sobota, 27 października 2012

cz I Geniusz



-Już panu mówiłam, że już jest za późno. Czy pan tego nie rozumie,że terminy przesłuchań są tylko w lipcu, a potem ewentualnie na początku września?Mamy koniec października.
Sekretarka bezradnie rozłożyła ręce,kiedy mężczyzna jeszcze mocniej oparł się rękami o jej biurko i patrząc na nią z góry,wbił nieruchomy wzrok w coraz bardziej zdenerwowaną kobietę.

- W takim razie żądam widzenia z profesorem Winiarskim.
- Ale… profesor jest teraz jest bardzo zajęty- Niepewnie podniosła oczy, na wiszącą nad nią postać siwiejącego czterdziestoparolatka- Mogę pana umówić w przyszłym tygodniu.
- Nie ma takiej możliwości- Zagrzmiał - Muszę wyjaśnić tę sprawę dzisiaj. Poproszę dokumenty.
Zgarnął plik papierów sprzed zdezorientowanej sekretarki i ruszył do gabinetu z napisałem „Dyrektor”. Zaledwie dwa razy uderzył palcem w drzwi , nacisnął klamkę, z krótkim „mogę?” zniknął w pokoju obok.

Sekretarka wróciła do swojej pracy spoglądając co chwilę na drzwi, skąd dobiegały podniesione głosy. Była pewna, że profesor za chwilę wyrzuci tego natręta. Rzeczywiście po trzech minutach wyszedł dyrektor Winiarski i trochę zbyt sztywnym głosem oznajmił.
- Pani Ewo, poproszę aby u mnie się stawili; mój adiunkt Rapczewski i profesor Barska. Za pół godziny pewnie będą mieli przerwę, niech przyjdą do mnie do gabinetu. Odwrócił się do mężczyzny, który ściskał dokumenty w ręku i z miną zwycięzcy spoglądał na sekretarkę.
- Panie Witkowski,nic nie obiecuje, teraz wszystko rozstrzygnie przesłuchanie. Niech pan jednak ma świadomość, że robię wyjątek, uginam się przed tym dossie, które robi wrażenie, ale powiedzmy sobie szczerze, my mamy swoje wysokie kryteria, które może pański syn nie spełniać.
Gdyby nie szacowne grono i poważne miny, z pewnością natręt, roześmiałby się. Ostatkiem sił powstrzymał jednak głośnie parsknięcie i tylko lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Panie dyrektorze, jestem wdzięczny za danie szansy mojemu synowi. Pragnę jednak pana zapewnić, że jeśli nam się nie powiedzie- Tu zrobił pauzę i lekko chrząknął- Wsiadamy w samolot i lecimy dalej. Jego papiery leżą w kilku szkołach, następny będzie jak myślę Berlin. Jestem jednak patriotą i zacząłem od Polski.
Witkowski przeczesał ręką modnie przystrzyżone włosy i teraz uśmiechnął się czarująco do oniemiałej dwójki. Profesor lekko uniósł brwi ale nie dał się wyprowadzić z równowagi. Poprosił swego gościa o to by zaczekał jeszcze chwilę, podał numer sali przesłuchania i sprawnie i grzecznie skierował gościa za drzwi. Z ulgą pozbył się tego irytującego mężczyzny. Sekretarka także odetchnęła i kiwnęła tylko głową.
- Jednak zrobicie dla niego przesłuchanie?
- Pani Ewo nie mogłem inaczej, te wszystkie konkursy i szkoła do której wcześniej uczęszczał. … sama Pani rozumie, nie byłem w stanie odmówić. Profesor chyba sam poczuł swoją słabość i nie chciał kontynuować tematu, chociaż sekretarka miała wielką ochotę zrelacjonować jaki arogancki i bezczelny był ten Witkowski . Poprosił tylko jeszcze raz aby sprowadziła do gabinetu tą dwójkę nauczycieli, którzy z pewnością pomogą mu w sposób kompetentny ocenić umiejętności młodego skrzypka z Rosji.

****************************
Adam siedział w sali koncertowej i czekał z niecierpliwością na powód zamieszania, które ogarnęło całą szkołę. Nietypowo, bo dawno po rozpoczęciu semestru, mieli przesłuchać chłopaka, który dzisiaj rano przyleciał z Rosji.Ilja Witkowski tak zupełnie nie był mu nieznany. Widział jego nazwisko wśród laureatów kilku konkursów, nie miał jednak świadomości o jego związkach z Polską. A teraz on, profesor Barska i dyrektor Winiarski, mieli podjąć decyzję czy ma szansę uczęszczać do ich konserwatorium. Takie były przepisy ,choć odrobinę śmieszne w przypadku umiejętności, którymi dysponował ten chłopak. Procedury jednak musiały być wypełnione, a on z chęcią posłucha utalentowanego skrzypka.
Do sali weszli ojciec z synem. Pierwszy rozsiadł się wygodnie ,zaledwie kilka krzeseł od komisji. Drugi lekko wbiegł po schodach na proscenium. Chudy chłopak w dopasowanej marynarce z blond włosami sięgającymi do ramion. „Bez przedziałka i z zadowoloną miną” pomyślał Adam, „ to jednak jakaś odmiana”. Powiało świeżością i nowością. Nawet pani Krysia pianistka akompaniatorka, była jakby bardziej uśmiechnięta i ona pierwsza uderzyła w dźwięki.

Muzyka od początku wdzierała się siłą do wnętrza. Kiedy usłyszał skrzypce, Adamowi jako profesjonaliście z miejsca włączyła się opcja oceny tego co słyszy. Nie zawiódł się ani odrobinę. Dokładnie tego właśnie się spodziewał, niewiele mógł zarzucić w obszarze technicznych umiejętności. Szkoła rosyjska była znana z nienagannego warsztatu. Odrobinę uspokojony tym, że nie musi skupiać się na kulawych dźwiękach, odprężył się i pozwolił podążał myślami za płynącymi nutami.
W pierwszym momencie zastanowiła go wibracja, to było coś nowego, co nadawało utworowi Bacha innego brzmienia. Każdy kolejny ton przekonywał go, że to jest interpretacja na którą nigdy by nie wpadł, ale była doskonała. Czuć było siłę i pewność w każdym ruchu smyczka, każdym przesunięciu ręki, dotknięciu struny. Muzyk się nie wahał, miał pewność. To dawało cudowne bezpieczeństwo aby podążyć w świat, który oferował Ilja. Świat,który już go otaczał,zgarniał do wewnątrz,o czym świadczyły kolejne ciarki przebiegające po jego ciele.Nie opierał się,bo to unoszenie na dźwiękach było tak przyjemne.

Kolejna pauza i uderzenie w struny.Otworzył gwałtownie oczy,nie wiedząc,że miał je przymknięte.Obrócił głowę w stronę Winiarskiego,by napotkać równie zdziwione i zaskoczone spojrzenie.Uspokojony,że nie jest sam w tym euforycznym odbiorze,ukrył się ponownie pod powiekami,ciesząc się każdym tonem,tęskniąc za dźwiękiem tych skrzypiec gdy znikały na sekundy.W monetach kiedy utwór zwalniał intonacja prowadziła go w spokojne rejony świadomości.Już widział te pola w skąpane w słońcu a w oddali las. Kwiaty kołyszące się lekko na wietrze w tle kolorowej łąki. Dawno nie przeżył takiej wizualizacji i tym bardziej radośnie oczekiwał na kulminacyjną i szybką część, kiedy krótkie urywane pociągnięcia smyczka pozwolą mu wyzwolić tą energię, która właśnie się kumulowała.I tak też się stało wraz z przyśpieszeniem utworu, radośnie gnał w strumieniach nut czując prawie uderzenia wiatru oszołomionego tak jak on takim towarzystwem.

Ta muzyka była nowa. Nawet jeśli już słyszał ten koncert skrzypcowy Bacha setki razy, teraz go ponownie odkrywał. Stanął w obliczu czegoś nieznanego, cudownego, którego źródłem była ta chwiejąca się postać na scenie. Niesforne włosy nie podążały tak szybko za ruchami głowy, przysłaniając momentami twarz. Tak to on, całkowicie skoncentrowany na instrumencie z lekko rozstawionymi nogami, wydobywał z niezbyt skomplikowanego rezonansowej skrzynki tą cudowną melodię. Adam utkwił wzrok w chłopaku, tak jakby przeszywającym spojrzeniem mógłby zrozumieć tajemnice tej doskonałości.

