- Adam wróciłeś?-głos Mateusza dobiegał z małej sypialni.
- Yhmmm- tylko burknął pod nosem i pędził do płyt leżących rządkiem koło sprzętu grającego. Nerwowo przeszukiwał swoje zbiory. Szukał tego jednego utworu, który tutaj wykonywał mistrz Leonid Kagan, tam w sali koncertowej usłyszał interpretacje genialną. Musiał je porównać, chciał choć na moment wrócić, przeżyć to jeszcze raz. Przewracał gorączkowo płyty, które stukały jedna o drugą.
W drzwiach stanął Mateusz, przyglądając mu się. Poczuł jego wzrok i ucieszony spojrzał na niego.
- Ooo co się stało? Odnaleziono zaginiony utwór Mozarta czy innego Chopina?
Jego ignorancja w sprawie muzyki, nigdy Adamowi nie przeszkadzała, a szczególnie dzisiaj, wcale ale to wcale Mateusz nie musiał wchodzić do tego świata. Wyszczerzył więc ponownie do niego zęby nie udzielając żadnej odpowiedzi.
- Naprawdę człowieku, co się stało?
Jego współlokator był już naprawdę zaintrygowany i to mocno.
- Dzisiaj – Wysapał- Usłyszałem coś wspaniałego.
Powiedział to w takiej euforii, że sam się zdziwił. Uśmiech jednak nie schodził mu z ust.
- Hmmm, a co to było mój drogi, może zdradzisz komuś kompletnie nie łapiącemu tematu, chociaż cząstkę tajemnicy.
- Nowy uczeń, mamy w szkole nowego ucznia. Dzisiaj miał przesłuchanie i jestem zachwycony. Nie to złe słowo, jestem zszokowany, jestem podekscytowany, wszystko drga we mnie jeszcze.
- O mój Boże to naprawdę musiało być coś.
Mateusz próbował przynajmniej rozumieć te niedostępne dla niego emocje.
-Gęba ci się śmieje tak, że po prostu …- Uniósł brwi- Mam ochotę zanurzyć się w tej słodkościach.
Zamrugał intensywnie rzęsami, dokładnie w tym momencie, kiedy Adam oderwał na sekundę wzrok od okładki odnalezionej płyty. Mateusz posiadał instynkt, który mu natychmiast podpowiedział, że w takiej odległości jest na straconej lekko pozycji, podszedł bliżej.Odsunął na sekundę rękę z płytą by się wcisnąć przed niego.Zajrzał mu głęboko w oczy, ujrzał to czego się spodziewał,kompletne odcięcie od rzeczywistości.
- Odpłynąłeś? Jesteś kompletnie na haju. Szkoda, że ja nie mam takich dopalaczy. Baw się dobrze w takim razie – I odrobinę obrażonym tonem dodał -Ja dzisiaj wieczorem wychodzę.
Potrząsnął nim i powtórzył.
- Słyszysz,wychodzę.
Zrozumiał dokładnie co do niego mówił, ale teraz w tej chwili tak bardzo chciał odtworzyć ten utwór Bacha, zanurzyć się w tych wspomnieniach.A on tylko mu przeszkadzał i oddalał chwilę, gdy ponownie wejdzie w te dźwięki. Ich światy w tym punkcie nie stykały się, więc próżne były wszelkie tłumaczenia, jak ważne jest w tej chwili to aby przeanalizować to co wydarzyło się dzisiejszego popołudnia.
W Mateuszu jednak coś drgnęło i siląc się na żart zapytał.
- Mam nadzieję, że nie jesteś w takim stanie przez waszego nowego ucznia?
Adam usztywnił się lekko i wywrócił oczami.Zdziwił się mocno,że w takim momencie on był zazdrosny.Zanim zaprzeczył,Mateusz go wyprzedził słowami.
-Pryszczaty, lekko przytyty małolat z przedziałkiem i wiecznie nieszczęśliwą miną cierpiętnika, którego rodzice zmuszają do rzępolenia na skrzypcach?
- Dokładnie go opisałeś, jakbyś tam był.
Uśmiechnął się do niego i jego uspokojonej miny. W odpowiedzi otrzymał krótki pocałunek ze słowami błogosławieństwa „Zostawiam ciebie i tego tam Bacha, z nim się możesz zabawiać”. Po chwili wyszedł.
W momencie kiedy uwolnił się z jego ramion już załadował płytę do odtwarzacza, niecierpliwie wybierając szósty utwór, który popłynął po kablu do słuchawek.
Czuł,że znowu trafił do tego nieba.
sobota, 27 października 2012
cz II Geniusz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz