyszał radosne.
- Mamunia?
- Mateuszek!– po tych słowach wparowała ze wszystkimi paczkami do mieszkania, prawie tratując go po drodze. Wpadli sobie w ramiona, ucałowali się, a potem kobieta odsunęła od siebie Miśka na wyciągnięcie rąk i gruntownie oglądała.
- Nie zmizerniałeś, jesteś w sam raz. A bicepsy
Zgiął rękę i pokazał.
- No świetnie, siła jest – potrząsnęła teraz nim.
- Mamo, to że tak dobrze wyglądam, zawdzięczam właśnie Mateuszowi – wskazał go ręką- Chodź tu, przywitaj się z moją mamusią
- Dzień dobry – powiedział ostrożnie. Obrzuciła go spojrzeniem – A co on ma wspólnego z tym, że tak dobrze wyglądasz?-Zaciekawiła się
Mateusz zaczął kaszleć, jakby się czymś zakrztusił.
- No nie wiem, może zna jakieś techniki ale sam jest w stanie strasznym, na dodatek wygląda jakby miał gruźlicę- zmartwiła się- wiem to, bo oglądałam Chopina. Nie zarażasz?- zwróciła się do Mateusza , ale nie zdążył jej odpowiedzieć- pewnie jesteś biednym artystą, który nie ma na życie.
- Nie – wykrztusił z siebie wreszcie - robię audyty
Machnęła ręką
– Nie znam się na mitologii greckiej
Misiek odetchnął, chciał by zmieniła temat.
- Co tam przytargałaś i dlaczego jesteś w Poznaniu? Dlaczego nie zadzwoniłaś?
- Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?- zaczęła rozglądać się po mieszkaniu- Ojciec mnie dopiero puścił, nie chciałam robić rabanu, jutro mam wizytę w przychodni, o 8 rano, za wcześnie żeby tłuc się z Bieganowa.
- W przychodni? – przeraził się – A co się stało? Jesteś chora?
- Ten konował z naszej ośrodka, kazał mi jechać na konsultacje, mam podobno coś z sercem, jakaś arytmia się wdała, ale on tam się zna.
Misiek zmarszczył brwi. Spojrzała na niego.
- Gdzie ta kuchnia, bo przywiozłam ci kilka smakołyków.
Oczy mu się zaświeciły i wskazał jej drogę do kuchni. W tempie ekspresowym na stole zaczęły pojawiać się słoiki, z kolejnymi zapasami.
- Tu jest kapusta faszerowana, tu gryczane kotlety, wiem, że lubisz-tuu obróciła słoik-dżemy z tegorocznych truskawek, tu wiśnie do zjedzenia…
- Mamo -krzyknął- masz kłopoty z sercem i to wszystko przydźwigałaś? Ja tu naprawdę nie umieram z głodu- oburzył się- powiem więcej, świetnie jadam, dzięki Mateuszowi właśnie, bo on doskonale gotuje.
Teraz kobieta znowu przypomniała sobie o obecności jego współlokatora
- Jak to świetnie gotuje? To on baba czy chłop?
Zmierzyła go spojrzeniem, Mateusz stał w progu, ale ze złości aż się zagotował
- Najlepsi kucharze to mężczyźni.
- Taaa tylko ci z telewizji. Chyba, że jesteś Pascalem? – zastanowiła się przez chwilę, że może jakieś faux paux popełniła – co to są chłopcze te Afrodyty?
Mateusz zbystrzał na chwilę, ale pomimo nadzwyczajnego wysiłku umysłowego nie mógł zrozumieć pytania. Misiek ratował sytuację.
- Audyty, audyty, mamo- takie kontrole wewnętrzne.
- No do prostej kobiety trzeba prosto, kontroler znaczy się.
Sapnęła dwa razy i usiadła.
- Zrób mi synku herbatki?
Misiek natychmiast włączył czajnik i zaczął sięgać po pudełko z herbatą
- A co tam w domu powiedz, Angelika już wróciła z obozu?
- Tak, jakieś dwa dni temu, dlatego mogłam spokojnie wyjechać, chociaż ten obiad odgrzeje ojcu.
Zaczęła opowiadać o różnych sprawach rodzinnych, więc Mateusz taktownie wycofał się. Chyba mamusia planowała nocleg u nich, więc rozejrzał się po pokoju, jak to rozegrać. Dwa łóżka w małej kawalerce to nie był szczyt gościnności jaki mogli jej zaoferować. Najlepiej pewnie by było, żeby się wyniósł na tą noc. Zadzwonił do Tolo, ale ten nie odbierał, była niedziela wieczorem i nie mógł się spodziewać czegoś innego po nim, nawet jeśli wróci do domu, to zapewne nie sam.
Chciał zawołać Miśka na chwilę aby z nim o tym porozmawiać, jak dzisiaj będzie z tym noclegiem. Kiedy stanął w przedpokoju usłyszał jego matkę
- … zerwali zaręczyny, Grzeszczyk ten obibok, znalazł sobie inną i zrobił jej dzieciaka. Kasia płakała dwa dni, Babiakowa mówiła, że kompletnie była załamana. A to taka dobra dziewczyna. Mateusz byłbyś ostatnim głupim we wsi jakbyś teraz do niej nie uderzył.
- Mamoooo- zajęczał Misiek
- Zmarnujesz się bez kobiety, pobawiłeś się w tym Poznaniu, mówię ci wracaj
- Nie wrócę na gospodarkę, nie będę uprawiał jabłek jak ojciec, już ci mówiłem
- Będziesz uprawiał co chcesz, a zresztą – głos się jej załamał- ja cię nie będę zmuszać, to ciężki kawałek chleba, ja tylko chce wnuki jeszcze przed śmiercią zobaczyć.
Prawie zaszlochała i stłumionym głosem dodała „z moim zdrowiem, nie jest za dobrze”
- Masz już trójkę wnucząt, już Agnieszka się postarała, nie wystarczy ci ?
- Ale to ty jesteś moim kochanym synkiem- zaśpiewała
- Mamooo
- Ty najlepiej rozumiesz z całej rodziny co się dzieje, jesteś najbystrzejszy z nas wszystkich, studia skończyłeś, ustatkuj się wreszcie – zażądała.
Mateusz nie mógł uwierzyć własnym uszom, Misiek przecież pracował na budowie, jakie studia? Mamusia jednak dalej klepała swoją litanię
- Obiecaj mi, że za tydzień przyjedziesz do Bieganowa, będą chrzciny małego ciotki Moniki, będzie Kasia, porozmawiasz z nią, tylko z nią porozmawiasz. Na pewno macie jakieś wspólne tematy. I mówi ci, że ona dobra i porządna dziewczyna, takiej w mieście nie znajdziesz.
- Mam nie jasne przeczucie, że nie masz aż tak chorego serca, a przyjechałaś specjalnie żeby mnie dręczyć – zaśmiał się.
- Trochę tak i chciałam zobaczyć jak mieszkasz. Małe to – powiedziała z wyrzutem- a u nas dom, sam wiesz trzy piętra ma.
- Mi tu dobrze, a w Poznaniu drogo na apartamenty zbytnio mnie nie stać
- Dlatego trzymasz tego chudego chłopaka?- zapytała z wyrzutem
Mateusz się wyprostował i cały się spiął. Wiedział, że nie powinien podsłuchiwać, ale tu się działy rzeczy, które zaczynały go coraz bardziej niepokoić, dlatego z napięciem czekał na odpowiedź Miśka
- Nie mamo, nie dlatego.
Po chwili zapytała go czy coś zje i zaczęła przestawiać garnki na kuchni. Stwierdził, że to doskonały moment żeby wywołać Miśka, zajrzał i kiwnął na niego palcem.
Kiedy znaleźli się w pokoju, Mateusz szepnął
- Chyba lepiej będzie jak się wyniosę na tę noc, trochę tu mało miejsca- rozejrzał się po niedużym pokoju
- Nie- uspokoił go Misiek- ja się prześpię na podłodze, wszystko ok.
- Mógłbym pójść się wbić do Adama na tą jedną noc
Misiek ze świstem wciągnął powietrze
- Długo nad tym myślałeś?
- Żadnych podtekstów- wzruszył ramionami- Chce pomóc.
- I uciec przed mamusią- wyrzucił mu Misiek
- To też- zachichotał Mateusz- ona mnie zgniecie
- Nie każe ci z nią spać w jednym łóżku, zresztą powiemy że jednak zarażasz
Mateusz zaczął parskać śmiechem, aż się zaniósł kaszlem.
- Mówiłam- usłyszeli z kuchni- że on jest ciężko chory.
Misiek pchnął go w kierunku z którego głos dochodził
- I dlatego musi coś zjeść – stwierdził, kiedy wchodzili – Co tak pięknie pachnie? -zaczął wodzić nosem w powietrzu
- Kapusta.
- Wiedziałem- oblizał się – Siadaj zachęcił teraz blondyna- spróbuj kapustki.
Zaczęli jeść, matka Miśka jednak nie miała zamiaru milczeć, nawet podczas posiłku
- No i co myślisz- zwróciła się do syna- wyciągną tą Olę z tych narkotyków ,czy się stoczy?
- Nie mam pojęcia, na razie wygląda na to, że cały czas będzie zjazd, szpital, rodzice okłamywani, tylko ten rudy, jak mu tam, chce jej pomóc
- No właśnie, jedyna nadzieje w nim- westchnęła- ale się wpędziła dziewczyna w kłopoty
Mateusz był przekonany, że znowu wrócili do jakiś spraw rodzinnych o których nie miał pojęcia
- A co oni zrobią z tym Markiem? – znowu pytała- daliby mu jakąś taką porządną , właściwie on ma trójkę dzieci powinien się zastanowić
Z przerażeniem właśnie stwierdził, że są omawiane kłopoty wszystkich serialowych bohaterów. Już wiedział po kim Misiek odziedziczył miłość do polskich tasiemców.
Zajadał kapustę, która była naprawdę smaczna. Zainteresował się przyprawami,jakie się w niej znalazły, wypytywał mamę Miśka co dodawała i w jakich proporcjach. Ona chętnie odpowiadała zafascynowana tym, że chłopak ma pojęcie o gotowaniu. Zaczynał właściwie się do niej przekonywać, szczególnie jak usłyszał przepis na zrazy, które były podobno jej specjalnością. Ale ta bezpośredniość jednak go zabijała.
Przyjrzała mu się przez chwilę i znienacka uderzyła
- A Ty? -ciągle zapominała jak ma na imię , pomimo tego, że swojego syna nazwała tak samo- dlaczego nie wyprowadzisz się do swojej dziewczyny.
Otworzył jeszcze szerzej oczy
- Jakiej dziewczyny?
Nie uzyskał odpowiedzi, bo usłyszał kolejne pytanie
- Ile ty masz lat?
- Dwadzieścia sześć – wydukał
- To co tutaj jeszcze robisz, znajdź sobie jakąś, teraz wszystkie są wygodne i nie chce im się gotować, każda cię weźmie.
Postukała się palcem w brodę
- Mamo- chciał jej przerwać Misiek i bronić Mateusza
- Już wiem, chory jesteś i żadna cię nie chce- zdiagnozowała- znajdę ci jakąś, są takie które się litują nad takimi, nie martw się- klepnęła z całej siły Mateusza w plecy, który po raz trzeci dzisiaj zaniósł się kaszlem.
- Leczysz się mam nadzieje, choć to konowały wszystkie, zioła dużo dają, pij zioła – rozkazała
- Dobrze- szybko przytaknął. I wstał by zejść z pola rażenie. Bał się, że jeśli dłużej pobędzie w towarzystwie tej kobiety, to zanim się obejrzy, rano obudzi się żonaty. Jeszcze nie wie z kim, ale wydawało się, że to dla niej żaden problem. On jednak miał wybór, mógł zawsze uciec przed nią westchnął, a jeśli ona takiego haka założy na Miśka, to będzie problem. Zadrżał. Matka to jest matka, może namieszać w głowie
- Cooo?- usłyszał z kuchni- będziesz spał na podłodze
- Mamo nie ma innej opcji.
- Aaa no tak, on jest chory, a ja na pewno starych kości nie będę odgniatała na klepisku Wcale mi się to jednak nie podoba, przeziębisz się jeszcze.
- Mogę spać z nim- obojętnie zupełnie zaproponował Misiek
- O nie- krzyknęła, aż Mateusz podskoczył – Nie narażaj się synku.
Coś Misiek wyburczał czego on już nie dosłyszał
- Jak to jesteś przyzwyczajony? Niebezpieczeństwo jest zawsze, masz dobre serce, przygarnąłeś go, bo jest chłopak potrzebujący, ale Mateusz wszystko w granicach rozsądku.

