sobota, 30 marca 2013

Geniusz cz XXII Epilog (I)

Dzielę Epilog kończący to opowiadanie na dwie części, bo znowu się rozpisałam i trochę za dużo by było na jeden raz:)




4 miesiące później

Adam martwił się odrobinę czy Ilja wytrzyma ten maraton na zakończenie roku szkolnego. Przed nim były trzy występy w tym ten najważniejszy , który miał zaważyć o jego przyszłości. Już za kilka dni ruszał do Strasbourga by walczyć o stypendium dla młodych skrzypków. Marzenie wielu muzyków, które z pewnością było w zasięgu Ilji. Wszystko co robili przez te kilka miesięcy było tylko tej sprawie podporządkowane. Wielogodzinne ćwiczenia, ale także lekcje u kilku profesorów, dwie wizyty w Warszawy, trzy w Ostrawie, bardzo uporządkowało i ustawiły grę Ilji. Cieszył się ogromnie, że ktoś z boku może wyłapać rzeczy, których już on sam nie był w stanie usłyszeć. Jednak nic nie było za darmo ale Adam nie żałował wydanych pieniędzy. Samochód sprzedał co pokryło najważniejsze wydatki. Nie został jednak zupełnie bez auta bo Tolo wcisnął mu starego opla, którego chciał się już pozbyć na szrocie. Ta stara Vectra była w miarę sprawna, więc jego wdzięczność nie miała granic. Wszystko jak na razie szło w dobrym kierunku, radzili sobie we dwóch, a dzięki tym lekcjom uzyskał pewność, że Ilja jest świetnie przygotowany, żeby stanąć przed komisją i tylko jakiś wypadek może go pozbawić szansy na to by dostać to stypendium. Musiał przetrwać tylko jeszcze dwa koncerty w Polsce. Jeden obowiązkowy na zakończenie edukacji w szkole i drugi o wiele przyjemniejszy dla szczególnego grona gości.

Westchnął po raz kolejny, wkładając brudnie ubrania do pralki. Właściwie schował się w łazience aby nie słuchać próśb Ilji by przyszedł na koncert w szkole. Od dwóch dni chłopak o niczym innym nie mówił, tylko o tym, że musi koniecznie tam być. Przemyślał to bardzo głęboko i jednego czego był pewien, to tego , że nie chce się w tym miejscu pojawiać. Walczył że sobą ale opór przed spotkaniem z uczniami, nauczycielami a przede wszystkim profesorem, był większy niż pokusa posłuchania Ilji. Wierzył, że dla nich dwóch tak będzie lepiej i trzymał się kurczowo tej myśli.

Siedział teraz na wannie i zastanawiał się co będzie dalej, byli w takim momencie, który z pewnością zmieni wiele w ich życiu. Ta wiosna z latem u progu już się wszędzie panoszyła, wpadała swym radosnym nastrojem, było zielono, było kolorowo a wieczorami cudnie aromatycznie. Zawsze się cieszył na przyjście tej pory roku, ale teraz, chciał jak najdłużej żyć w chłodnym zawieszeniu zimy, która przeminęła. A czym bardziej było zielono tym udzielał mu się większy niepokój, tęsknił za bezpiecznym czasem wszechogarniającej bieli. Zieleń zapowiadała zmiany, zapowiadała egzaminy we Francji. Ich wspólny czas zdecydowanie za szybko płynął, a nowe życie niepokoiło niepewnością. Ten wiosenny nastrój , plus fakt , ze nie wynajęli nikomu drugiego pokoju , dobrze działał na ich relacje. Ilja trochę przycichł, był skupiony na nowych zadaniach, jak przed każdym ważnym wydarzeniem, poświęcił się pracy. Dużo się uczył, także w kwestiach jak żyć pod wspólnym dachem. To było teraz główną przyczyną napięć pomiędzy nimi, podział obowiązków. Adam doceniał te drobne zmiany jakie udało się wypracować. Włączył pralkę i wyszedł z łazienki.

