niedziela, 31 marca 2013

Geniusz cz XXIII Epilog (II)



- Tolo idioto, nie chodź tam – denerwował się Mateusz
- Chyba żartujesz to najlepsze miejsce w Poznaniu, nie byłeś to nie wiesz, że jest spoko.
Mateusz musiał mu przyznać rację, nie był, ale słyszał, że już jest nagonka na tą saunę. Tolo jednak opowiadał tak podniecające rzeczy, o tych wszystkich Niemcach, którzy przyjeżdżali na wycieczki specjalnie w to miejsce, że miał coraz większą ochotę tam pójść.
- A to wcześniej jakoś trzeba się umawiać?- pytał- Czy tak na żywioł?
Tolo, pokręcił głową.
- W sumie pewnie można się nie umawiać, ale ja nie próbowałem. W każdym bądź razie, mówię ci to jest mega miejsce.
- Ok., to ja ci dam znać, jakby co.
Misiek właśnie dźwigał ławkę, którą postawił pod ścianą, Tolo go zauważył i zawołał.
- Idziesz z nami?
- A gdzie?
- Do Term Maltańskich.
Misiek zrobił minę trochę zniesmaczoną.
- Słyszałem o tym, na jakimś forum chyba czytałem.
Wzruszył ramionami i rozejrzał się za następną ławką do przeniesienia, zatrzymał jednak wzrok na tych dwóch.
- A wy będziecie tak stać?
Tolo i Mateuszowi właśnie się przypomniało, że przyszli pomagać przy lekkim przemeblowaniu sali na przyjęcie urodzinowe Ilji. Podeszli do drugiego końca sali by pomóc Ilji nosić krzesła. Ciężkie drewniane siedziska wcale mało nie ważyły. Mateusz stękając dociągnął jedno i postawił obok ławki.
- Przypomnij mi po co to robię?
- Bo kochasz Ilję- śmiał się Tolo
Misiek ustawił następną ławkę i rzucił w ich stronę
- Nie on bardzo kocha talent Ilji.
- A no tak – zgodził się Tolo- Ciekawe do czego.
Już chichotali obydwaj z Miśkiem, a Mateusz zmierzył ich zimnym wzrokiem. I ze złością poszedł po następne ciężkie krzesło. Tutaj jednak też nie znalazł zrozumienia, bo Ilja po chwili krzyknął.
- Mateusz gdzie leziesz z tym krzesłem, przecież wszystkie muszą stać w tym miejscu.
-Ok. – uniósł ręce- Ja mam dość, sami sobie te ciężary noście.
Klapnął pod ścianą i zaczął coś przeglądać w telefonie. Spojrzał w stronę wejścia, kiedy Adam wchodził z pudłami z samochodu. Przekazał je Ilji i rozejrzał się po sali. Dostrzegł Mateusza i usiadł obok niego. Zlustrował otoczenie z dezaprobatą i stwierdził.
- Wygląda jak sala weselna za PRL’u. Ale za to dobra akustyka, sprawdzaliśmy.
Mateusz przytaknął, bo i tak ta kwestia mało go zajmowała. Adam przyglądał mu się przez chwilę, wydawał mu się jakiś nie swój.
- No i jak się mieszka z Miśkiem?
W odpowiedzi zobaczył tylko wzruszenie ramion.
- Spoko – wydusił z siebie.
- Jesteście bardzo tajemniczy obydwaj. Nie moja sprawa, ale chce tylko powiedzieć, że Misiek jest spoko gość,naprawdę.
Spojrzeli obydwaj w stronę obiektu o którym rozmawiali, który właśnie z czegoś śmiał co Tolo pokazywał mu w telefonie.
- Księciem z bajki to on nie jest- filozoficznie stwierdził Mateusz- ale da się lubić.
Po tych słowach wstał i chciał odejść, ale Adam przytrzymał go za rękaw.
- Mateusz, nie szukaj czegoś co jest tuż obok, ślepy jesteś?
- Mógłbyś się nie wtrącać- zdjął jego rękę, powoli odginając palce ze swojej kurtki i poszedł do chłopaków, którzy teraz próbowali we dwóch przenieść stół pod ścianę.
Adam poczuł czyjś wzrok na sobie. Odruchowo odwrócił głowę i zobaczył Ilję , który przyglądał się tej scenie. Kiedy się zorientował, że Adam dostrzegł jego skupiony wzrok, natychmiast zaczął rozwijać kabel przedłużacza, który miał podłączyć do gniazdka obok niedużego barku.
Wieczorem chcieli urządzić mały koncert z imprezą dla kilkunastu znajomych. Chłopaki zgodnie stwierdzili, że osiemnastka to nie byle jakie urodziny i musi być wypasiony malanż, tak aby Ilja zapamiętał do końca życia.
- Hello, panie kierownik- Tolo zaczepiał Adama- co mamy zrobić z tymi wieszakami.
- Jak się zmieszczą upchnijcie je w tym małym korytarzu.
- Ilja -krzyczał Mateusz- Mam do ciebie prośbulkę.
Chłopak podszedł do niego. Mateusz natychmiast przeszedł do rzeczy. Bał się ,że wieczorem na głupoty nie będzie czasu , dlatego wyjął teraz listę rzeczy, które chciał aby Ilja kupił mu we Francji. Obdarowany zadaniem Ilja chciał koniecznie wiedzieć co to jest. Mateusz zwięźle wyjaśnił , że są specjalistyczne kremy na blizny. Takie specyfiki, które w Polsce kosztowały fortunę a we Francji można było o wiele taniej kupić.
Ilja zrobił usta w dziub i przyglądał się skomplikowanym nazwom.Spoglądał na kartkę a potem na Mateusza a potem znowu na kartkę.
- Po co ci to?
Mateusz poprawił grzywkę, bo zaczęła zsuwać się na oczy.
- Będę miał małą operację, potrzebne mi to jest aby szybko i bez śladu wszystko się wygoiło.
Ilja zrobił duże oczy i patrzył lekko przerażony na Mateusza.
- Co się stało?- krzyknął na całą salę, tak że pozostała trójka zwróciła na niego uwagę.
- Cichoo -uspokajał go Mateusz, nerwowo się rozglądając- Kup mi to proszę.
Chłopak jednak nie dawał za wygraną „Umierasz?” wyszeptał.
- Ilja nie dramatyzuj, po prostu muszę sobie poprawić to i owo.
- Chyba żartujesz- tym razem krzyknął niewiele ciszej- Co chcesz poprawiać?
- Przymknij się- szeptał Mateusz
Adam podszedł do nich i oczekując odpowiedzi od Ilji zapytał.
- Co się dzieje?
- Sam nie wiem, on chyba właśnie dostał choroby głowy.
- Jakiej choroby głowy? – obruszył się Mateusz –Czy muszę z wszystkiego się przed wami tłumaczyć, jestem dorosły – wyrwał kartkę z nazwami kremów z ręki Ilji – Jak nie chcesz mi tego kupić,to bez łaski.
- Misiek – krzyknął Ilja, który chciał się dowiedzieć u źródła co się dzieje- Jaką operację będzie miał Mateusz?
Tolo natychmiast się zmaterializował przy nich, a Misiek spokojnie nie śpiesząc się tłumaczył pozostałej trójce.
- Otóż, to prawdziwy dramat – trzy pary oczu teraz z przerażeniem patrzyło na niego – Mateusz chce się poddać operacji, nie musi , ale chce w ramach , no jak to powiedzieć- dotknął ręką czoła – aaa polepszenia swoich ogólnych warunków życia.
- Misiek – krzyknął Mateusz- Zamknij się.
- Myślę, że ja już jestem bezsilny, więc może inni ci pomogą- zmierzył Mateusza wzrokiem i zawiesił swoje spojrzenie na jego twarzy. Przygryzł palec jakby się nad czymś zastanawiał- Tak, moje prośby i błagania już nie mają żadnej mocy, ja cię nie powstrzymam- mówił już zupełnie poważnie nie ironizując, nie spuszczał wzroku z kamiennej twarzy Mateuszu.
- No powiedźcie wreszcie co to za operacja, bo zaraz zdechnę – Tolo się niecierpliwił.
- No więc …. – zaczął Misiek, ale Mateusz podskoczył do niego i ręką zasłonił mu usta- yyyyyyy – tylko nieartykułowane jęki wydobywały się spod dłoni. Ktoś jednak był silniejszy z tej dwójki i szybkim ruchem zdjął ze swoich ust rękę i w geście grożącym przytrzymał ją w górze – Nic im nie powiem, jeśli przyrzekniesz, że tego nie zrobisz – potrząsnął ręką w górze na znak, że nie żartuje.
- Ałłaaa- jęknął Mateusz
- Dobra grę wstępną mamy za sobą, przejdźcie do sedna – naciskał Tolo.
- Jak będę chciał to i tak to zrobię, uzbierałem już tyle kasy, że spokojnie mogę pójść do najlepszej kliniki, wasze zdanie się nie liczy.
- Nie wprost przeciwnie – mruknął Misiek- To my jesteśmy ekspertami od twojego tyłka - Tyłka? – krzyknęli jednocześnie Tolo, Ilja i Adam.
Misiek tylko uniósł brwi i pokiwał z politowaniem głową.
- Ale, ale… co – jąkał się Tolo, bo pozostałym odebrało mowę- co można robić z tyłkiem u plastyka.
Mateusz obrócił się i zajrzał na dół swoich pleców i z wielkim zaangażowaniem zaczął tłumaczyć.
- Tutaj, jest takie przyklapnięte -przesunął palcem po linii bioder- To by trochę wypełnić było można a tutaj z pośladków trochę zabrać i prawie by było idealnie-uśmiechnął się do swojej wizji.
Adam zasłonił ręką twarz i spojrzał spomiędzy palców na Miśka, który tylko wywrócił oczami na znak bezsilności. Ilja stał z otwartymi ustami i cały czas przyglądał się wskazanym punktom do poprawki.
