Justin z pewnością nie spał dobrze, cały wieczór jego współlokator kręcił się po pokoju, układał i przekładał swoje rzeczy. Wychodził także co chwila z pokoju, co akurat prefektowi z pewnością nie przeszkadzało. Wtedy udawało mu się zdrzemnąć na chwilę płytkim snem z którego wyrwało go otwieranie i zamykanie drzwi. Wiktor się do nie odezwał od momentu jego ataku histerycznego śmiechu. Justin także nie miała zamiaru z nim o czymkolwiek dyskutować. Nie było mu jakoś szczególnie ani przykro z tego powodu, ani nie pragnął żadnego kontaktu z nim, miał nadzieję , że jakoś bezkolizyjnie będą się mijać na tych kilkunastu metrach. Jednak to nieustanne kręcenie się jego współlokatora w nocy przyczyniło się do tego, że Justin tak naprawdę uświadamiał sobie, że nie otrzymał przydziału na spokojnego współlokatora. Był coraz bardziej podenerwowany całą sytuacją. Ktoś naruszał jego prywatną przestrzeń w której doskonale funkcjonował od 5 lat. Jego przyzwyczajania, nawyki życia mieszkania samemu na tej przestrzeni, musiały ulec zmianie.Teraz będzie poddawany nieustannie próbie, której nie chciał przechodzić, drażniło go to ogromnie, równie mocno jak ten chłopak, który z nim zamieszkał.
Justin rano
wstał przed szóstą, jak zwykle szybko się ubrał by pobiegać przed śniadaniem.
Umawiał się z kilkoma chłopakami z drużyny i prawie każdego ranka wprawiali w
rozruch swoje ciała. Ćwiczenia szybkościowe były ogromnie ważne podczas gry w
rugby, a poza tym czuł się lepiej gdy rano krew zaczynała szybciej krążyć. Na
porannym treningu Mark go zaczepił pytaniem o nowego współlokatora. Machnął tylko ręką, że
nie chce o tym rozmawiać, że muszą się wziąć do roboty w dzisiaj na treningu.
Kiedy przebiegli wyznaczony odcinek,porozciągali się, truchtem wrócili do Bromham. Mijali po drodze chłopaków
z przeciwnej drużyny, którzy akurat w tym semestrze wpadli dokładnie na ten sam pomysł co oni,
by zacząć o poranku trenować. Justin podejrzewał, że przestraszyli się , że jego drużyna tym razem kondycyjnie
będzie najlepsza i koniecznie chcieli również podnieść swoją wydolność.
Szybki prysznic i kilka minut przed ósmą był
gotowy na codzienną poranną zbiórkę. Jego współlokator nadal spał, ustalił to
po chrapaniu które cały czas roznosiło się w pokoju. Justin spojrzał
zniecierpliwiony na zegarek, zostało 15 min, aby Wiktor ubrał się i stanął na
apelu. Jeśli tego nie zrobi, on i jego dom dostaną ujemne punkty. Nie chciał
osobiście budzić chłopaka, dlatego z dużej wysokości na podłogę zrzucił książkę.
Uderzenie i huk z tym związany był na tyle silny, że rzeczywiście odniosło to
pożądany skutek i Wiktor zaczął coś marudzić.
- Wstawaj – bardziej rozkazał niż poprosił Justin-
Za 12 minut apel. Wszyscy oczekujemy, że się stawisz na niego inaczej będziemy
mieli karę.
Wiktor chrząknął przewrócił się na drugi bok, po
czym zwlókł się z oporami z łóżka. Oczu jednak nie otworzył tylko mocniej
zacisnął pod wpływem promieni słonecznych, które atakowały jego zaspaną twarz.
Stanął i wtedy oczom Justina ukazał się zupełnie nagusieńki Vicky, który na
dodatek właśnie postanowił się podrapać po swoich jajkach i nadal niewiele
widząc kroczył w kierunku Justina, który z kolei zaczął się cofać przerażony.
Wiktor tylko zamlaskał i obrócił się kilka razy, jakby czegoś szukając niewiele
widząc przez ledwo odemknięte oko. Kiedy ujął swój penis w dłoń, Justin
natychmiast zrozumiał, że chłopak szuka miejsca gdzie może się wysikać.
Wrzasnął ile miał sił w płucach. Na co Wiktor otworzył oczy, przerażony
rozejrzał się wokół i spojrzał w twarz równie przestraszonego Justina.
- Szczur!!! – Vicky krzyknął nie mniej donośnie
niż przed chwilą Justin. W jego mniemaniu tylko ten ohydny zwierz mógł
spowodować aż taki popłoch u jego współlokatora. Panika go wyposażyła w nadzwyczajną moc i w ciągu
dwóch sekund zawisł na szyi Justina, podkurczając wysoko nogi.
- Szczur, szczur- rozglądał się przerażony- gdzie
jest ten mały gad?- krzyczał prosto do ucha Justinowi- Zabij go – zażądał- Tam pod
łóżkiem – wskazał drążącą ręką.
Justin czuł jak drży ze strachu i z całej siły
ściska jego szyję. Wiktor z obłędem w oczach omiótł wszystkie kąty.
- Czy mógłbyś mnie uwolnić? - powiedział spokojnie
Justin
Zielone oczy, które znajdowały się zaledwie kilka
centymetrów od jego twarzy teraz w popłochu spoglądały na niego a głowa szybko
wykonała gest przeczący.
- Wiktor – podniósł głos- Puść mnie, proszę.
Prefekt próbował odgiąć rękę ze swojej szyi.Po chwili szarpania się z panicznym uściskiem Wiktora, zrzucił go z siebie, Vicky z głuchym uderzeniem spadł na ziemie.
Prefekt próbował odgiąć rękę ze swojej szyi.Po chwili szarpania się z panicznym uściskiem Wiktora, zrzucił go z siebie, Vicky z głuchym uderzeniem spadł na ziemie.
- Nie ma żadnego szczura – powoli powiedział tak aby do przerażonego chłopaka dotarła ta informacja.
Zielone oczy jednak nie przyjmowały teraz tego do
wiadomości w przerażeniu lustrowały cały czas teren wokół. Kiedy drzwi się
uchyliły, Vicky pisnął przerażony. W drzwiach stanęli Charli i Ben a po
chwili zmaterializowało się kilku innych chłopaków z ich piętra. Pytali
zdezorientowani co się dzieje, bo krzyki ich tutaj zwabiły a widok nagiego
przestraszonego Wiktora lekko przeraził. Spoglądali teraz pytająco na
prefekta, ten jednak był ostoją spokoju w tym całym chałosie, poinformował
wszystkich, że jego współlokator przestraszył się szczura którego nie ma.
- Był- jęknął Vicky i przechylił się by spojrzeć
pod łóżko, potem pytająco spojrzał na chłopaków stojących w drzwiach. – Czyy
czyyy – wziął głęboki oddech- któryś z was nie byłby tak miły i nie sprawdziłby
czy pod moim łóżkiem nie ma szczura ?
W jego oczach zatańczyły łzy. Ben chociaż
najmniejszy okazał się najbardziej odważny i pewnie podszedł do tapczanu pod
ścianą i zajrzał w ciemną przestrzeń.
- Niczego nie widać, poza dwoma porzuconymi
skarpetami- poinformował zgromadzonych.
- Skarpetami? – wyprostował się Vicky- Hmmm-
uśmiechnął się przepraszająco- Muszę sam sprawdzić bo inaczej zawsze będę się
bał podejść do tego łóżka.
Zacisnął rękę w pięść na znak, że jest gotowy do
walki i podniósł swoje nagie ciało z podłogi by skierować się w stronę łóżka. Siedem
par oczu otworzyło się szerzej, kiedy ciało chłopaka zatańczyło kocimi ruchami.
Skradał się teraz przyczajony, smukłe kształty otoczone wakacyjną opalenizną
kołysały się w rytm kroków. Wąskie ramiona i biodra, piękna linia pleców która
przechodziła w dwa idealne pośladki. Jeden z nich szczególnie wydawał się niezwykły,
ponieważ na nim przysiadł motyl o niezwykłych barwach i rysunku. Artysta, który
go stworzył nie zapomniał o niczym ani o bajecznych kolorach ani o cieniu,
który rzucał na skórę chłopaka. Patrzyli w oszołomieniu jak ten piękny owad wraz z każdym
krokiem unosił się jak w zaczarowanym locie. Wiktor ukląkł by zajrzeć pod łóżko, motyl
jakby trochę zwiększył swój rozmiar ale nadal wabił swoimi olśniewającymi
kształtami.
