piątek, 28 czerwca 2013

Geniusz - dodatek "Kłopoty z kobietami" (I)

Powstało kilka scenek, które musiały zaistnieć na blogu. Stwierdziłam, że bardzo odsunęłam temat kobiet w opowiadaniu o chłopakach, dlatego poprawiam się, choć nie wiem czy bohaterzy mi podziękują czy wprost przeciwnie. W każdym bądź razie przywracam ich do życia, więc niech nie narzekają.

Ilja i Adam

KŁOPOTY Z KOBIETAMI cz. I


Ilja siedział przed laptopem od dwóch godzin, grał wytrwale uderzając klawiszami rytmicznie w klawiaturę. Tak naprawdę był zniecierpliwiony długą nieobecnością Adama. Kiedy w drzwiach usłyszał zgrzyt klucza, nie odrywając dłoni od klawiatury obejrzał się za siebie. Adam wchodził z zakupami, przytrzymując kluczę pod brodą. Włączył pauzę i podszedł do przedpokoju.
- Co tam dobrego kupiłeś?
Bez słowa wręczył mu białą siatkę i zaczął zdejmować buty. Ponieważ chłopak nadal stał przy nim, cicho powiedział.
- Wypakuj,to proszę.
Ilja posłusznie powędrował do kuchni i zaczął segregować zakupy do szafek i lodówki.Po chwili Adam znalazł się tuż za nim, by zajęczeć mu prawie do ucha.
- Zjadłbym coś.
Chłopak lekko zdziwiony spojrzał na niego.
- Co jednak na przyjęciu nie dawali nic do jedzenia ? – zasępił się na chwilę- No tak jakoś,zjadłem cały makaron.
Skruszony lekko tym wyznaniem usłyszał westchnięcie Adama i jego pełne wyrzutu słowa.
- Tak właśnie myślałem, że pożresz wszystko co do ostatniej rurki.
- Jestem młody, rozwijam się, może nawet rosnę, mój umysł także potrzebuje energii – bronił się Ilja- Miałeś się najeść na tym przyjęciu.
Adam unikając jego wzroku, przesunął się w kierunku pieczywa i zaczął kroić chleb. Ilja usiadł przy stole i zaczął szarpać zębami kabanosy, które porzucił na stole.
- No i jak tam było? – zapytał pomiędzy jednym gryzem a drugim.
- Jakoś tak… Nie wiem, musiałem stamtąd wyjść.
Chłopak się zaciekawił i na chwilę przestał przeżuwać, spojrzał uważnie na Adama, który jakby się skulił i schował po sekundzie twarz w lodówce sięgając po masło.Przerwał jedzenie by skupić już całą uwagę na nim.
- Miała być super imprezka, parapetówka jakiejś tam … - Ilja się zaciął
- Iwony – podrzucił mu Adam
- No właśnie Iwony, kilka osób ze szkoły i jej znajomi. Nie było żarcia? – Ilja pytająco uniósł brwi.
Adam przymknął oczy. Rozważał właśnie dwie możliwości, albo zbyje go byle czym i zapomni o wszystkim, albo będzie szczery i zmuszony potem odpierać jego ataki.Kiedy spojrzał na Ilję i jego wbity w niego wzrok wiedział, że jedno i drugie źle się skończy.
- Jedzenie było, ale nie zdążyłem czegokolwiek tknąć- nabrał powietrza- Gospodyni pod pretekstem pokazania mi kolejnego pokoju,zaciągnęła mnie do sypialni.
Ilja zaczął szybko mrugać, wstrzymał oddech. Adam nie mógł go trzymać nadal w niepewności.
- Pocałowała mnie, chwilę się szarpaliśmy zanim mnie wypuściła.
Chłopak wstał zza stołu. Oparł się o blat i zapytał.
- Jak to cię pocałowała?
Adam pewnie teraz spojrzał w jego kierunku. Powiedział wszystko co mu leżało na sercu, nie miał niczego do ukrycia. Wzruszył tylko ramionami.
- Normalnie wciągnęła mnie za drzwi i pocałowała.
- A ty?- Ilja pytała lekko schrypniętym głosem- Ty… ją pocałowałeś?
- Nie, odepchnąłem natychmiast i krzyknąłem żeby przestała – Adam nie wiedział dlaczego ale był tym zażenowany, że musi to wszystko opowiadać, właśnie jemu- Do niczego nie doszło,chwilę się z nią szarpałem bo nie chciała mnie wypuścić i uciekłem.
Ilja wbijał dwie jasnoniebieskie lodowate tęczówki w niego.Zacisnął usta, zmarszczył czoło, kręcił głową.
- Jak to się stało, przecież, to niemożliwe… Musiałeś wysyłać jakieś sygnały, coś jej powiedzieć,no nie wiem.
- Co?- Adam już czuł jak krew zaczyna płynąć w przyśpieszonym obiegu przez jego ciało- Jakie sygnały? - podnosił coraz bardziej głos- Ilja, gdyby tak było w życiu bym tu nie stał i nie opowiadał ci tego. Jestem zdziwiony całą sytuacją. Spojrzał spod oka na chłopaka.
- Nie wierzysz mi?
Ilja przygryzł wargę,stał naprzeciwko niego i zdezorientowany odpowiedział.
- Wierzę. Nie mogę uwierzyć, że ktoś mógł cię dotknąć.
- To nie moja wina- Adam spuścił wzrok, irracjonalnie czuł się jednak winny, mógł nie iść na tą imprezę- Nie mam ochoty o tym rozmawiać.
Odwrócił się i wyszedł z kuchni,zostawiając Ilję w zawieszeniu,ten rozejrzał się po pomieszczeniu i krzyknął.
- Adam a kanapki?
- Nie mam już ochoty na jedzenie- odpowiedział już z drugiego pokoju.
Nie chciał z nim o tej sprawie dyskutować. Czuł się w obowiązku mu powiedzieć, ale nie chciał tego roztrząsać, bo nie było czego. Najwyżej mógł jeszcze raz przeanalizować swoje zachowanie, tak jak już to robił przez ostatnie dwie godziny, nie widział jednak w którym momencie popełnił błąd. Usiadł do laptopa i sprawdził pocztę. Wpatrywał się trochę bez świadomości w ekran komputera, kiedy Ilja postawił przed nim talerz z kanapkami.
- Oooo dzięki – uśmiechnął się do niego- Coś masz na jutro? Zwolnić ci miejsce?
Ilja zaprzeczył tylko ruchem głowy. Patrzył teraz na niego z góry i o coś pytał go wzrokiem.
- Nie rób mi tego – zirytował się Adam- Nie rób takiej miny jakbyś mi nie wierzył
Ten tylko w odpowiedzi rozkazał.
- Jedz!
Posłusznie wziął kanapkę i obserwował Ilję który rozłożył się na dywanie i zaczął przeglądać nutownik. Przekręcał kartki i coś w kilku miejscach zaznaczył ołówkiem. Adam zjadł wszystko co było na talerzu. Jednak natrętne myśli nie dawały mu spokoju. Nie wiedział czy dobrze zrobił, że powiedział o takim błahym zajściu Ilji, on widocznie zaczął tworzyć własną historię na która już Adam nie miał wpływu. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że jemu musiał powiedzieć. Z nim było inaczej niż z każdym innym facetem wcześniej. Z Mateuszem mieli niepisaną umowę, nie informowali się o niczym nieznaczącym. Adam wiedział, że Mateusz nie był ostoją wierności i często dał się ponosić chwili, ale nigdy nie było to istotne z punktu widzenie ich związku. Z Ilją było inaczej, zupełnie inaczej. Jeśli oczekiwał, że on ma go informować o każdej sytuacji , tego samego musiał zażądać od siebie. Z pewnością dobrze zrobił, ale ewidentnie Ilja nie radził sobie do końca z sytuacją.


Poderwał się z podłogi, jakby coś sobie przypomniał , zmarszczył brwi i spojrzał gdzieś w okno.
- Adam, ja wiem, że nie mam żadnego prawa, niczego ci zarzucać w tym temacie. Niczego nie zapomniałem,co było w styczniu… i byłbym świnią gdybym się wściekał – zrobił pauzę i przesunął ręką po włosach- Ale to jest silniejsze ode mnie – spojrzał dopiero w tej chwili na niego, pełnym napięcia i błagania wzrokiem- Ja mam prawo do ciebie, ja nie mógłbym tego znieść, że nie jesteś tylko mój.
To była skarga, która wyrwała się gdzieś z głębi jego duszy. Zaczął chodzić po pokoju. Nerwowo rozmyślał nad czymś. Adam milczał obserwując go,po chwili jednak odezwał się.
- Czego ode mnie oczekujesz? Powiedziałem wszystko.I albo mi ufasz i przejdziemy nad tym jako nic nie znaczącym epizodem, albo będziesz się zadręczał.
Ilja zatrzymał się w swojej wędrówce.
- Masz rację to mój problem.
- Nie znoszę chorej zazdrości, widziałam co najmniej kilka par, które rozeszły się z tego powodu, sam byłem kiedyś ofiarą takich nieustannych podejrzeń. To niszczy związek, Ilja.
Ilja przełknął ślinę i usiadł na podłodze u stóp Adama. Objął jego nogi i przytulił się do nich. Trwał przez chwilę w milczeniu, znowu nad czymś rozmyślając wzdychał co pewien czas. Z dołu po chwili dobiegł do Adama jego głos.
- Muszę się pogodzić z tym, że podobasz się też innym, schować te moją zazdrość gdzieś głęboko i pozwolić działać ufności?
- Tak – Adam nachylił się i położył dłoń na jego głowie.
Chłopak uniósł oczy i z uśmiechem już na twarzy powiedział.
- Jesteś mój.
- Jestem.
„To zamiast kocham cię,możesz być spokojny”- pomyślał Adam. Ilja chyba tak samo to czuł bo uniósł się,żeby przypieczętować to wyznanie pocałunkiem.Jego wargi były niecierpliwe,a ręce zaczęły wędrować po ciele Adama. Przytrzymał dłoń chłopaka i stanowczo oznajmił.
- Ilja nie dzisiaj. Mam dość.
W odpowiedzi on zmrużył oczy i pchnął go w kierunku biurka. To tylko jeszcze bardziej zirytowało Adama, który zrobił unik przed kolejnym pocałunkiem i wstał.
- Czy ty myślisz, że ja się z tobą drażnię?- potrząsnął głową- Jestem cholernie nie w nastroju.
Ilja zaczął szybko oddychać, a dwie lodowo – niebieskie źrenice wbił w niego. Trwał w takim zawieszeniu ledwie parę sekund, nie odzywając się, minął go i poszedł do drugiego pokoju. Adam nie miał zamiaru znowu wdawać się w głupie gadki . Muszą się z tym przespać, przemyśleć to. Przymknął oczy, miał dzisiejszego dnia cholernie dość. Spojrzał na zegarek było już czterdzieści minut po dwunastej, musiał się wyspać , bo jutro czekała go konfrontacja w szkole z osobą, która właśnie wygenerowała chaos w jego związku. Poszedł się umyć i zmęczony padł na łóżko. Przymknął oczy, ale natrętne myśli ciągle krążyły w jego głowie.

Kiedy Iwona pojawiła się w szkole, jako zasilenie ich kadry, ucieszył się. Naprawdę wydawało się, że nareszcie będzie miał wsparcie kogoś myślącego bardziej nowocześnie. Wrócił w stare mury z wielkim entuzjazmem, miał zapał do pracy i głowę pełną nowych pomysłów. Dlatego Iwona wydała mu się świetnym powiernikiem jego koncepcji. Przeniosła się z Białegostoku, by kontynuować tu doktorat. Nikt go lepiej nie był w stanie zrozumieć w kwestiach zawodowych w tym miejscu , tylko ona. Tyle ich łączyło, praca naukowa, poglądy na metody edukacyjne, podobne podejście do uczniów. Szybko wytworzyła się nic porozumienia między nimi. Była miła i jednocześnie bezpośrednia, czuł w niej tą siłę dążenia do celu. To wydawało mu się niezwykle przydatne w forsowaniu nowych koncepcji. Już po miesiącu zaczęła przechodzić na bardziej towarzyską stopę. Wydawało się to naturalne, dopóki nie rozpoczęła jakiś niezdrowych podchodów związanych z wiedzą na temat jego życia prywatnego. Zbywał ją żartami, ale już wtedy powinien był się zastanowić dlaczego chce wszystko wiedzieć. Podświadomie pomijał tą kwestię, bardziej mu zależało aby stała się powiernikiem jego projektów. Ona jednak nie chciała jedynie pozostać koleżanką z pracy, teraz zaczynał to widzieć wyraźnie.
Przekręcił się na łóżku i spojrzał na zegarek, było już po trzeciej a on ciągle zadręczał się jej sprawą. Gdzieś popełnił błąd, za mocno się jej uczepił jako sprzymierzeńca w sprawach zawodowych, za bardzo kusiła swoją innowacyjnością , pewnością i atrakcyjnością. Tak była niewątpliwie atrakcyjna, zapewne seksowna dla wielu mężczyzn i chyba dość dużo wiedziała na ich temat, często w żartach opowiadała o swoich byłych facetach. Zaśmiał się w poduszkę do swoich myśli „Wiedziała, wiedziała ale na nim się nie poznała”, zachichotał znowu. Przyszło mu na myśl, że jeśli będzie chciała jeszcze powtarzać takie akcje jak wczoraj, to po prostu powie jej, że kompletnie nie jest zainteresowany kobietami a nie konkretnie nią, żeby nie poczuła się urażona. Uspokoił się, miał już jakiś plan.

Zaczął zasypiać.. Marzenia senne zagarnęły go szybko w swój świat. Przyśnił mu się Ilja, który był czymś wystraszony, ta jego obawa przeniosła się na Adama, już po kilku chwilach obudził się z płytkiego snu, spojrzał w okno – szarzało. Sięgnął dłonią na miejsce obok, by sobie przypomnieć z trudem, że Ilja śpi w drugim pokoju. Serce łomotało jeszcze napędzane koszmarem sprzed chwili. Westchnął i podniósł się z łóżka, usiadł na moment by się poderwać natychmiast. Zakradł się do pokoju obok, chciał tylko na niego popatrzeć. Jego twarz w szarym świetle miała coś z posągu wykutego z kamienia. Emocje zastygły na niej, Ilja się martwił nawet we śnie. Podszedł cicho, żeby go nie obudzić i położył się ostrożnie obok. Odruchowo objął go przez sen, mrucząc jakieś niewyraźne słowa. Teraz poczuł, że jest na swoim miejscu. Wtulił się mocniej w niego i doznał nieprzyjemnego uczucia, jakby coś mokrego, dotykało do jego skóry. Sięgnął dłonią by zbadać ostrożnie sytuację. Uśmiechnął się po chwili. On się zamartwia, że z Ilją coś nie tak, a ten bawi się przez sen w najlepsze. Musiał mieć przed chwilą wytrysk, skoro wszystko jest jeszcze mokre. Miał tylko nadzieję, że to on był przyczyną tego spełnionego podniecenia. Jeszcze godzina by się zdrzemnąć, tym razem z zaśnięciem nie miał żadnych problemów.
Został obudzony w najbardziej cudowny sposób, to nie elektroniczny bezduszny budzik przerywał mu sen, a Ilja swoimi pocałunkami.Wędrował ustami po jego nagim ramieniu. Adam obrócił się by spojrzeć w rozradowane oczy Ilji. Także się uśmiechnął, chciał coś powiedzieć ale chłopak znowu zaczął całować go po ramieniu i w okolicach obojczyka.
- Wyjeżdżam jutro, muszę cię mieć na zapas- tłumaczył swoje pocałunki.
Ilja jechał na warsztaty do Warszawy, cały tydzień mieli spędzić na lekcjach w Akademii Muzycznej im. F Chopina. Uczelnia fundowała im wyjazd z powodu obecności w stolicy światowej sławy profesora. To będzie pierwszy raz kiedy będą zmuszeni rozstać się na tak długo od czasu egzaminów w Strasburgu.
- Też będę tęsknił – z tymi słowami Adam sięgnął pod kołdrę by zacząć pieścić przez materiał zawartość obcisłych slipek. Dotknął tych miejsc, które teraz tworzyły lekko zastygłą masę wyschniętej spermy.
- Dobrze się bawiłeś w tym śnie ?
- Chyba tak – uśmiechnął się – Nie pamiętam.
Chciał jeszcze coś powiedzieć,ale tylko westchnięcie wyrwało się z jego ust,bo ręka Adama wsunęła się już chwilę temu pokonując opór gumki i właśnie obejmowała jego penis.
- Masz ochotę na powtórkę?
Ilja w odpowiedzi odgiął głowę i zamknął oczy. Nie przerywając swoich pieszczot, zapatrzył się na jego twarz i te wszystkie emocje, które teraz przemykały po niej. Ilja się zmieniał, dostrzegł to w tej chwili, tracił ten chłopięcy wyraz, rysy się wyostrzyły, szczególnie kiedy dwudniowy zarost był już wyraźnie widoczny. Stawał się coraz bardziej męski. Kiedy ta myśl nawiedziła Adam, uderzyła go gdzieś poniżej żeber by zejść falą w dół. Podniecenie Ilji i jemu zaczęło się udzielać. Odsunął kołdrę zdecydowanym ruchem.
- Co? – otworzył teraz oczy, kiedy niecierpliwym ruchem ściągnął jego slipki. Delikatnie przytrzymał go aby się nie podnosił. Usiadł szybko pomiędzy jego nogami. Długim posuwistym ruchem od ramion w dół przesunął swoje dłonie po jego ciele. Dotarł do bioder i tam je zatrzymał. Wygłodniały rzucił się zniecierpliwiony w kierunku jego penisa. Tym razem naprawdę się starał, tak jak Ilja powiedział, chciał aby go zapamiętał na tydzień, aby opuściło go to zamartwianie się o to, że coś się dzieje, co może go niepokoić. Kiedy urywane usłyszał jak z jego piersi wydobywają się urywane dźwięki a biodra na których opierał ręce uniosły się kilka razy. Uwolnił jego członek ze swoich ust i ścisnąwszy kilka razy pozwolił by wszystko znalazło się na jego twarzy. Uśmiechnął się do Ilji, który uniósł się by go pocałować. Kiedy ich usta rozłączyły się, przysunął czoło Adama do swojego.
- Pamiętaj- szepnął Adam- nikt tak dobrze ci nie zrobi jak ja.
Adam przesunął palcem po twarzy, a potem go oblizał. Ilji rozszerzyły się oczy i odsunął się odrobinę.
- Widok twojej twarzy o poranku, nie zapomnę. Właściwie będzie zero skupienia na graniu.
- Opanuj się- rozkazał Adam, ale po chwili jego poważna mina zamieniła się w ironiczny uśmiech- nauka najważniejsza.
- Ooooo właśnie, która godzina, może jednak nie pójdę na pierwsze zajęcia i będziemy kontynuować?
Sięgnął między nogi Adama. Ten odsunął jego rękę.
- To był prezent wyjazdowy dla ciebie, a teraz ruszaj na uczelnie.
Ilja z oporem zaczął podnosić się z łóżka, stanął nago przed szafą by poszukać jakiś ubrań na dzisiejszy dzień.Adam niechętnie zrezygnował z kontemplacji tego widoku, ruszył do łazienki aby się wykąpać, zaczynało robić się późno.
Kilka minut później przepychał się z Ilją nad umywalką bo temu nagle zaczęło się bardzo śpieszyć. Ekspresowo umył się i zwolnił prysznic. Adam miał wreszcie łazienkę dla siebie, spokojnie mógł się przygotować do walki z dzisiejszym dniem. Po dłuższej chwili czyściutki i wypachniony pojawił się w kuchni, Ilja minął go przeżuwając ostatnie kęsy kanapki. Zatrzymał się w przedpokoju by zawiązać buty. Kiedy się wyprostował napotkał wzrok Adama.
- Martwisz się dzisiejszym dniem?
Adam na potwierdzenie kiwnął głową.
- Jesteś silniejszy niż ci się wydaje, poradzisz sobie, raczej to ona powinna się bać- zmrużył oczy- inaczej będzie miała ze mną do czynienie.
Adam prychnął.
- Przestań, sam się uporam z tą sytuacją. Do wieczora.
Ilja w odpowiedzi podniósł rękę i po chwili znikł za drzwiami.