- Ty sobie żartujesz prawda?- odezwał się po chwili, nie oczekiwał jednak odpowiedzi- Jeśli jednak mówisz poważnie, to masz chorą jednak głowę. Mateusz chcę ci powiedzieć, że dla mnie twój tyłek jest idealny, najlepszy jaki w życiu widziałem.
Adam zrobił krok w kierunku chłopaka, ale zanim pokonał następne kilka centymetrów dostał niby przypadkowego kopniaka w kostkę, bo Ilja przesunął się teraz bliżej Miśka.
- Ile razy powiedziałeś mu, że ma tyłek idealny?
- Chyba ze dwieście- wysapał Misiek
- Adam a ty co uważasz?
- Idealny.
- Noo -tryumfował teraz Ilja- Jak tylu ludzi może się mylić? Jak ty możesz coś zmieniać i się wypowiadać, jeśli nawet tego nie widzisz. My mamy inną perspektywę.
Mateusz spoglądał na nich podejrzliwie, jakby chcieli go oszukać.
- Właściwie – zaczął ostrożnie- Nikt nigdy nie narzekał.
- Ja myślę, że twój tyłek najbardziej przypomina zadek Richarda Gera- skomentował ze znawstwem Misiek.
- Naprawdę? - w stanie gorączki i uwielbiania spoglądał teraz na Miśka-Czy można go obejrzeć w Preety Women , bo ja nie pamiętam, sceny rozbierane niby są ale jakoś sobie nie przypominam szczegółów - zajrzał rozradowany w tą pełną twarz, która dała mu tyle otuchy- Musimy to stary obejrzeć w celach czysto medycznych, muszę to zobaczyć.
Obracał się do tyłu jakby chciał jeszcze coś zobaczyć. Tolo się z niego śmiał i powiedział, że najlepiej jak wygrzeje swój tyłek w saunie to od razu poczuje jak świetny wszystko jest na miejscu. Mateusz pokiwał tylko głową i wyszedł z nowym pomysłem.
- Ilja, zmieniam w takim razie zamówienie. Zaraz przygotuje ci listę, kup mi kilka przypraw, na pewno są tańsze niż u nas. Zresztą jak nie teraz to następnym razem dam ci listę, muszę się zastanowić. Misiek może zrobimy jakieś mega francuskie mięso. Na co masz ochotę? Muszę się zastanowić - hmmm spojrzał na Miśka, który teraz był w siódmym niebie- Albo może jak Adam będzie do ciebie jechał, to wypiszę mu wszystko co będę potrzebował?
- Potem porozmawiamy Mateusz- urwał Adam i poszedł rozkładać jedzenie na barze- Ustawmy wreszcie te krzesła, bo robi się późno.
Ilja podążył za nim, bo jak zwykle jakimś szóstym zmysłem wyczuł,że on ucieka.
- Adam?- położył dłoń obok jego dłoni- Co będzie po egzaminie? Co z nami będzie?
Wysypywał kolejną paczkę chipsów do miski i zgniótł kolorową folię rzucając ją do prowizorycznego kosza przy ścianie. Unikając jego wzroku szybko odpowiedział.
- Jak to co? Będziemy świętowali twoje zwycięstwo.
- A potem – naciskał Ilja- Możesz mi powiedzieć co ty będziesz robił potem, bo ja będę na uczelni a gdzie ty?
- W Poznaniu- zirytował się – O co ci chodzi?
Ostatnią rzeczą którą miał zaplanowaną na ten szczególny dzień była dyskusja na ten temat. Chciał się jak najszybciej odciąć od tej rozmowy, dlatego powiedział spokojnie.
- Porozmawiamy później, dzisiaj mamy tyle na głowie.
Chłopak pokręcił w przeczeniu szyją, jakby się nie zgadzał. Po czym zagrodził mu wyjście zza baru.
- Czy jednak nie mógłbyś zamieszkać ze mną w Strasbourgu?
Ostrożnie spytał, ale Adama już zaczęła ogarniać złość.
- Zwariowałeś. Jak ty sobie to wyobrażasz?- mówił z pretensją i podniesionym - Jako kto?
Prychnął na znak, że wcale mu się ten pomysł nie podoba. Ilja podrapał się w głowę , zacisnął wargi i wyrzucił z siebie.
- Czy to jakiś plan pozbycia się mnie?
- Co???- Adam wrzasnął- To mój jakiś perfidny plan według ciebie?- wszystko się w nim zagotowało- Te przygotowania, te rzeczy które robię dla ciebie?
- Nie, nie wiem – zawahał się - Nie rozumiem tylko dlaczego nie chcesz być ze mną.
Tolo przechylił się przez kontuar i sięgnął po kilka chipsów. Spojrzał na tych dwóch, którzy właśnie stali jak koguty na arenie.
- Nie zrywajcie ze sobą przed imprezką ,bo będzie kwas.
Adam spojrzał na niego nieprzytomnym wzrokiem. Potem na Ilję, który nie chciał go wypuścić zza baru.
- Przepuść mnie- poprosił spokojnie
Ilja znowu zaprzeczył ruchem głowy.
- Nie puszczę, dopóki nie zrozumiem dlaczego nie chcesz jechać ze mną?
- Ty idioto, co ja tam będę robił, czy ty myślisz że życie to jakaś zabawa? Czy może według ciebie mam iść na zmywak a ty będziesz dalej kontynuował swoją edukację.
- Adam, ty byś znalazł super pracę i moglibyśmy być cały czas razem? Zmywać nie musisz,ja to będę robił.
- Jaki ty jesteś uczynny? Dziękuje ci serdecznie – ironicznie się do niego uśmiechnął
Mateusz który był dość daleko od całej wymiany zdań słysząc podniesieniowe głosy tych dwóch pociągnął za rękę Miśka - Ewakuujemy się , bo oni zaczynają się kłócić- krzyknął do Tolo- Chodź bo wejdziesz w pole rażenia a wtedy możesz i ty oberwać.
- Chyba masz rację, robi się nie fajnie.
- Jak się już pozabijacie to dajcie sygnał ,my idziemy coś zjeść – wychodząc poinformował ich Mateusz. Kiedy usłyszeli trzaśnięcie drzwi Adam wziął kilka oddechów aby się uspokoić i zaproponował.
- No dobrze słucham jaki masz plan?
Ilja przygryzał teraz wargę i spoglądał na niego jakby czegoś szukając. Potem spuścił wzrok na blat baru i przesunął bezwiednie torbę z jabłkami.
- Zdam egzamin, ty wyjedziesz ze mną. Będę miał nie miało pieniędzy, więc spokojnie obydwaj się utrzymamy, ja mogę iść do pracy, ty na pewno znajdziesz coś odpowiedniego.
Adam nie przestawał się uśmiechać do niego.
- Idylla , po prostu idylla. Twój romantyzm mnie zabija.
- Nie żartuj – powiedział żałośnie chłopak
- To ty żartujesz. Bardzo mi przykro, że jak zwykle niczego poza sobą nie widzisz.
Ścisnął rękę Adama, bardzo chciał pokazać właśnie w tej chwili, że to nie prawda.
- Adam, ja nie mogę nic zrobić, bardzo bym chciał ale nie wiem jak mam to wszystko poukładać, żeby było dobrze. Może gdybym był starszy o kilka lat, wiedziałbym,wiedziałbym ..?
Wreszcie wydawało mu się, że Ilja zaczął mówić z sensem. On był starszy ale i tak nie był pewien jak powinien postąpić. Nie chciał się rozstawać z Ilją ale tam we Francji nie było dla niego miejsca. Tutaj w Polsce otwierały się przed nim nowe możliwości, na razie jego kariera była związana z Poznaniem. Ilja był kimś najważniejszym w jego życiu, ale musiał go wypuścić , dać mu swobodę rozwijania się z bólem zrozumiał to kilka miesięcy temu.
- Przykro mi Ilja, że musisz się o tym przekonywać w takim dniu, ale dorosłość polega na trudnych wyborach- przytrzymał jego zrozpaczoną dłoń- Ja ci nie karzę wybierać, ja ci pokazuje drogę którą powinieneś iść- Adam przyłożył dłoń do jego policzka- Ilja ja cię nie zamierzam opuszczać, my tylko musimy się rozstać na pewien czas.
- Czułem, że to mi powiesz, że będę musiał na ciebie czekać , może nawet kilka lat. Znowu będę sam.
Utkwił wzrok w jedzeniu na stole, nerwowo wycierał palcem kawałek folii w którą były zapakowane jabłka. Po chwili przyznał to co i Adam czuł „ Boję się”, przełknął ślinę i uniósł głowę, by przeszyć go jasnym błękitem swoich oczu.
- Ilja musisz w sobie znaleźć siłę. Ja też musiałem to zrobić -zrobił pauzę- Zdecydowałem się być obok kogoś …., nie żyć z człowiekiem który mnie tak zranił …ale zaufałem mu. Nie wiem skąd we mnie ta siła ale zrobiłem to. I … nadal mu ufam, nic się nie zmieniło.
Pokiwał smutno głową. Zamilkł. Nie kłócił się, nie przekonywał go, nie dawał żadnych argumentów. Przyjmował to co nieuniknione, to co przemilczeli przez tyle miesięcy, bo obaj bali się sprecyzowania dokładnie tego co ich czekało. Muszą z pewnością rozstać się na pewien czas, ich drogi lekko się rozchodzą, każdy zacznie żyć własnym życiem, razem ale osobno. To będzie próba dla ich związku, tego co ich połączyło.
- Co zagrasz dzisiaj? – Adam chciał rozproszyć ten ponury nastrój, ale Ilja jeszcze z niego nie wyszedł.
- „Stand by me”


