czwartek, 13 grudnia 2012

cz X Geniusz

Usłyszał hałas przy drzwiach. Nie otworzył jednak oczu, chciał go zignorować, by dalej zanurzyć się we śnie. Coś jednak zaczęło przesuwać się na dole. Ilja usiadł na łóżku i nieprzytomnie rozejrzał po pokoju. Nagle przypomniał sobie wszystkie wydarzenia poprzedniej nocy. Spojrzał na miejsce obok, Adama nie było.
Hałasy nie cichły. Poderwał się z łóżka i skacząc na jednej nodze, próbując wciągnąć dżinsy, gdy się z nimi uporał, zbiegł do salonu. Obawiał się,że Adam chce się wymknąć bez pożegnania,ale w drzwiach stał ktoś zupełnie inny,jego ojciec,który wrócił 12 godzin wcześniej.Pierwsza paniczna myśl, która go opanowała to „Gdzie jest Adam?”. Nie miał czasu jednak dłużej tego analizować.
- Ilja! – krzyknął ojciec- Co to za tornado przeszło?
Chłopak rzucił się na kolana,żeby pozbierać swoje rzeczy porozrzucane od drzwi wejściowych do połowy salonu.Cały przedpokój był zasłany butami a szafka stała w poprzek,zagradzając pół wejścia.Ojciec tkwił bezradnie na środku tego bałaganu.
- Co tu się stało? Ilja? - znowu grzmiał,zszokowany omiatając wzokiem obszar pobojowiska.
Witkowski został w bezruchu tylko kilka sekund.Ściągnął buty i wbiegł do salonu, spodziewając się dalszych zniszczeń.Rozglądał się po wokół,gdy w tym czasie jego syn,wpychał pośpiesznie obuwie do małego stojaka na buty.Witkowski nie stwierdził większej ilości zniszczeń i wrócił do przedpokoju,by zabrać porzucone tam walizki. Ilja nie miał jednak złudzeń, że za chwilę uderzy w niego z impetem cała złość, wolał ją wyprzedzić.
- Uczciliśmy zwycięstwo,trochę za dużo wypiłem i tak jakoś nie mogłem się wydostać z przedpokoju na górę, potem stwierdziłem, że idę spać w salonie, ale poszedłem do pokoju, a potem…
Mówił szybko,wyrzucając z siebie wszystkie słowa.
Ojciec,oparł bagaże o ścianę i poszedł do kuchni nalać sobie czegoś do picia. Sącząc powoli sok, oparty o blat kuchenny,przyglądał się jak syn sprząta.Tej ciszy Ilja nie dowierzał.
- Z kim piłeś?
Spadło pytanie, które tak naprawdę nie brzmiało z kim naprawdę pił, ale kto go do tego namówił.Ilja wiedział,że musi wyjątkowo ostrożnie dobierać słowa.
-Z kolegami.
-Co to za koledzy?Ze szkoły? Którzy to?
-No,koledzy,wszyscy się cieszą,że wygrałem.
-Naprawdę? Wcześniej twierdziłeś, że cię nie lubią w tej szkole,teraz cię pokochali? -zrobił pauzę- Nie bądź głupi synu, oni to zrobili żeby cię skompromitować.A ty jesteś durny, żeby dać się tak podejść.
Podszedł do niego,bardzo blisko.
-Czego cię uczyłem, no czego? - Ilja się nie odezwał,więc sam sobie odpowiedział- Pamiętaj,wrogowie zawsze mówią prawdę,przyjaciele nigdy.
Mówiąc to nachylił się nad nim i wygrażał pięścią w powietrzu,tak jakby obok stał właśnie cały zastęp wrogów.
- A ojciec synowi mówi prawdę?Dotrzymasz przyrzeczenia?- wyrzucił z siebie Ilja jednym tchem.
Uzyskał zamierzony efekt,na chwilę Witkowski zmarszczył czoło.
- Masz szczęście udało ci się- Powiedział niechętnie,prostując się- Wygrałeś i zgodnie z obietnicą zostaniesz w Polsce do końca roku szkolnego.Choć znasz moje zdanie, musisz jechać uczyć się gdzieś dalej.Czy ja kiedykolwiek chciałem dla ciebie źle?