Drugi Mateusz zaczął się modlić aby dożyli do rana, bo miał wrażenie, że mamusia dopiero zaczyna się rozkręcać. Chyba jednak poczuł się odrobinę chory i powędrował do łazienki, by jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Zakaszlał kilka razy. Przytknął rękę do swojego czoła, spojrzał w lustro, wystawił język, na razie nie widział symptomów choroby, ale musi się jednak chyba dopytać o te zioła.

czwartek, 4 lipca 2013

Geniusz - dodatek "Kłopoty z kobietami" (II)


Ilja i Adam
KŁOPOTY Z KOBIETAMI cz. II


Obudził się obolały i wcale nie miał zamiary wychodzić jeszcze z łóżka. Zaspany sięgnął po telefon wyłączając natarczywy dzwonek. Potarł szybko ręką twarz, by krew zaczęła szybciej krążyć, a on mógł wrócić do pełnej przytomności. Kiedy odkładał telefon zobaczył, że przyszła wiadomość, ziewając czytał właśnie informacje od Ilji, że dotarli już do hotelu. „Cholera” – pomyślał „ Która godzina, jak to do hotelu?” Właśnie uświadomił sobie, że chyba źle nastawił budzik i wyskoczył z łóżka. Była ósma a nie siódma, jak pierwotnie zakładał swoją pobudkę. Pobiegł do łazienki, szybko się umył, pędem wrócił do pokoju, żeby ubrać wczorajsze ciuchy, nie miał już czasu na śniadanie. Właśnie sobie uświadomił, że przy sprzyjających wiatrach spóźni się i tak ponad 20 min.
I rzeczywiście tak było, dopiero tuż przed dziewiątą zdyszany wpadł do szkoły. Uprzedził telefonicznie, że ma problem z samochodem, więc przynajmniej sekretariat był poinformowany. Prawie biegł przez korytarz do sali ćwiczeń i dlatego nie zauważył, uchylających się drzwi na które wpadł. Zaklął cicho pod nosem chciał już je wyminąć i pędzić do swojej klasy, kiedy usłyszał.
- Coś pan bardzo zabalował wczoraj?- spojrzała na jego wygniecione spodnie.
Cóż za niekończący się pech od samego rana, akurat na nią musiał wpaść. Chciał ją wyminąć, ale ona przytrzymała go.
- Co tam Adam? – powiedziała Iwona przyciszonym głosem, bo dwóch jej uczniów właśnie kończyło zapinać futerały swoich instrumentów- Jesteś mocno wczorajszy?
Uśmiechnęła się ironicznie i przysunęła nos do jego marynarki, ostentacyjnie wciągając powietrze. Szukała zapewne oznak jakiejś imprezy, jednak chyba niczego nie wykryła. Adam syknął tylko żeby go przepuściła. Ruszył do przodu, ale ona zagrodziła mu tym razem przejście nogą, czarny but na bardzo wysokim obcasie zatańczył na wysokości jego kolana, zauważył czerwoną podeszwę, która tak kontrastowała z czernią, która otaczała stopę.
- Musimy porozmawiać.
Był wściekły, cholernie wściekły, miał ochotę ją rozszarpać, ale najbardziej obojętnym głosem na jaki było go stać przyznał jej rację.
- Tak, myślę, że musimy porozmawiać. Najlepiej dzisiaj na przerwie, tej dużej po dwunastej, będę w pokoju nauczycielskim. Opuściła nogę przepuszczając go, zdążył jedynie zarejestrować, że uśmiechnęła się zadowolona. Nawet specjalnie nie planował co jej powie, wiedział jedno, musi to przerwać, bo inaczej jego pokłady cierpliwości, tak wytrenowane przy Ilji, jak tama puszczą i wtedy wie, że nie ręczy za siebie. W tej chwili miał ochotę ją udusić, ale jego wyobraźnia była bogata i zawsze może postarać się o inną śmierć dla tej kobiety.
Spokojnie ,na tyle na ile pozwalała mu zajęta czym innym głowa ,poprowadził swoje zajęcia. Jak tylko zadzwonił dzwonek na dużą przerwę niezwłocznie się udał do pokoju nauczycielskiego. Wyznaczył spotkanie właśnie tu, bo chciał aby także inni usłyszeli to co miał do powodzenia. Duża przerwa zapewniała mu odpowiednią ilość widzów. Iwona pojawiła się pięć minut później. Elegancka bluzka w kwiaty oraz fioletowa obcisła spódnica do pół łydki, wyjątkowo podkreślały jej kobiecą figurę. Adam pokiwał głową i cicho parsknął sam do siebie. Ona zauważyła go i uradowana chciała usiąść przy długim biurku obok niego, ale zatrzymał ją nauczyciel polskiego. Obserwował ją, jak się wdzięczy i podlizuje, jaka słodka i miła jest w tej rozmowie z facetem, który mógłby być jej ojcem. Trochę z politowaniem patrzył na jego wysiłki, a także na to jak był wcześniej ślepy na jej gierki. Kiedy uprzejmie ale stanowczo powiedziała, że musi omówić pewną sprawę z Adamem, nareszcie polonista wypuścił ją.
Usiadła obok niego nie przestając się uśmiechać. Założyła nogę, tak, że jej kolano prawie dotykało jego nogi. Odsunął się ostentacyjnie i przeszedł do sedna sprawy. Mówił na razie cicho, próbując wszystko wytłumaczyć.
- Iwona, nie zmieniam zdania- zrobiła usta w podkówkę- nic poza pracą nas nie będzie łączyło i albo przestaniesz albo jedno z nas musi opuścić tę szkołę- nachylił się w jej stronę, chciał aby to zabrzmiało jak groźba- ale to nie będę ja,uprzedzam.
Uśmiechnął się uprzejmie. Ona zaczęła wiercić się na siedzeniu. Stwierdziła przyciszonym głosem.
- Myślisz, że ja umiem się odkochać w jeden dzień, że jestem jak chorągiewka? Myślisz, że można ot także odrzucać moje uczucia, jeśli się mnie mamiło dwa miesiące –Otworzył usta by coś powiedzieć, uniosła szybko dłoń powstrzymując go, trochę płaczliwym głosem dodała- albo będę cierpieć w samotności wypatrując za tobą oczy.
Znowu się uśmiechnął.
- Jeśli darzysz mnie takim uczuciem jak twierdzisz, to pragniesz mojego szczęścia- sarkastycznie się zaśmiał- a moje szczęście jest właśnie w niekontaktowaniu się z tobą na innej płaszczyźnie niż zawodowa- baaa nawet nie będę ci proponował przyjaźni, bo…
Urwał bo właśnie najpierw usłyszał głośny plask, potem odskoczyła mu głowa do tyłu, a po chwili skóra niemiłosiernie zaczęła go piec na policzku.
Wszyscy zgromadzeni spojrzeli zdziwieni w ich stronę.
- Świnia – teraz podniesionym głosem powiedziała, by po chwili przejść w szloch- Jesteś ostatnią świnią. Zaniosła się płaczem i wybiegła z pokoju.
Adam miał nie mniej zdziwione oczy od pozostałych nauczycieli. Wszyscy taktowanie milczeli , ale teraz słali mu spojrzenia pełne wyrzutu. Irracjonalnie , powiedział „Przepraszam” i szybko wyszedł z pomieszczenia. Uderzył pięścią w udo, był wściekły, przeliczył się z tą aktorką, wydawało mu się, że w otoczeniu ludzi z pracy jest bezpieczny, ale ona była mistrzynią takich intryg, właśnie to zrozumiał. Nie mógł jednak sprawy tak zostawić, był zdenerwowany, był zły, był zszokowany, że mogła się posunąć do czegoś takiego. Musi porozmawiać z dyrektorem, z tym postanowieniem ruszył w kierunku sekretariatu, mijając toalety zobaczył, przez niedomknięte drzwi , przy lustrze Iwonę, która poprawiała makijaż. Popchnął drzwi i wparował do damskiej łazienki.
- Ty- krzyknął- Myślisz, że to jakiś teatrzyk prowincjonalny.
Odwróciła się gwałtownie i posłała mu ironiczny uśmiech, spojrzała w lustro nie przerywając nakładania maskary na rzęsy oznajmiła.
- Adasiu jeszcze zobaczymy, kto opuści tę szkołę – przygryzła wargę kiedy zajęła się malowaniem drugiego oka- i pamiętaj – odsunęła się na sekundę od lustra, by mu się przyjrzeć – mam jeszcze jeden atut w ręku, powiem wszystkim, ze zabawiasz się z chłopcami.
Przełknął ślinę i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ona była szybsza.
- Kompletnie mnie to nie interesuje, czy to prawda czy nie, ale jedno ci powiem, chce i muszę zostać w tej szkole, więc zrobię wszystko żebyś mi w tym nie przeszkodził – spojrzała uważnie w swoje odbicie-Ale ja chce upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu , jakoś tak się mówi, no nie. Naprawdę jesteś świetny i bardzo mi się podobasz, a czym więcej się opierasz, tym bardziej mi się to podoba- Mmmmmm- zamruczała
Złapał się ostatniej deski ratunku, chciał z nią coś ustalić po dobroci.
- Niczego od ciebie nie chce, jeśli dasz mi spokój, ja tobie też dam i każdy będzie podążał swoją drogą.
Miał na końcu języka, żeby dodać że ta szkoła jest dla niego bardzo ważna, ale już niczego nie mógł jej dać do ręki, niczego co by mogło być wykorzystane przeciwko niemu.Ponieważ do toalety weszła jedna z uczennic i z uniesionymi brwiami patrzyła teraz na nich, wycofał się szybko z damskiego rewiru . Nie uzyskał żadnej odpowiedzi, ale chyba dyskusja była w tym momencie bezcelowa. Swojego postanowienia jednak nie zmienił poszedł tego dnia do dyrektora. Wytłumaczył, że nie rozumie tej historii z nim związanej, że jest atakowany przez Iwonę Kryniewicz, że ona manipuluje całym otoczeniem. Przeprosił profesora, że zawraca mu tym głowę, ale zabawa nowej nauczycielki wykracza poza ich wzajemne relacje.Wychodząc dodał.
- Chciałem aby pan wiedział.
- Adam, ale ja nie rozumiem co się dzieje- Winiarski zmarszczył brwi- o coś Wam poszło, mam nadzieję ,że to nie sprawy osobiste. Ona jest bardzo atrakcyjną kobietą – chrząknął.
- Nie, zapewniam Pana, że nic mnie z nią nie łączy poza jej imaginacją. Wszystko co opowiada lub będzie opowiadała na mój temat to kłamstwo.
Profesor nadal wyglądał na zdezorientowanego. Adam już nie umiał mu tego lepiej wytłumaczyć. Sam właściwie się głowił o co chodzi i dlaczego Iwona właśnie jego wybrała na swoją ofiarę. Opuścił profesora i sięgnął po telefon. Właśnie w czasie rozmowy w gabinecie zawibrował nową wiadomością.
Uśmiechnął się pierwszy raz tego dnia czytając „Profesor jest swietny, ale probuje się ze mna juz kłocic, mysle ze czegos trzeba go nauczyc inaczej bedzie umieral nieswiadom.”
To Ilja zdawał mu relację z dzisiejszego dnia. Biedny profesor pomyślał przez chwilę, potem się zaśmiał, miał tylko nadzieję, że Ilja jako nauczyciel nie podziękuje mu za współpracę.
„Wyciągnij z tych lekcji ile się da, a zresztą co ja będę cię uczył mój nauczycielu” – odpisał. Szkoda, że nie ma tu Ilji przemknęło mu przez myśl. Może on by rozwikłał tę zagadkę o co tej kobiecie chodzi. Tak mało się na przeciwnej płci znał i podejrzewał, że to właśnie było przyczyną jego nieporadnego postępowania z tą osobą. Facetowi by dał w twarz, powiedział żeby się odpierdolił i po sprawie. Może z nią trzeba tak samo zrobić? Westchnął tylko i ruszył na ostatnie trzy godziny zajęć.
Po południu rozważał przez chwilę nawet by opowiedzieć przez telefon dzisiejsze zdarzenie Ilji, ale stwierdził, że chłopak ma wakacje pierwsze od ich krótkiego wypadu do Wisły i nie warto mu teraz zaprzątać tym głowy. Pracował ciężko całe wakacje, nie przepadał za swoją pracą, ale pobyt w restauracji wyraźnie pozwolił mu docenić, to czym chciał się zajmować na co dzień. Skarżył się na początku, że go wykorzystują, jego duma cierpiała, ale po pewnym czasie podporządkował się i przyzwyczaił, że ktoś inny ma tutaj decydujące zdanie. Poza tym chciał miał poczucie kontroli , przynajmniej częściowe nad swoimi finansami. Przez chwilę nie rozumiał tego irracjonalnego udowadniania mu, że on też może zarabiać pieniądze. Nie potrzebował takich deklaracji, tym bardziej, że był rozchwytywany jako nauczyciel i ostatnio kompletnie nie narzekał na brak gotówki. Nie walczył jednak z Ilją, zrozumiał, że dla niego jest to ważne, a poza tym, jak się okazało miał ukryty cel, chciał odwiedzić swoje rodzinne strony. I to mógł jak najbardziej zrozumieć.

Następnego dnia się nie spotkali z Iwoną, szczęśliwie grafik nigdzie ich nie zmuszał aby wpadali na siebie. Wcale go właściwie nie zdziwiło, że inni pracownicy teraz spoglądają na niego z pewnym dystansem i niepewnością. Po tym przedstawieniu w pokoju nauczycielskim, napięte spojrzenia towarzyszyły mu wszędzie. Szczególnie Pani Ewa sekretarka ,zawsze dla niego taka miła, teraz ograniczała się do suchych informacji. Zaczynał podejrzewać, że nie dość, że wszyscy o całym wczorajszym zdarzeniu już wiedzą, to jeszcze Iwona wykonuje krecią robotę za jego plecami.
Jak bardzo zmieniło się jego nastawienie do tej pracy, na początku roku szkolnego wszystko wydawało mu się tak ekscytujące, takie emocjonujące, że może ponownie w tym miejscu uczyć. A teraz? Nie chciało mu się przekraczać murów tej szkoły. Próbował z tym walczyć, ale zamiast tego, czuł zniesmaczenie, coraz większy obawę przed tą nieobliczalną kobietą. Zdenerwowanie wkradało się do jego codziennych czynności, zapominał o różnych drobnych rzeczach, nie słyszał co do niego mówiono, rozpraszał się na zajęciach. Podświadomie bał się kolejnej konfrontacji, choć wiedział, że z pokładów złości, które gromadził już od tygodnia , może zbudować oręż którym będzie się bronił. Nie miał jednak pomysłu jak to zrobić. Sytuacja była dziwna, delikatna, niejednoznaczna i wydawało się, że poza odejściem ze szkoły nierozwiązywalna. Chciał jednak walczyć, nie mógł się poddać. Drugi raz nie ucieknie, tego był pewien.
Kiedy wyszedł ze szkoły i skierował się w stronę swojego samochodu, jego dręczycielka dopadła go. Wyraźnie czekała specjalnie na niego.
- Czego? – warknął gdy ją zobaczył, jednocześnie odruchowo się rozejrzał, czy nikt ich nie obserwuje, miał dość kolejnych plotek.
- Adam, przepraszam za to co było wczoraj- przemówiła ludzkim głosem, jej szare oczy badały teraz jego twarz- wiem, że możesz być wściekły, ale ja mam swoje powody
- Powody? Żeby mnie dręczyć?
Nie mógł zrozumieć, jakie to chore przesłanki wyjaśniają jej zachowanie.
-Byłeś dla mnie taki miły , tak świetnie się dogadywaliśmy, wiesz – spuściła głowę- czułam, że ty jesteś naprawdę dobrym człowiek- podniosła wzrok na niego – że można na ciebie liczyć.
Zmarszczył czoło, nie rozumiał tej gry, niczego już nie rozumiał,jak można tak się zmieniać.Ona kontynuowała
- Jestem naprawdę w trudnej sytuacji- głos jej zadrżał- ktoś ważny mnie zostawił
Adam nie wiedział, na co ona liczyła, że będzie jej współczuł?
- Możesz przejść do sedna, bo śpieszę się na lekcje.
Zawahała się chwilę a potem pewnie spojrzała na niego.
- Jestem w ciąży.
Zamienił się na ułamek w słup soli. Tysiące myśli zaczęły mu przebiegać przez głowę, straszne podejrzenie zagnieździło się w świadomości.
- A co ja mam z tym wspólnego? – zapytał ostrożnie, tak jakby nie chciał wywołać niczego złego, co się czaiło za rogiem. Zmrużyła oczy i przygryzła wargę
- Chce aby moje dziecko miało prawdziwego ojca, takiego jak Ty.
Zrobił duże oczy,zapowietrzył się na chwilę, potem fala gorąca uderzyła go w twarz. Nie, to było ponad jego siły. Trochę poza kontrolą z całą siłą nienawiści wymierzył jej cios. Uderzenie było na tyle silne, że zachwiała się i odbiła się placami od auta obok. A z jej ust wyrwało się tylko „Och”
- Ty – krzyknął – Ty szmato, jak śmiesz mnie w to wciągać.
Zaczęła szlochać przykładając rękę do twarzy, uderzenie było na tyle silne, że w kąciku pojawiła się kropla krwi.
- Ja nie mogę wrócić do Białegostoku, ja nie mogę się pokazać w domu, ja muszę znaleźć ojca dla mojego dziecka- pociągała teraz nosem
- Jak widzisz pomyliłaś się – zaśmiał się sarkastycznie- nie jestem dobrym człowiekiem, baaa nie jestem dżentelmenem, nie widzę różnicy pomiędzy facetem świnią a babką szmatą, która chce mi zniszczyć życie, jedno i drugie potraktuje tak jak na to zasługuje.
Sapnął, bo złość wcale go nie opuszczała. Ona powoli prostowała się, wyjęła z torebki chusteczkę i zaczęła wycierać krew i łzy ze swojej twarzy. Powiedziała spokojnie, dziwnie opanowanym głosem.
- Spotkamy się w sądzie, a w szkole od tej chwili nie pracujesz.
- Na szczęście, Ty o tym nie decydujesz.
Zdążył krzyknąć nim się odwróciła się i ruszyła w stronę swojego samochodu, cały czas przykładając rękę do ust.

******

Adam pomyślał, że znalazł się w jakimś tornadzie i kręci się z zawrotną siłą bardzo blisko jego oka, ale ciągle nie może uwolnić się z tego wiru. Był czwartek, a on właśnie dzisiaj musi stanąć przed komisją dyscyplinarną, która zdecyduje o tym czy zwolnią go z pracy. Zdążyła rozpętać burzę po tym zdarzeniu na parkingu, co prawda nie mogła zdecydować o zwolnieniu go, za to grupa nauczycieli i owszem. Nie żałował niczego co zrobił, już wiedział, że nigdzie nie popełnił błędu, a jeśli by nie walczył a dał się dalej manipulować, całe jego życie zamieniłoby się w koszmar. Nigdy nie miał wcześniej do czynienia z taką osobą. Naiwnie myślał, że tacy ludzie tylko mieszkają na kartach powieści. Mylił się i boleśnie o tym musiał się przekonać. Sprawy zaszły tak daleko, że musiał wszystko opowiedzieć Ilji, nie pomylił się przewidując, że ten dostanie szału, chciał natychmiast wracać. Adam błagał go na wszystko, że ma zostać na warsztatach, że tutaj i tak w niczym nie pomoże. Jego sprawy popsuły mu całą przyjemność z pobytu w Warszawie. Pomimo tego, że nie pozwolił Ilji wrócić, łapał się na tym, że brakuje mu go ogromnie. Tęsknił teraz jeszcze bardziej.
Kiedy w czwartek po południu przekroczył mury szkoły, czuł się jakby był zanurzony w wodzie, wszystko co się działo docierało do niego jak przez taflę wody. Zdenerwowany przyszedł na to posiedzenie, gdzie miał się wytłumaczyć, dlaczego „pobił” Iwonę. Chciał tej konfrontacji, czuł jednak podświadomie, że jest na straconej pozycji. Kilkoro nauczycieli , dyrektor i sekretarka notująca przebieg zebrania, to byli ludzie którzy mieli wysłuchać jego nieudolne tłumaczenia. Jego słowo przeciwko słowu biednej i brzemiennej opuszczonej kobiety. Widział to jasno, że jest bez szans. Nie miał zamiaru jednak się poddać, nie miał zamiaru pozwolić aby inny niszczyli jego dobre imię. Starał się opowiedzieć wszystko zgodnie z prawdą, nie pominął żadnego szczegółu, nie było tego wiele, bo tak naprawdę niewiele się wydarzyło. Starał się wytłumaczyć, że insynuację jakie prowadzi Kryńska na temat jego rzeczonego ojcostwa po prostu spowodowało pęknięcie wszelkich blokad i rzeczywiście ją uderzył. Są jednak granice manipulacji i wrabiania ludzi, a ona zdecydowanie go przekroczyła. Profesor siedział smutny i poza formalnymi zwrotami nie odzywał się wcale. Sekretarka cały czas zerkała na Iwonę, która z chusteczką która non stop wędrowała w kierunku oczu, rzeczowo i składnie przedstawiła swoją wersję wydarzeń.
W połowie tej opowieści, po słowach jak to strasznie zabiegał o jej względy, a potem się nagle wycofał, zaczął szybko oddychać i nie wytrzymał.
- To kłamstwo, tej pani się myli uprzejmość z zalotami.
- Panie Rapczewski- przywołał go do porządku polonista- dajmy kobiecie się wypowiedzieć.
Uciszył go. Do końca więc musiał słuchać jej chorych wyobrażeń na temat ich rzekomego związku.
Kiedy skończyła, jedna z nauczycielek zadała pytanie o to czy nie uważa, że prywatne sprawy jednak nie powinny być załatwiane prywatnie?
Iwona się zmieszała przez chwilę, ale szybko odparła atak.
- To wpływa na funkcjonowanie szkoły-Wszyscy pokiwali głową- Myślę, że o takich agresywnych zachowaniach nauczycieli powinni wszyscy wiedzieć. Jeśli ten pan nie ma oporu uderzyć kobietę w ciąży, to jaka będzie przeszkoda aby uderzyć któregoś z uczniów?
Adam usłyszał tylko „tak, tak, tak „ Spojrzał bezradnie na profesora. Ten westchnął ciężko i poprosił zainteresowanych o wyjście z sali ponieważ komisja musi się naradzić.
Opuściła z ulgą salę, jednocześnie ze świadomością, że wszystko stracone. Broda mu zadrżała , nie wiedział czy z emocji czy miał zaraz wybuchnąć płaczem jak małe dziecko. Sięgnął po telefon i zobaczył wiadomość do Ilji. „Wyjdź przed szkołę” Serce mu szybciej zabiło, dobiegł do drzwi i jednym zamachem otworzył je na roścież. Od razu go zauważył, stał oparty o ścianę obok, ze słuchawkami na uszach, które natychmiast zdjął gdy go zobaczył. Ich oczy spotkały się. Właściwie nic już nie musiał tłumaczyć. Ilja stwierdził zmartwiony.
- Ta kurwa już wszystkich przerobiła.
Kiwnął głową.Jednocześnie irracjonalnie odetchnął z ulgą, jego widok przypomniał mu, że jest ktoś kto zawsze będzie za nim, zawsze stanie po jego stronie. Ilja w białej bluzie, którą najwidoczniej kupił sobie w Warszawie, wyglądał jak zjawa, ktoś kto przybył mu z odsieczą. Było to dziecinne odczucie,ale dodawała mu otuchy.
- Jak to się stało? – zadał trochę retoryczne pytanie, bo nie umiał tego do tej pory zrozumieć.
Ilja westchnął i oparł jedną nogę o ścianę.
- Normalnie splot zdarzeń i twój upór, nic więcej.
- Mój upór?
Uderzył pięścią w ścianę a błękit jak lód przeszył go.
- Adam, nie chce cię dobijać ale to twoje milczenie na temat twojej orientacji…- Echhh –Ja rozbił jejo*. Uparty jesteś. Ale… Spojrzał teraz na niego, jakaś iskra zatańczyła w jego oczach.
- Ale ja na to nie pozwolę.
Zanim Adam zrozumiał co się dzieje. Ilja otworzył drzwi i wpadł do szkoły. Ruszył za nim.
- Która sala?- rzucił w jego kierunku
- 15-stka
Ilja wpadł do sali, nawet go nie powstrzymywał, już kompletnie nie miał niczego do stracenia. Wszystkie sidła zastawione przez tą kobietę zatrzasnęły się na nim. Na widok Ilji, profesor wstał i otworzył ze zdziwieniem usta.
- Chłopcze- wyjąkał, zmartwionym głosem- Mamy naradę może później.
Ilja nie słuchał, mierzył właśnie brunetkę swoimi jak lód zimnymi oczami. Nagle ogień się w nich pojawił i tyle ile miał siły w ręku, uderzył o najbliższy blat.
- To kpiny – ryknął – Wierzycie jej a nie Adamowi? Jak możecie? Ją znacie 3 miesiące a Adama parę lat.
- Panie dyrektorze – zapiszczała Iwona- Co on tu robi?
Profesor uspokajająco uniósł dłoń.
- A ty – Ilja teraz wpatrywał się w nią – Co tu robisz, kłamliwa suko.