*************************




Siedział znudzony i słuchał jak Paulina z czwartej klasy czyta na głos życiorys Bacha. Reszta uczniów dawno porzuciła śledzenie tego co się wydarzyło w życiu kompozytora, szeptali pomiędzy sobą i nudzili się wyraźnie lekcją. Adam nie miał siły na jakieś szczególne uatrakcyjnianie dzisiejszych zajęć, chciał je jak najszybciej przebrnąć i wrócić do domu. Mijał właśnie trzeci dzień od przesłuchania, nieustannie się niecierpliwił, nie mógł się skupić na pracy , ciągle zaglądał do telefonu. Ilja dzwonił tuż po egzaminie i z tonu jego głosu wynikało, że był zadowolony ze swojej gry. Musieli czekać jeszcze kilka dni na werdykt. Byli w kontakcie smsowym, Ilja informował gdzie jest i ile czasu jeszcze musi zastać we Francji. Ocenił, że jeden lub dwa dni i będzie mógł wracać do Polski. Kiedy do niego dzwonił jęczał tylko do słuchawki, że strasznie tęskni, że już ma dość tego miejsca.

Paulina kończyła biografię zdaniem „Śmierć nastąpiła w 1750, w wyniku wylewu krwi do mózgu, który spowodował niemal całkowity paraliż” I jeszcze ostatnie słowa nie przebrzmiały echem w klasie, kiedy gdzieś w tle pojawił się dźwięk skrzypiec. Początkowo Adam miał wrażenie, że się przesłyszał. Reakcja klasy pozbawiła go jednak złudzeń. Całe towarzystwo rzuciło się do okien, wyciągając szyję by lepiej zobaczyć kto to gra. Adam nie musiał tego robić, siedział sparaliżowany za biurkiem , nie był wstanie wykonać żadnego ruchu. Dźwięki wdzierały się przez uchylone okno wraz ze słońcem i zapachem kwitnącej opodal akacji, płynęły pomiędzy ławkami i leniwie opadały do poziomu podłogi, bo potem z impetem uderzyć w niego. Dreszcze przechodziły cały czas przez ciało, radosna myśl ostrożnie go wypełniała. To musiało oznaczać jedno. Ilja przeszedł pomyślnie eliminację.
Poderwał się zza biurka i z impetem otworzył okno na roścież. Ten hałas zwrócił uwagę Ilji, który uniósł rozradowaną twarz do góry, nie przestawał jednak grać, ani na chwilę nie zmylił żadnego pociągnięcia smyczka, żadnego ruchu palca. Szczęśliwy oddawał wszystko swoje emocje w muzyce. Przed szkołą biegła niezbyt ruchliwa uliczka, nieliczni przechodnie zaczęli się zatrzymywać by posłuchać tego niespodziewanego koncertu w samo południe. Zerwał się na chwilę wiatr, a wraz z nim spłynęły ostatnie płatki przekwitającej akacji. Adam nie mógł uwierzyć, że Ilja w przeddzień lata stoi w aureoli białych kwiatków, tak przypominających śnieg. Nie to było wprost niemożliwe, że on znowu to robi, doprowadza go do euforii swoją grą. Chciał krzyknąć aby przestał, ale to z pewnością nie przeszło by mu przez gardło.
Kiedy dźwięki umilkły wszystkie dzieci w klasie spojrzały na niego a on tylko chrząknął.
- No … to nie był Bach, ale przynajmniej posłuchaliście świetnej gry, możecie iść na przerwę.
Sam już po chwili zbiegał po schodach, przeskakując po dwa schodki, serce waliło mu jak oszalałe, kiedy podbiegł do Ilji.On stał tam pod zieloną akacją, która opadała białym kwiatem, trzymał smyczek i opuszczone skrzypce, czekał na niego. W momencie kiedy spojrzał w jego rozradowane oczy nie musiał już o nic pytać. Uścisnęli się w euforii.
-Gratulacje, gratulacje – prawie krzyczał Adam- Zrobiłeś to- śmiał się szczęśliwy.
Ilja tylko uśmiechał się patrząc na jego reakcje.
- Tyle entuzjazmu w tobie, że warto było to zrobić dla tej chwili.
Adam rozejrzał się wokół. Tak był szczęśliwy jak dziecko, zadowolony, że wszystko poszło zgodnie z planem i kompletnie w tej radości nie kontrolujący się. To niezmiernie kolidowało z wizerunkiem statecznego Pana od muzyki.
- Chodź, tam na tyłach szkoły mam zaparkowany samochód, porozmawiamy chwilę, bo za 20 min mam następną lekcję.
Po chwili wsiedli do dusznego samochodu, który cały dzień był wystawiony na promienie słoneczne a teraz w jego wnętrzu zrobiła się nieprzyjemna sauna. Adam chciał od razu wiedzieć wszystko, dlatego zasypywał go pytaniami o to jak poszło, kiedy się dowiedziało rezultatach, kiedy przyjechał?
- Poczekaj – powiedział spokojnie Ilja – Wszystko ci opowiem potem, teraz chce ci przekazać najważniejszą rzecz- Zrobił pauzę by zajrzeć w oczy Adama- Tak strasznie tęskniłem.
Zmarszczył czoło, spuścił wzrok jakby powiedział coś bardzo nie na miejscu. Burzył tą radość sprzed chwili, ale robił to z pełną świadomością, chciał aby Adam zrozumiał jak mu było źle bez niego.
- Ja zawsze ci mówiłem, że jestem wszędzie na pół. I wiesz co zrozumiałem, tam daleko, daleko od ciebie, że tutaj przy tobie tak się nie czuje, już nie jestem nikim, kto ma wszystko w sobie w połowie, rozumiesz Adam?. Jestem … jestem- westchnął – Ja już jestem cały, ponieważ to ty wypełniłeś te brakujące połówki.
Złapał rękę Adama i ścisnął
- A jak można opuszczać samego siebie?
- Ilja co ty chcesz powiedzieć?- przestraszony Adam teraz szukał podpowiedzi w jego twarzy.
- Nie mogę wyjechać stąd. Już nie umiem żyć bez ciebie, nie umiem nawet tego zrobić dla muzyki, która była jedyną rzeczą na pewno w moim życiu.
- Przestań- zdenerwowany Adam podniósł głos- Nie możesz, nie ty, nie możesz zaprzepaścić tej szansy – zaczął szybko oddychać – Jeśli nie chcesz tego zrobić dla siebie, zrób to dla mnie. Ja, ja- też mu się zaczął łamać głos- Czy nie widzisz, że ja wszystko poświęciłem aby ci się udało.
- Widzę , widzę – zaczął się irytować – Dlatego nie mogę pozwolić abyś cokolwiek więcej jeszcze miał poświęcać dla mnie. Jestem już dorosły.
- Myślisz, że ja będę szczęśliwy jeśli dla mnie zmarnujesz swój talent? Myślisz, że ci podziękuje z całą swoją świadomością , jaki jesteś uzdolniony i jak będziesz przygrywał gdzieś drugie skrzypce w jakieś orkiestrze. Czy tobie wystarczy tej miłości na tyle by mnie potem nie znienawidzić, że poświęciłeś to wszystko dla mnie?
- Adam jeśli znienawidzę to tylko siebie- mówił pewnie.
- Zrozum, że musisz mieć pozycję aby tak żyć jak chcesz, aby się nie bać, jak ty to ciągle mówisz. I z nią będzie ci ciężko a bez,… dwa razy ciężej, będziesz poza wszystkim …będziesz uciekał i się bał ludzi. Jeśli zostaniesz szanowanym artystą wszystko przemilczą, wybaczą, przyklasną.
- Nie obchodzą mnie inni ludzie, obchodzisz mnie tylko ty.
Ilja zagarnął ramieniem Adama, który próbował się wyrwać.
- Przestań Adam, nie przekonasz mnie abym cię zostawił, nawet na chwilę- mówił to już zupełnie spokojnie- Może gdybym był kimś innym, może gdyby we mnie nie było tego ognia co daje mi siłę by być kim jestem, łatwiej by mi to przyszło. Kazałeś mi szukać tego w sobie. Znalazłem to – śmiał się do niego – Naprawdę znalazłem, bo teraz odzywa się moja rosyjska część duszy. A nie wiem czy wiesz, że jeśli ktoś kocha w Rosji to naprawdę, nie tak na pół , nie tak jak mu jest wygodnie ale naprawdę- odsunął na chwilę od siebie Adama i pocałował w czoło , znowu przygarniając do siebie- Masz pecha zakochał się w tobie taki niedorobiony Rosjanin, co to będzie cię dręczył. Dlaczego płaczesz?
Adam właśnie w tym momencie poczuł, że po policzkach spływają mu łzy.
- Nad zmarnowanym talentem, nad szansami – pociągnął nosem i wcisnął głowę jeszcze mocniej w ramie Ilji- Nad tym wariatem, który nie umie ocenić sytuacji, nie ma za krzty rozsądku tylko kieruje się emocjami.
- Adasza- szeptał- Adasza , daj się kochać, daj mi się tobą opiekować.
Odsunął go od siebie i zaczął delikatnie wycierać palcem łzy z policzka Adama.
- Nie płacz- uśmiechnął się do niego – Pamiętasz jestem geniuszem – uniósł brwi pytająco, a potem znowu słońce zagościło na jego twarzy – I tak będę artystą, wiem, że mi się uda. Talent to coś takiego co nie wyparuje bo nie będę się uczył od najlepszych. Może moja droga jest zupełnie inna i przyrzekam, że nie zejdę z niej. Poradzę sobie, zawsze sobie poradzę , tylko mnie nie opuszczaj, zaufaj mi. Nie mogę nią iść bez ciebie, nie teraz …Niczego nie zmarnuje co mi podarowałeś. To jest jak skarb, który pielęgnuje, ale też chce coś dać od siebie. Wiem… chociaż nigdy się do tego nie przyznasz, że nie chciałeś abym wyjechał.
Adam zaczął lekko uderzać pięścią w jego pierś , a oczy znowu zaczęły wypełniać się łzami.
-Nienawidzę cię, nienawidzę za to wszystko co mi robisz.- Ilja dotknął dłonią jego policzka, do którego Adam zachłannie przytulił się- Jestem taki bezbronny, kiedy wdzierasz się do mojej duszy. Nienawidzę cię równie mocno jak cię kocham i nie widzę w tym żadnej sprzeczności – Zaśmiał się smutno- Wywróciłeś mój świat. Nie wiem jak to zrobiłeś, tak samo jak to , że doprowadziłeś mnie teraz do łez – mówił z pretensją – Ostatni raz płakałem kiedy byłem mniej więcej w twoim wieku.
- Dlaczego ? Dlaczego płakałeś ?
- Bo zrozumiałem, że bycie gejem to tylko ból i rozpacz- Adam pociągnął nosem- I wszystko się zgadza, właśnie z tego powodu znowu płaczę.
- Przepraszam – Ilja całował go, po drążyć ustach, po policzkach rozgrzanych od emocji, szepcząc – Adasza przepraszam. Adam trochę płaczliwym głosem wyznał .
- Gdybym jednak nie był gejem nigdy bym nie pokochał ciebie, a to największe przekleństwo i największa radość jaka mnie spotkała w życiu.
Zaczął go całować , tak jak Adam najbardziej lubił, spokojnie i powoli by potem przejść w gorączkę , która ich ogarniała. Kiedy na granicy utraty tchu ich usta rozłączyły się , zajrzał głęboko w błękit jego oczu i westchnął.
- Czy jesteś pewien, że teraz będziesz się mną opiekował, utrzymywał mnie? -Ilja pokiwał z entuzjazmem głową. - No to chłopcze od jutra musisz iść do pracy , bo ja swoją właśnie straciłem. Nasz gorący pocałunek oglądała cała 4 c.
Ilja uniósł głowę i ujrzał przyklejone do szyby samochodu twarze dzieciaków , które teraz szczerzyły do niego zęby i chichotały do siebie. Ilja także się do nich uśmiechnął i ręką zaczął je przeganiać. Część uczniów odeszła ale co bardziej skorzy wrażeń zostali.
- To jest właśnie takie życie w akwarium-skomentował filozoficznie Adam, rozejrzał się wokół i zaczął się śmiać- No nie wiem czy jeszcze nie będziemy musieli tym dzieciakom zwracać za psychoterapeutów.
Wyszedł z samochodu. Stanął w oko w oko z kilkoma czwartoklasistami, którzy teraz go otoczyli, czekając jakby na wyjaśnienia.
- Proszę pana , proszę pana- zaczęli do niego wołać – Czy to pana chłopak ?
Adam spojrzał w kierunku Ilji i jego lekko zmartwionej miny. Uniósł koniuszek ust i zmrużył oczy.
- Oczywiście, że tak, nikt inny nie ma prawa mnie tak całować.
- Aaaa ,no właśnie – przytaknęła piegowata blondynka- Tak nam się wydawało.
- Zmykajcie do klasy, przerwa się już skończyła.
Przyglądał się biegnącym dzieciakom i pomyślał, że świat się jednak zmienia, nic nie jest takie jak nam się na początku wydawało.