- Posprzątałem kuchnię – wyprzedził jego pytanie Ilja, który przewracał nerwowo arkusze z nutami.
Adam uśmiechnął się do siebie.„Gnojek myśli, że mnie przebłaga takim podlizywaniem się”
- Nigdzie nie idę- wycedził przez zęby.
Ilja odwrócił się w jego stronę.
- Będziesz tego żałował do końca życia, jeśli nie pójdziesz.
Adam uniósł brwi. Kusił go tymi słowami, ale miał jeszcze odrobinę samozachowawczych odruchów.
- Nie zgłupiałem jeszcze- uśmiechnął się do naburmuszonego Ilji- A co mógłbym jeszcze usłyszeć czego nie słyszę codziennie w domu?
Wiedział, że to była bardzo głupia obrona z jego strony. Ilja na koncertach potrafił wznieść na wyżyny, których nie był w stanie wykrzesać z siebie w innych warunkach. Chłopak podparł twarz na ręce i uważnie przyjrzał mu się, potem zawiesił gdzieś wzrok za oknem.
- Nie rób mi tego, nie będziesz mnie słyszał w Strasbourgu, przynajmniej tutaj będę grał dla ciebie. Adam poczuł jak rumieniec wypływa na jego szyję i policzki. Uderzył dokładnie tam gdzie był najbardziej bezbronny. Potarł nerwowo czoło ręką. Serce zaczęło mu bić szybciej.
- Nie dręcz mnie proszę, przecież wiesz, że nie mogę się tam pojawić.
Bladoniebieskie oczy były teraz utkwione tylko w nim, czytały jak z otwartej księgi.
- Adam – podszedł do niego- Chce cię poprosić o coś innego- zmienił ton na bardzo poważny- Przestań się bać.
Adam spuścił głowę, bo już nie mógł wytrzymać tego natarczywego spojrzenia.O jakże temu chłopakowi przychodzą łatwo takie słowa, jakże on nie ma świadomości w ilu momentach dnia ścigają go te wszystkie obawy, których nawet nie jest w stanie jemu powierzyć.Romantyczna wizja Ilji, że miłość wszystko pokona podobała mu się, ale byt wiele już przeszedł w życiu by żyć jedynie tym złudzeniem.
- Za dużo ode mnie wymagasz.
Odwrócił się i chciał wyjść z pokoju.Ilja przytrzymał go za łokieć.
- Adam, przepraszam.
Objął go od tyłu i przytulił się.Przyłożył policzek do jego ramienia.
- Nawet jeśli cię tam nie będzie to wiesz, że będę grał tylko dla ciebie.
Ilja jak zwykle był mistrzem odpowiednich słów w odpowiednim czasie. Zakołysał nim lekko i odwrócił. Rozradowany spojrzał teraz w twarz Adama
- Chyba wiem co chce zagrać na imprezce.
Podszedł do nut rozrzuconych na stole.
- Chciałem na początku zagrać to-zamachał Adamowi przed oczami gdzie mignęło mu nazwisko Mahlera,zaśmiał się – Myślę jednak ze wszyscy by umarli z nudów. Dlatego zdecydowałem się na jakiś cover.
Adam obserwował to podniecenie jakie wzbudzała w nim zbliżająca się impreza urodzinowa. Od tego momentu Ilja będzie wolny, właściwie to oni obydwaj będą wolni. Tylko czy ten fakt cokolwiek zmienia?
- Myślę,że to lepszy pomysł – uśmiechnął się do niego -A co chcesz zagrać?
- Hmmm,jeszcze się zastanawiam, bardzo wiele zależy od ciebie.
- Ode mnie?
- Jesteś moją inspiracją. Mam już w głowie dwie piosenki,ale wszystko się może zmienić.
Adam marszczył czoło. Co ten chłopak wygaduje.Jego zdziwiona mina, wyraźnie rozbawiła Ilję. Wskazującym palcem dźgnął go w pierś i wytłumaczył.
- Zależy co tutaj usłyszę.
Na twarzy Adama pojawiał się mina zadowolonego kota, posłał więc Ilji ironiczny uśmiech.