- Czy on wie, że jest nagi?- spytał nie odrywając
od Wiktora oczu Charli
- Wydaje się, że nie – odpowiedział mu Justin,
którego pytanie Charliego wyrwało jakby
ze snu. Chrząknął i spojrzał na swoich kolegów stojących z otwartymi ustami i wypiekami
na twarzy.
- Idźcie na poranną zbiórkę, koniec widowiska- Zamrugali
oszołomieni- Wiktor – krzyknął do chłopaka- Sprawdziłeś już? Ubieraj się
natychmiast. Masz 3 minuty.
Wszyscy się zorientowali, że jest naprawdę późno, zaczęli
przepychać się do wyjścia, ale ukradkiem jeszcze zerkali w stronę Wiktora. Po
chwili słychać było hałas na schodach, kilkunastu par butów, które szybko
zbiegały w dół.
Już byli spóźnieni, ale Justin wolał przypilnować
Wiktora aby ten natychmiast się ubrał i stawił na apelu. Rzucał w jego stronę
spodnie i koszulę, popędzając go cały czas. Vicky ubierał się szybko milcząc.
Justin także nie miał ochoty na rozmowę, złość próbował zdusić w sobie,
ważniejszy był honor domu, którego nieszczęściem był ten nowy przybysz.
Pojawiali się na apelu kilka minut spóźnieni.
Justina meldunek był na szczęście jednym z ostatnich więc spokojnie wypełnił
swoją rolę, po krótkiej modlitwie rozeszli się na zajęcia. Był za bardzo
oszołomiony poranną przygodą aby zwrócić uwagę na to, że Wiktor oniemiał kiedy
Justin wyszedł do raportu domu. Nikt nie zdążył powiedzieć nowemu uczniowi ,
kto sprawuje urząd przewodniczącego. Vicky pomyślał, że naprawdę ogromnie
trudno będzie się dogadać z Justinem, za nim stoją wszystkie atuty: ma władzę,
ma pochodzenie i jest tu od lat. Trafił na mocnego przeciwnika, ale za nim
stało co innego, doświadczenie życiowe w kontaktach z różnymi ludźmi.
Historia ze
szczurem jednak nie przeszła bez echa. Kiedy Justin śpieszył się do dyrektora, zatrzymał go
jego tutor z informacją, że właśnie odjęli im 12 punktów. Tego można się było
spodziewać, pomyślał, cóż jakoś będą dalej walczyć o honor domu. Przyśpieszył kroku, był
wściekły, decyzja zapadła, musi koniecznie usunąć z pokoju współlokatora
inaczej zwariuje a ratunku może jedynie szukać u dyrektora.
Wszedł do małej poczekalni i chciał się od razu
skierować do drzwi gabinetu, kiedy zauważył kątem oka Wiktora, który siedział w
kącie i podniósł na niego swoje zielone oczy, by po chwili spuścić głowę i
kontynuować kontemplację swojej dłoni. Justin usiadł najdalej jak było to tylko
możliwe i cierpliwie czekał na swoją kolej. Nie odezwali się do siebie ani
słowem. Kiedy z drzwi się otworzyły wyszła z nich ich nauczycielka muzyki,
Justin skinął głową w jej kierunku, zaś Wiktor natychmiast wszedł do gabinetu.
"Co on tu robi?" Gorączkował się Justin, miał tylko nadzieję, że także przyszedł
z prośbą o zamianę pokoju. W sumie to będzie dodatkowy atut, ucieszył się takim
obrotem sytuacji.
Wiktor tymczasem przedstawiał swoją sprawę
dyrektorowi Limtock.
- Przyszedłem przypomnieć się panie dyrektorze.
- Siadaj proszę – wskazał Wiktorowi krzesło naprzeciwko siebie- Pan Wiktor Hamilton, tak?- Pan Limtock lekko
się uśmiechnął- I jak tam się odnajdujesz u nas Panie Hamilton?
- Bardzo dobrze, panie Limtock. Chciałbym jednak
przypomnieć, że nie mogę mieć zupełnie krótkich włosów, jak tego wymaga
regulamin.