KONIEC


I jeszcze słówko ode mnie. Bardzo trudno mi było rozstać się z tymi bohaterami. Zawładnęli moją świadomości, przyprawiali o palpitację serca ale też dawali radość. Nie wykluczam więc powrotu w jakiś dodatkach do postaci z tego opowiadania:))) Mam nadzieję, że bawiliście się równie dobrze jak ja.

sobota, 30 marca 2013

Geniusz cz XXII Epilog (I)

Dzielę Epilog kończący to opowiadanie na dwie części, bo znowu się rozpisałam i trochę za dużo by było na jeden raz:)




4 miesiące później

Adam martwił się odrobinę czy Ilja wytrzyma ten maraton na zakończenie roku szkolnego. Przed nim były trzy występy w tym ten najważniejszy , który miał zaważyć o jego przyszłości. Już za kilka dni ruszał do Strasbourga by walczyć o stypendium dla młodych skrzypków. Marzenie wielu muzyków, które z pewnością było w zasięgu Ilji. Wszystko co robili przez te kilka miesięcy było tylko tej sprawie podporządkowane. Wielogodzinne ćwiczenia, ale także lekcje u kilku profesorów, dwie wizyty w Warszawy, trzy w Ostrawie, bardzo uporządkowało i ustawiły grę Ilji. Cieszył się ogromnie, że ktoś z boku może wyłapać rzeczy, których już on sam nie był w stanie usłyszeć. Jednak nic nie było za darmo ale Adam nie żałował wydanych pieniędzy. Samochód sprzedał co pokryło najważniejsze wydatki. Nie został jednak zupełnie bez auta bo Tolo wcisnął mu starego opla, którego chciał się już pozbyć na szrocie. Ta stara Vectra była w miarę sprawna, więc jego wdzięczność nie miała granic. Wszystko jak na razie szło w dobrym kierunku, radzili sobie we dwóch, a dzięki tym lekcjom uzyskał pewność, że Ilja jest świetnie przygotowany, żeby stanąć przed komisją i tylko jakiś wypadek może go pozbawić szansy na to by dostać to stypendium. Musiał przetrwać tylko jeszcze dwa koncerty w Polsce. Jeden obowiązkowy na zakończenie edukacji w szkole i drugi o wiele przyjemniejszy dla szczególnego grona gości.

Westchnął po raz kolejny, wkładając brudnie ubrania do pralki. Właściwie schował się w łazience aby nie słuchać próśb Ilji by przyszedł na koncert w szkole. Od dwóch dni chłopak o niczym innym nie mówił, tylko o tym, że musi koniecznie tam być. Przemyślał to bardzo głęboko i jednego czego był pewien, to tego , że nie chce się w tym miejscu pojawiać. Walczył że sobą ale opór przed spotkaniem z uczniami, nauczycielami a przede wszystkim profesorem, był większy niż pokusa posłuchania Ilji. Wierzył, że dla nich dwóch tak będzie lepiej i trzymał się kurczowo tej myśli.

Siedział teraz na wannie i zastanawiał się co będzie dalej, byli w takim momencie, który z pewnością zmieni wiele w ich życiu. Ta wiosna z latem u progu już się wszędzie panoszyła, wpadała swym radosnym nastrojem, było zielono, było kolorowo a wieczorami cudnie aromatycznie. Zawsze się cieszył na przyjście tej pory roku, ale teraz, chciał jak najdłużej żyć w chłodnym zawieszeniu zimy, która przeminęła. A czym bardziej było zielono tym udzielał mu się większy niepokój, tęsknił za bezpiecznym czasem wszechogarniającej bieli. Zieleń zapowiadała zmiany, zapowiadała egzaminy we Francji. Ich wspólny czas zdecydowanie za szybko płynął, a nowe życie niepokoiło niepewnością. Ten wiosenny nastrój , plus fakt , ze nie wynajęli nikomu drugiego pokoju , dobrze działał na ich relacje. Ilja trochę przycichł, był skupiony na nowych zadaniach, jak przed każdym ważnym wydarzeniem, poświęcił się pracy. Dużo się uczył, także w kwestiach jak żyć pod wspólnym dachem. To było teraz główną przyczyną napięć pomiędzy nimi, podział obowiązków. Adam doceniał te drobne zmiany jakie udało się wypracować. Włączył pralkę i wyszedł z łazienki.

- Posprzątałem kuchnię – wyprzedził jego pytanie Ilja, który przewracał nerwowo arkusze z nutami.
Adam uśmiechnął się do siebie.„Gnojek myśli, że mnie przebłaga takim podlizywaniem się”
- Nigdzie nie idę- wycedził przez zęby.
Ilja odwrócił się w jego stronę.
- Będziesz tego żałował do końca życia, jeśli nie pójdziesz.
Adam uniósł brwi. Kusił go tymi słowami, ale miał jeszcze odrobinę samozachowawczych odruchów.
- Nie zgłupiałem jeszcze- uśmiechnął się do naburmuszonego Ilji- A co mógłbym jeszcze usłyszeć czego nie słyszę codziennie w domu?
Wiedział, że to była bardzo głupia obrona z jego strony. Ilja na koncertach potrafił wznieść na wyżyny, których nie był w stanie wykrzesać z siebie w innych warunkach. Chłopak podparł twarz na ręce i uważnie przyjrzał mu się, potem zawiesił gdzieś wzrok za oknem.
- Nie rób mi tego, nie będziesz mnie słyszał w Strasbourgu, przynajmniej tutaj będę grał dla ciebie. Adam poczuł jak rumieniec wypływa na jego szyję i policzki. Uderzył dokładnie tam gdzie był najbardziej bezbronny. Potarł nerwowo czoło ręką. Serce zaczęło mu bić szybciej.
- Nie dręcz mnie proszę, przecież wiesz, że nie mogę się tam pojawić.
Bladoniebieskie oczy były teraz utkwione tylko w nim, czytały jak z otwartej księgi.
- Adam – podszedł do niego- Chce cię poprosić o coś innego- zmienił ton na bardzo poważny- Przestań się bać.
Adam spuścił głowę, bo już nie mógł wytrzymać tego natarczywego spojrzenia.O jakże temu chłopakowi przychodzą łatwo takie słowa, jakże on nie ma świadomości w ilu momentach dnia ścigają go te wszystkie obawy, których nawet nie jest w stanie jemu powierzyć.Romantyczna wizja Ilji, że miłość wszystko pokona podobała mu się, ale byt wiele już przeszedł w życiu by żyć jedynie tym złudzeniem.
- Za dużo ode mnie wymagasz.
Odwrócił się i chciał wyjść z pokoju.Ilja przytrzymał go za łokieć.
- Adam, przepraszam.
Objął go od tyłu i przytulił się.Przyłożył policzek do jego ramienia.
- Nawet jeśli cię tam nie będzie to wiesz, że będę grał tylko dla ciebie.
Ilja jak zwykle był mistrzem odpowiednich słów w odpowiednim czasie. Zakołysał nim lekko i odwrócił. Rozradowany spojrzał teraz w twarz Adama
- Chyba wiem co chce zagrać na imprezce.
Podszedł do nut rozrzuconych na stole.
- Chciałem na początku zagrać to-zamachał Adamowi przed oczami gdzie mignęło mu nazwisko Mahlera,zaśmiał się – Myślę jednak ze wszyscy by umarli z nudów. Dlatego zdecydowałem się na jakiś cover.
Adam obserwował to podniecenie jakie wzbudzała w nim zbliżająca się impreza urodzinowa. Od tego momentu Ilja będzie wolny, właściwie to oni obydwaj będą wolni. Tylko czy ten fakt cokolwiek zmienia?
- Myślę,że to lepszy pomysł – uśmiechnął się do niego -A co chcesz zagrać?
- Hmmm,jeszcze się zastanawiam, bardzo wiele zależy od ciebie.
- Ode mnie?
- Jesteś moją inspiracją. Mam już w głowie dwie piosenki,ale wszystko się może zmienić.
Adam marszczył czoło. Co ten chłopak wygaduje.Jego zdziwiona mina, wyraźnie rozbawiła Ilję. Wskazującym palcem dźgnął go w pierś i wytłumaczył.
- Zależy co tutaj usłyszę.
Na twarzy Adama pojawiał się mina zadowolonego kota, posłał więc Ilji ironiczny uśmiech.
- To cudownie, może w łazience będzie lepsza akustyka, mogę ci potowarzyszyć kiedy będziesz rozwieszał pranie, a ty posłuchasz co we mnie gra. Naprawdę będę wtedy mruczał same piękne melodie.
Ilja złapał go za rękę i pociągnął w stronę łazienki.
- Pranie się jeszcze nie skończyło – lekko opierał się Adam, ale Ilja nie miał zamiaru go wypuścić, wciągnął siłą do małego pomieszczenia.
Przyciągnął pod pralkę i posadził na niej. Uśmiechał się przebiegle cały czas, przytrzymując Adama w pasie. Przesuwał rozbiegany wzrok po jego twarzy, jakby przypominając sobie każdy szczegół. Zatrzymał się w piwnych brązach jego oczu na dłużej.
- Przychodzą mi na myśl setki pomysłów jak cię zmusić do mruczenie. Może zacznę od tego?
Szybko pocałował go w szyję.
- Albo od tego?
Odsłonił brzeg koszuli i złożył pocałunek na ramieniu. Jego dotyk spowodował,że Adam schował głowę między ramionami i przymknął oczy. Po chwili poczuł jego wargi na swoich, odruchowo uchylił je.Ilja chciał znowu się odsunąć, teraz już nie pozwolił mu na to,przechylił się by jego usta nie straciły kontaktu z nim. Przytrzymał ręką i przycisnął do siebie jego głowę, by już się nie oddalała. Ilja zaczął rozpinać jego koszulę, ustami poszukiwał najpierw dwóch brodawek a potem zaczął wędrówkę w dół. Podsunął Adama bliżej siebie. Pomiędzy pocałunkami, szumem pracującej pralki wyszeptał „Uwielbiam gdy przechodzisz w wibratio”
- To chyba pralka wchodzi w wibratio, bo ja z pewnością jeszcze nie.
Chłopaka nie trzeba było już dłużej zachęcać. Zarzucił sobie jego nogi na biodra i powoli rozpinał guziki dżinsów Adama. Przywarł ustami do jego szyi .„Mrrrrr” zamruczał na próbę Adam. Ilja w odpowiedzi zaczął chichotać. Jego roześmiane oczy teraz skupiły całą uwagę na ustach Adama.
- To jest jak narkotyk- zrobił pauzę by go pocałować- nigdy nie mam cię dość i chce cię coraz więcej.
Pogładził jego jasne włosy, przesunął ręką po plecach.
- Minie ci z pewnością minie, już niedługo zaczną mi wypadać zęby i włosy i zapomnisz o mnie.
- Akh, boze moj , kak ja ljublju starije weszczi*.Uwielbiam starych przygłuchych kompozytorów, stare zapomniane koncerty i oczywiście podstarzałych nauczycieli.
Adam dał mu kuksańca w bok. Uskoczył na bezpieczną odległość, tak by następny cios go nie dosięgnął.
- Kiedy jednak zaczniesz tak skrzypiec ze starości, że nie będę nic innego słyszeć, a ręka będzie ci się trząść tak, że nawet nie będziesz w stanie zająć się moim małym - Na chwilę przerwał swoją wizję, marszcząc czoło i przykładając palec do ust- Choć to może być nawet ciekawe, hmmm? - obudził się z tej zadumy- To sam rozumiesz, będę musiał szukać wsparcia gdzie indziej.