Kilku Panów podniosło się, Adam przysunął się bliżej Ilji, miał wrażenie że zaraz zaczną się bić. - Jak do tego doprowadziłaś, że próbujesz zniszczyć mu życie? Bo co? Zakręciłaś parę razy tyłkiem i się popłakałaś.
- Kim ty jesteś chłopcze?
- Ja jestem Ilja Witkiewicz, nie ja jestem tym który nie pozwoli Adamowi Rapczewskiego zarzucać kłamstwa i wmawiać rzeczy, których nigdy by się nie dopuścił i dokładnie wiesz dlaczego.
Rozejrzał się po swoich byłych nauczycielach.
- Wszystko co mówi ta kobieta to kłamstwo.
- Ale skąd to wiesz chłopcze? – pytał polonista
- Ja w przeciwieństwo do Was mam pewność- zaczął szybko oddychać- to jedyne co ukrywa przed wami Adam, to nie to, że miał romans z tą … - zapowietrzył się, ale nie przeklął – ale to, że jest gejem.
Na sali większość wstrzymała oddechy. Iwona jednak nie dała za wygraną.
- To kłamstwo, mamił mnie też tą bajeczką, chyba sami rozumiecie, chciał się wymigać z odpowiedzialności Szukała teraz zrozumienia u zebranych, ale oni spoglądali na Ilję, który złapał Adama za rękę i uniósł ją do góry.
- Jestem go całkowicie pewien, ponieważ jestem z nim.
Ciche „och” wyrwało się z kilku ust. Ilja jednak nie skończył.
- Spróbujcie go za to wyrzucić z pracy, z pwodu innej orientacji a poruszę wszystkie organizacje w Polsce, a jeśli wyrzucicie go za oskarżenia tej żmii, to tylko się ośmieszycie.
Teraz wszystkie oczy zwróciły się na Iwonę, która rozbieganym wzrokiem spoglądała na Adama i Ilję. Barska pierwsza oprzytomniała.
- Dlaczego Pani tą szopkę urządziła? Dlaczego Pani kpi z instytucji jaką jest szkoła i wykorzystują ją do jakiś chorych manipulacji. – sapnęła teraz ze złością- czy aż tak nienawidzi pani gejów, ze postanowiła Rapczewskiego zniszczyć naszymi rękoma?
Strach, to jedyne co pojawiło się na twarzy Iwony. Adam otworzył ze zdziwieniem usta, nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Ilja ściskał cały czas jego rękę, ale to nie uwalniało go od wrażenia, , że jest na jakimś przedstawieniu w którym gra główną rolę, ale zapomniał tekstu. Na szczęście miał suflerów.
- Iwonka- Pani Ewa, teraz zaświergotała matczynym tonem- sama tutaj oznajmiłaś, że powiedział ci że jest gejem i coś takiego…
- Nie – jęknęła- ja… - ja.,.. nie mogę stracić tej pracy- zaczęła płakać- między jednym szlochem a drugim jęknęła, ja naprawdę jestem w ciąży, nie kłamie.
Jakby to tłumaczenie miało usprawiedliwić całe jej postępowanie.
- To co ? Chciałaś złapać od razu ojca i alimenty może co? A przy tym wygenerowałaś mega zamieszanie- hahahaha Ilja zaczął się histerycznie śmiać.
Tym razem odezwał się profesor, który do tej pory milczał.
- Nikt pani nie zwolni, ponieważ szkoła nie ma prawa do tego, obowiązuje Panią okres ochronny. Jednak Ilja ma rację, nigdy nie było tutaj takiego zamieszania, dopóki Pani się nie pojawiła. Nigdy też nie zajmowaliśmy się sprawami prywatnymi, dopóki nie dotyczyły szkoły. Przykro mi i teraz to ja czuję się winny, że zaufałem Pani i zaprosiłem do naszego grona. Nawet najlepszy pedagog nie może sobie pozwolić na to by sprawy osobiste przesłaniały mu jego pracę.- spojrzał teraz na Adama i jakby ze zrozumieniem pokiwał głową.
Adam nie wiedział, czy to było docenienie jego dezercji prawie rok temu, czy przyzwolenie na to kim jest. Ku swojemu ogromnemu zdziwieniu, nikt nie był przeciwko niemu po deklaracji Ilji co do jego orientacji, przynajmniej jawnie, za to prawda uwolniła go od podejrzeń.
Profesor chrząknął.
- To chyba wszystko już ustalone. Pani – zwrócił się do Iwony- idzie na zwolnienie z powodu złego samopoczucia podczas ciąży. My nadal będziemy się starali tę młodzież wychować na mądrych ludzi, dla których muzyka jest jedną z ważniejszych spraw w życiu.
Oparł brodę na ręce i spojrzał z dołu na Ilję, który czujnie wpatrywał się teraz Kryńską, jakby czekając na kolejny atak z jej strony. Ona jednak jedynie pochlipywała, po chwili podniosła się i ze słowami „i tak się spotkamy w sądzie”, wyszła. Teraz zaczęli wszyscy szeptać i nerwowo wymieniać swoje uwagi na temat tego co zaszło, po chwili część nauczycieli zaczęła się podnosić, uważając, że sprawa zakończona.
- Czy macie państwo jeszcze jakieś sprawy ? – nikt się nie odezwał –Myślę, że zebranie zakończone. Zamykam więc posiedzenie komisji.
- Panie profesorze?- Adam chciał o coś zapytać
Winiarski jedynie machnął ręką.
- Nie dzisiaj Adam, ja muszę to wszystko przemyśleć. To za dużo na starego człowieka. Wam się młodym wydaje… -machnął znowu ręką.
Pożegnał się i lekko wypchnął za drzwi Ilję. Chciał już wracać do domu, przestać się zajmować tą sprawą. Dopiero w samochodzie kiedy usiadł, cały miniony stres pozbawił go wszystkich sił. Oparł więc głowę na kierownicy i zamknął oczy. Pomimo tego, że już wszystko wydawało się w jak najlepszym porządku, on jednak czuł niepokój, który bardzo powoli opuszczał jego ciało. Drgnął bo Ilja dotknął jego szyi. Położył ciepłą rękę na jego karku.
- Adam już po wszystkim, nie martw się -sam jednak dyszał niebezpiecznie i złość wcale go nie opuściła- Co za korwiet z niej- zaklął – trzeba jednak przyznać, że to kobiety stanęły w twojej obronie- zauważył trafnie.
- Możemy już przestać się nią zajmować- poprosił.
Zaczął odpalać samochód. Przekręcił kluczyk, raz i drugi ponieważ maszyna odmawiała posłuszeństwa. Kiedy wreszcie usłyszał miarową pracę silnika. Odwrócił się do tyłu by cofnąć. Poczuł jak Ilja rzuca się na niego.
- Przestań – krzyknął.
- Tęskniłem – przykleił się do jego klatki piersiowej.
- Wiem- trochę spokojniej odpowiedział- Ja też.
-Daj mi wycofać- odsunął go od siebie. Ilja zmarszczył czoło, położył nogi na desce rozdzielczej i już do końca podróży nie odzywał się do niego. Wchodząc do domu potknął się o torbę ,którą Ilja porzucił na środku przedpokoju spiesząc się do szkoły. Ten widok Adama naprawdę poruszył, teraz z pełną świadomością dotarło do niego ile mu zawdzięcza.

