środa, 25 grudnia 2013

Przepraszam, mam chłopaka cz.VII




- Paweł wstawaj na obiad- Od rana nie ruszył się z łóżka, a ojciec darł się właśnie z przedpokoju, że ma coś zjeść. Naciągnął na głowę kołdrę, żeby nie słyszeć tych wrzasków, nie miał zamiaru ruszać się z tego ciepłego stanowiska.
- Rusz tyłek – Usłyszał głos nad swoją głową- Matka pół dnia stała i gotowała a ty co nawet nie raczysz spróbować? – Pochylił się nad nim i szepnął teatralnie- Mógłbyś swoje fochy schować i przynajmniej teraz jej nie denerwować?
- Dobra, dobra – Rozkopał przykrycie- Nie jestem głodny, nie rozumiesz? Ale jak mam się poświęcić, to wepchnę coś w siebie.
Przymknął oczy bo światło z odsłoniętych nagle żaluzji zaczęło go razić.
- Masz zamiar tak przebimbać całą niedzielę? – Chciał wiedzieć ojciec.
- Tak, właśnie miałem taki zamiar- Spuścił nogi z łóżka i zaczął szukać spodni. Nie miał zamiaru się stroić do obiadu, chciał to odbębnić i wrócić pod kołdrę. Było mu tak źle, że sam nie wiedział jak ma sobie z tym poradzić. Szymon wczoraj mu powiedział, że znowu wyjeżdża, tym razem tylko na dwa tygodnie, ale jemu się zrobiło tak przykro, tak w niezrozumiały sposób źle. Nie będę się widzieć kolejne kilka tygodni, dopiero na urodziny Szymka może się spotkają, ale te kilka tygodni są tak cholernie długie. Ta wiosna ciągnie się w nieskończoność, a w ogóle jest beznadziejna. Taki kiepski  nastrój towarzyszył mu od wczoraj i niczego poza wylegiwaniem się w łóżku nie pragnął.
Kiedy wciągnął jakieś ciuchy na siebie, usiadł zrezygnowały na skotłowanym łóżku. Ukrył twarz w dłoniach. Czy to jest ta pieprzona miłość, ta tęsknota której nie umie opanować, a każda przeszkoda by mógł mieć Szymka obok siebie, urasta natychmiast do tragedii w jego życiu. To przecież chore. Usłyszał szmer, to matka zaglądała do niego
- Pawełku, co się dzieje?
Już miał jej powiedzieć, ale sam nie wiedział co właściwie ma na swoje usprawiedliwienie.
- Mamo, przepraszam cię ale dzisiaj nie jestem głodny.
Spojrzała na niego czujnie i usiadła obok na łóżku.
- Źle się czujesz?
- No tak trochę- wydusił z siebie
- Coś z Szymkiem?
Złapał się za włosy i szybko wyrzucił z siebie
- Wyjeżdża znowu, a to oznacza, że nie będziemy się widzieć przez kolejne tygodnie- Spojrzał na nią – Ja, ja mamo tak nie mogę.
Zmartwiona poklepała go po ramieniu.
- Musisz być cierpliwy, wszystko się ułoży.
- Przez niego nie mogę jeść, nie mogę spać, nie mogę myśleć- Z pretensją teraz wyrzucał wszystkie winy swojego chłopaka- I jeszcze torturuje mnie kolejną rozłąką, to znaczy wiem, że musi wyjechać, ale dlaczego to tak się wszystko układa, że nie możemy się spotkać?
Matka zaczęła wzdychać.
- To nie jego wina, to wszystko się dzieje w tobie, synku. – obróciła go w swoją stronę- Nigdy nie myślałam, że tak ciężko będziesz przechodził swoją pierwszą miłość- Podniósł gwałtowanie głowę- Nie zadręczaj się proszę, lepiej zaplanuj coś na wasze ponowne spotkanie
- To będą jego urodziny, wymyśle coś ekstra- Uśmiechnął się do siebie.
- Naprawdę?- matka się rozpromieniła- Wymyśl coś naprawdę wyjątkowego. Może coś czego się nie spodziewa,  coś co tylko ty możesz mu podarować.
Paweł zrobił wielkie oczy, po czym potrząsnął głową. Nic na razie takiego mu nie przychodziło do głowy, Szymek jednak ucieszy się z wszystkiego co od niego dostanie, tego był pewien, ale urodziny to jednak specjalna okazja.
- To pomyśl nad tym prezentem, a teraz chodź coś zjeść.
- Yhmmm- w zamyśleniu powędrował za nią do kuchni, cały czas zastanawiając się jaką ekstra niespodziankę ma przygotować dla swojego chłopaka.

****

Dwa tygodnie później czujnie nasłuchiwał czy jego siostra wreszcie wybyła ze swojego pokoju. Chciał tylko na chwilę do niej wpaść, musiał coś wyciągnąć z jej szafy, ale tak by się o tym nie dowiedziała. Przez ostatnie dni zrobił kilka prób by się do tej jej twierdzy dostać, ale jakoś ciągle były niesprzyjające warunki. Dzisiaj nareszcie szykował się dogodny moment. Matka oglądała TV, a Magda wyszła do koleżanki. Cicho na palcach przebiegł pomiędzy pokojami i prawie bezszelestnie zamknął za sobą drzwi. Otworzył szafę i rozgorączkowany przerzucił wieszaki z ubraniami. Dokładnie wiedział czego szuka. Tej krótkiej plisowanej spódniczki w niebiesko zieloną kratę. Oczywiście Magda miała burdel  w swoim pokoju i nie był w stanie zidentyfikować akurat tego jednego jej ciucha. Zaczął się zastanawiać nad czymś innym, kiedy na półce dostrzegł rąbek materiału w kratę, wyszarpnął spódnicę z triumfującym uśmiechem na twarzy.
Oglądał ją teraz z przodu i z tyłu, zastanawiając się po pierwsze, dlaczego jego siostra jest tak chuda, że ta spódnica wygląda jak rękaw od jego kurtki, po drugie dlaczego to coś jest takie krótkie. Za cholerę nikt normalny by się w to nie wcisnął. Zmarszczył czoło. Nie miał wyjścia, był pod ścianą, albo się przekona czy może się w nią  zmieścić, albo będzie tutaj musiał się skradać następne dwa tygodnie, żeby wybrać coś innego.  Podjął szybką decyzję. W ekspresowym tempie ściągnął spodnie, by ze zdziwieniem stwierdzić idealne dopasowanie tego skrawka materiału do jego rozmiaru. Otworzył ponownie szafę i zaczął się przeglądać w lustrze znajdującym się na jednym ze skrzydeł drzwi. 