Dyrektor przewrócił teczkę osobową chłopaka, jakby
czegoś szukając.
- Tak, tak – powiedział niepewnie- Coś sobie
przypominam .
Spojrzał na niego i westchnął. Wiktor przed
wejściem bardzo się starał i przygładził swoje włosy najlepiej jak się dały,
niestety niesfornie same zaczynały się unosić nie przyzwyczajone do takich
ograniczeń.
-Panie Hamilton, nieee jednak to by bardzo
obniżyło morale innych naszych chłopców. Zdecydowanie za długie.
Wiktor zagryzł wargę, żeby czegoś nie powiedzieć w
złości.
- Panie dyrektorze- prosił- to jest mi potrzebne, sam
pan wie, wygląd jest dla mnie ogromnie ważny.
Dyrektor jeszcze raz spojrzał na chłopaka.
- Nooo, może wystarczy trochę przyciąć, tak
powiedzmy 10 mm
- 5 mm- pokazał niewielki odcinek dwoma palcami
Wiktor i się uśmiechnął
Dyrektor także uniósł kącik ust i kiwnął głową. Dobili
targu. Wiktor podziękował i natychmiast opuścił gabinet. Spodziewał się
gorszych przejść ale się udało. Justin
natychmiast się podniósł na jego widok i nie spoglądając w jego kierunku chciał się się
udać do dyrektora. Uniósł jednak głowę by spojrzeć Wiktorowi w
twarz, by wyczytać coś z niej a propos zgody na przeniesienie, napotkał parę zielonych oczu,
które także go zmierzyły. Niczego jednak w nich nie zobaczył, żadnej odpowiedzi, poza czujnym spojrzeniem.
Justin ostrożnie zamknął drzwi za sobą.
- Panie dyrektorze.
- Panie Russel.
Kiwnęli głowami a dyrektor poprosił go by usiadł.
- Co cię sprowadza do mnie?
- Mam ogromną prośbę, czy mógłby pan przydzielić
inny pokój Wiktorowi Hamilton?
- Temu co przed chwilą wyszedł? – upewnił się Limtock
Justin ściągnął usta i kiwnął głową.
- A jakie są problemy z jego dotychczasowym lokum?
I dlaczego nie poprosił sam o przeniesienie?
Justin teraz był kompletnie zbity z tropu, nie
wiedział jakich argumentów ma użyć by przekonać dyrektora, że z całą pewnością
oni razem mieszkać nie mogą. Nerwowo ręką zaczął przesuwać po czole.
- Jestem pewien, że będę okropnym współlokatorem
bo to ja mieszkam w jednym pokoju razem z nim.
Dyrektor z uwagą teraz wpatrywał się w niego,
oczekując dalszych wyjaśnień. Justin jednak milczał.
- Panie Russel, w takim razie ja mam do Pana
prośbę. Mógłby pan ograniczyć swoje utrudniające współżycie nawyki, w które
akurat wątpię, na rzecz tego by pomóc mi
w kwestiach wychowawczych związanych z tym chłopcem. Mam do pana największe
zaufanie a zapewniam, że Pan Hamilton wymaga ogromu nakładu pracy aby mógł
powiedzieć o sobie za dwa lata absolwent
Bedford.
Justin przymknął oczy. Kolejny obowiązek zrzucany
właśnie na niego, tym razem ma pilnować rozpieszczonego chłopaka, który się boi
byle gryzonia.
- Panie dyrektorze, będę miał go na oku, ale
bardzo bym prosił o to przeniesienie.
Limtock teraz rozparł się w fotelu i nerwowo
zaczął uderzać fajką o blat biurka.
- Jeśli Pan znajdzie kogoś kto się z nim zamieni,
nie widzę problemu.
Justin wreszcie mógł odetchnąć głęboko.
- Coś jeszcze? –wyrwał go z radosnego niebytu
dyrektor
- A propos Pana Hamiltona dzisiaj jego poranne ,
eeee niedyspozycje , spowodowały, że się obydwaj spóźniliśmy na poranny apel. Bromham
straciło punkty.
Dyrektor uniósł się zniecierpliwiony.
- To proszę na drugi raz przypilnować aby pana
lokator stawiał się na czas. Do widzenie panie Russel.