Dostał to potwierdzenie,że nic ojciec nie zacznie załatwiać bez jego wiedzy, bez jego przyzwolenia,że dotrzyma obietnicy.Do czerwca pozostało niewiele czasu,a wtedy już będzie mógł decydować sam o sobie.
Ze słowami „Gratulacje” Witkowski wyciągnął rękę w kierunku Ilji, ale ten odruchowo uchylił się.
- Mhmmm, masz rację,powinienem ci złoić skórę, że dałeś się tak spić.
Zaśmiał się i wrócił do kuchni, zostawiając tam szklankę. Podszedł do walizek i zaczął czegoś w nich szukać.I z wesołym „Mam coś dla ciebie”,rzucił w Ilję paczką.
- To ode mnie, a to od Jurija Mikołejewicza – tym razem w jego stronę poleciała zielona torebka.
Ilja niecierpliwie otwierał zawartość zielonego zawiniątka.
-Chałwa- krzyknął- Prawdziwa odeska chałwa.Kochany Jurij,pamięta,pamięta o mnie.
-Ciągle się o ciebie pyta „co tam u Iljoczki, co tam u Iljoczki?”
-Ja mu napiszę,ale powiedz mu,jak będziesz z nim rozmawiał,że Ilja w Polsce jest bardzo szczęśliwy.
Chciał koniecznie by zmienili temat, by bałagan z szedł z planu pierwszego rozmowy. Przesadził,naprawdę przesadził,z tą zmianą głównego wątku,serce zaczęło mu łomotać, przestraszył się tych słów.Ojciec tylko otworzył usta i jak ryba poruszył bezgłośnie nimi. Ilja w zdenerwowaniu zaczął rozdzierać drugą paczkę, w pudełku leżały nowe słuchawki.
-Dziękuje- powiedział uradowany, obrócił się i krzyknął, że musi pędzić już do szkoły, próbując uciec z salonu.
-Ilja- Zatrzymał się w połowie schodów, bo ojciec coś jeszcze miał mu do powiedzenia- Coraz lepiej mówisz po polsku,cieszę się.
- Ja też.

****************


Był wykończony tą przeprowadzką, nie zabrał wielu rzeczy ale i tak ciągle jakieś pudła znosił do samochodu,a potem wnosił znowu na górę do nowego mieszkania. Wynajął dużą ładną kawalerkę, miała wiele zalet i jedną podstawową wadę była dla niego za droga.W tej chwili musiał się zdecydować na cokolwiek,potem będzie szukał czegoś tańszego.W ciągu tych kilku ostatnich dni uświadomił sobie boleśnie,że wraz z rozstaniem z Mateuszem, rozstał się także z ich wspólnymi znajomymi.Na nikogo nie mógł w tej chwili liczyć,żeby chociaż go przenocowali przez kilka dni.W rankingu tych drani, którzy ranią swoich partnerów był na pierwszym miejscu.A takie informacje rozchodzą się lotem błyskawicy. Zdefiniowany prze środowisko jako samolubny dupek, który zostawia idealne życie, dla czegoś bez przyszłości, musiał swoje zapłacić za ten krok,był wykluczony
Trzasnął drzwiami samochodu ze złością.Budynek szkolny wydawał mu się dzisiaj wyjątkowo szary i ponury.Zmusił do pracy obolałe mięśnie i ruszył by zmierzyć się z dzisiejszym dniem. ardziej poczuł niż zobaczył,drobny biały śnieg,który leniwie padał już od jakiegoś czasu.Przymknął na chwilę oczy,by doznać tego uczucia kiedy biały puch dotyka jego twarzy,by w następnej sekundzie roztopić się przy zetknięciu z ciepłem skóry.Może Ilja ma rację,że jest coś niesamowite w tym krótkim życiu białego płatka?Trzeba się nim cieszyć póki trwa.