To był prawdziwy szok, nie mógł uwierzyć, wyglądał może dziwnie, ale zadziwiająco dobrze. Uśmiechnął się  do siebie zadowolony, już wiedział , to był strzał w dziesiątkę z tym pomysłem na prezent. Zaczął parskać w rozbawieniu, obracając się wokół własnej osi. Spódniczka zaczęła kręcić coraz większe koło. Złapał włosy w kitkę  i przyjrzał się w lusterku, było o wiele lepiej. Zapomniał o wszystkim, był tak rozbawiony tym jak wygląda, także tym ze zmieścił się w to wąskie coś w szkocką kratę, oraz wizją zdziwionej i zadowolonej miny Szymona, że kiedy matka zawołała go z przedpokoju…
- Paweł byś obrał ziemniaki na obiad, bo ojciec niedługo wróci.
Bez wahania odpowiedział
- Dobra, zaraz obiorę.
Po sekundzie w odruchu przyłożył rękę do ust, zastanawiając się skąd u niego takie pokłady głupoty. Zanim zanalizował bezmiar swojej tępoty, poszukał przyczyn w dzieciństwie i beztrosce obydwojga rodziców, matka otworzyła drzwi .
Z  prędkością światła złapał swoje spodnie z podłogi i rzucił się na łóżko, przykrywając się nieudolnie nimi
Jego rodzicielka, przełknęła ślinę, wyraźnie próbowała coś powiedzieć, ale podjęta próba spełzła na niczym. Wiedział jedno, ona nie może się denerwować, jest pod ochroną, musi być specjalnie traktowana i wszystko zależy od tego co teraz jej powie.
- To nie jest tak jak myślisz- Zaczął ostrożnie wpatrując się w nią uważnie, jednocześnie próbując wciągnąć spodnie na nogi- Mamy takie przedstawienie w szkole i zgodziłem się zagrać dziewczynę- Uniosła brwi- To znaczy zmusili mnie, tak- Pokiwał głową- Zmusili mnie żebym zagrał inaczej nie zaliczą mi warsztatów z polskiego.
Wstał by wciągnąć na tyłek dżinsy i pozbyć się spódnicy.
- A na dodatek, kazali mi samemu skombinować jakąś krótką kieckę. Wyobrażasz sobie, każą mi paradować w miniówie.
Matka tylko jęknęła
- Paweł…
- Co Paweł, co Paweł. Ja tu jestem uwikłany w jakieś totalne sytuacje bez wyjścia, nie chce powtarzać roku- Próbował ją przekonać- Drugi raz mi się to nie zdarzy i zrobię wiele by nie kiblować następny rok. 
Wszystko wydało mu się logiczne co do tej pory powiedział, dlatego zdziwił się reakcją matki, która teraz złapała się za lekko zaokrąglony brzuch ze słowami.
- Naprawdę niewiele z tego rozumiem, ale zaczyna mnie to niepokoić.
- To nic takiego, kilku chłopaków będzie przebranych, nie tylko ja- Zaczął ją przekonywać- Jak chcesz mogę założyć dłuższą kieckę?
Obrócił się w stronę szafy i przyglądał się garderobie, aby tylko nie mierzyć się ze wzrokiem matki.
- Nie chce  w ogóle abyś chodził w damskich ubraniach- Powiedziała zrezygnowana
- O to widzisz tak jak ja, dokładnie myślę to samo, dlatego to przedstawienie to taka wtopa, że naprawdę, ale chyba nie mam wyjścia.
Zaczął nucić i z największą beztroską osoby, która po prostu przyszła do garderoby by coś wybrać na przedstawienie, zaczął oglądać kilka innych sukienek i spódniczek.
Matka ciężko usiadła na łóżku i przyglądała się swojemu synowi. To jej milczenie zaczęło go niepokoić.  Dlatego spojrzał na nią rozbawiony i wesoło powiedział.
- Nie denerwuj się proszę, to nic takiego, może w ogóle to odwołają, bo wiesz naruszać będzie jakieś tam wartości, albo coś innego…
- Paweł – zaczęła poważnie- Mi możesz powiedzieć wszystko.
Zamknął oczy, modląc się w duchu by ten jego kolejny mega wyczyn, nie zdenerwował jej. Prawdę powiedziawszy to ona po części była winna temu wszystkiemu, plus oczywiście Szymon, jak zwykle, musi się wygłupić przez niego.
Otworzył powieki by napotkać pytający wzrok matki. Chyba jednak nie odpuści, bo znowu zaczęła go dociskać.
- Powiedz mi prawdę synku.
Zacisnął usta i trwał skamieniały. Co do cholery w takiej sytuacji ma jej powiedzieć?  Że Szymona ulubionym artem z nim jest chibi kot w spódnicy?  O nie, za skarby by tego nie powiedział, że zniża się do takiego poziomu by dogodzić swojemu chłopakowi. Milczał teraz gorączkowo poszukując racjonalnych wytłumaczeń. Nic konkretnego jednak nie przychodziło mu na myśl.
-Widzę, że nie jesteś gotowy by mi to powiedzieć, dobrze…- Westchnęła zmęczona- Daj mi numer do Szymona.
- Nie! – krzyknął
- Dobrze, to wezmę od ojca, który ciągle się go radzi w sprawie remontu, jak wolisz.
- Ale- głos mu drżał- Po co ci ten numer?
- Chce wiedzieć co się dzieje.
- Błagam-W panice teraz jęczał – nie pytaj go, tylko nie jego.
Już właśnie przypominał sobie motto Szymona o szczerości i budowaniu relacji.
- Ja się boję o ciebie, kochanie- rozumiesz to? Jestem w stanie zaakceptować wiele jako matka, jesteś moim dzieckiem i chociaż nie mieściły się pewne rzeczy w mojej głowie, przyrzekam, że pogodzę się z tym, ale…  ja się boję, tego co zrobią z tobą inni ludzie.
- Mamo, przestań, nie denerwuj się, nic więcej nie mam ci do powiedzenia w tej kwestii, nie zamienię się w dziewczynę, nie pragnę tego – „Ja nie – właśnie mu przeleciało przez głowę, ale ktoś inny by i owszem się ucieszył, pewnie”.
- Jeśli nie chcesz abym tu w tej chwili nie dostała totalnej histerii i źle się poczuła, dawaj mi ten numer- Zaszantażowała go.
- Bossszzzeeee- zasyczał – Masz za bujną wyobraźnie
- Tak, tak hormony zafundowały mi halucynacje, mój syn w spódnicy.
- Dam ci ten numer, albo sam wykręcę i porozmawiasz z nim, tylko błagam na wszystko nie mówi mu o tym.
Patrzyła teraz na niego zdezorientowana. Złożył ręce w błagalnym geście, to jedynie mogło go uratować przez totalną prawdomównością Szymona, brak pytań w tym obszarze. Kiwnęła głową  na znak, że się zgadza, ale od dzwonienia do jego chłopaka nie chciała odstąpić. 




