poniedziałek, 1 października 2012

cz IV



-Kochanie- wołała matka z dołu- już południe.
„Po co mi nadawali imię skoro w ogóle go nie używają?”- zastanawiał się leżąc w łóżku. Ojciec władczym tonem zwracał się do niego „Mój drogi”, a matka ciągle używała od 18 lat tego „kochanie”. Zresztą do psa i kota mówiła tak samo. Jego starsza siostra przynajmniej miała imię, które miało zastosowanie. Magda ma w pracy kłopoty, Magda powinna zmienić mieszkanie, Magda ma ciągle problemy z … i tak dalej. Ciekawe jak zostają sami to też o nim tak rozmawiają, używając zamiennie mój drogi i kochanie? Właściwie dobrze się bawił rozmyślając o tym wszystkim, bo tak naprawdę wcale mu to nie przeszkadzało.
Ważniejsze było to co się zdarzyło o poranku. Przeciągnął się w pościeli. Musiał wreszcie wyjść z tej euforii i zachowując jako taką twarz,zejść na dół. Energii miał aż nadmiar, a towarzyszyła jej dziwna jasność myśli. Poszedł wziąć prysznic i jedno się tylko kołatało w głowie,że Klasyk nie zdążył tego zrobić.I gdzie on właściwie pracuje?Kolejne pytanie bez odpowiedzi.Ubrał się i zszedł na dół, gdzie jego rodzice w kuchni krzątali się przed niedzielnym obiadem. To znaczy matka coś przygotowywała a ojciec udawał, że chce zreperować stary klimatyzator. I to właśnie on ,który nigdy się prawie nie odzywał, chciał coś wiedzieć o porannym gościu
- Jak tam wyspałeś się pijaku? A ten drugi? Widziałem że uciekł z samego rana?
- To mój kolega z klasy- miał nadzieję że to wyjaśni wszystko, więc beztrosko nalewał sobie kompocik do kubka. Usiadł naprzeciwko ojca i dodał - Poszedł do pracy.
-Ooooo – Ojciec się zdziwił- To jednak nie taki darmozjad jak Ty, przynajmniej ma za co pić.
- Marek przestań – Wtrąciła się wreszcie matka- Nic się nie stało,chłopak się przespał, ubrania się wysuszą na jutro.Są młodzi,bawią się.
- Ja właśnie zazdroszczę im tej beztroski i nie mówię że coś się stało. Kolega w stanie przytomności jest zawsze mile widziany.
- A nieprzytomności ?– wyrwało mu się. Wiedział, że przesadził. Dlatego podskoczył do matki. Podziękował jej za dzisiejszą pomoc i poszedł do salonu włączyć telewizor.
Słyszał tylko jak gorączkowo tłumaczyła wszystko ojcu i jego burkliwe „dobrze, dobrze”. Mówiła o tym,że on nie ma w Polsce przyjaciół,że się nie może odnaleźć,został wyrwany ze środowiska znajomych i kazali mu zmienić szkołę tuż przed maturą.„To wszystko prawda ,mamo” pomyślał.” Wasza wina więc jednego uroczego Klasyka, może trochę odjechanego,moglibyście przełknąć”.

Teraz jednak czekał na telefon od niego i tylko to było istotne.„Zadzwonię” rzucone beztrosko poskutkowało tym,że ściskał telefon w ręku całe popołudnie.Był pewien,że jest to niemożliwe aby zadzwonił,nie zna przecież numeru.Może jednak jakoś go zdobył? Mijały godziny,a tu żadnego znaku,żadnej wiadomości ani nawet piknięcia.Kiedy nareszcie sygnał wiadomości zadźwięczał na cały pokój,zerwał się na równe nogi i gorączkowo czytał „Nie przynoś mi jutro ciuchów”. No tak, konkrety.Był lekko rozczarowany,ale przynajmniej miał numer telefonu do niego.Teraz może mu coś napisać. Hmm,ale co właściwie ma wystukać w tym sms’ie? Wiadomość o tym,że cieszy się, że się w szkole zobaczą,a może o tym,że właśnie wywraca mu cały świat,że się pogubił ale jest szczęśliwy i kiedy się zobaczą. Jakie to głupie i patetyczne wszystko.Wysłał więc zwrotnie krótkie „Ok.”

********
Niepisana umowa pomiędzy nimi nadal funkcjonowała,w szkole unikali się,nie zauważali. Klasyk tradycyjnie brylował w kolejnych występach,on był cichym obserwatorem, przyczajonym i uważnym. Czekał, był cierpliwy, nie wykonał żadnego ruchu.Życie szkolne toczyło się bez zmian.Może tylko z Natalką był w coraz lepszych stosunkach.Razem spędzali czas na przerwach, chodzili do szkolnego barku i na przystanek autobusowy.Ona dużo opowiadała,on tylko słuchał lub wyłączał się chwilami,ale cieszył się z jej towarzystwa.Nadal unosił się w tym doskonałym humorze,który utrzymywał się od zeszłej niedzieli.Pewnie nieświadomie przekazywał te pozytywne wibracje Natalce.Trzymał jednak zdrowy dystans,nie chciał aby dziewczyna niepotrzebnie się angażowała. Zamierzał zresztą o tym jej powiedzieć,kiedy nadejdzie odpowiednia chwila.

Kilka dni później, słuchał czegoś dość głośno w swoim pokoju. Wydawało mu się, że na dole jest jakieś poruszenie, przyciszył na chwilę muzykę. Nie był pewien czy to nie omamy słuchowe, ale w kuchni usłyszał głos i śmiech Klasyka. Wypadł z pokoju i zbiegł do kuchni. Zatrzymał się zdziwiony by znaleźć się w środku konwersacji na temat wyższości szarlotki nad jabłecznikiem. Matka się śmiała, a Klasyk opowiadał o cudownym sposobie smażenia jabłek. Kiedy się zorientowali , że ich obserwuje, zaczęli się tłumaczyć. Ona na temat tego, że „twój kolega jest taki śmieszny i taki uroczy”. Na co Klasyk zatrzepotał rzęsami. Za to on od razu wyjawił powody swojej wizyty. „Kwiaty” wskazał na bukiet leżący na stole „to w ramach przeprosin i podziękowań dla twojej mamy za kłopot ze mną, tamtej nocy”. Przyszedł także po ubrania oczywiście, za wypranie ich był ogromnie wdzięczny, co okazał długą przemową na temat, że jest najlepszą z matek i jakie to wielkie szczęście taką posiadać. Mama była oczarowana a Klasyk nadzwyczaj ożywiony.
Przerwał to szczebiotanie i pociągnął go na górę, właściwie wepchnął do pokoju. Chciał z nim złapać jakikolwiek kontakt. Było to jednak niemożliwe, bo on właśnie skoczył z impetem na łóżko.Rozgorączkowany zaczął opowiadać.
- Nie wyobrażasz sobie co się stało. O matko jaki jestem szczęśliwy. Po prostu świat się zaczął kręcić.- wywrócił oczami i padł plackiem na tapczan – Powiedział że chce się ze mną spotkać. Rozumiesz. Podobno coś ode mnie chce,tak mi powiedzieli ludzie ze starej klasy.

Miał słowotok. Opowiadał mu szybko i nieskładnie, tak jakby był we wszystko wtajemniczony.
Patrzył tylko na szaleństwo, rzucającego się Klasyka po jego łóżku i był przekonany,że właśnie umarły zmartwychwstał.Demony, które go straszyły nagle się oddaliły.Jasność promieniowała.Może Klasyka obawy zniknęły,ale to on zaczął się tym razem bać.Nic mu nie musiał tłumaczyć,wiedział,że pojawia się ten który ma siłę sprawczą i jest w stanie wprowadzić Klasyka w niebiańskie obszary lub zepchnąć do piekła.Kim on jest? Nie interesowało go.Ważne było samo zagrożenie,które czuł fizycznie w ściśniętym żołądku.Sam nie wiedział czy bał się utraty kontaktu z nim,czy bał się o niego.Musiał jednak zrobić wszystko by go chronić.
Podszedł i przytrzymał jego rękę.
- Nie spotkasz się z nim - powiedział stanowczo.
Zdziwienie,potem gniew i próba wyrwania dłoni.On jednak trzymał mocno,nie puszczał.Był odrobinę wyższy i jak mu się wydawało silniejszy od chudego ciałka które miotało się pod jego uściskiem.
- Ałł- Zawył ,lekko wystraszony- Puść!
Wolną ręką zamachnął się w kierunku jego głowy,zgrabny unik uchronił go przed uderzeniem.
- Obudź się człowieku -potrząsnął nim- Nie idź tam.
Niebieskie oczy z pretensją wpatrywały się w niego.Usta wydęły się w zdziwieniu.A potem,z rozpędu uderzył go głową w klatkę piersiową.Stracił równowagę i puścił jego rękę. W ostatniej chwili złapał jednak za bluzę i pociągnął Klasyka razem z sobą na podłogę.Na parterze była już regularna bitwa,na pięści i okładanie się nimi gdzie popadnie.Hałas przewracanych mebli nie uszedł uwadze matki,która wpadła do pokoju.
- Co Wy robicie?- patrzyła nieprzytomnym wzrokiem próbowała zorientować się w sytuacji. Klasyk właśnie siedział na nim okrakiem i zamarł z uniesioną ręką,która chciała wymierzyć kolejny cios.Wstał i cicho powiedział.
- Przepraszam.
- Kochanie nic nie jest?
-Yhmmm- zaburczał, przykładać rękę do ust, które piekły i bolały. Będzie miał siniaki w kilku miejscach, już to czuł.
- Ile wy macie lat? Co się stało?
Oni w odpowiedzi tylko spuścili głowy. Stali jak dwaj winni, ale zjednoczeni przestępstwem. Żaden się nie ruszył, a ich oddechy ciągle galopowały po tej szamotaninie na dywanie.
- Posprzątajcie tutaj i może na spokojnie wyjaśnijcie sobie to o co się pokłóciliście.
Wyszła trochę za głośno trzaskając drzwiami.Wiedział, że ona nie lubi takich awantur, ponieważ w domu miała piekło i ojciec ją bił.Przemoc pod tym dachem była surowo zabroniona. Nie chciał ją zranić,ale emocje go ponosiły.
W całkowitej ciszy, zaczęli zbierać rzeczy, które pospadały z półek. Otarcia piekły,urażona duma doskwierała jeszcze bardziej.Zdawał sobie sprawę z tego,że jeśli on wyjdzie za te drzwi,nic go już nie powstrzyma. Przestał sprzątać, tylko obserwował go, jak układa precyzyjnie każdą rzecz,podnosi przewrócone przedmioty,przesuwa torby na swoje miejsce, stawia krzesło.Wbrew temu czego się spodziewał, Klasyk nie uciekał. Wprost przeciwnie, po chwili podszedł do niego i zmrużył oczy. Złość wcale nie wyparowała, tylko trochę uleciało z niej energii. Zbliżył swoją twarz na zaledwie kilka centymetrów.Czuł to ciepło, ale także wzburzenie, przyśpieszony oddech. Zasyczał mu wprost do ucha.
- Nie masz prawa niczego mi zabraniać. Nie wtrącaj się w sprawy które ciebie nie dotyczą, a wszystko będzie ok.
Klasyk uśmiechnął się krzywo i chciał się odwrócić by odejść.Nie pozwolił mu na to, z zaskoczenia przyparł go do ściany.To spojrzenie całkowicie go spętało, pomimo tego,że jedynie furia i ironia w nim królowały. Nie chciał nic uronić z tego błękitu, musiał go zatrzymać.Przycisnął jeszcze mocniej,to wyrywające się teraz ciało.W obronnym geście długie palce znalazły się na jego szyi ,ale nie zacisnęły się na niej,tylko przesunęły powoli w górę i zatrzymały się na wysokości policzka. Spokój w jaki to zrobił Klasyk,był w opozycji do fali gorąca która właśnie go zalała.Tego już było za wiele, na ułamek sekundy tylko zawiesił wzrok na jego ustach, by w następnej chwili już gorączkowo je całować. Napierał językiem, poszukiwał jego języka,a wszystkie otarcia, skaleczenia i ranki tak cudownie teraz pulsowały gdy ich usta trwały w tym rozpalającym tańcu.Całowali się łapczywie, wcale nie delikatnie tylko zachłannie,jakby na zapas.Z braku powietrza lub z emocji,zakręciło mu się w głowie. Oderwał się od jego ust. Miał już jednak pewność.
- Od teraz to też mnie dotyczy.

2 komentarze:

  1. OMO!!!!! dlaczego tak szybko te literki przelatują??? Ja Tobie bardzo dziękuję za kolejną część, ale OMO!!!!!!! CO DALEJ????
    Wykończę się. Jak TY potrafisz człowieka nakręcić! Właśnie jestem tak nabuzowana jak Klasyk na tapczanie, tyle że zamiast słowotoku mam "palcotok". Wybacz tą wesołą słowotwórczość ale ...o mamuniu.....uwielbiam to opowiadanie, naprawdę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. waaa! przerwać w takim momencie! normalnie to opo zaczyna mnie kręcić!

    OdpowiedzUsuń