Natychmiast po wejściu do szkoły dostrzegł nadzwyczajne poranne poruszenie.Grupki uczniów tłoczyły się przy drzwiach jednej z sal ćwiczeniowych.Profesor Barska próbowała ich wyrzucić z przejścia,jednak jej wysiłki nie przynosiły większego rezultatu.Adam podszedł do bliżej,żeby sprawdzić czy nie trzeba w czymś pomóc. Przecisnął się przez śmiejącą się i głośno o czymś rozmawiającą młodzież.
-Co się stało? - pytał zdezorientowany.
Barska wywróciła oczami i tylko powiedziała „oooo” wskazując na lewo od drzwi.
Adam,ze zdziwieniem stwierdził,że ściana było przykryta setkami żółtych samoprzylepnych karteczek.Już część z nich została zerwana przez woźnego,który z werwą i zaangażowaniem,niszczył żółty papierowy dywan.Każda kartka była zapisana, ale aby cokolwiek odczytać musiał podejść bliżej.W pierwszej sekundzie,nie mógł zrozumieć o co chodzi.Widział napisy w różnych językach świata,szybko przelatywał wzrokiem,od kartonika do kartonika, aż trafił na „Je t’aime”,potem była cała masa wyrazów w językach mu nie znanych,żeby znowu zatrzymać wzrok na „Ich liebe dich”. Zaczął pojmować cały zamysł tego kolarzu,tam wszędzie w dziesiątkach jak nie setkach języków było napisane„Kocham cię”. Kiedy ta myśl dotarła do niego,zbladł,by następnie uderzyła w niego fala gorąca,zrobił się purpurowy na twarzy. Niecierpliwe zaczął ciągnąć szalik by się z niego uwolnić, wbijając wzrok w kolejne słowa. Dusił się. Kilka głębokich wdechów, trochę wyrównało oddech. Po kilku sekundach odrobinę się uspokoił,odwrócił się do widowni stojącej w drzwiach i trochę za głośno powiedział.
- Wyjdźcie stąd. Widowisko skończone.
Podszedł do wejścia i sprawnie usunął wszystkich z sali,zamykając drzwi. Została tylko Barska i woźny,który już większość żółtych karteczek poodklejał. Barska zachichotała spoglądając na Adama.
- Ktoś tu chyba się mocno zakochał – przyjrzała się kilku wyrazom porzuconym na podłodze- Oczywiście sprawca lub sprawczyni nieznani.Sala z niewiadomych przyczyn rano była otwarta,więc była to dobra okazja żeby popracować nad tym romantycznym obrazem.
Adama ta ironia nie bawiła,właściwie wszystko się w nim gotowało.Przyglądał się jak ostatnie karteczki spadają na podłogę.Dziesiątki wyrazów, które były wyznaniem miłości, leżało teraz porozrzucanych na deskach. Nie miał wątpliwości ani do kogo są skierowane ani przez kogo. Ilja, tam w białej pościeli, pomiędzy jego ramieniem a poduszką, zapewniał go, że będzie swoją miłość wyrażał w każdym języku świata. Spełnił to. Cholernie się postarał, aby go wyprowadzić z równowagi. Jego naiwność co do opanowania się Ilji w kwestiach nie afiszowania się z uczuciem, była naprawdę wielka.Właśnie się ulotniła wraz z kulą miłości, która w niego uderzyła. Nie, to nie był chłopak, który cokolwiek będzie przeżywał i dusił w sobie, tego już był pewien.
Barska wyrwała go z zadumy słowami „ że idzie na zajęcia” i po chwili znikła.Woźny z kolei zapewnił go, że zaraz to wszystko posprząta i ruszył do konta po szczotkę, by zmieść porozrzucane papierki.Kiedy się odwrócił plecami, Adam podszedł i wybrał jedno słowo z dziesiątek o takim samym znaczeniu.Karteczkę zapisaną cyrylicą schował szybko do kieszeni, by ścisnąc ją w pięści,zamykając przed całym światem. Doznawał niewyobrażalnego paradoksu uczuć.Miał ochotę zabić Ilję,za jego nieopanowanie,głupotę i brak ostrożności.Zaś za to wyznanie miłości miał ochotę go wziąć w ramiona.Tak rzadko do tej pory,ktoś chciał mu podarować te słowa.I jeśli to tylko szczenięce zauroczenie, w tym momencie, w tym czasie, w tych okolicznościach, było najszczerszym wyznaniem jakie do tej pory otrzymał.Nawet Mateusz, z którym był przecież prawie 2 lata, nigdy mu tego nie powiedział, a teraz miał tych wyznań w nadmiarze.