Ilja tymczasem zarzucił porzuconą torbę na ramię, wziął skrzypce przemieścił się do pokoju i zanim Adam zdążył się zdjąć buty usłyszał muzykę. Smyczek śmigał po strunach z zawrotną szybkością. Dźwięki jak ostrza wdzierały się w jego ciało. Nasłuchiwał przez chwilę w bezruchu, tej gonitwy dźwięków, która wypełniały mieszkanie. Zakradł się do pokoju i w progu, obserwując skrzypka, słuchał Perpetum Mobile Novacka. Tyle było pasji w tej muzyce, tyle niepokoju , który był też jego udziałem, że zadrżał. Kolejny szybkie pociągnięcie smyczka i włosie rozpadło się na małe pasma. Kiedy ponownie przyśpieszył i docisnął struny, znowu smyczek zaczął się pękać w kilku miejscach. Jego palce jednak nie ustawały w pracy a zaciśnięte usta naciskały na dźwięki. To było jakieś szaleństwo, którego Adam mógł się tylko domyślać, emocje które kumulowały się w nich od kilku dni, właśnie znalazły ujście.

Kiedy długim pociągnięciem zakończył utwór, dyszał jak po biegu. Tempo rzeczywiście było zabójcze. Jednak napięcie do końca nie opadło. Patrzył prze chwilę na niego, kolana się pod nim załamały i opadł na podłogę. Adam w jednej sekundzie był przy nim. „Ilja, Ilja” powtarzał „Coś ci jest?”. Kręcił przecząco głową, po chwili jednak przemówił.
- Nie mogłem pozwolić, aby ktoś to zniszczył, nie mogłem …To wszystko co było,to wszystko – złapał za ramiona Adama- to co Tobie podarowałem.
- Dziękuje, Ilja , naprawdę, za tyle co mi dajesz, że jesteś przy mnie, że zawsze mogę na ciebie liczyć, że jest ta odwaga w tobie, której mi brakuje. Dziękuje.

Pocałował go, ale Ilja jakby tylko na to czekał, to był dla niego znak, zachłannie pochłaniał jego usta, zaborczo wciskał swój język w gardło Adama. Ze świtem wciągał i wydychał przez nos powietrze, ni to piszcząc, ni to jęcząc w jego usta. Wraz z gorączką pocałunku, jego ręce przesuwały się chaotycznie po jego ciele. Czuł chwilowe zawahanie, ale trwało jedynie parę sekund, już wiedział, że nie będzie pytał o to co do niego należało. Zaczął szarpać i ściągać ubrania Adama. Widząc co się dzieje, nie mógł mu odmówić, jakaś skarga kryła się za tymi gestami, za tymi pocałunkami, pomógł mu rozebrać się. Popchnął Adama na podłogę, leżąc tam i patrząc w ten błękit, który teraz płonął, pomyślał, że jest nim przygwożdżony. Po chwili Ilja już zajął się jego członkiem, śpieszyło mu się jednak, wykonywał zbyt wiele niecierpliwych i nerwowych ruchów, a pomimo tego, a może właśnie dlatego Adam już po chwili westchnął, kiedy kolejna fala zalała go tam na dole. On czekał na to. Jeszcze raz przesunął palcami wzdłuż całej długości zatrzymując się na główce, którą oblizał. Nie ostrzegł go nie przygotował, ale po zaledwie dwóch mrugnięciach zanim zdążył pomyśleć co się dzieje, jego penis znalazł się w Ilji. Zaczęli się wolno poruszać, ale to tylko było preludium ,bo jego partner zaczął przyśpieszać. Patrzył teraz na niego z góry i pomimo tego, że odwrócił rolę, czuł nadal, że to nie on kontroluje sytuacje. Nagle nachylił się nie przerywając swoich ruchów i zażądał „Szybciej”. Kiedy przyśpieszył, on wypiął się jeszcze mocnej, załapał go za ramiona, i zaczął paznokcie wbijać w jego skórę. Po chwili zacharczał mu znowu swoją prośbę „Szybciej”. Nie musiał go zachęcać, bo kolejne spazmatyczne jęki, jego partnera, doprowadzały go do szału i pomimo tego, że wydawało mu się, że już nie ma siły, każde urwane westchnięcie Ilji pobudzało go do nowych ruchów. Ten zaczął się wić, jak na rozżarzonych ogniach, zacisnął powieki. Nachylił się jeszcze mocniej i zaczął go gryź w ramie, Adam krzyknął, bo zrobił to naprawdę mocno, Ilja wydawał się nie słyszeć, był pochłonięty jedynie tym rytmem, który wyznaczali. Kiedy Adamowi się wydawało, że już dłużej nie może, że już nie ma siły, że musi dojść, by to zakończyć, wyrwał się tym razem z jego gardła jęk.