Nagle wszystko ustało,pozostała tylko cisza,której się natychmiast sprzeciwił.Kiedy zrozumiała,że to utwór się skończył doznał eksplozji radości. Poderwał się z krzesła i prawie zaklaskał. W ostatniej chwili powstrzymał ręce od aplauzu, tylko nieprzytomnym wzorkiem rozejrzał się po zebranych.Ilja patrzył wprost na niego i uśmiechał się mrużąc przy tym swoje jasne oczy. Profesor siedział z lekko otwartymi ustami , spoglądając gdzieś w dal, Barska z kolei zawiesiła wzrok na nim, przestraszona pytała spojrzeniem co dalej?
Musiał jakoś ratować sytuację.Zwrócił się więc do ojca chłopaka.
- To barokowy instrument?
Witkowski, nie zmienił pozycji przez piętnaście minut.Tak samo rozparty nadal siedział w pierwszym rzędzie.Łaskawie przytaknął głową i krzyknął do Ilji po rosyjsku.
- Mołodiec.
Profesor nagle obudził się z letargu.Uniósł swe ciało i lekko odkaszlnął,aby już w miarę czystym głosem powiedzieć.
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze- Zwrócił się teraz bezpośrednio do Ilji- Chłopcze masz doskonałą technikę jak na tak młody wiek. Jest kilka rzeczy do poprawki, ale myślę, że z przyjemnością przywitamy cię w naszym konserwatorium. Zgadzacie się państwo ze mną? – tutaj obrócił głowę w kierunku pozostałych członków komisji.
Adam i Barska ochoczo przytaknęli głową.
- Dziękuje bardzo – powiedział Ilja zmiękczając co najmniej połowę liter."To niemożliwe" ponownie dziwił się Adam patrząc na tego chłopaka, że takie chude ciałko może generować taką siłę, może tak pewnie prowadzić każdy dźwięk,kontrolować każdą nutę.Patrzył jak na boga,który zstąpił jedynie na chwilę by się pobawić w granie na tej ziemi.Klasyczne rysy oraz blond włosy,prowadziły go do skojarzeń o aniołach. Nie był skończenie piękny ale w tej aureoli ze swego talentu był fascynujący.Chłopak tymczasem ukłonił się i zszedł do nich,by stanąć tuż za ojcem,który już wyciągał rękę do wszystkich po kolei z radosnym „ Jestem taki szczęśliwy, że mój syn będzie się uczył w Polsce. U takiego wybitnego profesora, to zaszczyt.”
Adam patrzył na tą scenkę i nie mógł się uwolnić od jednej myśli.Dla kogo tak naprawdę będzie to zaszczyt,że ojciec Ilji wybrał konserwatorium właśnie tutaj w Poznaniu.Co do tego, że przyjęli by go wszędzie na świecie, nie miał żadnych wątpliwości.I co Winiarski miał zamiar poprawiać?Ten blef był doskonały,ale niesprawiedliwy w stosunku do młodego skrzypka,który z pewnością będzie niesamowitym wyzwaniem dla całej kadry.
Ciarki nadal miał na całym ciele a każdy kolejny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa przypominał mu o tym,że ten chłopak o jasnych włosach i oczach będzie dla niego problemem.Ta muzyka która jeszcze w nim wibrowała,była nie do zapomnienia. Wywoływała jednocześnie i radość i niepokój,które go pętały.

Miał pełną świadomość,że pierwsza lekcja właśnie się odbyła.Wiedział także kto komu jej udzielił.

3 komentarze:

  1. w przyszłości: rywale czy przyjaciele? ciekawość mnie zżera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to dobry początek aby zatrzymać cię przy tym odpowiadaniu, jeśli ciekawość Cię zżera :)

      Usuń
    2. cleo o to jest pytanie ;) myślę, ze z początku pewnie rywale, a potem może...

      Usuń