Ruszył do pokoju nauczycielskiego obmyślając plan,jak Ilję powstrzymać przed pakowaniem się w kłopoty.Czym go zaszantażować,by się trochę opanował.Czekał go ciężki czas w szkole, musi go za wszelką cenę okiełznać,inaczej obaj będą cierpieć.Adam czuł się tak staro kiedy myślał o tym całym bagażu doświadczeń, rozczarowań i poniżeń, których doświadczył.Wiedział, że takie historie nie kończą się dobrze,nie chciał aby Ilja się o tym miał tak szybko przekonać.
- Słyszał pan ,panie Adamie- sekretarka wołała go zza biurka- co to za romantyczną historię mamy w szkole?
Adam tylko kiwnął głową i chciał przejść do aneksu kuchennego, żeby zrobić sobie kawę, choć serce już mu galopowało na wystarczających obrotach.
- To naprawdę się nie spodoba profesorowi, ale ja myślę, że to takie romantyczne i szczere. Och być młodym i tak kochać- rozmarzyła się Pani Ewa. – Ja tam jestem pewna, że taka gorąca miłość na pewno długo w ukryciu nie pozostanie.Ciekawe, które to są te gołąbeczki?A może- rozemocjonowała się – to jest platoniczna miłość i chłopak tylko tak może wyznać swoje uczucia? Och,jakie to cudowne.
Adam zacisnął zęby i nie włączając się w dyskusję ruszył szybko do kuchni.Miał uczucie jakby coś go paliło w okolicy szyi i na twarzy, czuł że jest cały czerwony, z powodu złości, która teraz doprowadzała go do furii.„Jest nadzieja”- pomyślał-"ze zanim dotrze na lekcje popołudniowe z Ilją, dostanie zawału"

Dożył niestety późnego popołudnia, kiedy miał „Teorie muzyczne” na których był także obecny Ilja.Chłopak wpadł do klasy w ostatniej chwili,rozparł się na krześle i cały czas z napięciem wpatrywał w Adama.Ten udawał,że go nie widzi,prowadził zgodnie z planem swoje zajęcia. Ilja wyraźnie zniecierpliwiony brakiem kontaktu wzrokowego,w pewnym momencie podniósł rękę.Udało mu się skupić na sobie rozwścieczone spojrzenie nauczyciela,który zamiast udzielić mu głosu,z całą siła frustracji dzisiejszego dnia krzyknął.
- Zaraz cię wyrzucę z klasy, jeśli się nie uspokoisz.
Wśród pozostałych uczniów nastąpiło lekkie poruszenie.Szeptali pomiędzy sobą nie wiedząc co się dzieje.Ilja także lekko oszołomionym wzrokiem omiótł wszystkich wokół, opuścił rękę i zrezygnowany przyjął swoją normalną pozę na tych zajęciach ,położył się na ławce.
To trochę uspokoiło Adama,przynajmniej nie czuł na sobie śledzącego wzroku Ilji. Udało mu się skończyć zaplanowany na ten dzień temat.Chciał jednak jeszcze poruszyć sprawę zaliczeń.
- Będzie w styczniu mały egzamin zaliczający semestr.Odsłuchy utworów plus kilka otwartych pytań- próbował wszystko precyzyjnie wytłumaczyć.
Tym razem Ilja już nie podniósł ręki by prosić o głos, uniósł głowę by oznajmić.
- Ja nie napiszę tego po polsku,nie umiem- uśmiechnął się- Ja chce zaliczenie ustne indywidualne.
Adam zastygł .Jakie ten drań ma szczęście,że nie są sami.Właśnie ujrzał swoje palce zaciskające się na szyi Ilji sprawnie odcinające mu powietrze.Potrząsnął głową jakby chciał uwolnić się od tej wizji,przybierając najbardziej wściekły wyraz twarzy z możliwych.W momencie kiedy chciał coś równie zjadliwego odpowiedzieć,ktoś z klasy włączył się do rozmowy.
-To niesprawiedliwe,ja też chcę odpowiadać.Tak jest łatwiej.
-No właśnie, to niesprawiedliwe- pojawiły się i inne głosy z sali
-Ale ja sobie nie poradzę- zajęczał Ilja
Gospodyni klasy jako przedstawicielka całej grupy uważała,że powinna się wypowiedzieć.
- Proszę Pana,ale dlaczego on jest na specjalnych warunkach? – Dziewczyna cedziła słowa z pretensją- Bo co? Wygrał konkurs? Ja też wygrałam i nikogo to nie obchodzi. A jego – Obróciła się w stronę Ilji- traktuje się jak królewicza; dodatkowe lekcje, inaczej będzie zaliczał…
-Jak będziesz tak grała jak ja,a nie darła instrument,to będziesz miała swoje piękne warunki w tej szkole- Odciął się Ilja.
-Albo jesteś Polakiem,jak twierdzisz –spojrzała na Ilję z ironicznym uśmiechem –i piszesz jak my Polacy, albo nim nie jesteś i nie umiesz pisać w swoich „oooojczystym języku”.
- Laskowska!- krzyknął Adam, by przywołać ją do porządku.Jego wcześniejsza napaść na Ilję bez wyraźnego powodu,dała klasie przyzwolenie na to by chłopakowi dokuczyć, teraz śmiali się i bez oporów szeptali dość głośno „Królewicz”
Ilja wstał,zebrał swoje rzeczy i bez słowa wyszedł.Gospodyni w glorii chwały usiadła na swoje miejsce. Adam tylko wydukał, że o kwestii zaliczenia zadecyduje rada pedagogiczna, a o ich zachowaniu porozmawia z wychowawczynią i puścił ich przed dzwonkiem.Złapał za telefon by zadzwonić do Ilji, ten jednak nie odbierał. Próbował, raz ,drugi trzeci.Kolejna próba zakończyła się sukcesem, usłyszał „Allooo”.
- Ilja nie rozłączaj się,powiedz gdzie jesteś.
On jednak milczał.
- Ilja do cholery, nie doprowadzaj mnie do szału, gdzie jesteś?
- Na przystanku – cicho powiedział. - Dobrze, przyjdź na parking za Urzędem Pracy,taki duży żółty budynek ,po drugiej stronie ulicy, nie ruszaj się stamtąd, bo inaczej … będzie z tobą źle.
Przynajmniej posłuchał Adama i posłusznie czekał na parkingu dziesięć minut później, gdy ten zajeżdżał swoją czerwoną toyotą na tyły budynku.Bez słowa wsiadł do samochodu i ściskając w ręku skrzypce,nie spojrzał ani razu w kierunku Adama,który właśnie zastanawiał się od czego zacząć,czy od wyrzucenia całej złości o którą przyprawił go dzisiaj Ilja, czy od pocieszania go.Zaczął trochę niepewnie,jakby sam nie wierząc w to co mówi. - Zabiorę cię gdzieś,chcesz zobaczyć prawdziwe lodowe dzieła sztuki?
Ilja uniósł brwi i z niedowierzaniem spojrzał w jego kierunku.
- Są jeszcze po weekendzie na rynku lodowe rzeźby, chcesz obejrzeć?
Ekscytacja, nadzieja i jakaś tęsknota malowały się na jego twarzy. Kiwnął tylko głową.
- Lodowe rzeźby, są cudowne, są przepiękne –zaczął się emocjonować.
- Ale…- zanim tam pojedziemy,dostaniesz łomot.
Zatrzymał samochód na poboczu i spojrzał na zdezorientowanego Ilję.
- Do cholery Ilja, co to było rano? Czy ty postradałeś zmysły, czy ty masz choć odrobinę samokontroli, czy jakiś program włączony na autodestrukcję?
-Zauważyłeś?
Ilja mrugał teraz bardzo szybko,nie był z pewnością przestraszony raczej rozbawiony, uradowany, dumny i jeszcze multum innych emocji kłębiło się teraz w tym chłopaku.To jednak wprawiło Adama ponownie w furię.