*******


Po powrocie zastał uradowanego Ilję, który pakował swoje rzeczy do torby podróżnej.O trzeciej w nocy ruszali do Warszawy, dlatego też teraz w przyśpieszonym tempie szykował się do wyjazdu.
- Co ja muszę jeszcze wziąć? – zastanawiał się kręcąc się pomiędzy łóżkiem i szafą . Nagle zatrzymał się jakby dopiero zobaczył Adama- I jak dzisiaj było?
- Normalnie, prawie ok – nie chciał mu swoją osobą zaprzątać myśli przed wyjazdem, ale jego nie było tak łatwo zmylić. Ilja przyglądał mu się czujnie przez chwilę .
- Chyba jednak nie.
Usiadł na łóżku i rozparł się czekając na relację. Adam opadł ciężko koło niego.
- Myślę, że ona nie odpuści, teraz już na pewno nie odpuści.
- Jak to?
- Powiedziałem jej dzisiaj, że nie jestem zainteresowany. Na co ona, zrobiła wielkie oczy i powiedziała ,że to jest kwestią do dogadania, że jeśli mam kogoś, to ona nie widzi problemu aby przejść na poziom bardzo dyskretny. Ja jej jedno a ona swoje. Mówiła jakieś bzdury, że oboje możemy sobie pomóc, zapędziła się nawet w swoich wymysłach, że to ja pierwszy zacząłem, a teraz to ona już naprawdę coś czuje do mnie- Adam westchnął i kopnął jakieś porzucone przez Ilję trampki- Nie wiedziałem co już mam zrobić a podnosiła mi ciśnienie coraz bardziej, powiedziałem jej, że jestem gejem.
- Brawo- przerwał milczenie Ilja.
- Brawo? – zirytował się - Zaczęło się piekło.Najpierw krzyczała, że to wymysł a potem zagroziła, że w takim razie wszystkim powie- obrócił się w stronę Ilji- Zrozum, że ona dopiero teraz ma argument, żeby mnie szantażować.
- Ale czym,Adam czym?- Ilja krzyknął- To jest prawda, niech wszyscy się dowiedzą.
Schował twarz w dłoniach, czując rękę Ilji na karku.
- Dobrze – wychrypiał- Niech robi co chce, niech wszystkim mówi.
- No właśnie – podchwycił- Musisz to olać i robić swoje.
Ciężko westchnął. I spojrzał na Ilję.
- A jak tam twój wyjazd? Już wszystko masz?
- Chyba tak- podniósł się – jeszcze zostało trochę rzeczy do pakowania.
Kręcił się i zaglądał pod łóżko, szukając czegoś. Zaczął się śmiać.
- Wpadaliśmy z Klaudią na świetny pomysł.
- Jaką Klaudią?
- Puk puk, obudź się , przecież nie z twoją siostrą. Klaudia z naszego konserwatorium, Bienias, chodzi ze mną do grupy, mówiłem ci przecież – irytował się Ilja.
Może i mówił, ale kompletnie nie zarejestrował tego.Przypomniał sobie od razu Klaudię, wysoką brunetkę o długich prostych włosach. Była w klasie skrzypiec, ale nie uczył jej, więc tak dobrze się nie znali, z tego jednak co pamiętał grała nieźle.
- No i co wymyśliliście z Klaudią?
Zaczął masować kark, którego mięśnie były niebezpiecznie spięte przez cały dzień.
- Ponieważ nie bardzo się integrujemy z resztą – tłumaczył Ilja- i nie bardzo ich znamy i lubimy, tak więc wpadliśmy na pomysł, że weźmiemy razem pokój.
Nagle przerwał pracę nad mięśniami i jego ręka zatrzymała się na szyi,zamarł na chwilę. Ilja właśnie wyciągał jakąś teczkę z nutami, którą miał zabrać.
- Rozumiesz, to już w ogóle będzie jazda – śmiał się do Adama- wszyscy już teraz pomyślą, że jesteśmy parą- uniósł brwi- Hahahaha Adam szkoda, że nie widzisz swojej miny, hahahaha.
- Co cię do cholery tak bawi – złość właśnie zaczęła się sączyć powolutku, małymi strumieniami
- No, że wszyscy tak pomyślą, a tak nie jest – ostrożnie wyjaśnił - Wolałbyś abym mieszkał z jakimiś facetem przez tydzień?
- Nie wiem co bym wolał ale nie podoba mi się to – zacisnął usta i założył ręce na piersi.
- Adam, ona o wszystkim wie, od razu jej powiedziałem, że jestem gejem. Nie ma z tym żadnego problemu- znowu zaczął się śmiać- Jest tak miła ,że powiedziała, że poszuka mi chłopaka, że ma niezłych kolegów…
Adam nabrał powietrza, Ilja zatrzymał kolejne słowa. Spoważniał.
- Oczywiście powiedziałem, że jestem w poważnym związku i nikogo nie szukam.
Ukląkł przed nim i złapał za rękę ze słowami.
- Ja niczego nie muszę szukać, ja już znalazłem – spojrzał na niego - Jesteś na mnie zły?
Wywrócił oczami i podniósł się z łóżka ze słowami.
- Ufam ci, tylko tyle chciałbym powiedzieć.
Kierując się do drzwi poczuł lekkie uderzenie od tyłu. Ilja właśnie przytulił go i objął,kładąc głowę na jego ramieniu.
- Nic jej nie mówiłem, że jestem z tobą.
- Wiesz dobrze, że nie o to chodzi.
- To powiedz o co ? – naciskał Ilja
- Nie udawaj głupka – Adam już był zły, uwolnił się z jego ramion, obrócił się do niego i zmierzyli się wzrokiem.
- Jesteś zazdrosny, wreszcie to powiedz! Dajesz dobre rady, a sam masz durny problem.
- Ja durny ? – już krzyczał Adam- durne są twoje obawy o to, że coś tam.. coś tam z tą Iwoną.
-Adam - wyciągnął rękę, jak na zgodę, ale chciał go dotknąć - Przecież wiesz, ja jestem tylko twój.
- Yhmmm – zaśmiał się Adam- jesteś, ale twoja chęć nauki jest już legendarna.
Ilja otworzył szerzej oczy, zacisnął usta. Adam już chciał wyjść i uciąć na tym dyskusję. Jednak on go zatrzymał i przycisnął do ściany.
- Przestań- szarpnął się ,czuł przyśpieszony oddech Ilji na swojej szyi.
- Nie puszczę jeśli mi nie powiesz tego co cały czas nie możesz wydusić z siebie.
- Nie chce powiedzieć – wrzasnął - nie chce ci powiedzieć, że to nie zazdrość a obawa, że jednak będziesz chciał spróbować z kobietą.
Zamilkli na chwilę, jedynie szybkie oddechy było słychać w ciszy która ich otaczała.
- Powiedziałeś to – Ilja zwolnił uścisk – Wiedziałem, że o to ci chodzi, ale chciałem abyś to ty powiedział.
Adam spuścił głowę,opadły ramiona. Ilja jednak nadal wpatrywał się w niego, czekał aż się odezwie. On jednak już całkowicie skapitulował, nie miał zamiaru dalej się pogrążać. Trafił w samo sedno swoich obaw i to musiało wystarczyć.
- Adam – Ilja potrząsnął jego ręką, tak jakby chciał go obudzić- Adam proszę wysłuchaj mnie, albo nie … - tu się zawahał- mam do ciebie pytanie.Czy ty tego próbowałeś?
Uniósł gwałtowanie głowę i zmroził chłopaka spojrzeniem. Ten gnojek jak zwykle przespaceruje się po nim samym,zajrzy wszędzie i zobaczy wszystko.Zmrużył oczy.
- Nie, to znaczy nie w takim sensie,że spałem. Miałem jednak dziewczynę w liceum… - zamilkł