- To cudownie, może w łazience będzie lepsza akustyka, mogę ci potowarzyszyć kiedy będziesz rozwieszał pranie, a ty posłuchasz co we mnie gra. Naprawdę będę wtedy mruczał same piękne melodie.
Ilja złapał go za rękę i pociągnął w stronę łazienki.
- Pranie się jeszcze nie skończyło – lekko opierał się Adam, ale Ilja nie miał zamiaru go wypuścić, wciągnął siłą do małego pomieszczenia.
Przyciągnął pod pralkę i posadził na niej. Uśmiechał się przebiegle cały czas, przytrzymując Adama w pasie. Przesuwał rozbiegany wzrok po jego twarzy, jakby przypominając sobie każdy szczegół. Zatrzymał się w piwnych brązach jego oczu na dłużej.
- Przychodzą mi na myśl setki pomysłów jak cię zmusić do mruczenie. Może zacznę od tego?
Szybko pocałował go w szyję.
- Albo od tego?
Odsłonił brzeg koszuli i złożył pocałunek na ramieniu. Jego dotyk spowodował,że Adam schował głowę między ramionami i przymknął oczy. Po chwili poczuł jego wargi na swoich, odruchowo uchylił je.Ilja chciał znowu się odsunąć, teraz już nie pozwolił mu na to,przechylił się by jego usta nie straciły kontaktu z nim. Przytrzymał ręką i przycisnął do siebie jego głowę, by już się nie oddalała. Ilja zaczął rozpinać jego koszulę, ustami poszukiwał najpierw dwóch brodawek a potem zaczął wędrówkę w dół. Podsunął Adama bliżej siebie. Pomiędzy pocałunkami, szumem pracującej pralki wyszeptał „Uwielbiam gdy przechodzisz w wibratio”
- To chyba pralka wchodzi w wibratio, bo ja z pewnością jeszcze nie.
Chłopaka nie trzeba było już dłużej zachęcać. Zarzucił sobie jego nogi na biodra i powoli rozpinał guziki dżinsów Adama. Przywarł ustami do jego szyi .„Mrrrrr” zamruczał na próbę Adam. Ilja w odpowiedzi zaczął chichotać. Jego roześmiane oczy teraz skupiły całą uwagę na ustach Adama.
- To jest jak narkotyk- zrobił pauzę by go pocałować- nigdy nie mam cię dość i chce cię coraz więcej.
Pogładził jego jasne włosy, przesunął ręką po plecach.
- Minie ci z pewnością minie, już niedługo zaczną mi wypadać zęby i włosy i zapomnisz o mnie.
- Akh, boze moj , kak ja ljublju starije weszczi*.Uwielbiam starych przygłuchych kompozytorów, stare zapomniane koncerty i oczywiście podstarzałych nauczycieli.
Adam dał mu kuksańca w bok. Uskoczył na bezpieczną odległość, tak by następny cios go nie dosięgnął.
- Kiedy jednak zaczniesz tak skrzypiec ze starości, że nie będę nic innego słyszeć, a ręka będzie ci się trząść tak, że nawet nie będziesz w stanie zająć się moim małym - Na chwilę przerwał swoją wizję, marszcząc czoło i przykładając palec do ust- Choć to może być nawet ciekawe, hmmm? - obudził się z tej zadumy- To sam rozumiesz, będę musiał szukać wsparcia gdzie indziej.
-Chodź tutaj- Adam podniósł głos, ale on się nadal z nim drażnił.
- Aaaa i chce dodać, że brak zębów mi nie przeszkadza.
Zeskoczył z pralki i złapał go za głowę. Chłopak śmiejąc się próbował się uwolnić z tego uścisku. Adam tylko przyłożył pięść do jego szczęki.
- Mi też brak zębów nie przeszkadza. Dzieci jednak nie można bić, ale już za kilka dni dostaniesz łomot za to wszystko co wygadujesz
- Już nie mogę się doczekać,aż mnie ukarzesz.
Ilja trochę szelmowsko uśmiechnął się.
- Powróćmy jednak do koncertu życzeń-Przycisnął Adama do pralki i zaczął całować znowu w szyję- Pamiętam dobrze, tutaj było to podniecające "mrrrrr"


*Boze mój jak ja uwielbiam takie starocie.



*********************



Koncert na zakończenie semestru miał być ostatnim pożegnaniem z murami szkoły dla uczniów kończących edukację w tym roku. Ilja specjalnie się nie przygotowywał do tego występu, początkowo chciał zagrać ten sam utwór, który miał wykonywać we Francji. Rozmyślił się jednak, wybór padła na Czajkowskiego, tak dla podkreślenia swoich rosyjskich korzeni. Adam w sumie z tego wyboru był zadowolony, trochę mniej z faktu, że chłopak nie bardzo przykładał się do tego koncertu. Ilja tłumaczył mu , że zagra dobrze i wolał poświęcać czas na przygotowania utworów egzaminacyjnych na Strassbourg. Musiał mu przyznać w tej kwestii rację.

Ilja przyjechał do szkoły sam, było mu trochę przykro, że w tym dniu nikt mu nie towarzyszy. Zadzwonił nawet do ciotki z zaproszeniem na ten wieczór, ale niestety z wielkim żalem odmówiła. Mała sala koncertowa była wypełniona po brzegi, rodziny, znajomi, przyjaciele, wszyscy chcieli zobaczyć popisowe utwory na koniec drogi edukacyjnej swoich bliskich. Usiadł z boku na ławce ze zmartwioną miną i przyglądał się rozgorączkowanym kolegom, którzy biegali zdenerwowani przed swoimi występami.
- Ilja , a gdzie twój ojciec?
Profesor stanął naprzeciwko chłopaka rozglądając się za kimś.
- Nie wiem- odparł zgodnie z prawdą Ilja- Chyba nie przyjdzie.
Winiarski lekko się zdziwił i poklepał go na pocieszenie po ramieniu.
- Jesteś super przygotowany, to dla ciebie drobnostka, nie martw się . Na pewno dasz nam dzisiaj wspaniały koncert, będziesz występował jako ostatni, z pewnością wszyscy będą zachwyceni.
- Nie- krzyknął- Panie profesorze chce jak najszybciej wystąpić i wrócić do domu.
- Uspokój się- uśmiechnął się Winiarski- Zobaczymy co da się zrobić, myślałem jednak ,że będziesz naszą kulminacją wieczoru.
- Przepraszam, ale chyba dzisiaj nie mogę być żadną kulminacją.
Zrobił nieszczęśliwą minę. Chciał jak najszybciej stąd uciec aby nie patrzeć na te uściski rodzin i przyjaciół po koncercie, teraz gdy nikogo z nim nie było, nie miał zamiaru się temu przyglądać.
- Dobrze już dobrze, wyślę do ciebie kogoś, żeby ustalił z tobą godzinę i kolejność.
Ilja tylko pokiwał głową i popatrzył za odchodzącym profesorem, którego już wołano na sale bo za chwilę na scenie mieli pojawić się pierwsi wykonawcy. Ilja wyciągnął telefon i zaczął pisać kolejną wiadomość do Adama, zaledwie kilka słów, które na tyle dobrze znał by je poprawnie zapisać „ Bede gral wczesnie”
Nie denerwował się tym, że musi tam za chwilę wystąpić, coraz bardziej był zirytowany z tego powodu, że jest sam, nie mógł patrzeć na te matki, które biegały za córkami i poprawiały im sukienki, był zirytowany widokiem, roześmianych i rozkrzyczanych ekip, które towarzyszyły absolwentom szkoły. Rodzice, rodzeństwo, dziadkowe, przyjaciele, całe tabuny osób, które przyszły wspierać młodych muzyków. Wyjął ponownie telefon i zaczął grać, to jedynie było w stanie zająć jego uwagę w tej chwili. Po chwili jednak ktoś mu przeszkodził.
- Zdałeś już egzamin we Francji?– pytanie padło z usta dziewczyny o długich brązowych włosach. Koleżanka z j klasy, chyba jedyna którą interesowała jego kariera.
- Nie – zaprzeczył ruchem głowy- jeszcze 10 dni do egzaminu. Dziękuje, że w ogóle pytasz Klaudia. – uśmiechnął się do niej- A ty gdzie się wybierasz na studia?
Wzruszyła ramionami.
- Ja jako średnio zdolna skrzypaczka- zaśmiała się cicho- To chyba tutaj w Poznaniu zostanę,jeśli mnie przyjmą w ogóle.
Wstał i złapał ją za ramię.
- Klaudia, idź na lekcje i pojedź na studia jakie chcesz. Idź do Adama Rapczewskiego na lekcje, on naprawdę dużo słyszy.
-Wiesz, bezczelny jesteś- zaśmiała się , a Ilja naprawdę się zmieszał- Chcesz powiedzieć, że już tak wyćwiczyłeś biednego Rapczewskiego , że słyszy dużo więcej niż jeszcze rok temu?
Ilja stał z otwartymi ustami, bo nie mógł wyczuć czy to jest podwójna ironia, czy jednak Klaudii chodzi tylko o muzykę.
- Ilja, ty potworze , złamałeś w tej szkole cały system, wszyscy chodzą na twoim pasku – uśmiechała się do niego- Myślę że tym starym bucom było to potrzebne, nie wiem co prawda po co ty tutaj siedziałeś cały rok, ale mam nadzieję, że dobrze się przynajmniej bawiłeś.
Pokiwał głową, rzeczywiście chyba tak było jak Klaudia mówi, ale tutaj wydarzyły się o wiele ważniejsze rzeczy niż ustawianie sobie nauczycieli.
- Powodzenia Klaudia- szczerze życzył jej sukcesów.
- Jak rozwalisz Strasbourg to daj mi znać, ok? Chętnie cię zawsze posłucham, jak będziesz gdzieś w Polsce koncertował, to liczę na jakieś darmowe wejściówki– uniosła brwi- A o egzamin wcale się nie boję, zdasz go z pewnością.
- Też mi się tak wydaje – potwierdził Ilja
- A nie mówiłam… bezczelny z ciebie facet. Hahaha
Chłopak zrobił minę niewiniątka. Klaudia pomachała mu ręką i ze słowami „normalnie ludzie muszą trochę się przygotować do koncertu”,ruszyła do sali by jeszcze zrobić kilka wprawek.
Po chwili podeszła do niego sekretarka i poinformowała,że musi być gotowy za pół godziny.