- Dobrze się bawisz?- złapał go za kołnierz kurtki- Myślę, że będziesz się śmiał jeszcze bardziej kiedy mnie wyrzucą z pracy, a ciebie ojciec zabierze z tej szkoły. Myślisz choć trochę? Zastanawiasz się nad konsekwencjami?
Pytania bez odpowiedzi. Ilja wciśnięty między siedzenie a oknem samochodu, przyparty przez Adama,czekał ,spokojnie czekał,nie wiadomo czy na razy, czy chciał przeczekać atak gniewu. Już się nie śmiał, tylko patrzył zafascynowany.
- Ty się boisz Adam, ty się cały czas boisz.
- Bo ja żyje w prawdziwym świecie, a nie iluzji tak jak ty.
Ilja zaprzeczył głową, jakby się nie zgadzał.
- Jeśli nie wejdziesz do tego świata, zawsze będziesz się bał,już zawsze.
Teraz gdy miał szyję Ilji w zasięgu swojej ręki, naprawdę ścisnął ją bardzo mocno.Rozluźnił uchwyt po sekundzie.
- Urwę, urwę ci ten szalony łeb- Krzyknął- Zajrzał głęboko w bladoniebieskie oczy, które były gotowe na wszystko- A następnie… - powiedział wolno i cicho, przesuwając rękę po jego policzku- Przyszyję go. A kiedy to zrobię,pocałuje.
Ilja przymknął oczy, kiedy Adam zaborczo pochłaniał jego usta. Gorączka pocałunku rozpalała ich, ręce Ilji, zarzucone na szyję Adama, coraz mocniej go ściągały w dół.Uwolnił się niechętnie z tego uścisku. Ilja zaś zamruczał z zadowoleniem.
- Wolę taką kolejność, teraz możesz mi urywać łeb.

5 komentarzy:

  1. Olaboga!!!!!! Tyle emocji!!! Ale po kolei. Czy ja już wspominałam , że nie znoszę ojca Iliji???? Tyran, despota ,a do tego jeszcze go bije?????
    Co to ma być??!! Takiego to tylko z mostu rzucić!!!
    Scena z karteczkami KAWAII !!!!! Taka słodka, niewinna, lekko dziecinna ale jakże o jakże UROCZA <3 Jedno wielkie awwwwwwwwwwwwww <3 <3 <3
    Adam, biedaku Ty mój! Jak ja Tobie współczuję!!!!
    Stoisz chłopie pomiędzy dwoma światami. Jeden to miłość i ta bajka, otulona w płatki śniegu, drugi to szara rzeczywistość połączona z otoczeniem, które tylko czyha na Twój błąd.
    Ilija.....coraz bardziej fascynuje mnie ten chłopak. Raz raduje się jak dziecko na widok śniegu, raz walczy niczym lew. Brawurowy, kolorowy, spontaniczny a przede wszystkim wypełniony uczuciami po brzegi.
    ADAM, chłopie. Ty go łap i nie puszczaj. Byle do czerwca. Trzymam kciuki.
    PODOBAŁO MI SIĘ!!!
    PS. Mój daebak tej części. indywidualny, ustny egzamin, buahahhahahahahahhaha
    Dziękuje :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaa jak zwykle się cieszę, jak zwykle dziękuje, bosko trafne komentarze. Tak indywidualny ustny egzamin, jest świetną grą słów w tym kontekście :D

      Usuń
  2. Omo *.*. Skąd bierzesz pomysły na takie akcje? Bardzo mi się podobało! Mraśna końcówka. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę nie wiem skąd się biorą te historie, ale one niebezpiecznie się rozrastają, czy wy to widzicie jak długie jest już to opowiadanie? A ja nawet nie weszłam w fazę konkretów, dla których było pisane... boziuuuuu normalnie szaleństwo jakieś z tymi chłopakami, nie dają się kompletnie kontrolować. :P

      Usuń
  3. waaaa! wyznać miłość we wszystkich językach świata?! ja też tak chce! nikt mnie nie kocha :(
    ale ten rozdział był piękny no po prostu brak słów...

    OdpowiedzUsuń