- Iiii – naciskał teraz Ilja
Wzruszył ramionami.
- Byłem już po doświadczeniach z facetami, nie umiałem być tak z nią blisko, szybko to zrozumiałem.
- Iiiiii – dalej go prowokował, zataczając ręką okręgi – Iiiii
- O co ci do cholery chodzi, dyrygujesz mną?
Uśmiechnął się tajemniczo. Adam nie miał pojęcia co chce usłyszeć, ale dodał
- W ogóle mnie to nie pociąga, ani nie mam zamiaru zdobywać tych doświadczeń,to nie mój świat.
Ilja pokiwał głową.
- To dlaczego uważasz,że ja tego pragnę? A może to chodzi o to abym od nowa i od nowa ciągle udowadniał, że jesteś dla mnie najważniejszy? Czy byłoby inaczej gdyby nie ta sprawa z Mateuszem?
- Nie wiem Ilja, nie wiem jak by było, ale mam to w głowie cały czas i nie umiem tego wyrzucić.
Ilja cofnął się do pokoju, zaczął zamykać torbę. Adam spojrzał na niego i się przestraszył. Ten obraz wyglądał tak jakby miał go opuścić. Powiedział jednak prawdę, to coś ciągle tam było, ten lęk, że Ilja znowu będzie kimś innym zainteresowany. Nie mógł jednak zostawić go z tymi słowami. Dlatego podszedł i wcisnął się pod jego ramię. Ten zareagował natychmiast obejmując Adama, który schował twarz na jego piersi ze słowami „dlaczego tak ciągle się ranimy?” Poczuł jak chłopak westchnął „chyba bez zazdrości nie ma miłości”. Czuł się bezpiecznie w jego ramionach a Ilja uczył się tak szybko, tak jak czytał nuty tak dźwięki miłości bezbłędnie układał w odpowiednie frazy.
- Adam, już wszystko sobie wyjaśniliśmy, koniec- odsunął go od siebie- Słyszysz, koniec. Ja wierzę tobie, ty mi.
Pokiwał tylko głową. Tak on miał rację muszą to uciąć, muszą przestać się zadręczać, bo inaczej ich wspólne życie będzie kaskadą narastających oskarżeń.
- A to niesamowite – prychnął Adam- że kłócimy się o kobiety, co jak co, ale chyba zwariowaliśmy.
Ilja zachichotał. Tak te oskarżenia były irracjonalne. Ich oczy spotkały się znowu, ale tym razem byli rozbawieni tym wszystkim. Nagle Adam wrócił do rzeczywistości rozejrzał się po pokoju w którym było pełno porozrzucanych rzeczy.
- Już wszystko masz spakowane? O której musisz być na stacji? Odwiozę cię.
- O 3:.20, ale nie,po co? – zirytował się Ilja- poradzę sobie, nocne autobusy są. Poza tym idź spać, jutro do szkoły panie profesorze.
- Tak , tak .Jestem pod ciągłym nadzorem, ale nie tym razem. Ja chce cię odwieźć.
Ilja wzruszył ramionami, ale tak naprawdę minę miał bardzo zadowoloną.
- To co będziemy robić?Jeszcze 4 godziny? Miziać się?
- Co????
- No jakoś musisz mnie pożegnać.
- Nie ma mowy, żegnałem cię już rano. Nie pamiętasz?
- Oooo pamiętam świetnie – Ilja zaczął szczerzyć zęby do niego. Westchnął i spojrzał Adama – Coś ci pokażę.
Pociągnął go w kierunku laptopa. Przerzucił szybko kolejne karty w zakładkach. „Zobacz” szepnął. Na ekranie pojawiły się zdjęcia: monumentalnych budynków otoczonych wodą, pięknych ogrodów i niezwykłych pałaców jak z bajki. Chłopak teraz zerkał to na Adama to na fotografie przed nim. To wszystko było niesamowite rzeczywiście niesamowite. Adam uniósł brwi pytająco.
- Pracowałem całe wakacje w tej restauracji, niczego nie wydałem, sam wiesz, nie chciałeś tych pieniędzy, ale ja i tak je tobie podaruje.
- Akurat teraz nie były potrzebne, ale i tak pewnie bym je wyegzekwował od ciebie.
Nie słuchał go jednak. Rozgorączkowany teraz szybko przerzucał kolejne fotki.
- Brakuje mi niewiele ale na pewno uzbieram- spojrzał na niego – Tak bardzo chce abyśmy w przerwie zimowej tam pojechali.
- Do Petersburga? – upewnił się Adam
Pokiwał na potwierdzenie głową.
- Tak bardzo chce abyś zobaczył to miasto zimą. Nigdy tego nie zapomnisz. A mając mnie za przewodnika, przeżycia gwarantowane.
Uśmiechnął się lekko w odpowiedzi na tą deklarację.
- Jestem pod wrażeniem twojego planu – spojrzał na fotografie i znowu obrócił się w kierunku Ilji , dotknął jego policzka a pod opuszkami palców wyczuł ostry zarost, którego dotyk sprawił mu przyjemność, musiał go jednak o coś zapytać- Bardzo tęsknisz?
Ilja nie odpowiedział tylko przymknął oczy. Przycisnął usta do jego ręki, to był gest proszący, by się zgodził.
- Pojedziemy, skoro fundujesz wycieczkę.
Ilja podskoczył i zaczął tańczyć po pokoju z uniesionymi ramionami. Tak pomyślał Adam, zarost jak u dorosłego mężczyzny a umysł pięciolatka. Chłopak krzyczał „kocham zimę w Petersburgu” Nagle obrócił się w jego stronę z pytaniem.
- Mogę coś zagrać?
- Zwariowałeś? Jest pierwsza w nocy.
Zmartwił się na chwilę, ale natychmiast entuzjazm powrócił.
- Pokaże ci wszystko Adam, te wszystkie miejsca do których nigdy turyści nie zachodzą a jest tam cudownie. Pokaże ci ukochany mieszkańców pomnik dziadka Piotra i jeszcze musimy pójść do filharmonii, niesamowita cudowna, grałem tam. I jeszcze musimy pójść do Ławry odwiedzić Czajkowskiego…
Wypieki pojawiły się na jego twarzy. Adam nie mógł oderwać od niego oczu. To tylko tydzień, ale będzie tęsknił. Uzależnił się od niego, zawsze wydawało mu się, ze to nie on ma z tym problem a Ilja, ale teraz, on wypełniał trzy czwarte jego życia, gdy nagle zniknie będzie mu ciężko.
Podszedł i objął go, przerywając potok słów. Dzisiaj mieli jakiś dzień czułości, chyba podświadomie pragnęli tej bliskości bo ciągle szukali swoich ciał. Pocałował go w szyję. Ilja się odsunął, zdziwiony.
- Mówią, że kobiety są skomplikowane , ale ja nie mogę zrozumieć własnego faceta. Najpierw nie, nie, nie on nie będzie się miział a teraz coś językiem zaczyna wyrabiać na mojej szyi.
Prychnął na potwierdzenie tego, że jest niezadowolony.
- Chyba nie porównujesz mnie do kobiet?- oburzył się Adam
- Noooo , nie wiem – żachnął się i wydął usta- Zmienny jesteś.
Po tych słowach nie zdążył się uchylić i dostał cios pod żebra. W odpowiedzi, tylko się uśmiechnął,masując miejsce po uderzeniu.
- Zdecydowanie.
- Co??? – zamachnął się ponownie w powietrzu pięścią
- Zdecydowanie , chciałem powiedzieć- szybko dodał Ilja – że kobieta by takiej gry wstępnej nie wymyśliła.
- Mam cię stłuc ?
- Nie, pocałować – śmiał się teraz do niego Ilja.


