niedziela, 9 grudnia 2012

cz VIII Geniusz



- Wstawaj- Mateusz nim potrząsał- Już jest dziesiąta, a ty nie poszedłeś do pracy.
Adam odwrócił się tyłem i nakrył kołdrą by się odgrodzić od tego zrzędzenia Mateusza.Wymruczał tylko,że ma wolne i zostaje dzisiaj w domu.
- Oki,to ja ruszam do roboty ,mam dzisiaj projekt do oddania- Spojrzał na zegar wiszący na ścianie- Jestem już właściwie spóźniony.
Mateusz jeszcze chwilę biegał pomiędzy pokojami zbierając różne rzeczy.Zatrzymał się przy drzwiach, by założyć buty,rzucił w kierunku Adama.
- A jak tam konkurs, chyba ciężko było, skoro jesteś taki nieżywy.
- Wygrał- mruknął Adam spod kołdry.
- Cooo? I Ty nic nie mówisz, wczoraj tylko jęczałeś,że jesteś zmęczony i poszedłeś spać.
Stanął przy łóżku Adama.
- Gratulacje, naprawdę wielkie gratulacje.
Mówił do zawiniętej ściśle mumi,która pomrukiwała czasami.
- Muszę już iść, ale wieczorem może to jakoś uczcić.To twój wielkie sukces, musisz to jakoś oblać. Zastanów się i zadzwoń do mnie co robimy dzisiaj.
Rozentuzjazmowany Mateusz wybiegł z domu,zostawiając Adama bojącego się wykonać jakikolwiek ruch. Wszystko go bolało, dokładnie wszystko od opuszka palca u nogi po czubek głowy.Słyszał nieustannie dzwoniący telefon, który tylko wibrował na wyciszeniu.Zdenerwowany tym dźwiękiem,wyłączył go i rzucił na fotel.Czuł się jak w potrzasku.Ani wygrana w konkursie ani radość wszystkich wokół nie mogły zagłuszyć, tego co właśnie się przez niego przetaczało.Od tego wyjazdu do Niemiec,już nic nie będzie takie same,już nie można wrócić do poprzednich relacji.Gdyby był czegokolwiek pewien,dawno by to zrobił, gdyby nie ten strach, który nieustannie mu towarzyszył, poza momentami gdy Ilja grał, kiedy był naprawdę blisko.Tam wewnątrz siebie ciągle słyszał spokojną nostalgiczną muzykę,ona płynęła nie wahała się.
Usłyszał jakieś poruszenie w przedpokoju.Mateusz wrócił.Otworzył oczy,szarzało, musiał znowu zasnąć, ale nie czuł się ani odrobinę bardziej wypoczęty.Zdjął kołdrę z głowy by zobaczyć Mateusza,który właśnie próbował włączyć jego telefon.
- Co ty tu robisz?- zapytał
- Jak to co wróciłem z pracy-Uniósł telefon do góry- Dzwoniłem setki razy, czy ty wiesz która godzina?
Nie, nie wiedział i kompletnie go to nie interesowało.Wstał i powlókł się do łazienki.Usiadł na brzegu wanny i patrzył na drzwi,nie wiedząc co dalej robić. Wszystko wydawało się bez sensu i bez przyszłości.Chciał się czegoś uczepić, ale nie wiedział czego. Stworzyć cel i plan by do niego dojść,to by go z pewnością uspokoiło.Niczego takiego nie widział przed sobą. Miał wrażenie, że jakieś imadło go ściska z niewyobrażalną siłą.
Umył się, ogolił.Zrobił to bardziej z przyzwyczajenia niż jakiegoś wewnętrznego przymusu.Wrócił pod kołdrę.
-Widzę, że nici z dzisiejszego picia- Znowu się nad nim pochylał Mateusz.- Jutro może się gdzieś wybierzemy, jest sobota,będzie na pewno sporo imprez– Spojrzał na niego z troską-Zjedz coś.
- Nie mogę-Zgiął się w pół na myśl o jedzeniu.