Chłopak oprzytomniał. Ostrożnie wysunął się z niego i złapał natychmiast jego penis u podstawy ściskając z całej siły. Tym razem z bólu a nie z rozkoszy, ponownie krzyknął. Z pomiędzy zaciśniętych warg wysyczał w jego stronę„Oszalałeś”. Ilja zmroził go wzrokiem, trochę nieobecnym, trochę szalonym, takim które niosło zagrożenie. Kiedy wreszcie go uwolnił go ze swojej dłoni ,kilka kropel przeźroczystego prawie płynu, spłynęło po nabrzmiałym członku Adama. Chciał natychmiast zniwelować to napięcie i sięgnął pomiędzy nogi. Ten jednak nie pozwolił mu na to, podbił jego rękę by następnie przygwoździć jego obie dłonie ponad głową. Przytrzymał je z nadzwyczajną siłą, która tkwiła teraz w tym chudym ciele. Sprzeciwił się temu, próbował się wydostać z tego potrzasku, szarpiąc się kilkakrotnie. On jednak ukląkł na jego brzuchu jeszcze bardziej go ograczając i drugą ręką zajął się swoim członkiem. Po chwili rozpoczął nerwowe ślizgi po jego brzuchu, a kiedy ich penisy dotykały się, sapał kryjąc swoją głową na jego torsie. Skórę, którą dotykał, lizał , gryzł i smakował, jak owoc, którego pragnął od tak dawna. Uwolnił ręce Adama, by skupić się teraz na obydwu jego sutkach . To było naprawdę przyjemne ,więc bez sprzeciwu pozwalał mu na dalsze wędrówki, dreszcze wypełniły jego ciało, kiedy zadarł jego nogi i zaczął lizać to miejsce w które za chwilę chciał się wsunąć. Napluł w zagłębienie i po chwili już był w nim. Ciepło wypełniło go, ponieważ czuł ten żar, który emanował z Ilji. Poruszał się w nim, niezbyt szybko, jakby sprawdzając na ile sobie może dzisiaj pozwolić, przechylił się maksymalnie żeby spojrzeć mu w oczy. Nie uśmiechał się, nie chciał go pieścić i całować, chciał jedynie go teraz mieć. Kolejne pchnięcia i kolejne chwilę sam na sam z błękitem w który się zapadał. „Ałłll” wyrwało się niewiadomo skąd, ale poznał swój głos. Ilja już za ostro zaczynał się w nim poruszać. Ból, pomieszany z kolejnymi dreszczami właśnie przechodził go całego. Ponownie chciał się wyrwać, ciało samo zaczynało uciekać spod Ilji. Ten jednak przytrzymał go podniósł do pozycji siedzącej i założył jego nogi na swoje biodra. Objął by po chwili wpadli znowu w rytm, który zaczynał przyśpieszać. Czuł jak Ilja wbija się jak szponami w jego plecy, próbując utrzymać go w takiej pozycji. Czym ich ciała były bliżej tym większe szaleństwo go ogarniało.

Przerwał nagle, co Adama wyrwało z jakiejś otchłani i miał wrażenie, że uderzył o ziemię z ogromną siłą, ponieważ jednym silnym pociągnięciem zmusił by się położył na brzuchu. Wszedł w niego szybko, teraz wyraźnie mu się śpieszyło. Czym bardziej ogarniała go gorączka tym Adam unosił się do pozycji półleżącej, nie chciał poddawać się jedynie tym pchnięciom, tylko współpraca i wspólne utrzymywanie rytmu pozwalały mu unosić się na fali rozkoszy. Ilja przywarł do jego pleców, wykonał kilka niezwykle szybkich ruchów, jęknął by następnie zacząć go znowu gryźć, zwolnił i dyszał jakby przygotowując się do kolejnej potyczki. „Zwariował dzisiaj” przemknęło Adamowi. Nie miał siły i chciał aby Ilja już go więcej nie torturował, podniecenie i jego nieświadomość jednak były innego zdania. Zamiast powiedzieć, żeby kończył,przy kolejnym głębszym pchnięciu, wydyszał „mocniej”. Ilji nie trzeba było zachęcać, wskoczył prawie na niego, złapał za włosy i odgiął mu głowę do tyłu. Dreszcze sięgnęły czubka głowy, tam gdzie były tak napięte cebulki włosów. Poczuł kolejne głębokie uderzenie i kolejne dreszcze tym razem napływające falą w podbrzuszu, czuł to ciśnienie które wzrasta, jęknął i wygiął dogóry miednice maksymalnie jak potrafił ,gdzieś jakby z daleka do niego docierało, że Ilja znowu go gryzie jednocześnie uderzając coraz mocniej swoimi udami o jego pośladki. Tej fali jednak nie udało mu się powstrzymać i kolejne skurcze uwalniały nasienie z jego nabrzmiałych jąder. Jego sperma zalała dywan a ciśnienie umieściło go ją na klatce piersiowej. Urywane westchnięcia i pulsacyjne obkurczanie zwieracza, dało Ilji sygnał by kończyć. Kilka szybkich ruchów i wysunął się z niego.Obrócił na plecy i pozwolił by biała gęsta substancja rozprysła się po jego ciele.