*******



Wyjechali wcześniej na dworzec. Ilja zadowolony siedział teraz w samochodzie i przerzucał stację szukając jakiejś muzyki w radio. Adam miał wrażenie, że spokój nareszcie wypełnił ich obydwóch, wiedział jednak, że za chwilę pojawi się inne uczucie, zaczną za sobą tęsknić. Muszą jednak ćwiczyć rozstania, bo Ilja coraz częściej będzie wyjeżdżał bez niego, a on ma zaplanowane na ten rok dwa konkursy ze swoimi podopiecznymi. Chciał jednak odwieźć bardzo go na stację, dobrze, że nie było protestów zbyt dużych ze strony Ilji, nie przekonał by go, że ma tego nie zrobić, nie dzisiaj. Tak naprawdę miał potrzebę pokazania, kto ma do niego prawo, a tym kimś jest tylko on.
Zatrzymał się na parkingu, pomógł wyjąć bagaż. Ilja chciał się szybko pożegnać i odejść, ale Adam stanowczo oznajmił,że idzie na peron razem z nim.
- Adam.Nie musisz. Jest super,że mnie przywiozłeś.
- Muszę- ruszył w stronę niskiego długiego budynku- który peron?
Ilja dogonił go.
- Nie wiem, który. Zaraz sprawdzę.
Dreptał jednak za nim posłusznie. Zatrzymali się przed elektroniczną tablicą, szukał pociągu do Warszawy i po chwili odnalazł numer peronu.
- Tam będzie cała moja grupa – szepnął w pewnym momencie mu nad uchem
Adam gwałtownie się odwrócił.
- Tak? Yhmmm – To zrozumiałe, jeśli jadą z tobą i o dziesiątej macie się wszyscy stawić w Akademii.
Widział, że Ilja jest zdezorientowany i odrobinę bawiło go to. Usiadł na ławce w budynku dworca, założył nogę i zaczął nią kołysać rytmicznie.Chłopak zdjął torbę z ramienia i zajął miejsce obok.
- Co?? – spytał Adam w odpowiedzi na pytający wzrok,
- Dlaczego idziesz ze mną aż przed całą grupę?
- Nie bój się niczego nie zrobię co by było źle zrozumiane.
-Nie boję się ,ale ty nigdy publicznie ze mną się nie chcesz pokazywać?
Adam teraz obrócił się w jego stronę
- Ilja czy ty jesteś moją rodziną?
- Tak – odpowiedział pewnie
- Czy rodziny nie odprowadzają się na pociąg,nie żegnają,nie machają przez okno?
- Będziesz machał ??? – zdziwił się
- Nie, nie będę .Jesteś moją rodziną i chcę się normalnie z tobą pożegnać,tak jak trzeba.
Wyszeptał tylko bezgłośne „dziękuje”. Siedzieli jeszcze chwilę na ławce, Ilja uniósł dłoń na widok kolegi, który właśnie przemykał przez budynek w stronę peronów. Po chwili zdecydowali się ruszyć i oni w tamtym kierunku,zostało niecałe 10 min do przyjazdu pociągu.Kiedy dotarli na miejsce mały tłum podróżnych czekał już na niecierpliwie na nocny do Warszawy. Ilja szybko zidentyfikował miejsce gdzie gromadziła się jego grupa. Wyróżniało ich głównie to ,że każdy wśród bagaży miał instrumenty otulone futerałami. Stali teraz w towarzystwie rodzin lub w małych grupkach, podekscytowani wyjazdem.Podeszli bliżej ale zostali trochę z boku,po chwili usłyszeli wołanie.
- Iljaaaaa
To Klaudia w towarzystwie starszego jegomościa machała teraz w ich stronę. Zobaczyła Adama zamarła na chwilę, ale odruch dobrej uczennicy kazał się jej ukłonić. Nauczyciel z jej byłej szkoły uśmiechnął się do niej, potem zapytał chłopaka
- Chcesz do nich podejść?
- Nie, wolę zostać tu z tobą sam- trochę niedowierzając Adamowi, szybko odpowiedział.
Dał mu kilka rad, prosił żeby pisał,nie szalał w Warszawie,i za dużo nie pił. Pytał czy ma pieniądze.Ilja cały czas kiwał głową, ze wszystko rozumie i jest wszystko w porządku. Też miał radę dla niego.
- A ty nie daj się tej Iwonie – uśmiechnął się zadziornie
- Bądź spokojny, nie dam się – też rozciągnął usta na znak, że wszystko już ustalone.
Pociąg właśnie wjeżdżał na peron, mały tłum zafalował, zaczęły się poszukiwania wagonów zgodnie z numeracją biletów. Klaudia wołała Ilję, że już wie gdzie ich miejscówki. Szybkim krokiem ruszyła na czoło pociągu.
Spojrzeli na siebie. Ilja wykonał ruch zatrzymany w połowie,jakby chciał go uścisnąć, ale się zawahał, ale to Adam objął go teraz pewnie i przytulił na kilka sekund. Jeszcze raz spojrzeli sobie w oczy i Ilja pobiegł w kierunku w którym znikła Klaudia. Patrzył chwilę za nim, a kiedy chłopak wspiął się na schodki i znikł, ruszył do samochodu. Miał trzy godziny snu przed sobą, ale niezwykle interesujący dzień za sobą. Pełen optymizmu odpalał stacyjkę w samochodzie.
Tymczasem Ilja już się właśnie sadowił naprzeciwko Klaudii, która nie spuszczała z niego wzroku.
- Wzięłaś kanapki? – zapytał – Ja nie miałem czasu sobie zrobić,a rano będę umierał z głodu- powiedział żałośnie.
- Wzięłam, ale tylko dwie
-Cudownie, to jedna jest dla mnie
Klaudia rozejrzała się po przedziale, w którym, w drugim końcu rozmawiały rozentuzjazmowane ich dwie koleżanki z grupy. Zajęte sobą nie zwracały na nich uwagi.Jednym sprawnym ruchem przeskoczyła na siedzenie obok Ilji i przygryzła wargę - Ilja , pociągnęła go za rękaw bluzy – ściszyła głos – to był Rapczewski?
- Tak, to on – potwierdził.
Zaczęła się wiercić i ciągnąć go za rękaw
- Powiedz coś
Ilja się do niej uśmiechnął
- Muszę iść spać, mam zarwane już dwie noce. Dobranoc Klaudia.
Zmarszczyła czoło i jeszcze mocniej zacisnęła usta, kiedy lekko zaczęła uderzać w jego ramię.
Ilja otworzył oczy i zerknął na nią, jednocześnie przypominając sobie dzisiejsze przekomarzania w sprawie gry wstępnej, której kobieta by nie wymyśliła, chyba mylił się jednak. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Ona jednak natarła na niego.
- Z czego jesteś taki zadowolony? Dlaczego on tu był? To znaczy nie jestem głupia zaczynam rozumieć, dlaczego on tu był, ale o Boże Ilja, jak ty go … jak ty go sprowadziłeś na tą drogę, jesteś potworem, wiedziałam?
Zatryumfowała ,jakby nareszcie znalazł się dowód na to, o czym mówiła od kilku miesięcy nazywając go tak.
- Jutro ci wszystko opowiem- przymknął znowu oczy- Nie przypisuj mi jednak wszystkich zasług.
- Ilja ty potworze- powtórzyła, bo uwielbiała go tak określać, to wydawało jej się najbardziej adekwatne do tego co ten chłopak wyrabiał- Nie zasnę przez ciebie, musisz mi coś powiedzieć.
- Klaudia – zirytował się – jesteś jak jeden mój znajomy, upierdliwy do bólu ze swoimi pytaniami. Dlaczego ? Po co? Jak ? Normalnie Tolo, jakbym go słyszał.
- Kto?
- Tolo – machnął ręką.
- Dobrze to kanapki nie będzie- Zadecydowała. Wzruszyła ramionami i usiadła na swoim miejscu.
Ilja szybko uniósł z pozycji półleżącej do pionu.
- Tak jesteśmy razem, tak jest moim kochankiem, tak to coś poważnego, tak on też jest gejem.
Ostatnie słowo dotarło do koleżanek, bo jednak przerwały swoją konwersację.Uśmiechnął się do nich, a one znowu wróciły do swoich spraw, jednak dużo uważniej śledziły toczącą się rozmowę pod oknem, zerkając co chwilę w ich stronę.
- Mogę iść spać? Albo nie, mogę dostać już teraz kanapkę?
Klaudia siedziała z lekko rozchylonymi ustami. Bezwiednie sięgnęła do podręcznej torby i wręczyła mu bułkę w sreberku. Wbił się po chwili zębami w zdobyte ciężko pożywienie. Przeżuwając przyglądał jej się.
- Coś jeszcze chcesz wiedzieć. Jakieś szczegóły?
Uniósł kilka razy brwiami na zachętę by pytała.
- Nie – wyjąkała- nie ,bez szczegółów.
Zamyśliła się. Ilja wpychał ostatni kęs do buzi.
- Coś do picia ?
- Nie masz też wody?
- Zapomniałem
- O mamuniu- zaczęła przewracać rzeczy w torbie- to o czym ty myślałeś?
Podała mu butelkę. Wziął dwa łyki
- Nie chciałaś wcześniej wiedzieć, teraz chcesz?
Zakryła rękami uszy. Uśmiechnął się, zakręcił wodę i postawił na stoliku obok. Oparł się o ściankę tuż przy oknie i przymknął oczy. Klaudia jednak cały czas nad czymś gorączkowo myślała.I wcale nie chciała aby jeszcze zasnął.
- Ilja- szepnęła
- Yhmm – wymruczał
- Czy ty? Czy ty nie pojechałeś do Francji przez niego? Przecież sam mówiłeś,że zdałeś egzamin.
Otworzył gwałtownie oczy. Zamrugał. W słabym świetle widział wbite w sobie dwie brązowe tęczówki.
- Klaudia -nachylił się teraz do niej- domyślna jesteś,ale to nie przez niego,ale dla niego, to w polskim chyba jest różnica?
- Jest – przytaknęła i zmieszała się lekko, za chwilę jednak odpaliła mu- Ale nadal nie umiem tego zrozumieć. Ty, który mógłbyś w całej Europie studiować, wszystko osiągnąć, siedzisz dla niego w Poznaniu, a on ? – podniosła głos – A on co? Spokojnie się temu przygląda? To by był trudny wybór – kontynuowała-Ale ja bym z takich perspektyw nie zrezygnowała.
Ilja uśmiechnął się pobłażliwie. Klaudia wydawała mu się jak dziecko, które widzi tylko proste rozwiązania, jest tylko dobro i zło, jestem tylko ja i nic więcej.
- Nie zakochałaś się tak naprawdę, to nie wiesz co mówisz teraz do mnie.
- Zakochałam- odburknęła mu.
Pokiwał głową i przymknął oczy. Zanim jednak pozwolił by głowa zaczęła mu ciążyć coraz bardziej, powiedział jeszcze do niej
- Jeśli bym tego nie zrobił, do końca życia bym żałował. A tak jestem szczęśliwy. Daj spokój Klaudia i idź spać.
W odpowiedzi zaburczała po drugiej stronie przedziału
- Nie ma takich facetów .
- Ale widocznie są tacy geje.
Uśmiechnął się i pomyślał, że pomogła mu zdefiniować to uczucie, które go otacza, kiedy Adam jest blisko. Chyba niewiele więcej mu potrzeba do szczęścia niż jego obecność. Zadowolony zamlaskał czując jeszcze żółty ser z kanapki i z błogim uśmiechem, kołysany przez pociąg, nareszcie zasnął.

czwartek, 20 czerwca 2013

Szkoła uwodzenia cz.III



 Justin z pewnością nie spał dobrze, cały wieczór jego współlokator kręcił się po pokoju, układał i przekładał swoje rzeczy. Wychodził także co chwila z pokoju, co akurat prefektowi z pewnością nie przeszkadzało. Wtedy udawało mu się zdrzemnąć na chwilę płytkim snem z którego wyrwało go otwieranie i zamykanie drzwi. Wiktor się do nie odezwał od momentu jego ataku histerycznego śmiechu. Justin także nie miała zamiaru z nim o czymkolwiek dyskutować. Nie było mu jakoś szczególnie ani przykro z tego powodu, ani nie pragnął żadnego kontaktu z nim, miał nadzieję , że jakoś bezkolizyjnie będą się mijać na tych kilkunastu metrach. Jednak to nieustanne kręcenie się jego współlokatora w nocy przyczyniło się do tego, że Justin tak naprawdę uświadamiał sobie, że nie otrzymał przydziału na spokojnego współlokatora. Był coraz bardziej podenerwowany całą sytuacją.  Ktoś naruszał jego prywatną przestrzeń w której doskonale funkcjonował od 5 lat. Jego przyzwyczajania, nawyki życia mieszkania samemu na tej przestrzeni, musiały ulec zmianie.Teraz będzie poddawany nieustannie próbie, której nie chciał przechodzić, drażniło go to ogromnie, równie mocno jak ten chłopak, który z nim zamieszkał.
 Justin rano wstał przed szóstą, jak zwykle szybko się ubrał by pobiegać przed śniadaniem. Umawiał się z kilkoma chłopakami z drużyny i prawie każdego ranka wprawiali w rozruch swoje ciała. Ćwiczenia szybkościowe były ogromnie ważne podczas gry w rugby, a poza tym czuł się lepiej gdy rano krew zaczynała szybciej krążyć. Na porannym treningu Mark go zaczepił pytaniem o  nowego współlokatora. Machnął tylko ręką, że nie chce o tym rozmawiać, że muszą się wziąć do roboty w dzisiaj na treningu. Kiedy przebiegli wyznaczony odcinek,porozciągali się,  truchtem wrócili do Bromham. Mijali po drodze chłopaków z przeciwnej drużyny, którzy akurat w tym semestrze wpadli dokładnie na ten sam pomysł co oni, by zacząć o poranku trenować. Justin podejrzewał, że przestraszyli się , że jego drużyna tym razem kondycyjnie będzie najlepsza i koniecznie chcieli również podnieść swoją wydolność.  
Szybki prysznic i kilka minut przed ósmą był gotowy na codzienną poranną zbiórkę. Jego współlokator nadal spał, ustalił to po chrapaniu które cały czas roznosiło się w pokoju. Justin spojrzał zniecierpliwiony na zegarek, zostało 15 min, aby Wiktor ubrał się i stanął na apelu. Jeśli tego nie zrobi, on i jego dom dostaną ujemne punkty. Nie chciał osobiście budzić chłopaka, dlatego z dużej wysokości na podłogę zrzucił książkę. Uderzenie i huk z tym związany był na tyle silny, że rzeczywiście odniosło to pożądany skutek i Wiktor zaczął coś marudzić.
- Wstawaj – bardziej rozkazał niż poprosił Justin- Za 12 minut apel. Wszyscy oczekujemy, że się stawisz na niego inaczej będziemy mieli karę.
Wiktor chrząknął przewrócił się na drugi bok, po czym zwlókł się z oporami z łóżka. Oczu jednak nie otworzył tylko mocniej zacisnął pod wpływem promieni słonecznych, które atakowały jego zaspaną twarz. Stanął i wtedy oczom Justina ukazał się zupełnie nagusieńki Vicky, który na dodatek właśnie postanowił się podrapać po swoich jajkach i nadal niewiele widząc kroczył w kierunku Justina, który z kolei zaczął się cofać przerażony. Wiktor tylko zamlaskał i obrócił się kilka razy, jakby czegoś szukając niewiele widząc przez ledwo odemknięte oko. Kiedy ujął swój penis w dłoń, Justin natychmiast zrozumiał, że chłopak szuka miejsca gdzie może się wysikać. Wrzasnął ile miał sił w płucach. Na co Wiktor otworzył oczy, przerażony rozejrzał się wokół i spojrzał w twarz równie przestraszonego Justina.
- Szczur!!! – Vicky krzyknął nie mniej donośnie niż przed chwilą Justin. W jego mniemaniu tylko ten ohydny zwierz mógł spowodować aż taki popłoch u jego współlokatora. Panika  go wyposażyła w nadzwyczajną moc i w ciągu dwóch sekund zawisł na szyi Justina, podkurczając wysoko nogi.
- Szczur, szczur- rozglądał się przerażony- gdzie jest ten mały gad?- krzyczał prosto do ucha Justinowi- Zabij go – zażądał- Tam pod łóżkiem – wskazał drążącą ręką.
Justin czuł jak drży ze strachu i z całej siły ściska jego szyję. Wiktor z obłędem w oczach omiótł wszystkie kąty.
- Czy mógłbyś mnie uwolnić? - powiedział spokojnie Justin
Zielone oczy, które znajdowały się zaledwie kilka centymetrów od jego twarzy teraz w popłochu spoglądały na niego a głowa szybko wykonała gest przeczący.
- Wiktor – podniósł głos- Puść mnie, proszę. 
Prefekt próbował odgiąć rękę ze swojej szyi.Po chwili szarpania się z panicznym uściskiem Wiktora, zrzucił go z siebie, Vicky z głuchym uderzeniem spadł na ziemie.
- Nie ma żadnego szczura – powoli powiedział tak aby do przerażonego chłopaka dotarła ta informacja.
Zielone oczy jednak nie przyjmowały teraz tego do wiadomości w przerażeniu lustrowały cały czas teren wokół. Kiedy drzwi się uchyliły, Vicky pisnął przerażony. W drzwiach stanęli Charli i Ben a po chwili zmaterializowało się kilku innych chłopaków z ich piętra. Pytali zdezorientowani co się dzieje, bo krzyki ich tutaj zwabiły a widok nagiego przestraszonego Wiktora lekko przeraził. Spoglądali teraz pytająco na prefekta, ten jednak był ostoją spokoju w tym całym chałosie, poinformował wszystkich, że jego współlokator przestraszył się szczura którego nie ma.
- Był- jęknął Vicky i przechylił się by spojrzeć pod łóżko, potem pytająco spojrzał na chłopaków stojących w drzwiach. – Czyy czyyy – wziął głęboki oddech- któryś z was nie byłby tak miły i nie sprawdziłby czy pod moim łóżkiem nie ma szczura ?
W jego oczach zatańczyły łzy. Ben chociaż najmniejszy okazał się najbardziej odważny i pewnie podszedł do tapczanu pod ścianą i zajrzał w ciemną przestrzeń.
- Niczego nie widać, poza dwoma porzuconymi skarpetami- poinformował zgromadzonych.
- Skarpetami? – wyprostował się Vicky- Hmmm- uśmiechnął się przepraszająco- Muszę sam sprawdzić bo inaczej zawsze będę się bał podejść do tego łóżka.
Zacisnął rękę w pięść na znak, że jest gotowy do walki i podniósł swoje nagie ciało z podłogi by skierować się w stronę łóżka. Siedem par oczu otworzyło się szerzej, kiedy ciało chłopaka zatańczyło kocimi ruchami. Skradał się teraz przyczajony, smukłe kształty otoczone wakacyjną opalenizną kołysały się w rytm kroków. Wąskie ramiona i biodra, piękna linia pleców która przechodziła w dwa idealne pośladki. Jeden z nich szczególnie wydawał się niezwykły, ponieważ na nim przysiadł motyl o niezwykłych barwach i rysunku. Artysta, który go stworzył nie zapomniał o niczym ani o bajecznych kolorach ani o cieniu, który rzucał na skórę chłopaka. Patrzyli w oszołomieniu jak ten piękny owad  wraz z każdym krokiem unosił się jak w zaczarowanym locie. Wiktor ukląkł by zajrzeć pod łóżko, motyl jakby trochę zwiększył swój rozmiar ale nadal wabił swoimi olśniewającymi kształtami.