-Chodź tutaj- Adam podniósł głos, ale on się nadal z nim drażnił.
- Aaaa i chce dodać, że brak zębów mi nie przeszkadza.
Zeskoczył z pralki i złapał go za głowę. Chłopak śmiejąc się próbował się uwolnić z tego uścisku. Adam tylko przyłożył pięść do jego szczęki.
- Mi też brak zębów nie przeszkadza. Dzieci jednak nie można bić, ale już za kilka dni dostaniesz łomot za to wszystko co wygadujesz
- Już nie mogę się doczekać,aż mnie ukarzesz.
Ilja trochę szelmowsko uśmiechnął się.
- Powróćmy jednak do koncertu życzeń-Przycisnął Adama do pralki i zaczął całować znowu w szyję- Pamiętam dobrze, tutaj było to podniecające "mrrrrr"


*Boze mój jak ja uwielbiam takie starocie.



*********************



Koncert na zakończenie semestru miał być ostatnim pożegnaniem z murami szkoły dla uczniów kończących edukację w tym roku. Ilja specjalnie się nie przygotowywał do tego występu, początkowo chciał zagrać ten sam utwór, który miał wykonywać we Francji. Rozmyślił się jednak, wybór padła na Czajkowskiego, tak dla podkreślenia swoich rosyjskich korzeni. Adam w sumie z tego wyboru był zadowolony, trochę mniej z faktu, że chłopak nie bardzo przykładał się do tego koncertu. Ilja tłumaczył mu , że zagra dobrze i wolał poświęcać czas na przygotowania utworów egzaminacyjnych na Strassbourg. Musiał mu przyznać w tej kwestii rację.

Ilja przyjechał do szkoły sam, było mu trochę przykro, że w tym dniu nikt mu nie towarzyszy. Zadzwonił nawet do ciotki z zaproszeniem na ten wieczór, ale niestety z wielkim żalem odmówiła. Mała sala koncertowa była wypełniona po brzegi, rodziny, znajomi, przyjaciele, wszyscy chcieli zobaczyć popisowe utwory na koniec drogi edukacyjnej swoich bliskich. Usiadł z boku na ławce ze zmartwioną miną i przyglądał się rozgorączkowanym kolegom, którzy biegali zdenerwowani przed swoimi występami.
- Ilja , a gdzie twój ojciec?
Profesor stanął naprzeciwko chłopaka rozglądając się za kimś.
- Nie wiem- odparł zgodnie z prawdą Ilja- Chyba nie przyjdzie.
Winiarski lekko się zdziwił i poklepał go na pocieszenie po ramieniu.
- Jesteś super przygotowany, to dla ciebie drobnostka, nie martw się . Na pewno dasz nam dzisiaj wspaniały koncert, będziesz występował jako ostatni, z pewnością wszyscy będą zachwyceni.
- Nie- krzyknął- Panie profesorze chce jak najszybciej wystąpić i wrócić do domu.
- Uspokój się- uśmiechnął się Winiarski- Zobaczymy co da się zrobić, myślałem jednak ,że będziesz naszą kulminacją wieczoru.
- Przepraszam, ale chyba dzisiaj nie mogę być żadną kulminacją.
Zrobił nieszczęśliwą minę. Chciał jak najszybciej stąd uciec aby nie patrzeć na te uściski rodzin i przyjaciół po koncercie, teraz gdy nikogo z nim nie było, nie miał zamiaru się temu przyglądać.
- Dobrze już dobrze, wyślę do ciebie kogoś, żeby ustalił z tobą godzinę i kolejność.
Ilja tylko pokiwał głową i popatrzył za odchodzącym profesorem, którego już wołano na sale bo za chwilę na scenie mieli pojawić się pierwsi wykonawcy. Ilja wyciągnął telefon i zaczął pisać kolejną wiadomość do Adama, zaledwie kilka słów, które na tyle dobrze znał by je poprawnie zapisać „ Bede gral wczesnie”
Nie denerwował się tym, że musi tam za chwilę wystąpić, coraz bardziej był zirytowany z tego powodu, że jest sam, nie mógł patrzeć na te matki, które biegały za córkami i poprawiały im sukienki, był zirytowany widokiem, roześmianych i rozkrzyczanych ekip, które towarzyszyły absolwentom szkoły. Rodzice, rodzeństwo, dziadkowe, przyjaciele, całe tabuny osób, które przyszły wspierać młodych muzyków. Wyjął ponownie telefon i zaczął grać, to jedynie było w stanie zająć jego uwagę w tej chwili. Po chwili jednak ktoś mu przeszkodził.
- Zdałeś już egzamin we Francji?– pytanie padło z usta dziewczyny o długich brązowych włosach. Koleżanka z j klasy, chyba jedyna którą interesowała jego kariera.
- Nie – zaprzeczył ruchem głowy- jeszcze 10 dni do egzaminu. Dziękuje, że w ogóle pytasz Klaudia. – uśmiechnął się do niej- A ty gdzie się wybierasz na studia?
Wzruszyła ramionami.
- Ja jako średnio zdolna skrzypaczka- zaśmiała się cicho- To chyba tutaj w Poznaniu zostanę,jeśli mnie przyjmą w ogóle.
Wstał i złapał ją za ramię.
- Klaudia, idź na lekcje i pojedź na studia jakie chcesz. Idź do Adama Rapczewskiego na lekcje, on naprawdę dużo słyszy.
-Wiesz, bezczelny jesteś- zaśmiała się , a Ilja naprawdę się zmieszał- Chcesz powiedzieć, że już tak wyćwiczyłeś biednego Rapczewskiego , że słyszy dużo więcej niż jeszcze rok temu?
Ilja stał z otwartymi ustami, bo nie mógł wyczuć czy to jest podwójna ironia, czy jednak Klaudii chodzi tylko o muzykę.
- Ilja, ty potworze , złamałeś w tej szkole cały system, wszyscy chodzą na twoim pasku – uśmiechała się do niego- Myślę że tym starym bucom było to potrzebne, nie wiem co prawda po co ty tutaj siedziałeś cały rok, ale mam nadzieję, że dobrze się przynajmniej bawiłeś.
Pokiwał głową, rzeczywiście chyba tak było jak Klaudia mówi, ale tutaj wydarzyły się o wiele ważniejsze rzeczy niż ustawianie sobie nauczycieli.
- Powodzenia Klaudia- szczerze życzył jej sukcesów.
- Jak rozwalisz Strasbourg to daj mi znać, ok? Chętnie cię zawsze posłucham, jak będziesz gdzieś w Polsce koncertował, to liczę na jakieś darmowe wejściówki– uniosła brwi- A o egzamin wcale się nie boję, zdasz go z pewnością.
- Też mi się tak wydaje – potwierdził Ilja
- A nie mówiłam… bezczelny z ciebie facet. Hahaha
Chłopak zrobił minę niewiniątka. Klaudia pomachała mu ręką i ze słowami „normalnie ludzie muszą trochę się przygotować do koncertu”,ruszyła do sali by jeszcze zrobić kilka wprawek.
Po chwili podeszła do niego sekretarka i poinformowała,że musi być gotowy za pół godziny.