Adam zamknął oczy oddychał szybko, chciał sobie to wszystko jakoś poukładać, to całe szaleństwo, które rozgrywało się dobre kilkadziesiąt minut na tej podłodze. Uchylił jedno oko, Ilja klęczał i patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami. Zamknął ponownie powieki i skulił się bo właśnie zaczynały do niego dochodzić pozostałe bodźce, które były wstanie się przebić po odpłynięciu podniecenia. Był cały obolały z piekącymi wszędzie ranami, z palącym jak po oparzeniu obtarciami, także tam gdzie przed chwilą z taką siłą uderzał Ilja. Nie wiedział czy chłopak czuł się tak samo, nie interesowało go to, jego ciało było pobite, okaleczone i cierpiące, a jego umysł w szoku.
„Przepraszam” – usłyszał szept Ilji. W odpowiedzi zaczął drżeć. Wszystko, każda cząstka go bolała, ale nie winił go, dał się porwać tej fali, dał się porwać jego szaleństwu. Bał się go jednak.
- Adam- jęknął Ilja, klękając koło niego- Adam, przepraszam.
Ujął jego dłoń i zaczął całować, każdy palec. Poderwał się ze słowami.
- Nie ruszaj się umyje cię.
Znikł na parę chwil. Adam przekręcił się na bok, bo plecy po paznokciach Ilji piekły go teraz żywym ogniem. Nie mógł znieść tego że dotykają wykładziny. Wrócił, ale Adam nadal nie otwierał oczu, usłyszał tylko przelewanie wody, dopiero wtedy odważył się zerknąć. Ilja przyniósł garnek z wodą i gąbkę. Zaczął zmywać spermę z jego ciała. Teraz Adam uświadomił sobie, kiedy jego ręka przesuwała się po jego ciele, że on także drżał na skutek tych emocji. Ostrożnie kreślił linie gąbką wzdłuż wszystkich ran. Całował w co bardziej głębokie zadrapania za każdym razem przepraszając. Krew, pot i sperma wszystko się zmieszało, wszystko było jakimś chorym dowodem miłości, którego nie umiał sobie przetłumaczyć na swój język. Czy w ten sposób rozładowali napięcie, tej całej sytuacji, jeśli tak to dlaczego nie normalnie się kochając, jak zwykle, ale dali się ponieść pierwotnym instynktom, których nawet nie umiał nazwać.
- Dlaczego Ilja?
On czuł, że musi się tłumaczyć, dlatego chciał jak najlepiej zgodnie z tym co było w nim, wszystko opowiedzieć.
- Nie mogłem znieść, nie mogłem, że ktoś może zniszczyć ten nasz mały świat, że ktoś rozwali nasz zamek – sapnął- że ktoś jeśli nie fizycznie, to psychicznie mi cię zabierze. Będziesz się martwił, będziesz nieszczęśliwy – złapał za ramię Adama, ten syknął, natychmiast puścił go przepraszając- nie może mi brakować tego co jest wewnątrz ciebie, rozumiesz. Muszę tego dotykać, muszę…
Przestał go myć, zapatrzył się na jego pogryziony tors.
- Chciałem byś mnie skosztował, byś się przekonał, że wszystko jest w porządku, chciałem i ja ciebie kosztować, by się upewnić, że jesteś mój.
Mówił jak kaznodzieje, w jakimś uniesieniu, ale chyba rzeczywiście w nim był.
- Jestem jak barbarzyńca, który musi gwałcić i zdobywać by poczuć, że coś naprawdę należy do niego. Chyba to było silniejsze ode mnie, dlatego przepraszam.- pociągnął teraz gąbką po zadrapaniu na udzie- Chciałbym zabrać teraz te wszystkie twoje rany.
Wierzył mu, że właśnie tak jest, jeśli by mógł, zabrał by wszystko od niego, uwolnił go od wszystkiego, jedynie nie od samego siebie. Adam uniósł się lekko, gęsia skórka z emocji lub z zimna okrywała większość jego ciała
- Ilja podaj mi bluzę bo jest mi zimno.
Kiedy się ostrożnie ubrał,zapatrzył się gdzieś w swoje stopy, ale tak naprawdę ich nie widział.
- Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem, nie chce aby moje ciało było twierdzą, którą trzeba zdobywać, dręczyć i upokarzać. To mówię ja- racjonalny – skulił się , podciągając kolana do brody – ale tam jeszcze był ktoś inny, który krzyczał zupełnie co innego, nienawidzę go, bo go kompletnie nie kontroluje- zwrócił się do Ilji- nienawidzę ciebie, bo go uwolniłeś.
Ilja zamrugał szybko. Tym razem nie miał już siły by cokolwiek wyjaśniać, zresztą nie umiał na to znaleźć odpowiedzi. Milczeli przez dłuższą chwilę. Wracając cały czas do ostatniej godziny, Adam nawet miał wątpliwości czy wszystko pamięta. Pozostaje mu jak zwykle na spokojnie to przemyśleć, poukładać w głowie.
- Musisz jutro z samego rana pobiec po jakąś maść dla mnie- stwierdził po chwili- tak mnie piecze, że nie mogę wytrzymać- znowu syknął po kolejnym ruchu.
- Oczywiście i zrobię śniadanie i będę cię wyręczał ze wszystkiego – iiiii – uśmiechnął się – mogę cię zanieść do łóżka, jeśli nie masz siły.
- Weźmiesz mnie na ręce?
- Wezmę
- Ty taki chucherko nie dasz rady.
Ilja podszedł do niego, coś mrucząc, że jest osłabiony, ale na pewno go zaniesie. Próbował go dźwignąć dwa razy, ale obydwie próby były nieudane. Kiedy Adam zrezygnowały podniósł się, rzeczywiście na trochę drżących nogach, złapał go pod kolana i uniósł tak jak obiecywał. Stękając szybko chciał go zanieść do łóżka, ale zatrzymał go.
- Stop przed spaniem muszę na nocnik
- Jaki chcesz nocnik – dziwił się
- No,do kibelka.
Ilja zaczął się robić czerwony z wysiłku ale dzielnie zawędrował pod samą łazienkę.Ze stęknięciem wypuścił go z rąk.
- Nie odchodź, bo mogę zemdleć – droczył się z nim i ktoś musi mnie zanieść do łóżka, obawiam się, ze mogę nie dojść.
Zniknął w kibelku, żeby rzeczywiście się wysikać, ale nieustannie analizował swój stan. Najpierw był w szoku a teraz w doskonałym humorze, jak to jest możliwe? Jak to jest możliwe, że teraz jest mu tak lekko i beztrosko, a jedyne czego pragnie to przekomarzać się ze swoim oprawcą.
Ilja czekał na niego pod drzwiami. Podjął tę grę,bo wziął go znowu na ręce.Pomimo tego, że kontakt jego skóry z czymkolwiek, wywołało ból we wszystkich tych ranach zadanych przez Ilję, zarzucił mu ręce na szyję i się do niego przytulił.Poczuł się bezpiecznie pierwszy raz od kilkunastu dni.
Powoli wszystko wracało do normy. Po chwili kiedy leżeli już w łóżku, zapytał o warsztaty. Ilja się ożywił.
- Uciekłem do ciebie, profesor się wściekł. Szło mi wcześniej nieźle- co w języku Ilji oznaczało, że szło mu nadzwyczajnie- aaa i czegoś profesor się nauczył, że to jednak ja decyduje jakim tempem będę grać, całą reszta to jego robota, ale tempo to podstawa.
Adam milczał, próbując nie myśleć o bólu a o Ilji, który gra.
- Chyba jednak nie znienawidził mnie tak bardzo, że skończyłem wcześniej niż cała grupa, Klaudia przysłała mi wiadomość, że chce się ze mną umówić w sprawie koncertu.
- To wspaniale- Adam był zachwycony- jak zwykle omotałeś wszystkich swoją grą.
- Ty jesteś najważniejszy – powiedział poważnie- czy mogę ci coś powiedzieć? To jest taki tekst, który przeczytałem w Warszawie, usłyszałem głupią piosenkę z reklamy, ale ona… nie jest wcale głupia, ona jest o nas.
Adam zaciekawił się i kiwnął głową i zapatrzony w sufit słuchał słów, które płynęły specjalnie dla niego.

Mogę cię skosztować?
Spragniony wszystkiego, co robisz
Czuję, jakby brakowało mi tego, co masz w wewnątrz siebie
Możesz być lśniącym światłem, moim przewodnikiem
Ta walka przygotowała mnie do ataku

Pragniesz tego
Porzuć kłamstwo
Chodź, spróbuj tego
Nie możesz tego zwalczyć
Ty
Ty
Złóż swoje ciało tuż obok mojego
I nie będziesz czuł żalu
Dzisiaj wieczorem zawsze będzie padał deszcz
Nawałnica, która jest taka intensywna

Chcę cię umieścić wewnątrz siebie
Upewnię się, że masz się dobrze
I możemy to robić całą noc
Yeah możemy to robić całą noc

Pragniesz tego
Porzuć kłamstwo
Chodź, spróbuj tego
Nie możesz tego zwalczyć**


Adam zakrył twarz ręką. On ciągle do niego przemawiał tymi słowami.
- To jest okropne, ale chyba kocham mojego barbarzyńcę. Mówi takie słowa do mnie w łóżku, niewoli mnie, okalecza moje ciało a jednocześnie uwalnia z wszelkich ograniczeń jakie społeczeństwo mi zafundowało – spoważniał – jestem szczęściarzem, że jesteś obok mnie.
- Ja też- wymruczał Ilja, bo właśnie ogarnęła go niepohamowana senność, przeżycia dzisiejszego dnia wyczerpały całkowicie, a na wyjeździe mało sypiał, bo ciągle trwały imprezy. Obrócił się do ściany przyłożył głowę do poduszki, zasypiając pomyślał,że jutro z samego rana będzie jeszcze maścią smarował plecy Adamowi, a ta perspektywa wydała mu się niezwykle intrygująca. Musi go jeszcze kilka dni porozpieszczać, im obydwu zresztą to dobrze zrobi.

*- zmiażdżył bym ją.
** - Creep - You feat Nina Sky-tłumaczenie cleo


Właściwie ta scenka powinna nosić podtytuł "Syndrom sztokholmski", klasycznie dokładnie nie o to tu chodziło, ale tak metaforycznie i owszem.To na tyle nowych scenek z tymi dwoma przystojniakami. Niebawem ciąg dalszy kłopotów z kobietami, tym razem już z innymi bohaterami.