- Czy on wie, że jest nagi?- spytał nie odrywając od Wiktora oczu Charli
- Wydaje się, że nie – odpowiedział mu Justin, którego pytanie Charliego  wyrwało jakby ze snu. Chrząknął i spojrzał na swoich kolegów stojących z otwartymi ustami i wypiekami na twarzy.
- Idźcie na poranną zbiórkę, koniec widowiska- Zamrugali oszołomieni- Wiktor – krzyknął do chłopaka- Sprawdziłeś już? Ubieraj się natychmiast. Masz 3 minuty.
Wszyscy się zorientowali, że jest naprawdę późno, zaczęli przepychać się do wyjścia, ale ukradkiem jeszcze zerkali w stronę Wiktora. Po chwili słychać było hałas na schodach, kilkunastu par butów, które szybko zbiegały w dół.  
Już byli spóźnieni, ale Justin wolał przypilnować Wiktora aby ten natychmiast się ubrał i stawił na apelu. Rzucał w jego stronę spodnie i koszulę, popędzając go cały czas. Vicky ubierał się szybko milcząc. Justin także nie miał ochoty na rozmowę, złość próbował zdusić w sobie, ważniejszy był honor domu, którego nieszczęściem był ten nowy przybysz.
Pojawiali się na apelu kilka minut spóźnieni. Justina meldunek był na szczęście jednym z ostatnich więc spokojnie wypełnił swoją rolę, po krótkiej modlitwie rozeszli się na zajęcia. Był za bardzo oszołomiony poranną przygodą aby zwrócić uwagę na to, że Wiktor oniemiał kiedy Justin wyszedł do raportu domu. Nikt nie zdążył powiedzieć nowemu uczniowi , kto sprawuje urząd przewodniczącego. Vicky pomyślał, że naprawdę ogromnie trudno będzie się dogadać z Justinem, za nim stoją wszystkie atuty: ma władzę, ma pochodzenie i jest tu od lat. Trafił na mocnego przeciwnika, ale za nim stało co innego, doświadczenie życiowe w kontaktach z różnymi ludźmi.
 Historia ze szczurem jednak nie przeszła bez echa. Kiedy  Justin śpieszył się do dyrektora, zatrzymał go jego tutor z informacją, że właśnie odjęli im 12 punktów. Tego można się było spodziewać, pomyślał, cóż jakoś będą dalej walczyć o honor domu. Przyśpieszył kroku, był wściekły, decyzja zapadła, musi koniecznie usunąć z pokoju współlokatora inaczej zwariuje a ratunku może jedynie szukać u dyrektora.
Wszedł do małej poczekalni i chciał się od razu skierować do drzwi gabinetu, kiedy zauważył kątem oka Wiktora, który siedział w kącie i podniósł na niego swoje zielone oczy, by po chwili spuścić głowę i kontynuować kontemplację swojej dłoni. Justin usiadł najdalej jak było to tylko możliwe i cierpliwie czekał na swoją kolej. Nie odezwali się do siebie ani słowem. Kiedy z drzwi się otworzyły wyszła z nich ich nauczycielka muzyki, Justin skinął głową w jej kierunku, zaś Wiktor natychmiast wszedł do gabinetu. "Co on tu robi?" Gorączkował się Justin, miał tylko nadzieję, że także przyszedł z prośbą o zamianę pokoju. W sumie to będzie dodatkowy atut, ucieszył się takim obrotem sytuacji.
Wiktor tymczasem przedstawiał swoją sprawę dyrektorowi Limtock.
- Przyszedłem przypomnieć się panie dyrektorze.
- Siadaj proszę –  wskazał Wiktorowi krzesło naprzeciwko siebie- Pan Wiktor Hamilton, tak?- Pan Limtock lekko się uśmiechnął- I jak tam się odnajdujesz u nas Panie Hamilton?
- Bardzo dobrze, panie Limtock. Chciałbym jednak przypomnieć, że nie mogę mieć zupełnie krótkich włosów, jak tego wymaga regulamin.
Dyrektor przewrócił teczkę osobową chłopaka, jakby czegoś szukając.
- Tak, tak – powiedział niepewnie- Coś sobie przypominam .
Spojrzał na niego i westchnął. Wiktor przed wejściem bardzo się starał i przygładził swoje włosy najlepiej jak się dały, niestety niesfornie same zaczynały się unosić nie przyzwyczajone do takich ograniczeń.
-Panie Hamilton, nieee jednak to by bardzo obniżyło morale innych naszych chłopców. Zdecydowanie za długie.
Wiktor zagryzł wargę, żeby czegoś nie powiedzieć w złości.
- Panie dyrektorze- prosił- to jest mi potrzebne, sam pan wie, wygląd jest dla mnie ogromnie ważny.
Dyrektor jeszcze raz spojrzał na chłopaka.
- Nooo, może wystarczy trochę przyciąć, tak powiedzmy 10 mm
- 5 mm- pokazał niewielki odcinek dwoma palcami Wiktor i się uśmiechnął
Dyrektor także uniósł kącik ust i kiwnął głową. Dobili targu. Wiktor podziękował i natychmiast opuścił gabinet. Spodziewał się gorszych przejść ale się udało. Justin natychmiast się podniósł na jego widok i nie spoglądając w jego kierunku chciał się się udać do dyrektora. Uniósł jednak głowę by spojrzeć Wiktorowi w twarz, by wyczytać coś z niej a propos zgody na  przeniesienie, napotkał parę zielonych oczu, które także go zmierzyły.  Niczego jednak w nich nie zobaczył, żadnej odpowiedzi,  poza czujnym spojrzeniem.
Justin ostrożnie zamknął drzwi za sobą.
- Panie dyrektorze.
- Panie Russel.
Kiwnęli głowami a dyrektor poprosił go by usiadł.
- Co cię sprowadza do mnie?
- Mam ogromną prośbę, czy mógłby pan przydzielić inny pokój Wiktorowi Hamilton?
- Temu co przed chwilą wyszedł? – upewnił się Limtock
Justin ściągnął usta i kiwnął głową.
- A jakie są problemy z jego dotychczasowym lokum? I dlaczego nie poprosił sam o przeniesienie?
Justin teraz był kompletnie zbity z tropu, nie wiedział jakich argumentów ma użyć by przekonać dyrektora, że z całą pewnością oni razem mieszkać nie mogą. Nerwowo ręką zaczął przesuwać po czole.
- Jestem pewien, że będę okropnym współlokatorem bo to ja mieszkam w jednym pokoju razem z nim.
Dyrektor z uwagą teraz wpatrywał się w niego, oczekując dalszych wyjaśnień. Justin jednak milczał.
- Panie Russel, w takim razie ja mam do Pana prośbę. Mógłby pan ograniczyć swoje utrudniające współżycie nawyki, w które akurat  wątpię, na rzecz tego by pomóc mi w kwestiach wychowawczych związanych z tym chłopcem. Mam do pana największe zaufanie a zapewniam, że Pan Hamilton wymaga ogromu nakładu pracy aby mógł powiedzieć o  sobie za dwa lata absolwent Bedford.
Justin przymknął oczy. Kolejny obowiązek zrzucany właśnie na niego, tym razem ma pilnować rozpieszczonego chłopaka, który się boi byle gryzonia.
- Panie dyrektorze, będę miał go na oku, ale bardzo bym prosił o to przeniesienie.
Limtock teraz rozparł się w fotelu i nerwowo zaczął uderzać fajką o blat biurka.