Audiencja była skończona, Justin pożegnał się i
szybko wyszedł. Nadzieja jednak zawitała w jego głowie. Pobiegł do Bromham by
przejść wszystkie 46 pokoi i każdego prawie z osobna zapytać czy ktoś nie chciałby się zamienić z Wiktorem na
łóżka. Jego entuzjazm słabł z każdymi kolejnymi drzwiami. Sława Wiktora i jego
porannej hecy wyprzedziła jego pomysł z zamianą. Nikt nie chciał zgodzić się
aby przyjąć go do swojego lokum. Nawet Mark, który ostatnio mu nawet wypomniał
jego samolubną odmowę, teraz się zaśmiał.
- Nie zostawię Conora samego, mieszkamy już 3 lata
, dogadujemy się.
- Mark- Justin zaczął teraz prosić lekko
przymykając powieki, co oznaczało, że był zirytowany i wydobywał z siebie
wszystkie pokłady cierpliwości- proszę cię, oni z Conorem we dwóch sobie
poradzą.
Mark kręcił przecząco głową, w duchu bawiąc się
Justina desperacją. Nie miał jednak ochoty ruszać się z dotychczasowego pokoju
a poza tym chciał jeszcze popatrzeć jak
daleko jest w stanie ten nowy przybysz wyprowadzić z równowagi jego
przyjaciela. Uważał, że przyda się Justinowi taki trening przed normalnym
życiem, bo funkcjonowanie w tym miejscu to jak życie w klasztorze, niewiele
wiedzieli o tym co się dzieje na zewnątrz. A Wiktor był jakby małym zwiastunem
co ich czeka za dwa lata kiedy opuszczą Bedford.
- Wiesz czego trochę żałuje- powiedział do
Justina, który smutno spojrzał na niego- że jednak nie widziałem tego porannego
przedstawienia.
Ironicznie się uśmiechnął. Justin w odpowiedzi zmrużył
oczy.
- Nie dobijaj mnie.
- Szczur- zaskrzeczał Mark
- Zamknij się – groził mu Justin.
- Szczur, szczur- zaczął piszczeć Mark ,uskakując
w bok przed ręką Justina. Mark jednak już się wspiął na parapet i wrzasnął na
całe gardło przez otwarte okno „Szczur”. Zaczął się śmiać.
- Ciekawe czy usłyszał ?- nasłuchiwał teraz w
korytarzu w którym nic niepokojącego się nie działo.
- Przestań – zirytował się Justin i zmroził go
swoim spojrzeniem- wydaje mi się, że on naprawdę się boi, każdy ma swoje obawy
ty też.
Przywołał tajemnicę, którą przyjaciel mu
powierzył, postawił na szali jego strach przeciw irracjonalnej obawie przed
szczurami. Nie podobało się to Markowi. Justin
go jednak usadził nie miał już ochoty na żarty.
- Jakbyś zmienił zdanie to wiesz gdzie mnie
szukać- rzucił na pożegnanie Justin i poszedł sobie.
Prefekt odwlekał moment powrotu do swojego pokoju,
kiedyś jednak musiał do niego wejść. Nie bez pewnej radości stwierdził, że
pokój jest pusty, rzeczy Wiktora nadal w nieładzie leżały w kącie koło szafy.
Była to zapewne ta część dla której nie starczyło miejsca w szafie.
Usiadł przy biurku, miał tyle roboty, ale dzisiaj
nie miał siły już na nic. Musiał to wszystko przemyśleć, uspokoić się,
wyciszyć. Sięgnął po książkę w zielonej obwolucie, szybko przerzucił kartki by
po chwili znaleźć to czego szukał. Wyciągnął zdjęcie uśmiechniętej brunetki w
jasnym garniturowym kostiumie. Burza włosów i białe zęby i ten zadziorny
uśmiech. Tak to była jego Katy. Uśmiechnął się do niej. Ona by dokładnie
wiedziała co zrobić. Zbierał od tygodnia siły by do niej napisać, ale teraz
czuł potrzebę wyżalenia się komuś.
Kiedy zaczął składać myśli i stawiać pierwsze litery
na papierze, do pokoju wraz z Benem wpadł Wiktor. Śmiali się czegoś i opowiadali
o wizycie u pielęgniarki.
- Pokój wspólny – powiedział dość głośno Justin,
nie odwracając się od biurka
- Justin, o co chodzi ?- dopytywał się Ben
Prefekt odwrócił się na krześle. Ci dwaj właśnie
przeglądali jakieś kolorowe pismo i śmiali się z czegoś
- Możecie się przenieść do pokoju wspólnego?
- Ok. – trochę ze strachem zgodził się Ben. Wiktor
przytrzymał go bo chłopak chciał już wychodzić.
- Mam jednego gościa, o co chodzi Justin.
- O ciszę – podniósł głos prefekt- Zresztą dzisiaj
złamałeś co najmniej trzy zasady- zaczął odginać po kolei palce- Złamałeś
ciszę, przeszedłeś na moją stronę…
- Było zagrożenie życia- Wiktor odpalił- poza tym
ty też wrzeszczałeś.
- To ja jednak może już pójdę – wyszeptał Ben i na
palcach przesunął się szybko w kierunku drzwi.
- Iiiii – postawił w sztorc palec- spałeś nago.
- Coooo – prychnął Wiktor, tego już za wiele- nie
wprowadzałeś takiej reguły, nie było o tym ani słowa. Poza tym – uśmiechnął się
ironicznie- Justin chyba już widziałeś faceta?
Uniósł brwi. Znowu, znowu to robi, prowokuje go.
- Tak widziałem setki facetów nago.
- No to o co chodzi?
- O przyzwoitość, wspólne szanowanie się nawzajem,
nie wprowadzanie kogoś w kłopotliwe sytuacje. Tylko o to Wiktor, jeśli nie
rozumiesz, to się nigdy nie dogadamy. Poza tym jakbyś się nie zorientował
odjęli nam 12 punktów za spóźnienie.
- Przepraszam- wyszeptał Wiktor
- Nic mnie nie obchodzi przepraszam, wiesz ile
będziemy musieli się napracować aby je odzyskać. Jedno głupie twoje zgranie i
12 punktów. Nie chce być jutro w twojej
skórze jak wszyscy zobaczą to na tablicy.
Wiktor uświadomił sobie, że jest chyba naprawdę
źle, do końca co prawda nie rozumiał o co chodziło z tą punktacją, ale czuł, że
Justin nie rzuca słów na wiatr.
Podszedł do granicy wyznaczonej przez dywan i
zaczął balansować na jego brzegu, kiwając się na palcach.
- Justin – spojrzał teraz na niego- jak mogę
odrobić te punkty?
Nie spodziewał się tego po nim, jednak coś tam do
tej pustej kolorowej głowy docierało.
- Jest kilka sposobów, jutro ci powiem. Dzisiaj za
to – zaczął wydawać polecenia, wykorzystując skruchę Wiktora- nie śpisz nago,
nie kręcisz się pół nocy i wstajesz skoro świt, aaa i nie próbujesz się wysikać
w pokoju.
- Naprawdę chciałem w pokoju… -Vicky zaczął drapać
się po głowie-bo ostatnio dużo mieszkałem w hotelach a tam zawsze kibelek za
drzwiami, pomyliło mi się.
Justin uniósł w błagalnym geście oczy ku niebu.
- Ile ty masz lat? - Spytał trochę retorycznie, ale Wiktor ochoczo odpowiedział mu.
- 18.
Aż podskoczył na krześle. Był rok starszy od
niego. To niemożliwe żeby ten rozpieszczony dzieciak miał 18 lat.
Żałuję, że trafiłam tu z takim opóźnieniem.
OdpowiedzUsuńJeszcze bardziej mi szkoda moich minimalnych szans na uzyskanie ciągu dalszego tej uroczo zapowiadającej się historii.
Nie wiem też, czy kiedyś to przeczytasz.
W każdym razie, uwielbiam to, jak piszesz.
Żałuję, że trafiłam tu z takim opóźnieniem.
OdpowiedzUsuńJeszcze bardziej mi szkoda moich minimalnych szans na uzyskanie ciągu dalszego tej uroczo zapowiadającej się historii.
Nie wiem też, czy kiedyś to przeczytasz.
W każdym razie, uwielbiam to, jak piszesz.