Adam odebrał sms’a od Ilji w momencie kiedy wysiadał z samochodu. Właśnie wracał z kolejnej lekcji, teraz przed egzaminami był rozchwytywany i popołudnia spędzał na zajęciach prywatnych. Cieszył się ogromnie, bo to oznaczało przypływ gotówki. Zamknął samochód i przyglądał się tym słowom a czym dłużej wpatrywał się w litery tym bardziej bym przekonany, że powinien tam pojechać. Łapał się na tym, że będzie mu brakowało gry Ilji a to może była jedna z nielicznych okazji żeby go posłuchać. Był rozsądny, opanowany, poukładany ale nie w tym momencie, instynkty samozachowawcze opuszczały go. Przekonując chłopaka, że nie może tam jechać, tak naprawdę przekonywał sam siebie, tocząc nieustanną walkę z samym sobą. Może to była ostatnia szans usłyszeć go na koncercie? Przestraszył się tej myśli, obawiał się utraty tej szansy.

Włożył kluczyk do zamka i szybko przekręcił w stacyjce, od tego momentu wydawało mu się, że wszystko jest tak jak należy. Jego przecież nie może zabraknąć na tym koncercie. Kiedy wyjeżdżał z parkingu już ułożył sobie w głowie plan. Stanie gdzieś z tyłu, tak żeby nikt go nie zauważył i po występie Ilji ukradkiem się wymknie. Będzie sporo ludzi nikt go z pewnością nie zauważy. Zadowolony pędził ulicami Poznania, miał tylko nadzieję, że zdąży na ten wcześniejszy występ.

Zatrzymał samochód dość daleko od budynku, wokół było sporo aut gości którzy przybyli na koncert. Wszedł ostrożnie do szkoły. Już za progiem zaatakowała go woźna, przeprosił ją, powiedział że się śpieszy i szybko poszedł prosto do sali koncertowej. Z tyłu zgodnie z jego przewidywaniami kłębił się nie mały tłum tych dla których nie starczyło miejsc siedzących. Wcisnął się gdzieś pod ścianę i cierpliwie czekał. Właśnie trwał koncert fortepianowy, po nim jeszcze miał okazję wysłuchać dwóch wiolonczeli. Naprawdę musiał przyznać, że bardzo ładnie dziewczyny to wykonały.
Zapowiedziano występ Ilji. Serce załomotało i prawie poczuł jak się obija o plecy. Zdążył i to było najważniejsze, wszystko inne się nie liczy. Kiedy chłopak zaczął grać , zamknął oczy, nie było idealnej ciszy, ale on filtrował tylko jeden dźwięk. Jak mógł pomyśleć aby nie przyjść i go nie posłuchać, jak mógł być takim głupcem, teraz kiedy słyszał tą muzykę która wypełniała go, nie umiał sobie tego wytłumaczyć. Był jak narkoman uzależniony od tych dźwięków, nic i nikt go nie powstrzyma przed tym aby słuchać Ilji. To ostatni raz wkłada sobie do głowy takie głupie ograniczenia. Ostatni raz broni się przed tym, żeby posłuchać tego co Ilja miał mu do wyznania. Potrzebuje tych zapewnień, tych dowodów, tych uniesień z jego gry.
Nagle wokół niego powstało lekkie zamieszanie. To ludzie zaczęli się przesuwać i przyciskać go do ściany. Ktoś jeszcze chciał posłuchać młodego skrzypka i wchodził do sali. Spojrzał odruchowo na wysoką postać i napotkał wzrok ojca Ilji. On także od tyłu podkradł się od tyłu by usłyszeć swojego syna. Dzieliło ich zaledwie trzy metry, ale czuł jakby Witkowski miał zaraz zamachnąć się na niego. Skulił się pod ścianą próbując śledzić dalej utwór, jednak atmosfera uniesienia uleciała. Kiedy muzyka ucichła wybuchała burza oklasków. Adam niewiele widział, zasłaniały mu osoby przedni mi stojące, ale domyślał się, że Ilja teraz się kłania. Wcześniej miał plan, że wymknie się w tym momencie do wyjścia, ale osoba ojca Ilji stała centralnie w przejściu. Ostatnią rzeczą której pragnął to konfrontacja właśnie z nim.
- Chciałbym jeszcze coś powiedzieć- zabrzmiał przez mikrofon głos Ilji- Chciałbym bardzo podziękować wszystkim w szkole. Przeprosić, za kłopoty ze mną, wiem, że nie byłem zbyt grzeczny – połowa sali wybuchła śmiechem- Chociaż spędziłem tylko jeden rok tutaj , to naprawdę był to bardzo ważny rok dla mnie. Ogromne podziękowania należą się nie tylko nauczycielom, którzy wytrzymali ze mną , ale także i dwóm innym osobom. Mojemu ojcu, który całe życie wspierał mnie muzycznie i to dzięki niemu jestem tu gdzie jestem. Nie ma go dzisiaj na tym koncercie… - zawiesił głos- I Adamowi Rapczewskiemu, którego poznałem w tej szkole, a stał się moim najważniejszym nauczycielem, to dzięki niemu będę tam gdzie moje przeznaczenie. Jego także nie ma dzisiaj na koncercie.
Adam odruchowo znowu skrzyżował wzrok z ojcem Ilji, który zacisnął usta i natychmiast spojrzał ponownie na scenę.
- Dziękuje wszystkim, powodzenia na waszych egzaminach.
Publiczność zaczęła klaskać, a konferansjer zapowiedział następnego wykonawcę. Tłum z tyłu sali zafalował, Adam przecisnął się przez ludzi w kierunku wyjścia.Kiedy wreszcie udało mu się wydostać z sali stanął oko w oko z ojcem Ilji. Ten czekał wyraźnie na niego, nie rozluźnił ściśniętych ust, wzrok pełen pretensji utkwiony w Adamie nie zapowiadały miłej pogawędki.
- Jeśli myślisz – zasyczał w jego kierunku- że nie będę walczył o syna, to się pomyliłeś- zmrużył oczy i obrzucił go spojrzeniem- Czekam aż się znudzi tą zabawą z tobą.
Adam czuł jak ten jad spływa po nim. Stał jednak obojętnie i patrzył w tą twarz, tak naprawdę twarz człowieka nieszczęśliwego.
- Jeśli przez ciebie nie dostanie się na to stypendium, to policzę się z tobą. Taak właśnie z tobą.
- Panie Witkowski, ja nie mam pięciu lat,żeby pan mnie straszył.I te groźby może działały na małego Ilję ale teraz zapewniam, że nie robią na nikim wrażenia. A tak przy okazji za kilka dni w ogóle nic już do powiedzenia nie będzie w temacie, chyba że chce pan utrzymywać kontakt z synem, a może nazwijmy to po imieniu, śledzić czy też uczestniczyć w jego karierze. Myślę, że pana syn potrzebuje tego, ale jeszcze bardziej pan.
- Co ty mi insynuujesz gnoju? Ze mnie interesują tylko sukcesy Ilji? -Witkowski zasapał teraz podnosząc głos.
- Interesuje cię tylko cel, nie ważne jakie środki. Liczą się tylko twoje cele, a miłość wymaga ustępstw, ty ich nie uznajesz- odezwał się Ilja, który zmaterializował się tuż za nimi. Jego ojciec spojrzał na niego spod oka, ale kolejne słowa były wymierzone w kogoś innego.
- Przerobiłeś go już – z pretensją przysunął się do Adama, na co natychmiast zareagował Ilja i stanął pomiędzy nimi.
- Nie waż się go tknąć – stanowczo oznajmił podniesionym głosem- Jeśli cokolwiek zrobisz Adamowi, cokolwiek, rozumiesz? Czy to w pracy, czy będziesz go dręczył, coś mu zarzucał, przyrzekam, że pożałujesz tego- Nabrał powietrza i pewnym głosem mówił dalej- Nigdy nie zapomnę co dla mnie uczyniłeś, ale zaczynam nowe życie i musisz się pogodzić, że to jest życie bez ciebie.
Chłopak uderzył w czuły punkt. Stał teraz przygotowany na wszystko, nie pozwolił ruszyć się Adamowi, gotowy na atak. Zamiast tego usłyszał.
- Ilja, synku- które było tak pełne żalu i rozpaczy, że Adam poczuł jak chłopak zadrżał. Nie ruszył się jednak z miejsca, mierząc się wzrokiem ze swoim ojcem.
Wtedy z głębi korytarza usłyszeli wołanie profesora.
- Adam,Panie Witkowski – Winiarski szedł szybko w ich kierunku- Ilja mówił, że was nie ma na koncercie a tu taka niespodzianka- Spojrzał na pełne napięcia twarze- Ustalacie przygotowania do egzaminu w Strasbourgu?
- Coś w tym stylu – odezwał się pierwszy Adam- Właściwie wszystko jest już jasne.
- No to wspaniale. Adam czy możesz zostać chwilę, mam do ciebie sprawę.
- Tak oczywiście.
Profesor teraz zerknął na ojca Ilji i trochę zdezorientowany zaproponował.
- Panie Witkowski, jestem teraz zajęty, ale zapraszam do mnie w najbliższych dniach- teraz odwrócił się w kierunku chłopaka- Ilja jak zwykle byłeś dzisiaj wspaniały,prawda Adam?
- Tak, tak – wydukał potwierdzenie
- Muszę wracać do gości, Adam odprowadzisz mnie, dosłownie mam jedno słówko do ciebie.
- Tak, ale Ilja idzie ze mną- zmrużył oczy w kierunku Witkowskiego, któremu nie wierzył ani przez sekundę
Profesor uniósł brwi, lekko się zdziwił.
- Ok. to chodźcie
Zostawili samego Witkowskiego w korytarzu i ruszyli za profesorem, który teraz podążał do wejścia scenicznego by coś jeszcze sprawdzić przed występem kolejnych uczniów. Nie tracąc czasu Winiarski przeszedł do sedna sprawy.
- Adam co ty chcesz zrobić ze swoimi studiami doktoranckimi? Jeśli nie będziesz prowadził dydaktyki tu albo na uczelni nie wyrobisz niezbędnych punktów- zatrzymał się – Jestem coraz bardziej zły na ciebie, czy chcesz aby wszystko poszło na marne? My sobie nie możemy pozwolić na to aby stracić takiego pedagoga- machnął ręką i zawiesił wzrok na Ilji- Słyszałeś co mówił twój uczeń? Jesteś naprawdę utalentowany, nie zmarnuj swojej szansy.
Adam przełknął ślinę. Chciał coś powiedzieć, ale profesor dalej go atakował.
- Czy poukładałeś już wszystkie swoje sprawy?
- Tak,chyba tak- trochę niepewnie teraz odpowiedział Adam- Panie profesorze czy możemy się spotkać za dwa tygodnie i porozmawiać o tym?
- Pewnie, tylko nie zapomnij, czas ucieka i za chwilę się okaże, że już nie będziesz mógł kontynuować studiów.
- Dziękuje- uścisnął dłoń profesorowi, który w tej chwili przyglądał się stojącemu pod ścianą Ilji , ściszonym głosem zapytał.
- Czy są jakieś problemy z jego ojcem?
Adam przymknął oczy i pokiwał głową.
-Problem jest bardziej złożony, nie będziemy już zatrzymywać jednak pana.
- Do widzenia i pamiętaj za dwa tygodnie przyjdź do mnie.
Profesor oddalił się ale zanim otworzył drzwi, jakaś kobieta zaczepiła go i żywo gestykulując zatrzymała w przejściu.

Adam ruszył do wyjścia a za nim bez słowa podążył Ilja. Szli w milczeniu aż do samochodu. Kiedy drzwi trzasnęły i odpalił silnik, usłyszał.
- Dziękuje, że przyszedłeś.
- A ja dziękuje za koncert, za podziękowania i ten pokaz siły – mrugnął w kierunku Ilji, spoważniał jednak natychmiast, kiedy zobaczył jego minę.
- Miałem rację, mój ojciec nie powiedział ani słowa o nas.
Adam prychnął.
- Po pierwsze,to ja bym się pierwszy o tym dowiedział, lądując na komisariacie- zaśmiał się trochę sztucznie- Po drugie on chroni twoją karierę, jedyne na czym mu zależy, to żebyś dalej grał.
Ilja milczał całą drogę do domu. To spotkanie z ojcem wprowadziło go ponownie w przygnębiający nastrój. Kiedy dotarli do mieszkania, szybko rozebrał się z eleganckiego garnituru i wskoczył do łóżka. Zwinął się w kłębek i patrzył w ścianę. Adam chodził koło niego i pytał czy coś zje, czy pójdzie się myć, czy już idzie spać. Ilja tylko odpowiadał półsłówkami, co było niepokojące.
Stanął w drzwiach pokoju i oznajmił chłopakowi
- Ok, widzę że chcesz być sam, idę już spać.
- Nie- usiadł gwałtownie, przestraszonym wzrokiem spoglądał teraz na niego- Nie zostawiaj mnie.
- Ilja co się dzieje?
- Możesz mnie przytulić?
Adam usiadł na brzegu łóżka i wziął Ilję w ramiona. Ten wtulił się w niego, kładąc głowę na wysokości jego obojczyka. Głaszcząc go po włosach i szyi, czuł jak to spięte ciało rozluźnia się , kilka westchnięć wyrwało się z piersi chłopaka. Ta bliskość była i jemu dzisiaj potrzebna, miniony dzień przyniósł sporo wrażeń, które teraz ulatywały z ich ciał. Znowu miał to uczucie, że wszystko się w nim do niego wyrywa, że tylko ta bliskość gwarantuje obieg krwi w jego ciele, każdy oddech, siłę by wykonać następny ruch.
Ułożył go ostrożnie a sam położył się obok i złapał go za rękę. Leżeli tak naprzeciw , przyglądając się sobie, wędrując wzrokiem gdzieś poza przestrzeń. To była cisza pełna dźwięków, melodia pragnień, które były nadzieją, że wszystko się poukłada i nic nie zniszczy tego co właśnie gra pomiędzy nimi.
Otworzył już usta, bardzo chciał to powiedzieć, ale zamiast swojego głosu usłyszał to zapewnienie ze strony Ilji.
„Wszystko będzie dobrze”

3 komentarze:

  1. nostalgia i melancholia. To właśnie te uczucia towatrzyszą mi czytając ten epilog. Nieuchronnie zbiżamy się do końca...
    Będzie mi bardzo ciężko pożegnać się z chłopakami. Z brawurową bezczelnością Ilji, Nieprzebranymi zasobami tolerancji Adama, ich niecodziennej, na przekór wszystkim i wszystkiemu miłości. Staruszek i Geniusz. Duet , który będę długo pamietała.
    Zostawili trwały ślad w moim serduchu <3
    Taki słodko gorzki ten rozdział... Ale widzę światełko w tunelu. Nasz Geniusz sprząta!
    I w zgodzie z panującym ogólnie nastrojem pozwolę sobie rzec ALELLUJA!!!! :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi także strasznie ciężko się z nimi rozstawać, pewnie dlatego taka nostalgia w tym epilogu ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ryczeć mi się chce ;( to już prawie koniec, a jednocześnie mordka mi się śmieje na ten rozdział... jak ja lubię takie słodkie rzeczy <3

    OdpowiedzUsuń