- Jeśli Pan znajdzie kogoś kto się z nim zamieni, nie widzę problemu.
Justin wreszcie mógł odetchnąć głęboko.
- Coś jeszcze? –wyrwał go z radosnego niebytu dyrektor
- A propos Pana Hamiltona dzisiaj jego poranne , eeee niedyspozycje , spowodowały, że się obydwaj spóźniliśmy na poranny apel. Bromham straciło punkty.
Dyrektor uniósł się zniecierpliwiony.
- To proszę na drugi raz przypilnować aby pana lokator stawiał się na czas. Do widzenie panie Russel.
Audiencja była skończona, Justin pożegnał się i szybko wyszedł. Nadzieja jednak zawitała w jego głowie. Pobiegł do Bromham by przejść wszystkie 46 pokoi i każdego prawie z osobna zapytać czy  ktoś nie chciałby się zamienić z Wiktorem na łóżka. Jego entuzjazm słabł z każdymi kolejnymi drzwiami. Sława Wiktora i jego porannej hecy wyprzedziła jego pomysł z zamianą. Nikt nie chciał zgodzić się aby przyjąć go do swojego lokum. Nawet Mark, który ostatnio mu nawet wypomniał jego samolubną odmowę, teraz się zaśmiał.
- Nie zostawię Conora samego, mieszkamy już 3 lata , dogadujemy się.
- Mark- Justin zaczął teraz prosić lekko przymykając powieki, co oznaczało, że był zirytowany i wydobywał z siebie wszystkie pokłady cierpliwości- proszę cię, oni z Conorem we dwóch sobie poradzą.
Mark kręcił przecząco głową, w duchu bawiąc się Justina desperacją. Nie miał jednak ochoty ruszać się z dotychczasowego pokoju a poza tym chciał jeszcze popatrzeć jak  daleko jest w stanie ten nowy przybysz wyprowadzić z równowagi jego przyjaciela. Uważał, że przyda się Justinowi taki trening przed normalnym życiem, bo funkcjonowanie w tym miejscu to jak życie w klasztorze, niewiele wiedzieli o tym co się dzieje na zewnątrz. A Wiktor był jakby małym zwiastunem co ich czeka za dwa lata kiedy opuszczą Bedford.
- Wiesz czego trochę żałuje- powiedział do Justina, który smutno spojrzał na niego- że jednak nie widziałem tego porannego przedstawienia.
Ironicznie się uśmiechnął. Justin w odpowiedzi zmrużył oczy.
- Nie dobijaj mnie.
- Szczur- zaskrzeczał Mark
- Zamknij się – groził mu Justin.
- Szczur, szczur- zaczął piszczeć Mark ,uskakując w bok przed ręką Justina. Mark jednak już się wspiął na parapet i wrzasnął na całe gardło przez otwarte okno „Szczur”. Zaczął się śmiać.
- Ciekawe czy usłyszał ?- nasłuchiwał teraz w korytarzu w którym nic niepokojącego się nie działo.
- Przestań – zirytował się Justin i zmroził go swoim spojrzeniem- wydaje mi się, że on naprawdę się boi, każdy ma swoje obawy ty też.
Przywołał tajemnicę, którą przyjaciel mu powierzył, postawił na szali jego strach przeciw irracjonalnej obawie przed szczurami.  Nie podobało się to Markowi. Justin go jednak usadził nie miał już ochoty na żarty.
- Jakbyś zmienił zdanie to wiesz gdzie mnie szukać- rzucił na pożegnanie Justin i poszedł sobie.
Prefekt odwlekał moment powrotu do swojego pokoju, kiedyś jednak musiał do niego wejść. Nie bez pewnej radości stwierdził, że pokój jest pusty, rzeczy Wiktora nadal w nieładzie leżały w kącie koło szafy. Była to zapewne ta część dla której nie starczyło miejsca w szafie.
Usiadł przy biurku, miał tyle roboty, ale dzisiaj nie miał siły już na nic. Musiał to wszystko przemyśleć, uspokoić się, wyciszyć. Sięgnął po książkę w zielonej obwolucie, szybko przerzucił kartki by po chwili znaleźć to czego szukał. Wyciągnął zdjęcie uśmiechniętej brunetki w jasnym garniturowym kostiumie. Burza włosów i białe zęby i ten zadziorny uśmiech. Tak to była jego Katy. Uśmiechnął się do niej. Ona by dokładnie wiedziała co zrobić. Zbierał od tygodnia siły by do niej napisać, ale teraz czuł potrzebę wyżalenia się komuś.
Kiedy zaczął składać myśli i stawiać pierwsze litery na papierze, do pokoju wraz z Benem wpadł Wiktor. Śmiali się czegoś i opowiadali o wizycie u pielęgniarki.
- Pokój wspólny – powiedział dość głośno Justin, nie odwracając się od biurka
- Justin, o co chodzi ?- dopytywał się Ben
Prefekt odwrócił się na krześle. Ci dwaj właśnie przeglądali jakieś kolorowe pismo i śmiali się z czegoś
- Możecie się przenieść do pokoju wspólnego?
- Ok. – trochę ze strachem zgodził się Ben. Wiktor przytrzymał go bo chłopak chciał już wychodzić.
- Mam jednego gościa, o co chodzi Justin.
- O ciszę – podniósł głos prefekt- Zresztą dzisiaj złamałeś co najmniej trzy zasady- zaczął odginać po kolei palce- Złamałeś ciszę, przeszedłeś na moją stronę…
- Było zagrożenie życia- Wiktor odpalił- poza tym ty też wrzeszczałeś.
- To ja jednak może już pójdę – wyszeptał Ben i na palcach przesunął się szybko w kierunku drzwi.
- Iiiii – postawił w sztorc palec- spałeś nago.
- Coooo – prychnął Wiktor, tego już za wiele- nie wprowadzałeś takiej reguły, nie było o tym ani słowa. Poza tym – uśmiechnął się ironicznie- Justin chyba już widziałeś faceta?
Uniósł brwi. Znowu, znowu to robi, prowokuje go.
- Tak widziałem setki facetów nago.
- No to o co chodzi?
- O przyzwoitość, wspólne szanowanie się nawzajem, nie wprowadzanie kogoś w kłopotliwe sytuacje. Tylko o to Wiktor, jeśli nie rozumiesz, to się nigdy nie dogadamy. Poza tym jakbyś się nie zorientował odjęli nam 12 punktów za spóźnienie.
- Przepraszam- wyszeptał Wiktor
- Nic mnie nie obchodzi przepraszam, wiesz ile będziemy musieli się napracować aby je odzyskać. Jedno głupie twoje zgranie i 12 punktów.  Nie chce być jutro w twojej skórze jak wszyscy zobaczą to na tablicy.
Wiktor uświadomił sobie, że jest chyba naprawdę źle, do końca co prawda nie rozumiał o co chodziło z tą punktacją, ale czuł, że Justin nie rzuca słów na wiatr.
Podszedł do granicy wyznaczonej przez dywan i zaczął balansować na jego brzegu, kiwając się na palcach.
- Justin – spojrzał teraz na niego- jak mogę odrobić te punkty?
Nie spodziewał się tego po nim, jednak coś tam do tej pustej kolorowej głowy docierało.
- Jest kilka sposobów, jutro ci powiem. Dzisiaj za to – zaczął wydawać polecenia, wykorzystując skruchę Wiktora- nie śpisz nago, nie kręcisz się pół nocy i wstajesz skoro świt, aaa i nie próbujesz się wysikać w pokoju.
- Naprawdę chciałem w pokoju… -Vicky zaczął drapać się po głowie-bo ostatnio dużo mieszkałem w hotelach a tam zawsze kibelek za drzwiami, pomyliło mi się.
Justin uniósł w błagalnym geście oczy ku niebu.
- Ile ty masz lat? - Spytał trochę retorycznie, ale Wiktor ochoczo odpowiedział mu.
- 18.
Aż podskoczył na krześle. Był rok starszy od niego. To niemożliwe żeby ten rozpieszczony dzieciak miał 18 lat.