Może nie było najlepszym pomysłem zostawiać Magdę i Szymona samych, ale chociaż
na chwilę chciał odpocząć od kontrolującego wzroku swojego chłopaka. Zbiegł po schodach i skierował się do
„Biedronki", ukrytej w głębi osiedla.
Idąc w jej kierunku, dostrzegł piękne niebiesko niebo, to słońce, które tak
wesoło świeciło i rześkość powietrza, którą zapewniał lekki mróz. Nabrał powietrza w płuca rozkoszując się tą
pogodą. Czuł się tak lekko, co skutkowało małymi radosnymi podskokami co parę kroków. O żeby tak kogoś teraz
spotkał ze znajomych- pomyślał uradowany. Mógłby na przykład powiedzieć „Och,
nie mam czasu, przyjechał do mnie mój chłopak”, albo „ Na imprezę? A w sumie
czemu nie, przyjdę z moim chłopakiem” . Już parskał śmiechem, tam wewnątrz
siebie był tak rozbawiony i nawet chyba
ze dwa razy zaśmiał się na głos. „Ale by wszyscy mieli miny jakby zobaczyli
Szymona”. Upajał się tą jedną myślą aż do samego supermarketu. W sklepie przepychał się wśród sobotniego
tłumu klientów, trzy razy się wracał spod kas, bo ciągle czegoś zapominał.
Zaplanował kotlety z kurczaka, chciał nakarmić
Szymona i siostrę i odpuścić na dzisiaj wszelkie zadania domowe. Kiedy zgromadził wszystko co było mu
potrzebne do obiadu, poszedł do działu
alkoholowego i zatrzymał przy winach. Nie przepadał za tym alkoholem, ale na
taką okazję powinien chyba jednak coś postawić. Wino do białego mięsa przecież
pasuje, z zadowoleniem stwierdził wkładając butelkę wytrawnego czerwonego do
koszyka.
Stanął w ogonku do kasy. Sprawdził odruchowo
telefon. Widocznie Szymon podłączył się
do prądu, bo zdążył już mu wysłać sms’a „ czekam” w bonusie z trzema
serduszkami. Idiota, pomyślał i
uśmiechnął się do wyświetlacza swojego telefonu.
-Ej- ktoś go szturchnął w bok. Obrócił się w
kierunku, wysokiego blondyna. Zidentyfikował Łukasza z jego poprzedniej klasy. Nie miał
ochoty z nim rozmawiać, chciał się teraz szczerzyć do sms’a swojego chłopaka, odpowiedział
jednak w miarę kulturalnie
- Cześć.
Miał nadzieję, że ten sobie pójdzie , ale on
widocznie koniecznie chciał pogadać
- Jak tam leci?
- Spoko- Paweł podejrzliwie na niego spoglądał,
nie bardzo lubił tego chłopaka i nie przypominał sobie, żeby w życiu zamienili
więcej niż dwa zdania ze sobą. Teraz jednak z jakiegoś powodu ten dryblas nie
chciał go zostawić sam na sam z smsem okraszonym serduszkami. Silił się na
konwersację
- Jak tam fizyka? W tym roku lepiej?
Taa, najważniejsze żeby przypomnieć mu dlaczego
kiblował rok niżej. Przez tego pieprzonego Fugurskiego, który postanowił go
udupić i udało mu się. To nie była jego wina, że wylądował z pałą na koniec,
nie będzie jednak każdemu się teraz tłumaczył, dlatego na odczepnego
odpowiedział.
- Figurski mi trochę odpuścił- Wzruszył ramiona na
znak, że nie ma zamiaru konwersować na ten temat. Kolejka jednak niemiłosiernie
wolno przesuwała się , każdy dzisiaj załadował swoje koszyki po sufit i miarowe
pikanie czytnika nie ustawało w pracy. Usłyszał jak Łukasz nabrał powietrza i
na jednym oddechu wydusił z siebie.
- Świetnie wyglądasz, może przyjdziesz kiedyś do
Kalisiaka pograć w bilard?
Paweł zmarszczył czoło. O co chodzi, ktoś go
zaprasza na bilard? To jakiś taki dzień dobroci dla spadochroniarzy, którzy
kiblują? I co to właściwie znaczy świetnie wyglądasz ? Odruchowo poprawił
grzywkę . Nagle wpadł na doskonały pomysł.
- Dzisiaj ? – zapytał z nadzieją, że wyciągnie
Szymona gdzieś wieczorem.
- Eeee- zająknął się Łukasz - Dzisiaj nie bardzo-
spojrzał jednak uradowany na Pawła – Ale za tydzień, będziemy za tydzień ,
wpadnij w sobotę. Kilku chłopaków przyjdzie, pogramy, pogadamy o starych
czasach.
No i masz, jak już był daleko w swoich wizjach? Oj
daleko. Właśnie leżał na kanapie lokalu u Kalisiaka a Szymon robił mu kolejną
malinkę na szyi, a dupki z jego byłej klasy stali z poker facjatami. Piękny obrazek właśnie się rozpływał, a mina
Pawła robiła się znudzona.
- Nie wiem, nie umiem grać w bilard, muszę trochę
pobyć w domu, projekt kończę, a poza tym muszę się zająć sprzątaniem , gotowaniem, takie tam.
Chciał sprawić wrażenie osoby niezwykle zajętej .
Machnął ręką, bo właśnie przyszła kolej jego zakupów aby trochę popikały w
czytniku. Miał zaledwie parę rzeczy, więc ekspedientka szybko się uwinęła.
Zapakował produkty do torby i na odchodne powiedział w kierunku Łukasza „cześć”. Ten krzyknąć w jeszcze w jego
kierunku zanim wszedł w szklane drzwi.
- Jak będziesz miał czas to wpadnij.
Nie interesowało go żadne tydzień później. W
następną sobotę znowu będzie sam i nie ma zamiaru włóczyć się z takimi facetami
jak Łukasz. Nudy i sztywniaki, ciągle tylko o samochodach i dupach
rozmawiają. A o czym on rozmawia z
Szymonem? Nawiedziła go ta refleksja w
tej sekundzie, kiedy stanął na skrzyżowaniu. Czekając jak zmieni się światło ,
zmarszczył w zamyśleniu brwi. No musiał przyznać, że właściwie dość często rozmawiają
o jego tyłku, albo o czymś w tych okolicach. Chyba jednak ten temat bardziej mu odpowiadał,
ruszył na zielonym świetle, na drugą stronę ulicy.
Po chwili już stał przed swoim mieszkaniem. Chciał
przekręcić klucz w zamku, ale drzwi były otwarte, zdziwił się trochę, bo był
pewien,że je zamykał wychodząc.Już w przedpokoju zidentyfikował dźwięki rozmowy dochodzącej z salonu, zdjął buty i skierował
się w tamtym kierunku,coraz wyraźniej słyszał słowa wypowiadane przez Szymona.
- … nie, to nie była miłość od pierwszego
wejrzenia,to znaczy nie wiem, no ale w sumie szybko się to potoczyło i już po
tygodniu zrozumieliśmy, że będziemy razem, tylko on się jeszcze tak wahał,
przekonałem go jednak…
Teraz dopiero jego umysł objął cały widok, który
się rozpościerał przed nim.W salonie na fotelu siedział rozemocjonowany Szymon
i nieprzerwanym potokiem słów opowiadał o tym jak się poznali. Naprzeciwko, na
kanapie zaś rezydowała cała jego rodzina. Tak cała! Ojciec, matka i Magda
wtulona w ramię rodzicielki. Jego siostra z otwartymi ustami spijała z wielką
ciekawością każde słowo szatyna. Matka, jeszcze nigdy tego nie widział, miała
brwi nieustannie przyklejone do ciemno blond grzywki, ojciec zaś dostał chyba
jakiegoś wytrzeszczu a na dodatek coś mu wpadło do oczu, bo mrugał nimi
niezwykle szybko. Tylko Szymek wyglądał normalnie ,czyli nieustannie się
uśmiechał i nie przerywał swojego monologu.
Stał w progu jakby właśnie ktoś wmurował mu nogi w
podłogę. Ponieważ trójka jego rodziny była w wyraźnym szoku, nikt poza Szymonem
go nie spostrzegł. Jego chłopak z radością oznajmił pozostałym.
- I o wilku mowa.
Trzy pary oczu zwróciły się w jego stronę. Siostra
zmrużyła oczy i ze złośliwym uśmieszkiem teraz triumfowała . Na rodzicielki
oblicze wpełzł sztuczny uśmiech ,a
ojciec otwierał i zamykał usta jak ryba wyrzucona na brzeg. Mógł zrobić dwie rzeczy albo się załamać albo
krzyknąć.
- Przyjechaliście! To cudownie, jaka niespodzianka.
Już poznaliście Szymona? O przepraszam to mój chłopak- zupełnie niepotrzebnie
przedstawił go.
- Tak – odezwała się niepewnie matka- twój
chłopak.
Szymon w odpowiedzi błysnął zębami w kierunku jego
rodziny i chyba ich biel poraziła ojca bo dwoma palcami zaczął wciskać swoje
gałki oczne gdzieś do czaszki, wzdychając co chwilę. Znużonym głosem wyrzucił
pretensje w kierunki żony.
- Mówiłem ci żeby ich samych na tak długo nie
zostawiać.
- To co chciałeś tu z głodu zdychać- odcięła się
szybko- To nie koniec świata, mamy większe problemy niż Pawła- zrobiła pauzę i chrząknęła
– chłopak- Uśmiechnęła się do syna, który właśnie zbierał całą swoją złość w
kierunku atrakcji wieczoru.
- Szymek, mogę cię prosić- Uśmiechnął się trochę
sztucznie.
- Zaraz Paolo, chce jednak coś dodać.
- Teraz – zasyczał- Do jasnej cholery właśnie teraz- Napotkał
zdziwione spojrzenie szatyna, co go już kompletnie wyprowadziło z równowagi- Właśnie
zafundowałeś mi wyautowanie przed
rodzicami,ty skończony idioto.
- O przepraszam – Szymon lekko się zmieszał- Może
– Niepewnie przyjrzał się twarzom przed sobą- Chcesz porozmawiać o tym z nimi?
- Nie, myślę, że już wszystko ze szczegółami
zrelacjonowałeś,a teraz, zabieraj tyłek i wracaj do Warszawy- wyrzucał go z
domu.
- Docieramy się- wytłumaczył szybko Szymek - Paolo porozmawiamy o wszystkim na
spokojnie, ja tylko chce jeszcze dodać- Tutaj
zwrócił się do rodziców- Żeby państwo wiedzieli, że z mojej strony to coś
poważnego, naprawdę dzisiaj zrozumiałem jak ważny jest dla mnie państwa syn.
Kiedy zrozumiał? W którym momencie- zaczęło to
Pawła zastanawiać. W tej łazience , kiedy był rozebrany, czy cmokając do jego
zdjęcia i piejąc o jego słodkości. Jego
chłopak był zdecydowanie pokręcony, niestety innych nie było na składzie, to
znaczy nikt inny go nie chciał, poprawił się szybko w myślach.
- Panie Szymonie- matka odezwała się do szatyna,
ale ten natychmiast jej przerwał.
- Szymek jestem, nie musi pani do mnie mówić na pan.
Zaprezentował rząd bieli i w odpowiedzi otrzymał zwrotny uśmiech
matki.
- Szymonie doceniamy twoją szczerość.
Ojciec może był innego zdania, bo poderwał się z
kanapy i podszedł do akwarium sprawdzając czy jeszcze cokolwiek przeżyło jego
nieobecność . Wyciągnął mały żółty pojemnik i wsypał trochę ziarenek do wody na
które łapczywie rzuciły się kolorowe rybki. Wszyscy z uwagą śledzili każdy jego
ruch i wsłuchiwali się teraz w jego słowa.
- To co robisz Szymon?
- Studiuje na polibudzie architekturę wnętrz- Wesoło
odpowiedział szatyn.
Odwrócił się do chłopaka i zmierzył go wzrokiem
- Na którym roku?
- Na trzecim
- Są z tego pieniądze
- Będą
- Kochanie- Matka w panice próbowała przerwać to
przesłuchanie- On nie przyszedł się oświadczyć, nie musisz go pytać o takie
rzeczy.
- To o co do cholery mam pytać chłopaka mojego
syna?
Ojciec stał bezradnie z zaciśniętymi ustami i
totalnie głupią miną, próbując sprawiać wrażenie człowieka dobrze wychowanego
ale i postawionego przed ważnym zadaniem, zbadania obcego, który wtargnął niespodziewanie
do jego rodziny, ba może nawet sprowadził na złą drogę jego syna.
- W porządku- wtrącił się Szymon-Ja chętnie na
wszystkie państwa wątpliwości odpowiem.
Paweł tak bardzo chciał aby ta rozmowa już
dobiegła końca, nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Zabić Szymona, przepraszać
rodziców, czy wrzasnąć na Magdę, która już otworzyła usta.
- Ja mam pewną wątpliwość
- Tak ? – zaciekawił się Szymon, gotowy odpowiedzieć
na wszystko o co go spytają.
- No właściwie, który z was jest dominujący?
- Magda!!!- wyrwało się z trzech gardeł
- Zabiję gnojówę, zabiję, świadkiem mi wszyscy bogowie-
Rzucił się w jej kierunku,ale Szymon zgrabnym ruchem przejął Pawła w locie na
kanapę.
- Easy, easy to tylko małolata, chce wszystko
wiedzieć- Uspokajał swojego chłopaka.
Pobił by ją naprawdę , ale był teraz w imadle z
rąk Szymona.
- Nie jesteś już w mojej rodzinie!- wyrywając się
w jej kierunku krzyczał Paweł - Nie mam już siostry.
- Ja tylko chciałam wiedzieć, bo Szymon jest taki
spokojny i opanowany i miły a ty wariat jakich mało, szczególnie jak on przyjechał
, to ci się na mózg rzuciło, dlatego…
- Magda skończ już- matka spojrzała teraz na
swojego syna- muszę cię zmartwić, masz siostrę a może nawet będziesz miał dwie.
W pokoju zapadła cisza. Wszyscy trawili właśnie
jej słowa. Ojciec tkwiący przy akwarium, zaczął nerwowo stukać w szybkę, w
odpowiedzi większość rybek podpłynęła bliżej zaglądając z ciekawością do pokoju
w którym zapanowała idealna cisza. Paweł właśnie przeżywał kolejny szok a
raczej do jego świadomości przedzierały
się słowa matki , coś nie było tak,
powinien był zwrócić uwagę od początku, dlaczego nie wściekli się na wiadomość
o jego chłopaku, o jego orientacji? Normalnie by była mega awantura i był
pewien, że nawet urok Szymona by ich nie przekonał aby go wypisali z rodziny.
Ich reakcja jednak była dziwna, o mamuniu nadzwyczaj dziwna, ponieważ, mieli
inny problem na głowie.
- Dlaczego przyjechaliście? – spytał dopiero teraz
podejrzliwie
- No właśnie dzieci- zwróciła się teraz do
rodzeństwa- Chcieliśmy wam powiedzieć, że chyba musimy zjechać z Niemiec, bo
jestem w ciąży.
- Nie zabezpieczaliście się? – wypaliła Magda
- Tacy starzy w ogóle jeszcze uprawiają seks-
wtórował jej Paweł- Nie mogę uwierzyć w to co słyszę.
- Paweł! – ojciec wrzasnął.
- Co chcesz, jestem w szoku, nie mogę uwierzyć że
byliście tak nieostrożni- teraz oburzał się w ich kierunku.
- A ja też jestem w szoku - podniesionym głosem
przypomniał mu – Nie mogę uwierzyć w to co się tutaj dzieje- utkwił wymownie
wzrok w Szymonie , a potem wściekłe spojrzenie przeniósł na swojego syna- I jak śmiesz szczeniaku mi mówić, co mogę
jeszcze robić a co nie.
Sapnęli teraz do siebie stojąc jak dwa koguty.
Szymon pierwszy przerwał tą rodzinną wymianę
uprzejmości i podskoczył do matki Pawła.
- Gratuluje, naprawdę gratuluje – przytulił ją na
chwilę i obrócił jak w tańcu- Nic nie widać świetnie pani wygląda, który to
miesiąc?
- I świetnie się czuje – podsumowała- To dopiero
trzeci miesiąc.
- I kto tu mówi o tym żeby kogoś zostawiać bez
kontroli, wyrwali się z domu i takie kwiatki – marudził teraz Paweł, bo wizja
wrzeszczącego bachora latającego po całym mieszkaniu właśnie zajęła jego umysł.
Mieszka w domu wariatów, tego był pewien a dzisiejsze popołudnie tylko to
potwierdziło.
- Chodź –Szymon pociągnął go za rękaw- Miałeś
robić obiad, pomogę ci.
Spojrzał na niego zrezygnowany i powlókł się do
kuchni. Nie odzywając się prawie do siebie zaczęli przygotowywać kotlety z kurczaka i obierać ziemniaki.
Szymon sprawnie pokroił ogórka na mizerię. Paweł w czasie wykonywania swoich
czynności pogrążony był w swoich nie wesołych myślach. Zrobił właśnie bilans.Rodzice wracają – super. Będzie miał rodzeństwo- nie super. Rodzice wiedzą o
jego chłopaku- super. Nie zostaną już
ani chwili sami z Szymonem– nie super.
Spojrzał na niego.Chyba Szymek też martwił się,
że ich wspólny czas ucieka i nie będą mieli nawet chwili dla siebie. Skupiony
mieszał teraz śmietanę z ogórkami.
- Szymon?
- Co kocie? – odpowiedział nie spoglądając na
niego.
- To tam, co mówiłeś moim rodzicom, to prawda?
- Oczywiście- oparł się o blat kuchenny i pokiwał
głową- Jestem poważny w tej kwestii aż do bólu.
Skrzyżowali spojrzenia na chwilę, by uciec
wzrokiem gdzie indziej, bo ojciec wparował do kuchni. Rozejrzał się wokoło i
zakaszlał jakby chciał ich uprzedzić, że wchodzi.
- Szymon – zagadał - mogę cię prosić na sekundkę,
mam pewną kwestię do omówienia – chrząknął – architektoniczną – dodał.
„A tak”-pomyślał Paweł, pewnie będzie chciał go
wyrzucić na noc z domu.Uprzedził atak
- On się nigdzie stąd nie rusza, zostaje do
poniedziałku.
Ojciec zmierzył go wzrokiem i wzruszył ramionami,
zachęcającym gestem w kierunku Szymona poprosił by wyszedł z kuchni.
Paweł podreptał za nimi, ale obydwaj stanęli pod
oknem skąd nie dochodziło do niego ani słówko. Widział tylko jak Szymon kiwa
głową, ojciec coś mu tłumaczy. Jego chłopak jednak uśmiechnął się pary razy,
więc uspokojony wrócił do kuchni aby skończyć smażyć kotlety.
Po chwili pojawiła się matka, przebrała się po
podróży i teraz uśmiechnęła się niepewnie do syna.
- Pomóc w czymś?
- Nie- zaprzeczył, bo wcale do niczego tutaj mu
nie była potrzebna- Odpoczywaj.
Nagle zaczął się irracjonalnie o nią martwić. Miał
nadzieję, że naprawdę dobrze się czuje.
- Zaraz się położę- uśmiechnęła się ze słowami - Mogę cię przytulić?
Kiedy to usłyszał, coś go ścisnęło za gardło i już
po chwili wylądował w jej ramionach, uważając aby nie ubrudzić jej bluzki łopatką
do przewracania kotletów.
- Pawełku- powiedziała do niego ciepło- Dlaczego
nam nie powiedziałeś?
Odsunęła go od siebie i z dołu zajrzała w
zmartwioną twarz
- Bałeś się? Bałeś się, że nie zaakceptujemy tego?
Zaczął kręcić głową, co właściwie miał jej
powiedzieć, sam był pogubiony w tym wszystkim, ale od pół roku rzeczywiście
jego zmieszanie przemieniło się w przekonanie. Szymon wszystko naprostował na
właściwe tory.
- Sam nie wiedziałem co się dzieje- Nerwowo przygładził
swoje włosy i patrzył skruszony w podłogę- bałem się to też- Jego klatka
uniosła się w krótkim westchnięciu- Przepraszam cię za Szymona, on jest taki…
taki nieobliczalny- znalazł wreszcie to słowo.
- Ależ Pawełku, Szymon to wspaniały chłopak-
rozpromieniła się – Zrobił na mnie ogromne wrażenie- mrugnęła do niego – i jest
taki przystojny –zaśmiała się nerwowo- i
seksowny, masz niezły gust.
I kto to mówi? Jego własna matka, kobieta w ciąży,
mężatka, mruga teraz do niego i opowiada o tym jakie wrażenie na niej zrobił dwudziestoparolatek.
Te hormony to jednak wywracają
człowiekowi w głowie.
- Może i jest niezły – powiedział ostrożnie,
chciał jednak aby nie oglądała Szymona w różowych okularach- są z nim jednak
liczne kłopoty, jest niesłowny i ma
różne swoje dziwne pomysły. Nie jest z nim lekko.
Znienacka przytuliła go znowu i zaczęła kołysać w
ramionach.
-Nadal jesteś moim Pawełkiem, słodkim, kochanym,
trochę nerwowym czasami, ale tak wspaniale radzącym sobie ze wszystkim.
Westchnął. Wcale nie był słodki, wcale nie był
kochany, bo właśnie sobie przypomniał, że zareagował jak dupek na wieść o
ciąży.
- Mamo, jestem
jeszcze zaskoczony, ale cieszę się, że będę miał rodzeństwo.
Pogłaskała go po włosach i tym razem ona ciężko wypuściła powietrze.
- To wszystkie plany nam wywrócił , ale w sumie
są tego dobre strony. Wy z Magdą za chwilę opuścicie nas a ja przynajmniej będę
miała to małe dla siebie.
- Taaa, będziesz mogła się wyżywać fotograficznie
i robić te mega słitaśne zdjęcia . Ufff nowy obiekt do fotografowania.
- Jakie zdjęcia?- zainteresował się Szymon
wchodząc do kuchni.
Matka spojrzała na niego i zaśmiała się jak
nastolatka.
- Mam całą kolekcję pamiątkowych fotografii Magdy
i Pawła w tym okresie jak byli tacy rozkosznie milutcy .Zapewniam cię te
potwory, które oglądasz nic nie mają wspólnego z moimi prawdziwymi dziećmi.
- Aaaa- Szymon zrobił duże oczy- to z tym misiem,
jest tego więcej?
- Nie , nie!- Paweł chciał temu zapobiec- Nic mu
nie pokazuj, nie waż się tych kompromitujących fotek udostępniać obcym osobom.
Ona jednak puściła to pomimo uszu, pobiegła do
salonu śmiejąc się jak mała dziewczynka,która planuje jakiegoś nadzwyczajnego psikusa. Za nią powędrował Szymon, wesoło przekonując
ją, że uwielbia takie fotki.
- Miałeś mi pomagać przy obiedzie- zawył z kuchni,
ale jego chłopak już go nie słyszał, siedział z rodzinnym albumem na kolanach i
piszczał razem z matką nad kolekcją słodkich zdjęć.
„Perwet, zboczeniec” – krzyczał w duchu
przewracając kotlety na drugą stronę. Aaaa i jeszcze na dodatek pewnie
pedofil. I cała rodzina w tym procederze
mu pomaga. Co za dom wariatów. Jestem jedyną normalną osobą tutaj – przekonywał
sam siebie. Boże jaka odpowiedzialność zaczyna spadać na mnie jeśli to dziecko
się urodzi. Przecież trzeba tego człowieka nauczyć co jest normalne a co nie,
jego bliscy z pewnością tego mu nie pokażą. "Ech, tak możesz liczyć na starszego
brata"- zaczął przemawiać do nienarodzonego dziecka.
W przygotowaniu dzisiejszego obiadu cała jego
rodzina czynnie przeszkadzała. Bo teraz z kolei Magda zajrzała do kuchni. Stała
z naburmuszoną miną w drzwiach.
- Ej- zaczepiała go- wcale mi się to nie podoba.
- A mi się podoba? Piszczą nad tymi zdjęciami, aż
tutaj ich słychać.
Podeszła do salaterki i zaczęła wyjadać mizerię,
między jedną łyżką a drugą doprecyzowała.
- Nie podoba mi się ta akcja z dzieciakiem.
Szukała u niego wsparcia, jakby miał na to
wszystko jakiś wpływ.
- Nie skaczę z radości – podsumował swój stan- myślę
jednak,że jakoś ogarniemy sytuację.
Przesunęła ręką po włosach upiętych w kucyk i
zaczęła poprawiać gumkę.
- No to myślę, że z radością będziesz oczekiwał
narodzin chłopczyka.
- Dlaczego ? – spytał automatycznie, bo właśnie
siłował się z talerzami , które nie chciały opuścić szafki.
- Bo wtedy zamieszka z tobą w pokoju- uśmiechnęła
się ironicznie.
- Co!
- A gdzie ma się podziać nasz mały braciszek?
Zatkał ręką usta, żeby nie krzyknąć.Co to za chora wizja, jak to w jego pokoju?
Jego świątynia jest tylko jego, nie ma miejsca na żadnego wrzeszczącego
dzieciaka. I co jeszcze wsadzą mu go i on będzie w nocy wstawał i karmił
głodnego bachora.
- Dotarło do ciebie, debilu- Magda zmrużyła oczy-
tu nie ma miejsca na dodatkowego dzieciaka. Ciekawe co starzy wymyślą, ale aż się
boję.
Zostawiając go z tą wizją chciała opuścić kuchnię,
ale zatrzymał ją i wręczył talerze aby zaniosła do pokoju. Podzielał jej obawy,
tym razem jego do niczego nie przydatna siostra, miała rację, ale pomyśli o tym
później .
Kiedy wszedł do salonu z parującymi talerzami, poprosił matkę, żeby zabrała kotlety z kuchni. Zastał swojego chłopaka w totalnej euforii ściskając jego zdjęcie z dzieciństwa przy
swojej twarzy i pokazując mu na obiekt uwielbienia.
- Dostałem to od twojej mamy.
Zerknął na fotkę na której tym razem próbował z
bardzo zaciętą miną pięciolatka wybić palcem oko Panu Misiu. Postawił talerz z
ziemniakami na stole i rzucił się w kierunku Szymona.
- Oddaj to, moja matka nie wiedziała co czyni.
Szymek jednak był wyższy uniósł tylko z miną
niewiniątka zdjęcie ponad swoją głową ,opędzając się od natręta, który
podskakiwał bezsilnie.
- To moje,odczep się.
- Oddawaj natychmiast, po moim trupie to trafi do
twojego fap folderu, zapewne zapełnionego po brzegi takimi….
Urwał bo napotkał wzrok ojca czujnie zerkającego na
niego i ze złością mrużącego oczy.
- Przepełnionego?- dziwił się Szymek- Wieje pustką
bo tam nie ma ciebie –smutno dodał.
Opadły mu po chwili ręce w rezygnacji, postanowił
zostawić to na później, ponieważ ojciec wołał teraz jego siostrę.
- Magda, masz włączony laptop
- Taaa – wydarła się z drugiego pokoju.
- To przynieś go z łaski swojej, coś chce
sprawdzić.
Przydźwigała swojego czerwonego Soniaka i ojciec
zaczął klepać w klawiaturę. Paweł bezwiednie złapał kosmyk włosów i zagryzł
patrząc teraz na niego. Widocznie jednak nie mógł znaleźć tego czego szukał, bo
spytał uprzejmie
- To jak ten folder się nazywa?
- Jaki folder?- zainteresowała się Magda.
- No taki co to homo go używają– zwrócił się do
Pawła- bo wiesz, sam rozumiesz, nie orientuje się we wszystkim a muszę teraz być na bieżąco.
No nareszcie pomyślał z satysfakcją Paweł, ojciec
wrócił po szoku do przytomności.
- To ja panu chętnie wytłumaczę- wtrącił się
Szymon, który jak zwykle chciał być pomocny
- Nie!- w panice wrzasnął Paweł, wypuszczając
kosmyk włosów z ust- Nic mu nie tłumacz.
- Sam sobie znajdę- oburzony, teraz nachylał się
nad laptopem-tylko nazwę podajcie.
Szymon wzruszył ramiona i odpowiedział.
- Fap folder, ale to nic takiego. Pan także pewnie
taki ma, tylko nie jest pan tego świadomy.
- Co?- sugerujesz mi, że jestem ukrytym …no-
zaczerwienił się ojciec i spojrzał na Szymona, który wytrzymał jego wzrok i
uprzejmie się uśmiechał dalej.
Ojciec czerwony jak burka, wrócił do swoich
poszukiwań, a Paweł z pretensją mówił do Szymona.
- Idioto co ty robisz?
- Szczerość Paolo, tylko szczerość pozwala budować
prawidłowe relacje.
- Ale niektóre rzeczy można przemilczeć – syknął
- No właśnie, a nie drzeć japę na cały pokój o fap
folderze, jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B.
Paweł się zachłysnął następnymi słowami, które
chciał z siebie wyrzucić.Szymon miał rację, tylko jego głupota wywołała tą
kolejną awanturę, też musi trzymać język za zębami.W przeciwieństwie do jego
siostry, która wesoło budowała prawidłowe relacje.
- Ja też mam taki folder.
Spojrzeli na nią wszyscy trzej, ukryła oczy za
zasłoną z rzęs i przyznała się
- Z Justinem Bieberem
- O mój Boże-Ojciec zakrył rękoma twarz,
prawdopodobnie znalazł wytłumaczenie tajemniczego hasła – fap folder.
Matka w tym momencie wniosła kotlety na talerzu i
spojrzała po zebranych w pokoju. Każde z nich patrzyło w inną stronę kontemplując,
albo rysy na suficie, albo wzory na dywanie.
- Co takie macie miny? Siadajmy już – dodała po
chwili- Proszę Szymon-odsunęła krzesło i usadziła go na honorowym miejscu.
Ojciec przywlókł się do stołu i ciężko opadł na siedzenie, widać było, że dzisiejsze
popołudnie wykończyło go. Chyba wszyscy mieli dość bo jedli w milczeniu, zajmowali się jedynie jedzeniem,co
przynosiło pewną satysfakcję Pawłowi. Naprawdę przez ten rok,chyba nauczył
się gotować. I to była jedyna korzyść wyjazdu jego rodziców do pracy, do
Niemiec.Cała reszta była do bani. .
Brakuje mi tchu ze śmiechu, łzy mi ciekną po policzkach. Również ze śmiechu. Zwijam się w kłębuszek w głos wyrażając swoją radochę!
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest kwintesencją śmiechu! Taka mała pigułka szczęścia!!
Takie żywe, kolorowe, nieprzeciętne postacie.
Jednym słowem UBÓSTWIAM <3
Dalej może nie będzie aż tak śmiesznie, ale oni sami generują takie sytuację, bez mojego udziału. Szczególnie Paweł jest w tym mistrzem. Mistrz, po prostu mistrz!!!
Usuń