Adam odebrał sms’a od Ilji w momencie kiedy wysiadał z samochodu. Właśnie wracał z kolejnej lekcji, teraz przed egzaminami był rozchwytywany i popołudnia spędzał na zajęciach prywatnych. Cieszył się ogromnie, bo to oznaczało przypływ gotówki. Zamknął samochód i przyglądał się tym słowom a czym dłużej wpatrywał się w litery tym bardziej bym przekonany, że powinien tam pojechać. Łapał się na tym, że będzie mu brakowało gry Ilji a to może była jedna z nielicznych okazji żeby go posłuchać. Był rozsądny, opanowany, poukładany ale nie w tym momencie, instynkty samozachowawcze opuszczały go. Przekonując chłopaka, że nie może tam jechać, tak naprawdę przekonywał sam siebie, tocząc nieustanną walkę z samym sobą. Może to była ostatnia szans usłyszeć go na koncercie? Przestraszył się tej myśli, obawiał się utraty tej szansy.

Włożył kluczyk do zamka i szybko przekręcił w stacyjce, od tego momentu wydawało mu się, że wszystko jest tak jak należy. Jego przecież nie może zabraknąć na tym koncercie. Kiedy wyjeżdżał z parkingu już ułożył sobie w głowie plan. Stanie gdzieś z tyłu, tak żeby nikt go nie zauważył i po występie Ilji ukradkiem się wymknie. Będzie sporo ludzi nikt go z pewnością nie zauważy. Zadowolony pędził ulicami Poznania, miał tylko nadzieję, że zdąży na ten wcześniejszy występ.

Zatrzymał samochód dość daleko od budynku, wokół było sporo aut gości którzy przybyli na koncert. Wszedł ostrożnie do szkoły. Już za progiem zaatakowała go woźna, przeprosił ją, powiedział że się śpieszy i szybko poszedł prosto do sali koncertowej. Z tyłu zgodnie z jego przewidywaniami kłębił się nie mały tłum tych dla których nie starczyło miejsc siedzących. Wcisnął się gdzieś pod ścianę i cierpliwie czekał. Właśnie trwał koncert fortepianowy, po nim jeszcze miał okazję wysłuchać dwóch wiolonczeli. Naprawdę musiał przyznać, że bardzo ładnie dziewczyny to wykonały.
Zapowiedziano występ Ilji. Serce załomotało i prawie poczuł jak się obija o plecy. Zdążył i to było najważniejsze, wszystko inne się nie liczy. Kiedy chłopak zaczął grać , zamknął oczy, nie było idealnej ciszy, ale on filtrował tylko jeden dźwięk. Jak mógł pomyśleć aby nie przyjść i go nie posłuchać, jak mógł być takim głupcem, teraz kiedy słyszał tą muzykę która wypełniała go, nie umiał sobie tego wytłumaczyć. Był jak narkoman uzależniony od tych dźwięków, nic i nikt go nie powstrzyma przed tym aby słuchać Ilji. To ostatni raz wkłada sobie do głowy takie głupie ograniczenia. Ostatni raz broni się przed tym, żeby posłuchać tego co Ilja miał mu do wyznania. Potrzebuje tych zapewnień, tych dowodów, tych uniesień z jego gry.
Nagle wokół niego powstało lekkie zamieszanie. To ludzie zaczęli się przesuwać i przyciskać go do ściany. Ktoś jeszcze chciał posłuchać młodego skrzypka i wchodził do sali. Spojrzał odruchowo na wysoką postać i napotkał wzrok ojca Ilji. On także od tyłu podkradł się od tyłu by usłyszeć swojego syna. Dzieliło ich zaledwie trzy metry, ale czuł jakby Witkowski miał zaraz zamachnąć się na niego. Skulił się pod ścianą próbując śledzić dalej utwór, jednak atmosfera uniesienia uleciała. Kiedy muzyka ucichła wybuchała burza oklasków. Adam niewiele widział, zasłaniały mu osoby przedni mi stojące, ale domyślał się, że Ilja teraz się kłania. Wcześniej miał plan, że wymknie się w tym momencie do wyjścia, ale osoba ojca Ilji stała centralnie w przejściu. Ostatnią rzeczą której pragnął to konfrontacja właśnie z nim.
- Chciałbym jeszcze coś powiedzieć- zabrzmiał przez mikrofon głos Ilji- Chciałbym bardzo podziękować wszystkim w szkole. Przeprosić, za kłopoty ze mną, wiem, że nie byłem zbyt grzeczny – połowa sali wybuchła śmiechem- Chociaż spędziłem tylko jeden rok tutaj , to naprawdę był to bardzo ważny rok dla mnie. Ogromne podziękowania należą się nie tylko nauczycielom, którzy wytrzymali ze mną , ale także i dwóm innym osobom. Mojemu ojcu, który całe życie wspierał mnie muzycznie i to dzięki niemu jestem tu gdzie jestem. Nie ma go dzisiaj na tym koncercie… - zawiesił głos- I Adamowi Rapczewskiemu, którego poznałem w tej szkole, a stał się moim najważniejszym nauczycielem, to dzięki niemu będę tam gdzie moje przeznaczenie. Jego także nie ma dzisiaj na koncercie.
Adam odruchowo znowu skrzyżował wzrok z ojcem Ilji, który zacisnął usta i natychmiast spojrzał ponownie na scenę.
- Dziękuje wszystkim, powodzenia na waszych egzaminach.
Publiczność zaczęła klaskać, a konferansjer zapowiedział następnego wykonawcę. Tłum z tyłu sali zafalował, Adam przecisnął się przez ludzi w kierunku wyjścia.Kiedy wreszcie udało mu się wydostać z sali stanął oko w oko z ojcem Ilji. Ten czekał wyraźnie na niego, nie rozluźnił ściśniętych ust, wzrok pełen pretensji utkwiony w Adamie nie zapowiadały miłej pogawędki.
- Jeśli myślisz – zasyczał w jego kierunku- że nie będę walczył o syna, to się pomyliłeś- zmrużył oczy i obrzucił go spojrzeniem- Czekam aż się znudzi tą zabawą z tobą.
Adam czuł jak ten jad spływa po nim. Stał jednak obojętnie i patrzył w tą twarz, tak naprawdę twarz człowieka nieszczęśliwego.
- Jeśli przez ciebie nie dostanie się na to stypendium, to policzę się z tobą. Taak właśnie z tobą.
- Panie Witkowski, ja nie mam pięciu lat,żeby pan mnie straszył.I te groźby może działały na małego Ilję ale teraz zapewniam, że nie robią na nikim wrażenia. A tak przy okazji za kilka dni w ogóle nic już do powiedzenia nie będzie w temacie, chyba że chce pan utrzymywać kontakt z synem, a może nazwijmy to po imieniu, śledzić czy też uczestniczyć w jego karierze. Myślę, że pana syn potrzebuje tego, ale jeszcze bardziej pan.
- Co ty mi insynuujesz gnoju? Ze mnie interesują tylko sukcesy Ilji? -Witkowski zasapał teraz podnosząc głos.
- Interesuje cię tylko cel, nie ważne jakie środki. Liczą się tylko twoje cele, a miłość wymaga ustępstw, ty ich nie uznajesz- odezwał się Ilja, który zmaterializował się tuż za nimi. Jego ojciec spojrzał na niego spod oka, ale kolejne słowa były wymierzone w kogoś innego.
- Przerobiłeś go już – z pretensją przysunął się do Adama, na co natychmiast zareagował Ilja i stanął pomiędzy nimi.
- Nie waż się go tknąć – stanowczo oznajmił podniesionym głosem- Jeśli cokolwiek zrobisz Adamowi, cokolwiek, rozumiesz? Czy to w pracy, czy będziesz go dręczył, coś mu zarzucał, przyrzekam, że pożałujesz tego- Nabrał powietrza i pewnym głosem mówił dalej- Nigdy nie zapomnę co dla mnie uczyniłeś, ale zaczynam nowe życie i musisz się pogodzić, że to jest życie bez ciebie.
Chłopak uderzył w czuły punkt. Stał teraz przygotowany na wszystko, nie pozwolił ruszyć się Adamowi, gotowy na atak. Zamiast tego usłyszał.
- Ilja, synku- które było tak pełne żalu i rozpaczy, że Adam poczuł jak chłopak zadrżał. Nie ruszył się jednak z miejsca, mierząc się wzrokiem ze swoim ojcem.
Wtedy z głębi korytarza usłyszeli wołanie profesora.
- Adam,Panie Witkowski – Winiarski szedł szybko w ich kierunku- Ilja mówił, że was nie ma na koncercie a tu taka niespodzianka- Spojrzał na pełne napięcia twarze- Ustalacie przygotowania do egzaminu w Strasbourgu?
- Coś w tym stylu – odezwał się pierwszy Adam- Właściwie wszystko jest już jasne.
- No to wspaniale. Adam czy możesz zostać chwilę, mam do ciebie sprawę.
- Tak oczywiście.
Profesor teraz zerknął na ojca Ilji i trochę zdezorientowany zaproponował.
- Panie Witkowski, jestem teraz zajęty, ale zapraszam do mnie w najbliższych dniach- teraz odwrócił się w kierunku chłopaka- Ilja jak zwykle byłeś dzisiaj wspaniały,prawda Adam?
- Tak, tak – wydukał potwierdzenie
- Muszę wracać do gości, Adam odprowadzisz mnie, dosłownie mam jedno słówko do ciebie.
- Tak, ale Ilja idzie ze mną- zmrużył oczy w kierunku Witkowskiego, któremu nie wierzył ani przez sekundę
Profesor uniósł brwi, lekko się zdziwił.
- Ok. to chodźcie
Zostawili samego Witkowskiego w korytarzu i ruszyli za profesorem, który teraz podążał do wejścia scenicznego by coś jeszcze sprawdzić przed występem kolejnych uczniów. Nie tracąc czasu Winiarski przeszedł do sedna sprawy.
- Adam co ty chcesz zrobić ze swoimi studiami doktoranckimi? Jeśli nie będziesz prowadził dydaktyki tu albo na uczelni nie wyrobisz niezbędnych punktów- zatrzymał się – Jestem coraz bardziej zły na ciebie, czy chcesz aby wszystko poszło na marne? My sobie nie możemy pozwolić na to aby stracić takiego pedagoga- machnął ręką i zawiesił wzrok na Ilji- Słyszałeś co mówił twój uczeń? Jesteś naprawdę utalentowany, nie zmarnuj swojej szansy.
Adam przełknął ślinę. Chciał coś powiedzieć, ale profesor dalej go atakował.
- Czy poukładałeś już wszystkie swoje sprawy?
- Tak,chyba tak- trochę niepewnie teraz odpowiedział Adam- Panie profesorze czy możemy się spotkać za dwa tygodnie i porozmawiać o tym?
- Pewnie, tylko nie zapomnij, czas ucieka i za chwilę się okaże, że już nie będziesz mógł kontynuować studiów.
- Dziękuje- uścisnął dłoń profesorowi, który w tej chwili przyglądał się stojącemu pod ścianą Ilji , ściszonym głosem zapytał.
- Czy są jakieś problemy z jego ojcem?
Adam przymknął oczy i pokiwał głową.
-Problem jest bardziej złożony, nie będziemy już zatrzymywać jednak pana.
- Do widzenia i pamiętaj za dwa tygodnie przyjdź do mnie.
Profesor oddalił się ale zanim otworzył drzwi, jakaś kobieta zaczepiła go i żywo gestykulując zatrzymała w przejściu.

Adam ruszył do wyjścia a za nim bez słowa podążył Ilja. Szli w milczeniu aż do samochodu. Kiedy drzwi trzasnęły i odpalił silnik, usłyszał.
- Dziękuje, że przyszedłeś.
- A ja dziękuje za koncert, za podziękowania i ten pokaz siły – mrugnął w kierunku Ilji, spoważniał jednak natychmiast, kiedy zobaczył jego minę.
- Miałem rację, mój ojciec nie powiedział ani słowa o nas.
Adam prychnął.
- Po pierwsze,to ja bym się pierwszy o tym dowiedział, lądując na komisariacie- zaśmiał się trochę sztucznie- Po drugie on chroni twoją karierę, jedyne na czym mu zależy, to żebyś dalej grał.
Ilja milczał całą drogę do domu. To spotkanie z ojcem wprowadziło go ponownie w przygnębiający nastrój. Kiedy dotarli do mieszkania, szybko rozebrał się z eleganckiego garnituru i wskoczył do łóżka. Zwinął się w kłębek i patrzył w ścianę. Adam chodził koło niego i pytał czy coś zje, czy pójdzie się myć, czy już idzie spać. Ilja tylko odpowiadał półsłówkami, co było niepokojące.
Stanął w drzwiach pokoju i oznajmił chłopakowi
- Ok, widzę że chcesz być sam, idę już spać.
- Nie- usiadł gwałtownie, przestraszonym wzrokiem spoglądał teraz na niego- Nie zostawiaj mnie.
- Ilja co się dzieje?
- Możesz mnie przytulić?
Adam usiadł na brzegu łóżka i wziął Ilję w ramiona. Ten wtulił się w niego, kładąc głowę na wysokości jego obojczyka. Głaszcząc go po włosach i szyi, czuł jak to spięte ciało rozluźnia się , kilka westchnięć wyrwało się z piersi chłopaka. Ta bliskość była i jemu dzisiaj potrzebna, miniony dzień przyniósł sporo wrażeń, które teraz ulatywały z ich ciał. Znowu miał to uczucie, że wszystko się w nim do niego wyrywa, że tylko ta bliskość gwarantuje obieg krwi w jego ciele, każdy oddech, siłę by wykonać następny ruch.
Ułożył go ostrożnie a sam położył się obok i złapał go za rękę. Leżeli tak naprzeciw , przyglądając się sobie, wędrując wzrokiem gdzieś poza przestrzeń. To była cisza pełna dźwięków, melodia pragnień, które były nadzieją, że wszystko się poukłada i nic nie zniszczy tego co właśnie gra pomiędzy nimi.
Otworzył już usta, bardzo chciał to powiedzieć, ale zamiast swojego głosu usłyszał to zapewnienie ze strony Ilji.
„Wszystko będzie dobrze”