Po sekundzie usłyszał zdyszany głos Szymona
- Co tam kocie?- krótki urywany oddech słyszał teraz w słuchawce, pewnie Szymon ćwiczył właśnie na siłowni- stęskniłeś się?
- Tak – potwierdził krótko- Moja matka chce z tobą rozmawiać- Powiedział grobowym głosem.
Podał jej aparat, a ta natychmiast rozpromieniła się.
- Cześć Szymon. Nie przeszkadzam?
- Dzień dobry Pani Moniko. Nie, w sumie kończyłem już. Coś się stało?- nabrał szybko powietrza i wydyszał – Co tam Paolo znowu zmalował?
- Cha cha cha- zaczęła się śmiać, a Paweł właśnie przyglądał się jej spod oka, ona normalnie wariuje jak go słyszy- Jak ty doskonale go znasz.
- Powiem szczerze, że mam jakiś wgrany czytnik na Paola, rzadko co mnie może zaskoczyć w jego wydaniu.
Chrząknęła i zaczęła go przepraszać.
- Nie powinnam tej rozmowy zaczynać przez telefon, ale pewnie szybko nie się zobaczymy, a muszę o czymś ważnym z tobą porozmawiać.
Spojrzała na Pawła jakby chciała aby ten wyszedł i nie słuchał tego co ma do powiedzenia, on jednak nie miał zamiaru się ruszyć z miejsca.
- On zaczyna się zachowywać coraz dziwniej, a ja zaczynam się coraz bardziej  bać o niego- westchnęła- Nie jestem psychologiem, ale czuję, że to niczego dobrego nie wróży, to znaczy mogą wyniknąć z tego  kłopoty większe niż teraz.
- A co się teraz dzieje?- chciał wiedzieć Szymon
- Nic takiego, ale sąsiadka z bloku mnie zaczepiła w sklepie  i zapytała z uśmieszkiem, czy Paweł ma chłopaka?
- Co? – wyrwało się brunetowi z gardła- Skąd ? O co chodzi?
Spoglądając na swojego syna, skrupulatnie tłumaczyła teraz Szymonowi
- Uśmiechnęłam się miło i kompletnie nie wiedziałam jak zareagować. Za to spytałam skąd ona o tym wie, nie zaprzeczając i nie potwierdzając. Otóż dowiedziałam się, że całe liceum Pawła już dokładnie jest poinformowane, bo jej syn chodzi do młodszej klasy. Pewnie ta usłużna informacja miała mnie wprowadzić w szok, z czego zapewne Kobusowa, ta plotkara ,by się cieszyła, ale głównie mnie to przeraziło. 
Paweł otworzył usta i stał skamieniały. Kompletnie nie wiedział skąd ta informacja znalazła się w szkole.
- Mamo- jęknął- Ja się naprawdę tym nie chwalę na prawo i lewo, nikomu tego nie mówiłem.
- Nie wiem, w takim razie muszę porozmawiać z Magdą….
- Pani Moniko, proszę się nie denerwować, ja chyba wiem, kto jest roznosicielem tego info- przerwał jej szatyn.
- To i tak już nic nie zmieni- Westchnęła- Ważniejsze jest co innego, jego bezpieczeństwo. Na Sikorniku, w szkole. To jednak małe miasto i dużo zacofanych , głupich ludzi.
- Rozumiem, wszędzie tacy są- Szymon cmoknął nerwowo- Są dwa rozwiązania, albo przestaniemy z Pawłem być razem, albo on się do mnie przeprowadzi do Warszawy. Z tym, że ta pierwsza opcja- podkreślił stanowczo- Raczej nie wchodzi w grę.
Matka milczała spoglądając na syna. Paweł nie usłyszał propozycji Szymona wisiał jednak niepewny i przerażony nad nią.
- Nie wiem czy to są jedyne rozwiązania, chciałam jednak, żebyś się razem ze mną zastanowił jak temu zaradzić. Zwracam się dlatego do ciebie, bo mam nadzieję, że zależy  ci na nim i jego dobro jest równie ważne dla nas obydwojga.
- Biorę całą odpowiedzialność- Zapewnił ją szybko- Trochę czuję się winny w to co go wplątałem. Intuicyjnie Paweł poczuł, że musi bronić Szymona i wyrwało mu się, pomimo tego ,że nie słyszał co powiedział.
- To nie jego wina, dlaczego mu zawracasz głowę? Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?
- Usiądź proszę i powiedz mi czego chcesz?
- To znaczy?
- Szymon, przepraszam cię na sekundę muszę o coś spytać Pawła.
Spanikował, wiedział, że matka go pyta o coś ważnego, ale jakiej odpowiedzi się spodziewała, nie miał pojęcia.
- Pytam jak widzisz swoją przyszłość, co chcesz robić?
Przełknął ślinę.
- Tak dokładnie to jeszcze nie wiem- Ostrożnie zaczął- Na razie o niczym innym nie myślę, aby tylko skończyć liceum i pójść na studia do Warszawy. Jeśli mnie zapytasz na jaki kierunek- zaczął nerwowo pocierać palcem pod nosem- To nie mam jeszcze pojęcia.-Uniósł brwi- No mogę wyeliminować fizykę- nerwowo się zaśmiał- Całej reszty nie wykluczam, jak i tego, że stolica pociąga mnie głównie ze względu na Szymona. Ech wiem, że jest droga i nie będzie was pewnie stać, dziecko i w ogóle….
Uniosła dłoń
- Szymon?
- Tak?
- Ja porozmawiam z mężem na ten temat, musimy zastanowić się nad twoją propozycją
- Jaką propozycją?- jęknął Paweł.
Matka uniosła na niego oczy i patrzyła teraz z dołu zmartwionym wzrokiem.
- Boję się o ciebie. Czym dłużej o tym myślę, tym większy strach mnie ogarnia. Dlatego nie wiem czy, nie lepiej by było żebyś jednak wcześniej pojechał do tej Warszawy, tam są inni ludzie, tak jakoś się anonimowo żyje, nie tak jak tu, gdzie ciągle tylko plotka goni plotkę.
- Do Warszawy? – powiedział niewyraźnie Paweł. Tysiące myśli przelatywały przez jego głowę. Jak to, przecież on nie jest gotowy jeszcze, poza tym , jak oni sobie to wyobrażają, że on zostawi tu wszystko i będzie uciekał do stolicy.
- Czy wy jesteście normalni?- trochę za głośno zirytował się. – Zapytaliście mnie chociaż czy ja chcę.
- Myślałam… - zaczęła matka.
- Nie wiem co sobie roicie w tych głowach, ale kompletnie nie liczycie się z moim zdaniem, kompletnie- zapiszczał.
- Paweł- powiedziała to teraz ostro- Nie chcesz mieszkać z Szymonem?
- Chcę!- wrzasnął
- To o co ci chodzi?
- O to, że nie liczycie się z moim zdaniem, że ja nie wiem co się dzieje, że ciągle jestem przestawiany w kąta w kąt. Że….
Matka niespokojnie poruszyła się na łóżku i teraz naprawdę się zdenerwowała.
- Nie wytrzymam zaraz, ten chłopak mnie wykończy, jak słowo daje- Złapała za telefon, Szymon tkwił cały czas na linii- Szymon, mała prośba do ciebie – Z uśmieszkiem spojrzała na Pawła- Czy możesz go sobie zabrać? Najlepiej już teraz, zaraz żebym dożyła porodu trzeciego dziecka, bo z tym kompletnie nie umiem się dogadać.
- Oooo- Paweł tryumfował- Świetnie, a teraz pokoik wreszcie będzie wolny i problemów łącznie ze mną się pozbędziecie.  Dobra zejdę wam z oczu skoro tego chcecie.
Coś go złapało za gardło i ścisnęło mocno. Matka patrzyła teraz na niego lekko nierozumiejącymi oczyma, a on miał już dość.  Poszedł do swojego pokoju, ostentacyjnie trzaskając drzwiami.
Szymon tymczasem tłumaczył.
- Pani Moniko, proszę się nie denerwować, jego trzeba sposobem i będzie za chwilę naprawdę zadowolony. Proszę mi dać tylko czas, a na pewno dogadamy się w tej kwestii. Ja jeszcze przemyślę, całą sprawę
- Ja nie mam cierpliwości, teraz jestem jakaś taka rozchwiana …
- To zrozumiałe.
- I naprawdę się o niego bardzo boję- Westchnęła znowu.
- Niech pani już przestanie, nic mu nie będzie. Ja się nim zaopiekuje i jeśli pani myśli, że mu odpuszczę z nauką, to pomyłka. Będę cisnął aż nakryje się uszami. Ma zdać tą maturę na mega dobrych punktach. On jest mądry chłopak, tylko taki jakiś pogmatwany i trzeba go czasem naprostować- zaczął chichotać. – Mam dużo młodszego rodzeństwa i wiem jak go zapędzić do pracy.
- To dobrze, twoje zapewnienia mnie uspokajają, tego mi trzeba- Zamilkła na chwilę- Jeszcze muszę to omówić z mężem, to będzie trudna rozmowa, ale cóż ja teraz mówię za dwoje.
- To pani na siebie bierze męża, a ja na siebie Pawła.
- Cha cha cha, jaki spisek.
- No właśnie, ale teraz to właściwie powinna pani zapomnieć o całej sprawie i sobie odpuścić w temacie. Wszystko się na pewno ułoży.
Uśmiechnęła się i pomyślała, że chyba jest w jakiejś bajce, ktoś wreszcie zdejmuje z jej ramion część odpowiedzialności. Ten Szymon to naprawdę wspaniały chłopak i taki rozsądny i dojrzały jak na swój wiek.  Skończyła rozmowę z szatynem i poszła Pawłowi zanieść telefon.
Kiedy przekroczyła próg jego  pokoju, on nakrył głowę poduszką na znak, że nie będzie z nią rozmawiał. Dopiero co skończona rozmowa telefoniczna wprawiła ją znowu w doskonały nastrój dlatego  zażartowała teraz.
- Wiesz jak się zachowujesz? Jak taka rozkapryszana panna, chce, ale się boi. A może masz wahania hormonalne tak jak ja i teraz masz ten no… chachachacha- trudny okres.
- Przestań- zasyczał Paweł- Tak czy inaczej zejdę wam z oczu- zagroził.
- Ja jestem za.
Paweł załamany już nic nie odpowiedział, kiedy trzasnęły drzwi, przewrócił się na bok i próbował poukładać te wszystkie kołatające się myśli. Naprawdę przeczuwał to od dłuższego czasu, powinien to przewidzieć. Jest już dorosły, rodzice po prostu wypychają go, aby się usamodzielnił i żeby nie mieli jego jeszcze na głowie, jak się dziecko urodzi.  Ale przecież, tak cholernie mu jest przykro, że pozbywają go się z domu tuż przed czwartą klasą, ledwie się przyzwyczaił do tych nowych ludzi i teraz znowu będzie musiał zmieniał nie tylko grupę ale też szkołę? Jak oni w ogóle sobie to wyobrażają. Tu ma swoich znajomych, swoje towarzystwo, a tam co? Jakieś dupki z Wawy z którymi pewnie nawet nie da się zamienić zdania. To jakiś koszmar, w ogóle to miasto go przeraża.
No i następna kwestia, jego życie z Szymonem.  Jakoś tak nie miał w najbliższych planów z nim być non-stop, to będzie chyba niezwykle trudne. To prawda te dwa dni w domku były cudowne, ale przecież życie tak nie wygląda.  Pewnie znudzi mu się, a potem zostanie sam w tym dużym okropnym mieście, a powrotu do domu już nie będzie. Łzy się pojawiły i same zaczęły kapać na narzutę łóżka. Musiał przyznać jednak, że został mu tylko on, jego chłopak i jeśli go nie weźmie do siebie, to nie wie gdzie się podzieje.  




Wziął telefon i zaczął przeskakiwać ostatnie sms’y jakie dostał od Szymona. Kilka zdjęć i pełno miłych, kojących słów i zapewnień, że go kocha i tęskni.  Przestał płakać i czytał wszystkie wiadomości z ostatnich kilku tygodni. Powoli się uspokajał.  Trafił też na sms’a od Gabi. Właśnie doznał olśnienia, że może z nią porozmawiać , poradzić się w temacie.
Stuknął w jej numer, pociągając jeszcze nosem. Odebrała prawie natychmiast.
- Hej co tam słychać Gabi?- pytał.
- Spoko, a u ciebie?
- No tak jakoś- wymamrotał- Co porabiasz?
- Robię kolczyki.
- Kolczyki?- był naprawdę zdziwiony- Jak to robisz?
- No mam takie zestawy i dodaje różne ozdóbki i wychodzą takie wypasione długie kolczyki.
- Naprawdę można to samemu zrobić?
- Pewnie, wszystko do kupienia w necie. I to jest super wciągające, mówię ci.
- Prześlij mi może jakieś foty bo nie uwierzę.
Zaciął się na chwilę, bo nie wiedział czy Gabrysi można przeszkadzać, ale do cholery nie miał nikogo, kogo mógłby o to spytać.
- Gabi?
- Yhmm- odpowiedziała trochę z daleka, jakby odsunęła się od słuchawki.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Pewnie.
Paweł teraz się ożywił odrobinę, bo chciał dobrze  wszystko przedstawić.
- No więc, weźmy taką hipotetyczną sytuację. Całkowicie nie prawdziwą.
- To jakiś film?- chciała wiedzieć.
- Nie taka historia, co byś zrobiła na miejscu bohatera.
- Eeeee, no spoko, dawaj dalej.
- No to chce powiedzieć, że taki ktoś, kto oczywiście nie istnieje, staje przed takim dylematem; albo jedzie do swojego… no jakby to powiedzieć, eeeee partnera, albo mieszka dalej z rodzicami.  On właśnie może z nim zamieszkać- Zaczął szybko tłumaczyć, bo bał się, że nie zrozumie sytuacji- Ale nie jest na to gotowy, a rodzice go wyrzucają z domu.
- To co to za dylemat? – Chciała wiedzieć- Ja tu nie widzę żadnego dylematu. Nie ma gdzie mieszkać, więc jedzie do swojego eeee partnera
- Nie e- partnera, tylko partnera
- A czy wy przypadkiem nie uprawialiście e- seksu, sam mi mówiłeś.
- Nie!- wrzasnął- Ta historia jest nie o mnie.
- No dobra, to skupmy się.  Rodzice się dowiedzieli o, umownie go nazwijmy  tylko hipotetycznie, e-partnerze, i teraz wyrzucają naszego biednego bohatera z domu.  A ponieważ e- seks różni się od real seks, bohater ma pietra?
- Nie!- zaczął się z wyższością śmiać- Seks real też przerabiali na wiele sposobów.
- OOOO- podnieciła się Gabi- To cudownie. Dawaj.
- Gabi, pytanie jest nie o to, do cholery, pomóż mi rozwiązać dylemat.
- Eeeee, a myślałam, że wskazówki od ciebie przydadzą mi się, kiedyś kiedy rzuci cię Szymon, będę mogła go zaskoczyć.
- Co? Kiedy mnie rzuci?- jakiś niepokój zasiała w jego sercu.
- Ja tak hipotetycznie oczywiście.
- To przestań, bo mi serce zaraz pęknie, ja jestem w takiej czarnej dupie, że wyć mi się chce.- Przeszedł na coraz bardziej płaczliwy ton- Matka mi dzisiaj powiedziała, że się boi o mnie i chce abym się przeprowadził do Szymona, rozumiesz, chcą ten pokój, a ona chce święty spokój. Chyba zaczęli się mnie wstydzić.
- Co ty gadasz?- przerwała mu- Przecież mówiłeś, że przełknęli to dobrze.
- No tak, ale teraz wszyscy wokół gadają o tym, że jestem gejem i  chcą mnie oddać Szymonowi.
- To źle?
- A twoim zdaniem dobrze?- zirytował się- Wyjechać przed klasą maturalną do Wawy i się kompletnie nie móc skupić na niczym, bo będzie Szymek obok.
- Przejdzie ci, to tylko tak działa na odległość, potem go znienawidzisz- zaczęła się śmiać- a potem rzucisz i mnie poinformujesz  o tym i wiesz, ja zamawiam, ja pierwsza uderzam.
- Chora jesteś. On jest do gejem, Gabi zrozum to.
- Rozumiem i jestem gotowa na wszystko. – Już widział w wyobraźni jej zadowoloną minę. – Paweł?
- Co?
- Nadal nie rozumiem o co ci chodzi? Bierz dwa swetry , dwie pary majtasów, kasę od rodziców, jak ci dadzą i pędź do niego.
- Łatwo ci powiedzieć, ale ja nie wiem czy sobie poradzę, nie wiem czy jestem gotowy, tak mieszkać z kimś, do tego jak się wyprowadzę, nie będę miał do czego wracać.
- O Boże, jakaś ty maruda. Rodzice zawsze cię przygarną. Szymon nie da ci zginąć, nie trzęś tyłkiem tylko wyjeżdżaj do stolicy.  Balangi, towarzystwo, ,melanże o jakich ci się  nie śniło- Warszawa wita.
Chyba Gabi go do końca nie rozumie, nie wie co to za wyzwanie mieszkać z Szymonem. A jeśli się im nie ułoży, to zniszczą nawet to co teraz jest. Z drugiej strony, bardzo tęskni za nim, bardzo chce być z nim, bardzo jest w stanie się poświęcić, aby tylko on był obok. Musi tylko ustalić zasady, aby się tego trzymali, to może jakoś uda im się ten związek.
- Halo, ja nadal nadaje.
- Wiem Gabi, ale musiałem coś przemyśleć.
- Jeśli będziesz ciągle wymyślał kolejne głupie przeszkody, to uwierzę, że na nim ci wcale nie zależy.
- No co ty?
- Tak to wygląda.  A zresztą rzuć go lepiej.
- Niedoczekanie twoje.
- Tak tylko próbuje, bo jestem ciągle zakochana. Jak go zobaczę to ugną mi się kolana.  A  w ogóle, to żądam zaproszenia mnie do Warszawy, jak się urządzisz.
- Coś się ogarnie.
Nie słuchał jej już wcale. Właśnie to jakoś wyraźnie sobie uświadomił, że jeśli się nie zgodzi, będzie opierał, to rzeczywiście Szymon pomyśli, że mu nie zależy. A to jednak nie była prawda. Jakiś dziwny strach przed nieznanym blokował go cały czas, lubił mieć wszystko zaplanowane, a z Szymonem było jak na karuzeli. Nawet roku się nie znali, a mieli już z sobą zamieszkać? Hmm. To naprawdę było dziwne. On, który nigdy w życiu z nikim nie był, nagle został porwany przez tajfun w postaci tego przystojnego szatyna, który z niewiadomych przyczyn właśnie jego wybrał. To prawda, nie wyglądał najgorzej , to prawda nie był najgłupszy na świecie, ale zbyt wielu zalet w sobie nie widział- oceniał teraz siebie Paweł. Miał też wątpliwości czy umie być tak z kimś cały czas.
- Gabi- przerwał jej, bo toczyła jakiś monolog, którego nie rejestrował- Dzięki, muszę kończyć. Pomogłaś mi.
- W czym?- chciała wiedzieć.
- Jak zwykle we wszystkim.
- Jesteś słodki Pawełku.
- Zęby mnie bolą i brzuch od tej słodyczy, przestań.
Zaczęła cmokać przez słuchawkę i po krótkim „pozdrów Szymona”, rozłączyła się. 

Spojrzał na wyświetlacz i pomimo tego, że był cały czas zmieszany obrotem sytuacji, postanowił jednak porozmawiać z Szymkiem.
- Halo- doszedł go głos z oddali.
- Gdzie jesteś?
- W przebieralni.
- To wyłaź stamtąd, coś ważnego muszę ci powiedzieć. – zażądał Paweł.
- Sekunda, ale co się stało kocie, stary wrócił do domu?
- Nie. Wyjdź proszę gdzieś, gdzie spokojnie będziesz mógł porozmawiać i zadzwoń do mnie.




Rozłączył się.  Spojrzał teraz na tą bransoletkę, podarunek od jego chłopaka, z którą się nigdy nie rozstawał, przesuwał kamyki wzdłuż rzemyka i przygryzając włosy, próbował zebrać w sobie siłę by to wszystko jasno przedstawić.  Kiedy Szymon zadzwonił czuł, że podejmuje jedną z ważniejszych decyzji w swoim życiu.
- Co tam kocie?
- Kocham cię.
-……
- I co ja… co ja chciałem powiedzieć – Zaciął się, ale szybko oprzytomniał -  I jeśli mnie chcesz przygarnąć, to będę szczęśliwy. A jeśli jednak nie, to będę musiał jakoś tak…sam się z tym uporać, żeby szybko się usamodzielnić, bo…. czuje, że chyba nikt mnie tu nie chce.
- Kocieeee…
- I jeśli ty mnie też nie będziesz chciał, to jakoś tak… sam dam radę,…. chyba.
Strasznie mu waliło serce, ale Gabrysia miała rację, jeśli będzie cały czas taki niezdecydowany, Szymon jednak może się rozmyślić, powiedzieć, że znajdzie sobie kogoś innego. Musiał dać jasny sygnał swojemu chłopakowi. On jest jednak dużo starszy, może oczekuje czegoś więcej po związku, no cóż, Paweł był gotowy poświęcić się, jakoś przystosować, bo przecież naprawdę mu zależy.
Słyszał tylko jak Szymek chrząka, zanim wydusił z siebie
- Ja już mówiłem twojej matce, ja bardzo chce cię przygarnąć i jeśli by było to możliwe to bym już cię porwał wcześniej.
- Jak to porwał?
- No normalnie, wziął związał i nie pytał.
- Ale czy ja nie mam nic do powiedzenia?
- Oczywiście , że masz, jedyne co masz do powiedzenia to to, że zbierasz swoje manatki po zakończeniu roku i przyjeżdżasz do mnie.
Paweł przełknął ślinę, to się działo, właśnie się działo, będą już zupełnie w innym związku, nie tym na odległość, ale takim prawdziwym.
- To na urodziny mam nie przyjeżdżać?
- Jak to nie przyjeżdżać!- wrzasnął szatyn- Oczywiście, jak najbardziej, w ogóle nie chce mieć urodzin, jeśli się nie pojawisz.
- Pojawię- odpowiedział cicho brunet- I mam już prezent dla ciebie.
- Oooooo, to coś kociego bardzo?- chciał wiedzieć Szymon.
- No, niby tak, ale myślę, że się tego nie spodziewasz.
- O mamuniu, zaczynam się nakręcać, naprawdę muszę to wszystko poukładać na twój przyjazd, ale Paolo jak ja się cieszę, jak ja się cieszę.
- No dobra, dobra, nie ciesz się tak bardzo, bo wiesz ja spiszę wszystkie warunki naszego wspólnego mieszkania.
- Jakie warunki?
- No wiesz, takie które pozwolą mi funkcjonować bez obaw.
- Taka przedmałżeńska intercyza?
- Jaka intercyza? Idioto jeden. Nie bierzemy ślubu, tylko będziemy razem mieszkać.
Przycisnął rękę do głowy, wiedział,  że wypracowanie pewnych reguł z Szymonem nie będzie łatwe, ale musiał się zabezpieczyć. Chciał przegadać właściwie najbardziej to czego się obawiał najbardziej.
- Mam jedną główną prośbę do ciebie, a właściwie musisz mi to przyrzec, no coś tak jakby na ślubie, jeśli tego nie zrobisz, to za bardzo będę się bał pojechać i zamieszkać w tym mieście.
- Jestem wstanie przyrzec wszystko, no prawie, albo bardzo wiele.
Chciał tak bardzo by go zapewnił o jednym.
- Nie zostawisz mnie tam samego, prawda? Nie porzucisz, nie znudzisz się, bo jeśli się stąd wyprowadzę, to będę już bez wyjścia- Mówił coraz ciszej, bo tak trudno mu było przecisnąć te słowa przez ściśnięte gardło- Jeśli nie będę miał oparcia w tobie, to już nikt inny mi nie pozostaje.
Szymon milczał przez chwilę.
- Musisz mi zaufać, jesteś dla mnie najważniejszą osobą, kimś na kogo długo czekałem i znalazłem- Znowu chrząknął jakby mu coś w gardle stanęło- Gdybym mógł, gdyby to było możliwe, to bym padł przed tobą na kolana już po tygodniu  i prosił byś został ze mną …na zawsze.
- Na zawsze?
- Yhmmm.
- To jakoś niewyobrażalnie długo- Zastanowił się Paweł.
- To zacznijmy to niewyobrażalnie długo od pierwszego małego kroku, zamieszkajmy razem.
Szymon bał się cokolwiek powiedzieć, żeby nie zburzyć tej desperacji Pawła w jego postanowieniu.  Radość go rozsadzała, ale powstrzymywał ją cały czas, by ten jego marudny i niezdecydowany chłopak się nie rozmyślił.
- Dobrze- usłyszał pewny głos bruneta- To jeszcze zostają do przejścia moi rodzice, matka mnie i tak wyrzuca, ojciec pewnie podchwyci pomysł, żeby na mnie nie patrzeć, więc raczej spoko, może nawet wcześniej mnie wywalą z domu?
- Oni cię kochają.
- To bardzo dziwnie to okazują- zirytował się Paweł
Szymon westchnął i pomyślał, że będzie musiał swojego chłopaka, trochę pouświadamiać w temacie, jednak teraz nie chciał niczego psuć.
- Dobra kończę- Brunet szybko wytłumaczył- Obiecałem matce pomóc przy obiedzie. Wyślę ci moje warunki.
- Yhmmm- usłyszał w słuchawce i cmoknięcie na pożegnanie.
Wieczorem w swoim mailu szatyn zobaczył wiadomość od Pawła. 

WARUNKI ,które bezwzględnie muszą być przestrzegane. 

  1.  Będę sam się utrzymywał, pójdę do pracy, jeśli będę musiał.
  2. Nie będę stał przy garach całymi dniami, mogę czasami coś ugotować    Chce mieć kilka półek na   ubrani.
  3. Chce mieć kilka półek na ubrania.  
  4. Muszę mieć swoje łóżko, bo inaczej nie będę mógł się nigdy wyspać (może być materac)
  5. Mój wiek niech będzie dla wszystkich tajemnicą, a szczególnie dla twoich znajomych.   
  6. Jeśli będziesz się gdzieś wybierał na imprezkę, muszę iść z tobą.   
  7. Nie będziesz mnie zmuszał do rzeczy niewyobrażalnie głupich (chodzenie nago po domu, albo zakładanie jakiś głupich ozdóbek).   
  8. Jeśli czegoś nie zrobię, nie będziesz mi wypominał, ani nie będziesz mnie wyrzucał z tego mieszkania. 
  9. Będziemy szanować prywatność naszych rzeczy.
  10. Na pewno zapomniałem o setkach warunków, ale to się dopiszę później.  

Jeśli ci pasuje to przeprowadzam się do Ciebie :) lol


Szymon czytając tę listę śmiał się na głos. Przeglądał te punkty i nie mógł uwierzyć, że Paweł dostosuje się do jakiegokolwiek z nich, ale dla świętego spokoju napisał mu, że na wszystko się zgadza. On miał tylko jeden warunek, aby jego kot zamieszkał z nim. Musiał jeszcze zmierzyć się z inną trudną sytuacją, wyeksmitować swoje współlokatora ze wspólnie wynajmowanego lokum. Przykro mu trochę było, że tak to będzie załatwiał, dobrze mu się mieszkało z Sebastianem, ale nie mógł pozwolić na to, żeby jego kot oglądał całe wycieczki, wielce niebezpiecznych nowych znajomych Sebastiana, przewijających się przez ich mieszkanie. Obawiał się także, że nie będzie aż tak wyrozumiały dla Paola, który potrafił zaleźć za skórę, a żadnego z nich nie chciał na to narażać by jakieś spięcia się pomiędzy nimi pojawiły. Wolał to uciąć krótko i zwięźle, że sorry kolo, ale szukaj sobie nową miejscówkę, ja wstąpiłem na nową drogę życia.

Pół roku później, kiedy podczas wygrzebywania śmieci spod łóżka znalazł znowu tą samą listę, śmiał się jeszcze głośniej bo :
1.       Paweł powiedział, że ma za dużo ma głowie i nie ma czasu na pracę, a rodzice mają  obowiązek utrzymywania go do dwudziestego szóstego roku życia.
2.       Wolał gotować niż uczyć się i z braku czasu nawet założył blog kulinarny, któremu poświęcał więcej uwagi niż szkole.
3.       Zajął całą szafę swoimi ubraniami, których w Warszawie kupował trzy razy więcej niż w Gliwicach, twierdząc, że nie będzie chodził jak obszarpaniec z prowincji
4.       Na swoim materacu spał tylko raz, jak się pokłócili, ale Szymon z pełną premedytacją zafundował ten mebel, na wypadek wizyt gości.
5.       O wieku Pawła nie mówił nikomu, za to jego chłopak wszem i wobec przeżywał zbliżającą się maturę, więc jakoś nie udało się tworzyć iluzji, że ma więcej lat niż ma.
6.       Na imprezy Pawła trzeba było wyciągać wszystkimi możliwymi sposobami, twierdził, że nikt go nie lubi, lub, że dziewczyny ciągle się do niego kleją i on nie wie co ma zrobić.
7.       Kiedy chciał zrobić swojemu chłopakowi przyjemność, zakładał kocie uszy i biegał po domu miaucząc, żeby go podrapać z uszkiem.
8.       Nie wyrzucał go z mieszkania, ale momentami cierpliwość mu się kończyła, kiedy Paweł wymyślał kolejne niewyobrażalne przeszkody : dlaczego nie zda matury, dlaczego nie może jechać i oglądać swojego małego braciszka, dlaczego Szymon jest taki apodyktyczny i ciągle mu rozkazuje co ma robić.
9.       Przejął natychmiast wszystkie rzeczy Szymona, nawet jego maszynkę do golenia, na słabe protesty, pytał ciągle czy mają wspólnotę majątkową , jeśli tak, to o co właściwie chodzi ?
10.   I Szymon wiedział, że nawet jeśli by jego chłopak wymyślił tysiąc innych absurdów to i tak by się nic nie zmieniło, miał do niego niewyobrażalną słabość. 

Nawet kiedy by drapał, prychał, syczał na niego i tak go by kochał. Najbardziej jednak lubił momenty, kiedy mruczał, łasił się i przytulał, patrzył tymi swoimi ciemnymi ślepiami i oblewał rumieńcem z prozaicznych powodów. Był od niego uzależniony, a teraz mógł i jego od siebie uzależniać, kosztem licznych ustępstw, to prawda, ale zależało mu tak bardzo, że mógł to spokojnie przeżyć. Przecież to był jego dziki kot, który prawie był udomiowiony. Już tyle udało mu się osiągnąć, w kwestii oswajania go, nie mógł sobie odpuścić, teraz kiedy wiele rzeczy ułożyło się po jego myśli. Znał się na kotach doskonale i tego jednego był pewien, że w miarę upływu czasu będzie coraz lepiej.






 KONIEC! :D



Ale, ale to nie tak, bo historia nadal trwa, a raczej będzie pisana dalej, lecz cofnę się w czasie, do początków spotkania jednego takiego czarnego, osamotnionego i bezdomnego kota. 

To plany na 2014 rok :D
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz