czwartek, 4 lipca 2013

Geniusz - dodatek "Kłopoty z kobietami" (II)


Ilja i Adam
KŁOPOTY Z KOBIETAMI cz. II


Obudził się obolały i wcale nie miał zamiary wychodzić jeszcze z łóżka. Zaspany sięgnął po telefon wyłączając natarczywy dzwonek. Potarł szybko ręką twarz, by krew zaczęła szybciej krążyć, a on mógł wrócić do pełnej przytomności. Kiedy odkładał telefon zobaczył, że przyszła wiadomość, ziewając czytał właśnie informacje od Ilji, że dotarli już do hotelu. „Cholera” – pomyślał „ Która godzina, jak to do hotelu?” Właśnie uświadomił sobie, że chyba źle nastawił budzik i wyskoczył z łóżka. Była ósma a nie siódma, jak pierwotnie zakładał swoją pobudkę. Pobiegł do łazienki, szybko się umył, pędem wrócił do pokoju, żeby ubrać wczorajsze ciuchy, nie miał już czasu na śniadanie. Właśnie sobie uświadomił, że przy sprzyjających wiatrach spóźni się i tak ponad 20 min.
I rzeczywiście tak było, dopiero tuż przed dziewiątą zdyszany wpadł do szkoły. Uprzedził telefonicznie, że ma problem z samochodem, więc przynajmniej sekretariat był poinformowany. Prawie biegł przez korytarz do sali ćwiczeń i dlatego nie zauważył, uchylających się drzwi na które wpadł. Zaklął cicho pod nosem chciał już je wyminąć i pędzić do swojej klasy, kiedy usłyszał.
- Coś pan bardzo zabalował wczoraj?- spojrzała na jego wygniecione spodnie.
Cóż za niekończący się pech od samego rana, akurat na nią musiał wpaść. Chciał ją wyminąć, ale ona przytrzymała go.
- Co tam Adam? – powiedziała Iwona przyciszonym głosem, bo dwóch jej uczniów właśnie kończyło zapinać futerały swoich instrumentów- Jesteś mocno wczorajszy?
Uśmiechnęła się ironicznie i przysunęła nos do jego marynarki, ostentacyjnie wciągając powietrze. Szukała zapewne oznak jakiejś imprezy, jednak chyba niczego nie wykryła. Adam syknął tylko żeby go przepuściła. Ruszył do przodu, ale ona zagrodziła mu tym razem przejście nogą, czarny but na bardzo wysokim obcasie zatańczył na wysokości jego kolana, zauważył czerwoną podeszwę, która tak kontrastowała z czernią, która otaczała stopę.
- Musimy porozmawiać.
Był wściekły, cholernie wściekły, miał ochotę ją rozszarpać, ale najbardziej obojętnym głosem na jaki było go stać przyznał jej rację.
- Tak, myślę, że musimy porozmawiać. Najlepiej dzisiaj na przerwie, tej dużej po dwunastej, będę w pokoju nauczycielskim. Opuściła nogę przepuszczając go, zdążył jedynie zarejestrować, że uśmiechnęła się zadowolona. Nawet specjalnie nie planował co jej powie, wiedział jedno, musi to przerwać, bo inaczej jego pokłady cierpliwości, tak wytrenowane przy Ilji, jak tama puszczą i wtedy wie, że nie ręczy za siebie. W tej chwili miał ochotę ją udusić, ale jego wyobraźnia była bogata i zawsze może postarać się o inną śmierć dla tej kobiety.
Spokojnie ,na tyle na ile pozwalała mu zajęta czym innym głowa ,poprowadził swoje zajęcia. Jak tylko zadzwonił dzwonek na dużą przerwę niezwłocznie się udał do pokoju nauczycielskiego. Wyznaczył spotkanie właśnie tu, bo chciał aby także inni usłyszeli to co miał do powodzenia. Duża przerwa zapewniała mu odpowiednią ilość widzów. Iwona pojawiła się pięć minut później. Elegancka bluzka w kwiaty oraz fioletowa obcisła spódnica do pół łydki, wyjątkowo podkreślały jej kobiecą figurę. Adam pokiwał głową i cicho parsknął sam do siebie. Ona zauważyła go i uradowana chciała usiąść przy długim biurku obok niego, ale zatrzymał ją nauczyciel polskiego. Obserwował ją, jak się wdzięczy i podlizuje, jaka słodka i miła jest w tej rozmowie z facetem, który mógłby być jej ojcem. Trochę z politowaniem patrzył na jego wysiłki, a także na to jak był wcześniej ślepy na jej gierki. Kiedy uprzejmie ale stanowczo powiedziała, że musi omówić pewną sprawę z Adamem, nareszcie polonista wypuścił ją.
Usiadła obok niego nie przestając się uśmiechać. Założyła nogę, tak, że jej kolano prawie dotykało jego nogi. Odsunął się ostentacyjnie i przeszedł do sedna sprawy. Mówił na razie cicho, próbując wszystko wytłumaczyć.
- Iwona, nie zmieniam zdania- zrobiła usta w podkówkę- nic poza pracą nas nie będzie łączyło i albo przestaniesz albo jedno z nas musi opuścić tę szkołę- nachylił się w jej stronę, chciał aby to zabrzmiało jak groźba- ale to nie będę ja,uprzedzam.
Uśmiechnął się uprzejmie. Ona zaczęła wiercić się na siedzeniu. Stwierdziła przyciszonym głosem.
- Myślisz, że ja umiem się odkochać w jeden dzień, że jestem jak chorągiewka? Myślisz, że można ot także odrzucać moje uczucia, jeśli się mnie mamiło dwa miesiące –Otworzył usta by coś powiedzieć, uniosła szybko dłoń powstrzymując go, trochę płaczliwym głosem dodała- albo będę cierpieć w samotności wypatrując za tobą oczy.
Znowu się uśmiechnął.
- Jeśli darzysz mnie takim uczuciem jak twierdzisz, to pragniesz mojego szczęścia- sarkastycznie się zaśmiał- a moje szczęście jest właśnie w niekontaktowaniu się z tobą na innej płaszczyźnie niż zawodowa- baaa nawet nie będę ci proponował przyjaźni, bo…
Urwał bo właśnie najpierw usłyszał głośny plask, potem odskoczyła mu głowa do tyłu, a po chwili skóra niemiłosiernie zaczęła go piec na policzku.
Wszyscy zgromadzeni spojrzeli zdziwieni w ich stronę.
- Świnia – teraz podniesionym głosem powiedziała, by po chwili przejść w szloch- Jesteś ostatnią świnią. Zaniosła się płaczem i wybiegła z pokoju.
Adam miał nie mniej zdziwione oczy od pozostałych nauczycieli. Wszyscy taktowanie milczeli , ale teraz słali mu spojrzenia pełne wyrzutu. Irracjonalnie , powiedział „Przepraszam” i szybko wyszedł z pomieszczenia. Uderzył pięścią w udo, był wściekły, przeliczył się z tą aktorką, wydawało mu się, że w otoczeniu ludzi z pracy jest bezpieczny, ale ona była mistrzynią takich intryg, właśnie to zrozumiał. Nie mógł jednak sprawy tak zostawić, był zdenerwowany, był zły, był zszokowany, że mogła się posunąć do czegoś takiego. Musi porozmawiać z dyrektorem, z tym postanowieniem ruszył w kierunku sekretariatu, mijając toalety zobaczył, przez niedomknięte drzwi , przy lustrze Iwonę, która poprawiała makijaż. Popchnął drzwi i wparował do damskiej łazienki.
- Ty- krzyknął- Myślisz, że to jakiś teatrzyk prowincjonalny.
Odwróciła się gwałtownie i posłała mu ironiczny uśmiech, spojrzała w lustro nie przerywając nakładania maskary na rzęsy oznajmiła.
- Adasiu jeszcze zobaczymy, kto opuści tę szkołę – przygryzła wargę kiedy zajęła się malowaniem drugiego oka- i pamiętaj – odsunęła się na sekundę od lustra, by mu się przyjrzeć – mam jeszcze jeden atut w ręku, powiem wszystkim, ze zabawiasz się z chłopcami.
Przełknął ślinę i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ona była szybsza.
- Kompletnie mnie to nie interesuje, czy to prawda czy nie, ale jedno ci powiem, chce i muszę zostać w tej szkole, więc zrobię wszystko żebyś mi w tym nie przeszkodził – spojrzała uważnie w swoje odbicie-Ale ja chce upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu , jakoś tak się mówi, no nie. Naprawdę jesteś świetny i bardzo mi się podobasz, a czym więcej się opierasz, tym bardziej mi się to podoba- Mmmmmm- zamruczała
Złapał się ostatniej deski ratunku, chciał z nią coś ustalić po dobroci.
- Niczego od ciebie nie chce, jeśli dasz mi spokój, ja tobie też dam i każdy będzie podążał swoją drogą.
Miał na końcu języka, żeby dodać że ta szkoła jest dla niego bardzo ważna, ale już niczego nie mógł jej dać do ręki, niczego co by mogło być wykorzystane przeciwko niemu.Ponieważ do toalety weszła jedna z uczennic i z uniesionymi brwiami patrzyła teraz na nich, wycofał się szybko z damskiego rewiru . Nie uzyskał żadnej odpowiedzi, ale chyba dyskusja była w tym momencie bezcelowa. Swojego postanowienia jednak nie zmienił poszedł tego dnia do dyrektora. Wytłumaczył, że nie rozumie tej historii z nim związanej, że jest atakowany przez Iwonę Kryniewicz, że ona manipuluje całym otoczeniem. Przeprosił profesora, że zawraca mu tym głowę, ale zabawa nowej nauczycielki wykracza poza ich wzajemne relacje.Wychodząc dodał.
- Chciałem aby pan wiedział.
- Adam, ale ja nie rozumiem co się dzieje- Winiarski zmarszczył brwi- o coś Wam poszło, mam nadzieję ,że to nie sprawy osobiste. Ona jest bardzo atrakcyjną kobietą – chrząknął.
- Nie, zapewniam Pana, że nic mnie z nią nie łączy poza jej imaginacją. Wszystko co opowiada lub będzie opowiadała na mój temat to kłamstwo.
Profesor nadal wyglądał na zdezorientowanego. Adam już nie umiał mu tego lepiej wytłumaczyć. Sam właściwie się głowił o co chodzi i dlaczego Iwona właśnie jego wybrała na swoją ofiarę. Opuścił profesora i sięgnął po telefon. Właśnie w czasie rozmowy w gabinecie zawibrował nową wiadomością.
Uśmiechnął się pierwszy raz tego dnia czytając „Profesor jest swietny, ale probuje się ze mna juz kłocic, mysle ze czegos trzeba go nauczyc inaczej bedzie umieral nieswiadom.”
To Ilja zdawał mu relację z dzisiejszego dnia. Biedny profesor pomyślał przez chwilę, potem się zaśmiał, miał tylko nadzieję, że Ilja jako nauczyciel nie podziękuje mu za współpracę.
„Wyciągnij z tych lekcji ile się da, a zresztą co ja będę cię uczył mój nauczycielu” – odpisał. Szkoda, że nie ma tu Ilji przemknęło mu przez myśl. Może on by rozwikłał tę zagadkę o co tej kobiecie chodzi. Tak mało się na przeciwnej płci znał i podejrzewał, że to właśnie było przyczyną jego nieporadnego postępowania z tą osobą. Facetowi by dał w twarz, powiedział żeby się odpierdolił i po sprawie. Może z nią trzeba tak samo zrobić? Westchnął tylko i ruszył na ostatnie trzy godziny zajęć.
Po południu rozważał przez chwilę nawet by opowiedzieć przez telefon dzisiejsze zdarzenie Ilji, ale stwierdził, że chłopak ma wakacje pierwsze od ich krótkiego wypadu do Wisły i nie warto mu teraz zaprzątać tym głowy. Pracował ciężko całe wakacje, nie przepadał za swoją pracą, ale pobyt w restauracji wyraźnie pozwolił mu docenić, to czym chciał się zajmować na co dzień. Skarżył się na początku, że go wykorzystują, jego duma cierpiała, ale po pewnym czasie podporządkował się i przyzwyczaił, że ktoś inny ma tutaj decydujące zdanie. Poza tym chciał miał poczucie kontroli , przynajmniej częściowe nad swoimi finansami. Przez chwilę nie rozumiał tego irracjonalnego udowadniania mu, że on też może zarabiać pieniądze. Nie potrzebował takich deklaracji, tym bardziej, że był rozchwytywany jako nauczyciel i ostatnio kompletnie nie narzekał na brak gotówki. Nie walczył jednak z Ilją, zrozumiał, że dla niego jest to ważne, a poza tym, jak się okazało miał ukryty cel, chciał odwiedzić swoje rodzinne strony. I to mógł jak najbardziej zrozumieć.

Następnego dnia się nie spotkali z Iwoną, szczęśliwie grafik nigdzie ich nie zmuszał aby wpadali na siebie. Wcale go właściwie nie zdziwiło, że inni pracownicy teraz spoglądają na niego z pewnym dystansem i niepewnością. Po tym przedstawieniu w pokoju nauczycielskim, napięte spojrzenia towarzyszyły mu wszędzie. Szczególnie Pani Ewa sekretarka ,zawsze dla niego taka miła, teraz ograniczała się do suchych informacji. Zaczynał podejrzewać, że nie dość, że wszyscy o całym wczorajszym zdarzeniu już wiedzą, to jeszcze Iwona wykonuje krecią robotę za jego plecami.
Jak bardzo zmieniło się jego nastawienie do tej pracy, na początku roku szkolnego wszystko wydawało mu się tak ekscytujące, takie emocjonujące, że może ponownie w tym miejscu uczyć. A teraz? Nie chciało mu się przekraczać murów tej szkoły. Próbował z tym walczyć, ale zamiast tego, czuł zniesmaczenie, coraz większy obawę przed tą nieobliczalną kobietą. Zdenerwowanie wkradało się do jego codziennych czynności, zapominał o różnych drobnych rzeczach, nie słyszał co do niego mówiono, rozpraszał się na zajęciach. Podświadomie bał się kolejnej konfrontacji, choć wiedział, że z pokładów złości, które gromadził już od tygodnia , może zbudować oręż którym będzie się bronił. Nie miał jednak pomysłu jak to zrobić. Sytuacja była dziwna, delikatna, niejednoznaczna i wydawało się, że poza odejściem ze szkoły nierozwiązywalna. Chciał jednak walczyć, nie mógł się poddać. Drugi raz nie ucieknie, tego był pewien.
Kiedy wyszedł ze szkoły i skierował się w stronę swojego samochodu, jego dręczycielka dopadła go. Wyraźnie czekała specjalnie na niego.
- Czego? – warknął gdy ją zobaczył, jednocześnie odruchowo się rozejrzał, czy nikt ich nie obserwuje, miał dość kolejnych plotek.
- Adam, przepraszam za to co było wczoraj- przemówiła ludzkim głosem, jej szare oczy badały teraz jego twarz- wiem, że możesz być wściekły, ale ja mam swoje powody
- Powody? Żeby mnie dręczyć?
Nie mógł zrozumieć, jakie to chore przesłanki wyjaśniają jej zachowanie.
-Byłeś dla mnie taki miły , tak świetnie się dogadywaliśmy, wiesz – spuściła głowę- czułam, że ty jesteś naprawdę dobrym człowiek- podniosła wzrok na niego – że można na ciebie liczyć.
Zmarszczył czoło, nie rozumiał tej gry, niczego już nie rozumiał,jak można tak się zmieniać.Ona kontynuowała
- Jestem naprawdę w trudnej sytuacji- głos jej zadrżał- ktoś ważny mnie zostawił
Adam nie wiedział, na co ona liczyła, że będzie jej współczuł?
- Możesz przejść do sedna, bo śpieszę się na lekcje.
Zawahała się chwilę a potem pewnie spojrzała na niego.
- Jestem w ciąży.
Zamienił się na ułamek w słup soli. Tysiące myśli zaczęły mu przebiegać przez głowę, straszne podejrzenie zagnieździło się w świadomości.
- A co ja mam z tym wspólnego? – zapytał ostrożnie, tak jakby nie chciał wywołać niczego złego, co się czaiło za rogiem. Zmrużyła oczy i przygryzła wargę
- Chce aby moje dziecko miało prawdziwego ojca, takiego jak Ty.
Zrobił duże oczy,zapowietrzył się na chwilę, potem fala gorąca uderzyła go w twarz. Nie, to było ponad jego siły. Trochę poza kontrolą z całą siłą nienawiści wymierzył jej cios. Uderzenie było na tyle silne, że zachwiała się i odbiła się placami od auta obok. A z jej ust wyrwało się tylko „Och”
- Ty – krzyknął – Ty szmato, jak śmiesz mnie w to wciągać.
Zaczęła szlochać przykładając rękę do twarzy, uderzenie było na tyle silne, że w kąciku pojawiła się kropla krwi.
- Ja nie mogę wrócić do Białegostoku, ja nie mogę się pokazać w domu, ja muszę znaleźć ojca dla mojego dziecka- pociągała teraz nosem
- Jak widzisz pomyliłaś się – zaśmiał się sarkastycznie- nie jestem dobrym człowiekiem, baaa nie jestem dżentelmenem, nie widzę różnicy pomiędzy facetem świnią a babką szmatą, która chce mi zniszczyć życie, jedno i drugie potraktuje tak jak na to zasługuje.
Sapnął, bo złość wcale go nie opuszczała. Ona powoli prostowała się, wyjęła z torebki chusteczkę i zaczęła wycierać krew i łzy ze swojej twarzy. Powiedziała spokojnie, dziwnie opanowanym głosem.
- Spotkamy się w sądzie, a w szkole od tej chwili nie pracujesz.
- Na szczęście, Ty o tym nie decydujesz.
Zdążył krzyknąć nim się odwróciła się i ruszyła w stronę swojego samochodu, cały czas przykładając rękę do ust.

******

Adam pomyślał, że znalazł się w jakimś tornadzie i kręci się z zawrotną siłą bardzo blisko jego oka, ale ciągle nie może uwolnić się z tego wiru. Był czwartek, a on właśnie dzisiaj musi stanąć przed komisją dyscyplinarną, która zdecyduje o tym czy zwolnią go z pracy. Zdążyła rozpętać burzę po tym zdarzeniu na parkingu, co prawda nie mogła zdecydować o zwolnieniu go, za to grupa nauczycieli i owszem. Nie żałował niczego co zrobił, już wiedział, że nigdzie nie popełnił błędu, a jeśli by nie walczył a dał się dalej manipulować, całe jego życie zamieniłoby się w koszmar. Nigdy nie miał wcześniej do czynienia z taką osobą. Naiwnie myślał, że tacy ludzie tylko mieszkają na kartach powieści. Mylił się i boleśnie o tym musiał się przekonać. Sprawy zaszły tak daleko, że musiał wszystko opowiedzieć Ilji, nie pomylił się przewidując, że ten dostanie szału, chciał natychmiast wracać. Adam błagał go na wszystko, że ma zostać na warsztatach, że tutaj i tak w niczym nie pomoże. Jego sprawy popsuły mu całą przyjemność z pobytu w Warszawie. Pomimo tego, że nie pozwolił Ilji wrócić, łapał się na tym, że brakuje mu go ogromnie. Tęsknił teraz jeszcze bardziej.
Kiedy w czwartek po południu przekroczył mury szkoły, czuł się jakby był zanurzony w wodzie, wszystko co się działo docierało do niego jak przez taflę wody. Zdenerwowany przyszedł na to posiedzenie, gdzie miał się wytłumaczyć, dlaczego „pobił” Iwonę. Chciał tej konfrontacji, czuł jednak podświadomie, że jest na straconej pozycji. Kilkoro nauczycieli , dyrektor i sekretarka notująca przebieg zebrania, to byli ludzie którzy mieli wysłuchać jego nieudolne tłumaczenia. Jego słowo przeciwko słowu biednej i brzemiennej opuszczonej kobiety. Widział to jasno, że jest bez szans. Nie miał zamiaru jednak się poddać, nie miał zamiaru pozwolić aby inny niszczyli jego dobre imię. Starał się opowiedzieć wszystko zgodnie z prawdą, nie pominął żadnego szczegółu, nie było tego wiele, bo tak naprawdę niewiele się wydarzyło. Starał się wytłumaczyć, że insynuację jakie prowadzi Kryńska na temat jego rzeczonego ojcostwa po prostu spowodowało pęknięcie wszelkich blokad i rzeczywiście ją uderzył. Są jednak granice manipulacji i wrabiania ludzi, a ona zdecydowanie go przekroczyła. Profesor siedział smutny i poza formalnymi zwrotami nie odzywał się wcale. Sekretarka cały czas zerkała na Iwonę, która z chusteczką która non stop wędrowała w kierunku oczu, rzeczowo i składnie przedstawiła swoją wersję wydarzeń.
W połowie tej opowieści, po słowach jak to strasznie zabiegał o jej względy, a potem się nagle wycofał, zaczął szybko oddychać i nie wytrzymał.
- To kłamstwo, tej pani się myli uprzejmość z zalotami.
- Panie Rapczewski- przywołał go do porządku polonista- dajmy kobiecie się wypowiedzieć.
Uciszył go. Do końca więc musiał słuchać jej chorych wyobrażeń na temat ich rzekomego związku.
Kiedy skończyła, jedna z nauczycielek zadała pytanie o to czy nie uważa, że prywatne sprawy jednak nie powinny być załatwiane prywatnie?
Iwona się zmieszała przez chwilę, ale szybko odparła atak.
- To wpływa na funkcjonowanie szkoły-Wszyscy pokiwali głową- Myślę, że o takich agresywnych zachowaniach nauczycieli powinni wszyscy wiedzieć. Jeśli ten pan nie ma oporu uderzyć kobietę w ciąży, to jaka będzie przeszkoda aby uderzyć któregoś z uczniów?
Adam usłyszał tylko „tak, tak, tak „ Spojrzał bezradnie na profesora. Ten westchnął ciężko i poprosił zainteresowanych o wyjście z sali ponieważ komisja musi się naradzić.
Opuściła z ulgą salę, jednocześnie ze świadomością, że wszystko stracone. Broda mu zadrżała , nie wiedział czy z emocji czy miał zaraz wybuchnąć płaczem jak małe dziecko. Sięgnął po telefon i zobaczył wiadomość do Ilji. „Wyjdź przed szkołę” Serce mu szybciej zabiło, dobiegł do drzwi i jednym zamachem otworzył je na roścież. Od razu go zauważył, stał oparty o ścianę obok, ze słuchawkami na uszach, które natychmiast zdjął gdy go zobaczył. Ich oczy spotkały się. Właściwie nic już nie musiał tłumaczyć. Ilja stwierdził zmartwiony.
- Ta kurwa już wszystkich przerobiła.
Kiwnął głową.Jednocześnie irracjonalnie odetchnął z ulgą, jego widok przypomniał mu, że jest ktoś kto zawsze będzie za nim, zawsze stanie po jego stronie. Ilja w białej bluzie, którą najwidoczniej kupił sobie w Warszawie, wyglądał jak zjawa, ktoś kto przybył mu z odsieczą. Było to dziecinne odczucie,ale dodawała mu otuchy.
- Jak to się stało? – zadał trochę retoryczne pytanie, bo nie umiał tego do tej pory zrozumieć.
Ilja westchnął i oparł jedną nogę o ścianę.
- Normalnie splot zdarzeń i twój upór, nic więcej.
- Mój upór?
Uderzył pięścią w ścianę a błękit jak lód przeszył go.
- Adam, nie chce cię dobijać ale to twoje milczenie na temat twojej orientacji…- Echhh –Ja rozbił jejo*. Uparty jesteś. Ale… Spojrzał teraz na niego, jakaś iskra zatańczyła w jego oczach.
- Ale ja na to nie pozwolę.
Zanim Adam zrozumiał co się dzieje. Ilja otworzył drzwi i wpadł do szkoły. Ruszył za nim.
- Która sala?- rzucił w jego kierunku
- 15-stka
Ilja wpadł do sali, nawet go nie powstrzymywał, już kompletnie nie miał niczego do stracenia. Wszystkie sidła zastawione przez tą kobietę zatrzasnęły się na nim. Na widok Ilji, profesor wstał i otworzył ze zdziwieniem usta.
- Chłopcze- wyjąkał, zmartwionym głosem- Mamy naradę może później.
Ilja nie słuchał, mierzył właśnie brunetkę swoimi jak lód zimnymi oczami. Nagle ogień się w nich pojawił i tyle ile miał siły w ręku, uderzył o najbliższy blat.
- To kpiny – ryknął – Wierzycie jej a nie Adamowi? Jak możecie? Ją znacie 3 miesiące a Adama parę lat.
- Panie dyrektorze – zapiszczała Iwona- Co on tu robi?
Profesor uspokajająco uniósł dłoń.
- A ty – Ilja teraz wpatrywał się w nią – Co tu robisz, kłamliwa suko.
Kilku Panów podniosło się, Adam przysunął się bliżej Ilji, miał wrażenie że zaraz zaczną się bić. - Jak do tego doprowadziłaś, że próbujesz zniszczyć mu życie? Bo co? Zakręciłaś parę razy tyłkiem i się popłakałaś.
- Kim ty jesteś chłopcze?
- Ja jestem Ilja Witkiewicz, nie ja jestem tym który nie pozwoli Adamowi Rapczewskiego zarzucać kłamstwa i wmawiać rzeczy, których nigdy by się nie dopuścił i dokładnie wiesz dlaczego.
Rozejrzał się po swoich byłych nauczycielach.
- Wszystko co mówi ta kobieta to kłamstwo.
- Ale skąd to wiesz chłopcze? – pytał polonista
- Ja w przeciwieństwo do Was mam pewność- zaczął szybko oddychać- to jedyne co ukrywa przed wami Adam, to nie to, że miał romans z tą … - zapowietrzył się, ale nie przeklął – ale to, że jest gejem.
Na sali większość wstrzymała oddechy. Iwona jednak nie dała za wygraną.
- To kłamstwo, mamił mnie też tą bajeczką, chyba sami rozumiecie, chciał się wymigać z odpowiedzialności Szukała teraz zrozumienia u zebranych, ale oni spoglądali na Ilję, który złapał Adama za rękę i uniósł ją do góry.
- Jestem go całkowicie pewien, ponieważ jestem z nim.
Ciche „och” wyrwało się z kilku ust. Ilja jednak nie skończył.
- Spróbujcie go za to wyrzucić z pracy, z pwodu innej orientacji a poruszę wszystkie organizacje w Polsce, a jeśli wyrzucicie go za oskarżenia tej żmii, to tylko się ośmieszycie.
Teraz wszystkie oczy zwróciły się na Iwonę, która rozbieganym wzrokiem spoglądała na Adama i Ilję. Barska pierwsza oprzytomniała.
- Dlaczego Pani tą szopkę urządziła? Dlaczego Pani kpi z instytucji jaką jest szkoła i wykorzystują ją do jakiś chorych manipulacji. – sapnęła teraz ze złością- czy aż tak nienawidzi pani gejów, ze postanowiła Rapczewskiego zniszczyć naszymi rękoma?
Strach, to jedyne co pojawiło się na twarzy Iwony. Adam otworzył ze zdziwieniem usta, nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Ilja ściskał cały czas jego rękę, ale to nie uwalniało go od wrażenia, , że jest na jakimś przedstawieniu w którym gra główną rolę, ale zapomniał tekstu. Na szczęście miał suflerów.
- Iwonka- Pani Ewa, teraz zaświergotała matczynym tonem- sama tutaj oznajmiłaś, że powiedział ci że jest gejem i coś takiego…
- Nie – jęknęła- ja… - ja.,.. nie mogę stracić tej pracy- zaczęła płakać- między jednym szlochem a drugim jęknęła, ja naprawdę jestem w ciąży, nie kłamie.
Jakby to tłumaczenie miało usprawiedliwić całe jej postępowanie.
- To co ? Chciałaś złapać od razu ojca i alimenty może co? A przy tym wygenerowałaś mega zamieszanie- hahahaha Ilja zaczął się histerycznie śmiać.
Tym razem odezwał się profesor, który do tej pory milczał.
- Nikt pani nie zwolni, ponieważ szkoła nie ma prawa do tego, obowiązuje Panią okres ochronny. Jednak Ilja ma rację, nigdy nie było tutaj takiego zamieszania, dopóki Pani się nie pojawiła. Nigdy też nie zajmowaliśmy się sprawami prywatnymi, dopóki nie dotyczyły szkoły. Przykro mi i teraz to ja czuję się winny, że zaufałem Pani i zaprosiłem do naszego grona. Nawet najlepszy pedagog nie może sobie pozwolić na to by sprawy osobiste przesłaniały mu jego pracę.- spojrzał teraz na Adama i jakby ze zrozumieniem pokiwał głową.
Adam nie wiedział, czy to było docenienie jego dezercji prawie rok temu, czy przyzwolenie na to kim jest. Ku swojemu ogromnemu zdziwieniu, nikt nie był przeciwko niemu po deklaracji Ilji co do jego orientacji, przynajmniej jawnie, za to prawda uwolniła go od podejrzeń.
Profesor chrząknął.
- To chyba wszystko już ustalone. Pani – zwrócił się do Iwony- idzie na zwolnienie z powodu złego samopoczucia podczas ciąży. My nadal będziemy się starali tę młodzież wychować na mądrych ludzi, dla których muzyka jest jedną z ważniejszych spraw w życiu.
Oparł brodę na ręce i spojrzał z dołu na Ilję, który czujnie wpatrywał się teraz Kryńską, jakby czekając na kolejny atak z jej strony. Ona jednak jedynie pochlipywała, po chwili podniosła się i ze słowami „i tak się spotkamy w sądzie”, wyszła. Teraz zaczęli wszyscy szeptać i nerwowo wymieniać swoje uwagi na temat tego co zaszło, po chwili część nauczycieli zaczęła się podnosić, uważając, że sprawa zakończona.
- Czy macie państwo jeszcze jakieś sprawy ? – nikt się nie odezwał –Myślę, że zebranie zakończone. Zamykam więc posiedzenie komisji.
- Panie profesorze?- Adam chciał o coś zapytać
Winiarski jedynie machnął ręką.
- Nie dzisiaj Adam, ja muszę to wszystko przemyśleć. To za dużo na starego człowieka. Wam się młodym wydaje… -machnął znowu ręką.
Pożegnał się i lekko wypchnął za drzwi Ilję. Chciał już wracać do domu, przestać się zajmować tą sprawą. Dopiero w samochodzie kiedy usiadł, cały miniony stres pozbawił go wszystkich sił. Oparł więc głowę na kierownicy i zamknął oczy. Pomimo tego, że już wszystko wydawało się w jak najlepszym porządku, on jednak czuł niepokój, który bardzo powoli opuszczał jego ciało. Drgnął bo Ilja dotknął jego szyi. Położył ciepłą rękę na jego karku.
- Adam już po wszystkim, nie martw się -sam jednak dyszał niebezpiecznie i złość wcale go nie opuściła- Co za korwiet z niej- zaklął – trzeba jednak przyznać, że to kobiety stanęły w twojej obronie- zauważył trafnie.
- Możemy już przestać się nią zajmować- poprosił.
Zaczął odpalać samochód. Przekręcił kluczyk, raz i drugi ponieważ maszyna odmawiała posłuszeństwa. Kiedy wreszcie usłyszał miarową pracę silnika. Odwrócił się do tyłu by cofnąć. Poczuł jak Ilja rzuca się na niego.
- Przestań – krzyknął.
- Tęskniłem – przykleił się do jego klatki piersiowej.
- Wiem- trochę spokojniej odpowiedział- Ja też.
-Daj mi wycofać- odsunął go od siebie. Ilja zmarszczył czoło, położył nogi na desce rozdzielczej i już do końca podróży nie odzywał się do niego. Wchodząc do domu potknął się o torbę ,którą Ilja porzucił na środku przedpokoju spiesząc się do szkoły. Ten widok Adama naprawdę poruszył, teraz z pełną świadomością dotarło do niego ile mu zawdzięcza.

Ilja tymczasem zarzucił porzuconą torbę na ramię, wziął skrzypce przemieścił się do pokoju i zanim Adam zdążył się zdjąć buty usłyszał muzykę. Smyczek śmigał po strunach z zawrotną szybkością. Dźwięki jak ostrza wdzierały się w jego ciało. Nasłuchiwał przez chwilę w bezruchu, tej gonitwy dźwięków, która wypełniały mieszkanie. Zakradł się do pokoju i w progu, obserwując skrzypka, słuchał Perpetum Mobile Novacka. Tyle było pasji w tej muzyce, tyle niepokoju , który był też jego udziałem, że zadrżał. Kolejny szybkie pociągnięcie smyczka i włosie rozpadło się na małe pasma. Kiedy ponownie przyśpieszył i docisnął struny, znowu smyczek zaczął się pękać w kilku miejscach. Jego palce jednak nie ustawały w pracy a zaciśnięte usta naciskały na dźwięki. To było jakieś szaleństwo, którego Adam mógł się tylko domyślać, emocje które kumulowały się w nich od kilku dni, właśnie znalazły ujście.

Kiedy długim pociągnięciem zakończył utwór, dyszał jak po biegu. Tempo rzeczywiście było zabójcze. Jednak napięcie do końca nie opadło. Patrzył prze chwilę na niego, kolana się pod nim załamały i opadł na podłogę. Adam w jednej sekundzie był przy nim. „Ilja, Ilja” powtarzał „Coś ci jest?”. Kręcił przecząco głową, po chwili jednak przemówił.
- Nie mogłem pozwolić, aby ktoś to zniszczył, nie mogłem …To wszystko co było,to wszystko – złapał za ramiona Adama- to co Tobie podarowałem.
- Dziękuje, Ilja , naprawdę, za tyle co mi dajesz, że jesteś przy mnie, że zawsze mogę na ciebie liczyć, że jest ta odwaga w tobie, której mi brakuje. Dziękuje.

Pocałował go, ale Ilja jakby tylko na to czekał, to był dla niego znak, zachłannie pochłaniał jego usta, zaborczo wciskał swój język w gardło Adama. Ze świtem wciągał i wydychał przez nos powietrze, ni to piszcząc, ni to jęcząc w jego usta. Wraz z gorączką pocałunku, jego ręce przesuwały się chaotycznie po jego ciele. Czuł chwilowe zawahanie, ale trwało jedynie parę sekund, już wiedział, że nie będzie pytał o to co do niego należało. Zaczął szarpać i ściągać ubrania Adama. Widząc co się dzieje, nie mógł mu odmówić, jakaś skarga kryła się za tymi gestami, za tymi pocałunkami, pomógł mu rozebrać się. Popchnął Adama na podłogę, leżąc tam i patrząc w ten błękit, który teraz płonął, pomyślał, że jest nim przygwożdżony. Po chwili Ilja już zajął się jego członkiem, śpieszyło mu się jednak, wykonywał zbyt wiele niecierpliwych i nerwowych ruchów, a pomimo tego, a może właśnie dlatego Adam już po chwili westchnął, kiedy kolejna fala zalała go tam na dole. On czekał na to. Jeszcze raz przesunął palcami wzdłuż całej długości zatrzymując się na główce, którą oblizał. Nie ostrzegł go nie przygotował, ale po zaledwie dwóch mrugnięciach zanim zdążył pomyśleć co się dzieje, jego penis znalazł się w Ilji. Zaczęli się wolno poruszać, ale to tylko było preludium ,bo jego partner zaczął przyśpieszać. Patrzył teraz na niego z góry i pomimo tego, że odwrócił rolę, czuł nadal, że to nie on kontroluje sytuacje. Nagle nachylił się nie przerywając swoich ruchów i zażądał „Szybciej”. Kiedy przyśpieszył, on wypiął się jeszcze mocnej, załapał go za ramiona, i zaczął paznokcie wbijać w jego skórę. Po chwili zacharczał mu znowu swoją prośbę „Szybciej”. Nie musiał go zachęcać, bo kolejne spazmatyczne jęki, jego partnera, doprowadzały go do szału i pomimo tego, że wydawało mu się, że już nie ma siły, każde urwane westchnięcie Ilji pobudzało go do nowych ruchów. Ten zaczął się wić, jak na rozżarzonych ogniach, zacisnął powieki. Nachylił się jeszcze mocniej i zaczął go gryź w ramie, Adam krzyknął, bo zrobił to naprawdę mocno, Ilja wydawał się nie słyszeć, był pochłonięty jedynie tym rytmem, który wyznaczali. Kiedy Adamowi się wydawało, że już dłużej nie może, że już nie ma siły, że musi dojść, by to zakończyć, wyrwał się tym razem z jego gardła jęk.

Chłopak oprzytomniał. Ostrożnie wysunął się z niego i złapał natychmiast jego penis u podstawy ściskając z całej siły. Tym razem z bólu a nie z rozkoszy, ponownie krzyknął. Z pomiędzy zaciśniętych warg wysyczał w jego stronę„Oszalałeś”. Ilja zmroził go wzrokiem, trochę nieobecnym, trochę szalonym, takim które niosło zagrożenie. Kiedy wreszcie go uwolnił go ze swojej dłoni ,kilka kropel przeźroczystego prawie płynu, spłynęło po nabrzmiałym członku Adama. Chciał natychmiast zniwelować to napięcie i sięgnął pomiędzy nogi. Ten jednak nie pozwolił mu na to, podbił jego rękę by następnie przygwoździć jego obie dłonie ponad głową. Przytrzymał je z nadzwyczajną siłą, która tkwiła teraz w tym chudym ciele. Sprzeciwił się temu, próbował się wydostać z tego potrzasku, szarpiąc się kilkakrotnie. On jednak ukląkł na jego brzuchu jeszcze bardziej go ograczając i drugą ręką zajął się swoim członkiem. Po chwili rozpoczął nerwowe ślizgi po jego brzuchu, a kiedy ich penisy dotykały się, sapał kryjąc swoją głową na jego torsie. Skórę, którą dotykał, lizał , gryzł i smakował, jak owoc, którego pragnął od tak dawna. Uwolnił ręce Adama, by skupić się teraz na obydwu jego sutkach . To było naprawdę przyjemne ,więc bez sprzeciwu pozwalał mu na dalsze wędrówki, dreszcze wypełniły jego ciało, kiedy zadarł jego nogi i zaczął lizać to miejsce w które za chwilę chciał się wsunąć. Napluł w zagłębienie i po chwili już był w nim. Ciepło wypełniło go, ponieważ czuł ten żar, który emanował z Ilji. Poruszał się w nim, niezbyt szybko, jakby sprawdzając na ile sobie może dzisiaj pozwolić, przechylił się maksymalnie żeby spojrzeć mu w oczy. Nie uśmiechał się, nie chciał go pieścić i całować, chciał jedynie go teraz mieć. Kolejne pchnięcia i kolejne chwilę sam na sam z błękitem w który się zapadał. „Ałłll” wyrwało się niewiadomo skąd, ale poznał swój głos. Ilja już za ostro zaczynał się w nim poruszać. Ból, pomieszany z kolejnymi dreszczami właśnie przechodził go całego. Ponownie chciał się wyrwać, ciało samo zaczynało uciekać spod Ilji. Ten jednak przytrzymał go podniósł do pozycji siedzącej i założył jego nogi na swoje biodra. Objął by po chwili wpadli znowu w rytm, który zaczynał przyśpieszać. Czuł jak Ilja wbija się jak szponami w jego plecy, próbując utrzymać go w takiej pozycji. Czym ich ciała były bliżej tym większe szaleństwo go ogarniało.

Przerwał nagle, co Adama wyrwało z jakiejś otchłani i miał wrażenie, że uderzył o ziemię z ogromną siłą, ponieważ jednym silnym pociągnięciem zmusił by się położył na brzuchu. Wszedł w niego szybko, teraz wyraźnie mu się śpieszyło. Czym bardziej ogarniała go gorączka tym Adam unosił się do pozycji półleżącej, nie chciał poddawać się jedynie tym pchnięciom, tylko współpraca i wspólne utrzymywanie rytmu pozwalały mu unosić się na fali rozkoszy. Ilja przywarł do jego pleców, wykonał kilka niezwykle szybkich ruchów, jęknął by następnie zacząć go znowu gryźć, zwolnił i dyszał jakby przygotowując się do kolejnej potyczki. „Zwariował dzisiaj” przemknęło Adamowi. Nie miał siły i chciał aby Ilja już go więcej nie torturował, podniecenie i jego nieświadomość jednak były innego zdania. Zamiast powiedzieć, żeby kończył,przy kolejnym głębszym pchnięciu, wydyszał „mocniej”. Ilji nie trzeba było zachęcać, wskoczył prawie na niego, złapał za włosy i odgiął mu głowę do tyłu. Dreszcze sięgnęły czubka głowy, tam gdzie były tak napięte cebulki włosów. Poczuł kolejne głębokie uderzenie i kolejne dreszcze tym razem napływające falą w podbrzuszu, czuł to ciśnienie które wzrasta, jęknął i wygiął dogóry miednice maksymalnie jak potrafił ,gdzieś jakby z daleka do niego docierało, że Ilja znowu go gryzie jednocześnie uderzając coraz mocniej swoimi udami o jego pośladki. Tej fali jednak nie udało mu się powstrzymać i kolejne skurcze uwalniały nasienie z jego nabrzmiałych jąder. Jego sperma zalała dywan a ciśnienie umieściło go ją na klatce piersiowej. Urywane westchnięcia i pulsacyjne obkurczanie zwieracza, dało Ilji sygnał by kończyć. Kilka szybkich ruchów i wysunął się z niego.Obrócił na plecy i pozwolił by biała gęsta substancja rozprysła się po jego ciele.



Adam zamknął oczy oddychał szybko, chciał sobie to wszystko jakoś poukładać, to całe szaleństwo, które rozgrywało się dobre kilkadziesiąt minut na tej podłodze. Uchylił jedno oko, Ilja klęczał i patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami. Zamknął ponownie powieki i skulił się bo właśnie zaczynały do niego dochodzić pozostałe bodźce, które były wstanie się przebić po odpłynięciu podniecenia. Był cały obolały z piekącymi wszędzie ranami, z palącym jak po oparzeniu obtarciami, także tam gdzie przed chwilą z taką siłą uderzał Ilja. Nie wiedział czy chłopak czuł się tak samo, nie interesowało go to, jego ciało było pobite, okaleczone i cierpiące, a jego umysł w szoku.
„Przepraszam” – usłyszał szept Ilji. W odpowiedzi zaczął drżeć. Wszystko, każda cząstka go bolała, ale nie winił go, dał się porwać tej fali, dał się porwać jego szaleństwu. Bał się go jednak.
- Adam- jęknął Ilja, klękając koło niego- Adam, przepraszam.
Ujął jego dłoń i zaczął całować, każdy palec. Poderwał się ze słowami.
- Nie ruszaj się umyje cię.
Znikł na parę chwil. Adam przekręcił się na bok, bo plecy po paznokciach Ilji piekły go teraz żywym ogniem. Nie mógł znieść tego że dotykają wykładziny. Wrócił, ale Adam nadal nie otwierał oczu, usłyszał tylko przelewanie wody, dopiero wtedy odważył się zerknąć. Ilja przyniósł garnek z wodą i gąbkę. Zaczął zmywać spermę z jego ciała. Teraz Adam uświadomił sobie, kiedy jego ręka przesuwała się po jego ciele, że on także drżał na skutek tych emocji. Ostrożnie kreślił linie gąbką wzdłuż wszystkich ran. Całował w co bardziej głębokie zadrapania za każdym razem przepraszając. Krew, pot i sperma wszystko się zmieszało, wszystko było jakimś chorym dowodem miłości, którego nie umiał sobie przetłumaczyć na swój język. Czy w ten sposób rozładowali napięcie, tej całej sytuacji, jeśli tak to dlaczego nie normalnie się kochając, jak zwykle, ale dali się ponieść pierwotnym instynktom, których nawet nie umiał nazwać.
- Dlaczego Ilja?
On czuł, że musi się tłumaczyć, dlatego chciał jak najlepiej zgodnie z tym co było w nim, wszystko opowiedzieć.
- Nie mogłem znieść, nie mogłem, że ktoś może zniszczyć ten nasz mały świat, że ktoś rozwali nasz zamek – sapnął- że ktoś jeśli nie fizycznie, to psychicznie mi cię zabierze. Będziesz się martwił, będziesz nieszczęśliwy – złapał za ramię Adama, ten syknął, natychmiast puścił go przepraszając- nie może mi brakować tego co jest wewnątrz ciebie, rozumiesz. Muszę tego dotykać, muszę…
Przestał go myć, zapatrzył się na jego pogryziony tors.
- Chciałem byś mnie skosztował, byś się przekonał, że wszystko jest w porządku, chciałem i ja ciebie kosztować, by się upewnić, że jesteś mój.
Mówił jak kaznodzieje, w jakimś uniesieniu, ale chyba rzeczywiście w nim był.
- Jestem jak barbarzyńca, który musi gwałcić i zdobywać by poczuć, że coś naprawdę należy do niego. Chyba to było silniejsze ode mnie, dlatego przepraszam.- pociągnął teraz gąbką po zadrapaniu na udzie- Chciałbym zabrać teraz te wszystkie twoje rany.
Wierzył mu, że właśnie tak jest, jeśli by mógł, zabrał by wszystko od niego, uwolnił go od wszystkiego, jedynie nie od samego siebie. Adam uniósł się lekko, gęsia skórka z emocji lub z zimna okrywała większość jego ciała
- Ilja podaj mi bluzę bo jest mi zimno.
Kiedy się ostrożnie ubrał,zapatrzył się gdzieś w swoje stopy, ale tak naprawdę ich nie widział.
- Nigdy czegoś takiego nie przeżyłem, nie chce aby moje ciało było twierdzą, którą trzeba zdobywać, dręczyć i upokarzać. To mówię ja- racjonalny – skulił się , podciągając kolana do brody – ale tam jeszcze był ktoś inny, który krzyczał zupełnie co innego, nienawidzę go, bo go kompletnie nie kontroluje- zwrócił się do Ilji- nienawidzę ciebie, bo go uwolniłeś.
Ilja zamrugał szybko. Tym razem nie miał już siły by cokolwiek wyjaśniać, zresztą nie umiał na to znaleźć odpowiedzi. Milczeli przez dłuższą chwilę. Wracając cały czas do ostatniej godziny, Adam nawet miał wątpliwości czy wszystko pamięta. Pozostaje mu jak zwykle na spokojnie to przemyśleć, poukładać w głowie.
- Musisz jutro z samego rana pobiec po jakąś maść dla mnie- stwierdził po chwili- tak mnie piecze, że nie mogę wytrzymać- znowu syknął po kolejnym ruchu.
- Oczywiście i zrobię śniadanie i będę cię wyręczał ze wszystkiego – iiiii – uśmiechnął się – mogę cię zanieść do łóżka, jeśli nie masz siły.
- Weźmiesz mnie na ręce?
- Wezmę
- Ty taki chucherko nie dasz rady.
Ilja podszedł do niego, coś mrucząc, że jest osłabiony, ale na pewno go zaniesie. Próbował go dźwignąć dwa razy, ale obydwie próby były nieudane. Kiedy Adam zrezygnowały podniósł się, rzeczywiście na trochę drżących nogach, złapał go pod kolana i uniósł tak jak obiecywał. Stękając szybko chciał go zanieść do łóżka, ale zatrzymał go.
- Stop przed spaniem muszę na nocnik
- Jaki chcesz nocnik – dziwił się
- No,do kibelka.
Ilja zaczął się robić czerwony z wysiłku ale dzielnie zawędrował pod samą łazienkę.Ze stęknięciem wypuścił go z rąk.
- Nie odchodź, bo mogę zemdleć – droczył się z nim i ktoś musi mnie zanieść do łóżka, obawiam się, ze mogę nie dojść.
Zniknął w kibelku, żeby rzeczywiście się wysikać, ale nieustannie analizował swój stan. Najpierw był w szoku a teraz w doskonałym humorze, jak to jest możliwe? Jak to jest możliwe, że teraz jest mu tak lekko i beztrosko, a jedyne czego pragnie to przekomarzać się ze swoim oprawcą.
Ilja czekał na niego pod drzwiami. Podjął tę grę,bo wziął go znowu na ręce.Pomimo tego, że kontakt jego skóry z czymkolwiek, wywołało ból we wszystkich tych ranach zadanych przez Ilję, zarzucił mu ręce na szyję i się do niego przytulił.Poczuł się bezpiecznie pierwszy raz od kilkunastu dni.
Powoli wszystko wracało do normy. Po chwili kiedy leżeli już w łóżku, zapytał o warsztaty. Ilja się ożywił.
- Uciekłem do ciebie, profesor się wściekł. Szło mi wcześniej nieźle- co w języku Ilji oznaczało, że szło mu nadzwyczajnie- aaa i czegoś profesor się nauczył, że to jednak ja decyduje jakim tempem będę grać, całą reszta to jego robota, ale tempo to podstawa.
Adam milczał, próbując nie myśleć o bólu a o Ilji, który gra.
- Chyba jednak nie znienawidził mnie tak bardzo, że skończyłem wcześniej niż cała grupa, Klaudia przysłała mi wiadomość, że chce się ze mną umówić w sprawie koncertu.
- To wspaniale- Adam był zachwycony- jak zwykle omotałeś wszystkich swoją grą.
- Ty jesteś najważniejszy – powiedział poważnie- czy mogę ci coś powiedzieć? To jest taki tekst, który przeczytałem w Warszawie, usłyszałem głupią piosenkę z reklamy, ale ona… nie jest wcale głupia, ona jest o nas.
Adam zaciekawił się i kiwnął głową i zapatrzony w sufit słuchał słów, które płynęły specjalnie dla niego.