Mateusz dotknął ręką jego czoła, jakby chciał sprawdzić czy ma podwyższoną temperaturę. Adam przytrzymał ją.
-Proszę, Mateusz nie znienawidź mnie,obiecaj mi to.
Ręka opadła, ale oczy wyrażały pełne zaskoczenie,mrugał niezmiernie szybko.
To było jak wołanie o pomoc, chciał się wyzwolić, chciał by go ratował właśnie on, który był mu tak bliski.Ze strachem i nadzieją spojrzał na Mateusza.Zobaczył jednak tylko zmrużone oczy pełne niedowierzania a potem złości.
- Taaa, twoja gęba śmiejąca się do tygodni,już nie zwiastowała niczego dobrego- Zasyczał przytrzymując go za ramię- A teraz mi chcesz powiedzieć, że uczciliście ten sukces w łóżku, ale oczywiście to nic takiego,tylko takie małe radosne zapomnienie.
- Nie, to nie tak- Wykrztusił z siebie, kręcąc głową- To nie tak, uwierz mi.
Mateusz odepchnął go i wstał.Nachylił się jakby przyglądał się z uwagą jakiemuś eksponatowi w muzeum.Kpiącym tonem zawyrokował.
- Zakochałeś się.
Adam spłoszony utkwił wzrok w prześcieradle. Chciał powiedzieć przepraszam, ale to już nie przeszło przez ściśnięte gardło. Musiał jednak coś wytłumaczyć, właściwie żeby usłyszeć na głos to co się w nim kłębiło od kilku dni.
- Ta muzyka, ale nie, nie tylko. On, on jest esencją tego wszystkiego.
- Czy ty postradałeś zmysły- Ryknął Mateusz- Co ty robisz z takim młodym gnojkiem we własnej szkole?
Teraz i Adam już krzyczał.
- Mówiłem, że nic nie robię. Nie spałem z nim…… - Zawahał się- No prawie
- Nie chce tego słyszeć-Zakrył rękami uszy- Cokolwiek powiesz, od teraz, kompletnie mnie nie obchodzi. Nie chce zrozumieć, nie jestem po twojej stronie, nie będę …. nie mam pojęcia czego ode mnie oczekujesz.
Mateusz głos miał coraz bardziej zachrypnięty i tylko rozpacz malowała się na jego twarzy.
- Wiem jedno, że wszystko zniszczyłeś, wszystko co było pomiędzy nami- Krzyczał- Wybaczyłbym mały skok w bok, wybaczyłbym z pewnością, nikt nie jest doskonały- Podszedł do łóżka- Zdradziłeś mnie jednak nie tu- Złapał Adama w kroku- Ale tu- Klepnął go w czoło.
Te słowa prawdy chłostały teraz Adama, zostawiając kolejne rany, tam gdzieś głęboko.
- Nie histeryzuj, proszę- Tylko tyle umiał powiedzieć- Nie zdradziłem cię, ale nie mógłbym cię oszukiwać.
- Oooo łaskawco jestem wdzięczny.
- Zrozum, nie mogłem cię okłamywać- powtarzał jak mantrę, która miała go usprawiedliwić.
Mateusz zakrył rękoma twarz i ciężko usiadł na dywanie.
- Nie wyprowadzę się z dnia na dzień- głos mu się zaczął łamać.
- Zostań.Ja odejdę- powiedział Adam bez zastanowienia, chociaż mieszkanie było jego. Wiedział jednak, że to on musi odejść.Czuł się tak cholernie winny i irracjonalnie chciałby teraz przytulić Mateusza,nie wiedział czy aby pocieszyć jego,czy siebie.

3 komentarze:

  1. Po tym fragmencie wręcz konam z ciekawości co takiego się w tych Niemczech wydarzyło to" prawie" brzmi nader intrygująco :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojjj rozstali się? szkoda z jednej strony, ale miłość to miłość nic się na nią nie poradzi...

    OdpowiedzUsuń
  3. P.S super muzyka :D skąd ja to znam? ;)

    OdpowiedzUsuń