Mogę cię skosztować?
Spragniony wszystkiego, co robisz
Czuję, jakby brakowało mi tego, co masz w wewnątrz siebie
Możesz być lśniącym światłem, moim przewodnikiem
Ta walka przygotowała mnie do ataku

Pragniesz tego
Porzuć kłamstwo
Chodź, spróbuj tego
Nie możesz tego zwalczyć
Ty
Ty
Złóż swoje ciało tuż obok mojego
I nie będziesz czuł żalu
Dzisiaj wieczorem zawsze będzie padał deszcz
Nawałnica, która jest taka intensywna

Chcę cię umieścić wewnątrz siebie
Upewnię się, że masz się dobrze
I możemy to robić całą noc
Yeah możemy to robić całą noc

Pragniesz tego
Porzuć kłamstwo
Chodź, spróbuj tego
Nie możesz tego zwalczyć**


Adam zakrył twarz ręką. On ciągle do niego przemawiał tymi słowami.
- To jest okropne, ale chyba kocham mojego barbarzyńcę. Mówi takie słowa do mnie w łóżku, niewoli mnie, okalecza moje ciało a jednocześnie uwalnia z wszelkich ograniczeń jakie społeczeństwo mi zafundowało – spoważniał – jestem szczęściarzem, że jesteś obok mnie.
- Ja też- wymruczał Ilja, bo właśnie ogarnęła go niepohamowana senność, przeżycia dzisiejszego dnia wyczerpały całkowicie, a na wyjeździe mało sypiał, bo ciągle trwały imprezy. Obrócił się do ściany przyłożył głowę do poduszki, zasypiając pomyślał,że jutro z samego rana będzie jeszcze maścią smarował plecy Adamowi, a ta perspektywa wydała mu się niezwykle intrygująca. Musi go jeszcze kilka dni porozpieszczać, im obydwu zresztą to dobrze zrobi.

*- zmiażdżył bym ją.
** - Creep - You feat Nina Sky-tłumaczenie cleo


Właściwie ta scenka powinna nosić podtytuł "Syndrom sztokholmski", klasycznie dokładnie nie o to tu chodziło, ale tak metaforycznie i owszem.To na tyle nowych scenek z tymi dwoma przystojniakami. Niebawem ciąg dalszy kłopotów z kobietami, tym razem już z innymi bohaterami.

4 komentarze:

  1. Zmiażdżyłaś mnie tą częścią...Jeszcze nie mogę się otrząsnąć! Tutaj już było coś więcej niż dreszcze.
    Począwszy od sceny grania Ilji, każde kolejne słowo przenikało mnie do głębi. Ta ogromna chęć posiadania... Takie to barbarzyńskie , pierwotne, bezkompromisowe. Zupełnie jakby chcieli się stopić w jedno. Doszli do punktu, w którym doskonale sobie zdają sprawę, że aby posiąść tego drugiego muszą jednocześnie całkowicie siebie oddać.
    Nikt nie może zniszczyć tego co jest między nimi, nikt nie może wtargnąć pomiędzy nich.
    Jestem oszołomiona siłą i mocą ego rozdziału.

    Oczywiście dostrzegłam także naszego Geniusza jako rycerza :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, doskonale czytasz to opowiadanie. Ilja już wszystko zagarnia, każdą cząstkę Adama, jednocześnie jest w stanie równie dużo dla niego poświęcić. To taka metafora idealnej miłości, może nie łatwej ale pełnej.
    A teraz zamiast średniowiecznego ratowania życia, uwalniania z rąk złych ludzi, walki wręcz, trzeba udowadniać swoją miłość na innych polach. Odwaga też tam jest niezwykle cenna. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Adam normalnie jak niewolnik xd a IIja tak się zmienił... tył takim słodkim dzieciaczkiem, a teraz? dorósł i jest taki zwierzęcy xd haha świetne

    OdpowiedzUsuń