Właśnie się dusił. Panicznymi ruchami rozkopał śpiwór,
który zakrył mu odpływ powietrza. W
kominku wesoło buzował ogień ,a w pokoju pewnie było ze czterdzieści
stopni. Szymon chyba chce ich ugotować,
to była pierwsza myśl, kiedy spojrzał na niego. Siedział przy stole i jak
zwykle bazgrał coś w zeszycie. W
skupieniu długimi pociągnięciami przesuwał ołówkiem po kartce. Paweł usiadł na kanapie i zaczął poprawiać
włosy, które rozproszyły się beztrosko po całej głowie. Spojrzał na zegarek, chyba przespał ze dwie
godziny bo było już tuż koło dziewiątej. Podszedł do stołu żeby się przyjrzeć
rysunkowi, który tworzył jego chłopak. Szymek obdarzył go przelotnym uśmiechem,
ale w skupieniu wrócił do szybkiej pracy ołówkiem. Na papierze powstawało
dokładne odwzorowanie bogato rzeźbionych zagłówków łóżka. Fantazyjne wzory
teraz wiły się przed nim w szarych odcieniach grafitu. Był zachwycony, nie
tylko tym co powstało podczas jego snu, ale także tym, że te niesamowite
ozdobniki i na Szymku robiły równie mocne wrażenie jak na nim.
Ze słowami „to jest piękne” przytulił się do jego
pleców i założył ręce na jego szyję. Spuścił głowę obok twarzy Szymka by lepiej
przyjrzeć się temu dziełu
- Wykorzystam, to w jakimś projekcie- poinformował
go szatyn, przytrzymując jego dłonie by się nie zsunął z jego pleców.
- To najpiękniejsze łóżko jakie widziałem.
Należało do moich dziadków – zamilkł na chwilę by dodać z namaszczeniem- I jest
dla mnie wyjątkowo ważne.
Szymek ścisnął jego dłoń na znak, że wszystko
rozumie. Kontynuował swój szkic radośnie go informując.
- Czuje, że jesteś cały mokry.
Rzeczywiście zaśnięcie w takim upale pod śpiworami
nie było najlepszym pomysłem. Lepił się teraz od potu. Szybko odskoczył od
niego ze słowami
- Było jeszcze więcej nawalić do tego kominka, to
może bym się rozpuścił.
- Było nie zasypiać pod przykryciem- spojrzał na
niego i zaprezentował rząd bieli w ironicznym uśmiechu- ale ty tak zawsze,
wykorzystasz, dostaniesz to co chcesz i idziesz spać.
Paweł zagryzł wargę i ze złością spojrzał na
niego. Jednocześnie próbując sobie
przypomnieć swoje wcześniejsze zachowania.
- A co mam pamiętnik pisać? Tulić cię do samego
rana i wyznawać miłość
- No – śmiał się szatyn spoglądając na swoje
dzieło, poprawiając tu i ówdzie niedomalowane jeszcze fragmenty- Mógłbyś okazać
trochę czułości swojemu chłopakowi.
Chciał mu się czymś odciąć, ale chyba byłaby to
próżna dyskusja. Tak jakoś rzeczywiście
po każdym seksie kompletnie opadał z sił i zasypiał. Wzruszył jedynie ramionami
na znak, że nie będzie sobie tym zaprzątał głowy. Naginanie go na warunki,
które stawiał jego chłopak wzbudzały w nim jeszcze większy opór.
- Idę się wykąpać- rzucił , kierując się do
łazienki
- Mógłbyś się tylko rozebrać- spoglądał teraz
rozmarzonym wzrokiem znad kartki na niego.
Paweł w pół kroku zatrzymał się i skrzyżował
spojrzenie z szatynem.
- Dlatego rozpaliłeś tutaj jak w piekle, żebym się
ugotował jak w saunie i potem nagi przed tobą paradował?
- Sauny nie są złe- wypalił Szymon, przyglądając
się jakiemuś szczegółowi na kartce, który właśnie postanowił z zaciętością
niezwykłą poprawiać- Chce mieć jednak gwiazdkę raz w roku i zobaczyć kota bez
futra.
Przymknął oczy na chwilę, dlaczegóż to nie mogłoby
być normalnie, tak zwyczajnie, bez jakiś nadmiernych ekscesów i dogadywania mu.
Ostatnią rzeczą, której pragnął ,to niepotrzebnego obnażania się. No tak ale on
nie ma pokręconego chłopaka, tylko takiego, który cały czas go katuje jakimiś
nowymi pomysłami. Zanim otworzył oczy,
Szymon już stał przy nim.
- Paolo, ja nie jestem obcym, pamiętasz, jestem
twoim chłopakiem
- Wiem
Spuścił głowę i zapatrzył się w skarpetkę z
zabandażowaną stopą. No doskonale pamięta, że jest jego chłopakiem, ale czy to
oznacza, że pod byle pretekstem ma zrzucać
ubrania. To akurat mu się nie podobało.
- Tyle ile trzeba się rozbieram- usprawiedliwił
się cichym głosem.
Szymon przysunął się bliżej i przyjrzał się jego
twarzy.
- Wstydzisz się? Powiedz Paolo, wstydzisz się? Ja
niczego nie chce na siłę, tylko musisz mnie informować.
Zaprzeczył szybko głową, ale nie odważył się
spojrzeć w te piwne oczy. To nie prawda, że się wstydził tylko uważał, że to
jest zbędne, nic ciekawego to jego chude ciało sobą nie reprezentowało. Nie
miał tak pięknie uformowanych mięśni jak Szymon, na którego patrzyło się z prawdziwą przyjemnością.
- Jestem jak worek kości obleczony skórą.
- To nieprawda.
Szymon złapał go za łokieć i rozciągnął bluzę tak
że odkrył nagie ramię, na którym natychmiast złożył pocałunek. Jego ciepłe
lekko wilgotne usta, pozostawiły ślad, który teraz cały czas analizował , tak
jak i słowa, które do niego docierały.
- Twoje ramiona, obojczyki, brzuch, to wszystko
kocham tak, że mógłbym godzinami na ciebie patrzeć- Paweł podniósł głowę i
otworzył szeroko oczy, Szymon przemykał wzrokiem po jego kształtach, by z żalem dodać- Jest to towar bardzo
deficytowy i prawie dla mnie niedostępny.
- Dlatego tak ci się podoba- Wyrwał się spod jego wzroku
i jeszcze wchodząc do łazienki, machnął ręką dodając– inaczej byś się szybko
znudził.
Usłyszał po chwili potępieńcze wycie z pokoju.
- Co za tortury.
Mycie okazało się nie lada wyczynem, bo ciepła
woda leciała tylko przez moment, a zimna zaledwie parę chwil, na tyle ze się
zdążył ledwie zmoczyć, by po kilkudziesięciu sekundach przeżyć szok kompletnej
posuchy. Może to i dobrze bo by długo nie wytrzymał z tą nogą na zewnątrz,
chroniąc opatrunek przed zmoczeniem. Tylko parę kropel jeszcze skapnęło z
prysznica i to by było na tyle. Wytarł się zły w akompaniamencie hydroforu, który po chwili zamilkł. Wychodząc
poinformował Szymona o awarii.
- Woda się skończyła, czy tam coś innego się
stało- Rozłożył bezradnie ręce – Nic już ni ma.
Szymek wszedł na chwilę do łazienki, by wyjść
trochę zmartwiony.
- Rzeczywiście coś się stało, w ogóle nie leci.
- To świetnie- zaburczał Paweł rozglądając się za
jedzeniem. Chciał sobie zrobić zupkę ale natychmiast wróciła świadomość braku
wody, więc sięgnął po resztki chleba i zaczął robić kanapki. – Jedzenia na
jutro też za chwilę nie będziemy mieli.
- Martwisz się tym- śmiał się Szymon
- W sumie, nie – wzruszył ramionami.
- Tak właśnie myślałem
Zajął się znowu swoim rysunkiem, który właściwie
był już ukończony. Kiedy Paweł zaspokoił głód , znowu przechylił się przez jego
ramię, spoglądając od jego strony na to dzieło. Szymek zgarnął go ręką i
przytulił do swojego boku.
- Łasisz się kocie.
Szarpnął się dwa razy, żeby uciec z tego uścisku,
ale już nie miał szans. Szymon złapał go mocniej i posadził na swoich
kolanach. Odgarnął grzywkę Pawła i założył włosy za ucho, uśmiechnął się do
jego ciemnych oczu. Nagle brunet
niespodziewanie zarzucił mu ręce na szyję.
- Zapomniałem ci podziękować – przypomniało się
nagle Pawłowi
- Nie widzę przeszkód abyś mi dziękował teraz.
- No, no chciałem powiedzieć, że dzięki wielkie,
że mnie uratowałeś przed Łukaszem
- Taaa, on by cię schrupał na dzień dobry
- Jak to schrupał ?
- Normalnie, nie pytał by tylko wziął.
- Ja bym się nie dał – ostro zaoponował Paweł- Czy
ty myślisz, że ja jestem taki łatwy?
- Nie, myślę, że zanim byś się zorientował to byś
już leżał z rozłożonymi nogami.
Zrobił najpierw zdziwioną minę, potem wydął usta
na znak, że kompletnie się z tym nie zgadza, co za chore przypuszczenia, jak to
by się nie zorientował? Poza tym na
pewno by nigdzie nie poszedł, był pewien, że sam by się tam nie wybrał, albo
jakoś domyślił wcześniej, po co to spotkanie.
Nie był przecież głupi, sam by na to wpadł. Uśmiechnął się tryumfalnie do Szymona i
zmrużył oczy. Przytrzymał go za ucho jak
niegrzecznego chłopca
- Znowu ci się roją jakieś chore wizję ze mną?
Tego gostka bym rozpracował na pewno.
- Na pewno –mruknął Szymon , jednocześnie zbliżył się
do ust Pawła, ale go nie pocałował, lekko złapał zębami i oblizał. – Kanapeczka z ogórkiem- zamlaskał
– przechylając się mocniej by móc posmakować tym razem wnętrza ust. Kiedy pocałunek przeszedł w fazę totalnej
wymiany smaków i śliny,Pawła telefon zaczął wesoło dzwonić w kieszeni spodni.
- O żeszszzz- jęknął wyciągając aparat – Kogo to
niesie- ręce mu opadły, kiedy na wyświetlaczu pojawiła się Monika Sz. Z ironicznym
uśmiechem poinformował Szymona- Moja matka
Kiedy tylko odebrał usłyszał wesołe pytanie
- Nie śpicie?
- Nie.
- Bo właśnie mi się przypomniało, że nie
zadzwoniłam wcześniej, czy bezpiecznie dojechaliście.
- Tak, mamy całe tyłki i siedzimy w tym ukropie.
Na słowo tyłki Szymon zaczął chichotać, w
odpowiedzi Paweł szturchnął go z wyrzutem.
- Jak to w ukropie? Straszny mróz idzie.
- Ale my tu mamy przez ten cholerny kominek
pięćdziesiąt stopni, raczej się ugotujemy niż zamarzniemy.
- A to przynajmniej macie ciepło, to dobrze.
Kupiliście sobie coś do jedzenie, czy tylko miłością żyjecie?- zachichotała.
Szymon swoim perfidnym zwyczajem zaczął krążyć
ręką pod koszulką Pawła, tak jakby chciał wykorzystać jego chwilową nieuwagę. Nie
dał się jednak zmanipulować i próbował zatrzymać jego dłoń która już zawędrowała na tors.
- Mamo nie żyjemy miłością, tylko tutaj Szymon
bardzo ważny projekt robi, siedział cały wieczór i rysował łóżko dziadków-
Szarpnął koszulę do dołu by zakryć swój nagi brzuch.
- Oooo -zainteresowała się matka- naprawdę, ale
jak ten projekt robił to o prezerwatywach nie zapomnieliście
- Nie!- Wrzasnął , aż Szymon znieruchomiał. – To
znaczy Tak! To znaczy Nie. Nie były
potrzebne – szybko dodał- A ty powinnaś być ostatnią osobą, która o to pyta. –
sapnął do słuchawki- Bo ja po ostatnich waszych wyczynach też będę dzwonił i o
gumkach przypominał, ale pragnę cię uświadomić DZIECI Z TEGO NIE BĘDZIE.
- Ale różne choróbska tak.
Zrzędziła jak zwykle, pomyślał Paweł, musi go kontrolować w każdej minucie
życia. Szymon wyrwał mu telefon z ręki i zaświergotał do matki Pawła.
- Witam Pani Moniko, wszystko jest ok., proszę się
nie denerwować. Ja jestem zdrowy- dodał szybko. Chyba, że Paolo na coś choruje?
Spojrzał teraz na niego ironicznie się uśmiechając.
Po tym spojrzeniu Paweł zaczął go okładać pięściami po głowie, tak, że mało nie
wypuścił telefonu z ręki. Gdzieś z oddali usłyszeli niewyraźnie.
- Właśnie słyszałam, Paweł jak zwykle w formie.
Jej syn się przechyli i wrzasnął do telefonu.
- Nie jest ok., wody już nie ma.
- To prawda- przyznał Szymon- Jakaś drobna awaria.
Dzisiaj jest już trochę ciemno, jutro się może zorientuje o co chodzi.
- Może dam ci męża, on coś wymyśli.
- Nie, nie –poradzimy sobie
- A co to za projekt, jeśli można spytać?
Szymon poprawił sobie Pawła na kolanach, który
teraz znieruchomiał na chwilę i mu się przyglądał z fascynacją jak on umie z
jego matką rozmawiać
- Ten wzór może mi się bardzo przydać, nawet do
pracy licencjackiej.
- Naprawdę?
- Tak, właśnie czegoś takiego szukałem, plus to
wszystko czego się nauczyłem w Portugalii i myślę, że powstanie z tego jakaś większy
motyw, może na meblach?
- O to cudownie – zachwycała się matka Pawła.
Szymon przeszedł w fazę ekscytacji swoim
licencjatem. Paweł nie mógł uwierzyć, że w takiej chwili chce mu się gadać o
tych pierdołach z jego matką. Z radością
w ramach zemsty rzucił się na jego szyję, by następnie powoli metodycznie
schodził coraz niżej aż zatrzymał się na torsie i gładził teraz językiem drobne
włoski na klatce piersiowej szatyna. Rozciągnął podkoszulkę i zerkał na ptaszysko
będące ciągle w locie.
- A jak się pani czuje?
- A dziękuje, że pytasz- westchnęła- Euforia po
powrocie do domu mija i dzisiaj trochę głowa mnie zaczęła boleć.
- Migrena?
- No coś takiego- zachichotała- ale wy się nie
przejmujcie mną i dobrze tam bawcie.
- Właśnie to robimy- zapiszczał wysoko Szymon, bo
Paweł wsadził całą głowę pod jego koszulkę i przesunął językiem po skrzydłach
ptaka, zatrzymując się na sutku.
- Tttto, ttto do widzenia- rzucił krótko Szymon i
się rozłączył.
Przytrzymał Pawła za głowę, na znak żeby przestał.
W odpowiedzi ujrzał dwoje ciemnych niezadowolonych oczu, które wysunęły się
spod żółtego podkoszulka
-Nie chciałeś dalej konwersować z moją matką? Może
byście sobie jeszcze pogadali o kolorze zastawy do obiadu, albo wystroju
łóżeczka dla dziecka…. albo innych pierdołach, zamiast się mną zająć.
Ich oczy spotkały się, Paweł po raz kolejny
dzisiaj poczuł jak serce galopuje mu z zawrotną siłą, a coś w okolicach pępka
zaczyna go łaskotać od środka, jakby ten brąz jego tęczówek był najlepszym
dopalaczem jaki znał. Nawet nie musiał spoglądać na usta Szatyna, ponieważ ten
swoim spojrzeniem uśmiechał się najpiękniej jak tylko było to możliwe. I on nie
wytrzymał a jego usta same powędrowały w górę.
- Łasisz się?
- Oczywiście, że nie- ale wargi mu drżały na
granicy śmiechu- Chciałem się tylko zemścić- Zmrużył oczy by dodać- Ty kończ
swój niezwykle ważny projekt.
- Taki mam właśnie zamiar.
Postawił Pawła obok siebie, wstał i zaciągnął
zdezorientowanego do kanapy. Pchnął na nią, a sam po chwili przygniótł własnym
ciałem. Przesunął ręką po policzku i zapatrzył się w te ciemne oczy. Paweł już
był na tej karuzeli, którą kręcił Szymon szepcząc mu do ucha.
- Teraz będziemy się kochać po mojemu
Odsunął się zerknął na jego twarz. Brunet szybko
pokiwał głową, łapiąc jednocześnie oddech o którym zapomniał.
- Teraz cię rozbiorę, dobrze?
Znowu potwierdził szybkim ruchem głowy, bo zapach
Szymona ścisnął go gdzieś na wysokości gardła i nie pozwalał się odezwać.
- Zanim jednak to zrobię, musisz mi powiedzieć
czego pragniesz.
Przeleciało mu tysiące myśli przez głowę, galopada
wizji i najskrytszych marzeń sennych. Fala gorąca opłynęła żarem klatkę, by się
skupić teraz pomiędzy nogami. Drążącym
głosem zapytał.
- A czego ty pragniesz?- było to wielce
niebezpieczne pytanie, którego nie powinien zadawać, ale nie wiedział sam jak
na nie odpowiedzieć, musiał sobie dać czas.
Szymon się ożywił, puścił go i usiadł obok, coś
mrucząc pod nosem. Zaczął zaginąć palce, przyglądając się Pawłowi, oceniając, a
nawet lekko obracając na bok, jakby chciał sprawdzić czy podoła zadaniu. Kiedy
doszedł do siódmej pozycji, szepcząc s coś pokiwał głową i spojrzał na
wystraszonego Pawła, który jednoznacznie oponował
- Ja tego nie zrobię na pewno, zapomnij pytania
nie było.
- Co?
- To co słyszałeś, nie bawię się w chore
wynaturzenia-spoglądał teraz z trwogą na dwie dłonie uniesione przed jego
twarzą z siedmioma zagiętymi palcami.
Rzucił się na jego szyję i wsadził nos w jego
włosy.
- Nawet ociupinkę nie chcesz sprawić przyjemności
swojemu chłopakowi ? Tici, tici, tici- szczebiotał teraz w jego ucho.
Paweł odsunął go od siebie i zbierając się na
odwagę oznajmił.
- Zrobię jeśli to będzie jakieś normalne a nie
chore twoje pomysły. Co by tuuu- zaczął się zastanawiać przytrzymując palec na
ustach. Usiadł i z ożywieniem zapytał.- Chcesz abym był kotem?
- Tak! – wrzasnął Szymon i ukląkł przy łóżku
składając ręce w błagalnym geście.
- A co mógłbym zrobić? – zastanawiał się Paweł,
Szymon już otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale powstrzymał ten potok słów- Wiem
coś mi się przypomina, że są takie kocie uszy czy coś, ale – uśmiechnął się
złośliwie- nie ma ich tu, tak jakby.
Przyłożył dwa palce do czubka głowy i zgrabnie
nimi zastrzygł. Choć wcale nie był pewien, że Szymon zaraz nie sięgnie do
plecaka i nie wyciągnie całe mnóstwo kocich zabawek. Po jego minie jednak widział, że nie zaatakuje
go żadnymi akcesoriami.
- Mógłbyś- zaczął ostrożnie- Tak trochę pochodzić
jak kot, albo…. – tutaj się rozmarzył i zrobić koci grzbiet, nago oczywiście.
- Zwariowałeś
- Tak tylko zapytałem- zacisnął usta i przysunął
się bliżej do jego nogi i złapał na wysokości kolana przykładając głowę do
niego- Tak naprawdę chciałbym abyś zamiauczał.
Bo jak na razie tylko piszczysz jak kocie małe.
- Nie piszczę- oburzył się, jednocześnie próbując
nie zwracać uwagi na to ciepło, które promieniowała z Szymona i rozchodziło się
po jego udzie.
- Piszczysz- takie krótkie – ymmmm, immmm, immmm-
zaczął go naśladować- popiskując cicho ale rytmicznie. Uniósł głowę- Kocie to
jedyna okazja żeby pomiauczeć, nie wiadomo kiedy trafią nam się takie luksusy.
-Coś tam zamiauczę- obiecał, nie bardzo wiedząc o
co dokładnie chodzi.
Zaczął go całować po nodze, przez spodnie, co
skutkowało kolejnymi dreszczami przesuwającymi się ku górze.
- A ty czego pragniesz? – znowu zadał to pytanie.
Paweł zadrżał, na co Szymek się tylko uśmiechnął- Już się nie dam oszukać, nie
jest ci zimno- wyszczerzył cały rząd śnieżnobiałych zębów. Skoczył by go znowu
przygwoździć rękami i swoim ciałem.
- Powiedz mi a postaram się wszystko zrobić byś
był zadowolonym kotem- prosił teraz miłym głosem, ale stanowczo go
przytrzymując tak by Paweł nie miał możliwości ruchu. Musiał więc mu coś
powiedzieć na odczepnego.
- Ja jestem normalny i lubię normalny seks i chce tego co wszyscy faceci.
Szymon zrobił duże oczy a potem na granicy śmiechu
zapytał
- To każdy facet chce aby go przelecieć?
Zaczął wymachiwać rękoma i nogami, które
ograniczał teraz szatyn. Kilka uderzeń z kolana sięgnęło jednak jego pleców i z
satysfakcją usłyszał krótkie.
- Ałlaaa – po którym oswobodził go by pomasować obolałe miejsce ze słowami –
Kocham cię, naprawdę nie wyobrażasz sobie, jak cię kocham.
Nabrał powietrza i wywrócił oczami, taaaa Szymon
to mistrz romantyczności, w takich durnych momentach klepie, że go kocha. Te
cholerne słowa stają się bez znaczenia, jak są powtarzane ot tak sobie. Chciał
mu coś powiedzieć jeszcze o jego głupocie, kiedy musiał skapitulować przed
kolejnym pocałunkiem. Jego chłopak oderwał się do niego ze słowami
- Dobra grę wstępną mamy za sobą, teraz wyskakuj z
ciuchów.
Paweł w odpowiedzi objął się ramiona i jeszcze
ściślej zasłonił przed atakiem Szymona. Co to za cholerna karuzela, całuje go
obiecując rozkosze a potem katuje takimi tekstami. Zacisnął usta i odwrócił głowę w stronę ściany
na znak protestu, że nic z tego. Przegapił dobry moment a teraz to on na nic
nie ma ochoty.
- To był tylko test- zaszeptał mu tuż nad uchem-
Wiem, że się nie rozbierzesz
Zachichotał i chciał już go uwolnić z tych tortur
podnosząc się z kanapy, kiedy Paweł złapał go za rękę i przytrzymał. W panice zacisnął palce na jego dłoni.
- Nie odchodź, proszę- wyszeptał.
- Nie odchodzę, chce ci coś podarować- po tych
słowach pocałował, podniósł się z łóżka , żeby czegoś gorączkowo poszukać w
plecaku. Rozpromieniony wrócił po sekundzie by uklęknąć koło tapczanu i ponownie
złapać Pawła rękę. Wyciągnął z kolorowego woreczka, bransoletkę z utkanymi
małymi niebieskimi kamieniami na ciemnym rzemyku. Zawiązał na nadgarstku Pawła
ten prezent ze słowami.
- Teraz, zupełnie poważnie- nabrał powietrza-
jeśli kiedykolwiek będziesz miał mnie dość, zapragniesz mnie opuścić, nie
będziesz chciał więcej widzieć- po prostu ją zdejmij.
Szymon zapatrzył się w te ciemne oczy, które w tym
momencie były tylko jego, już to wiedział. Podniósł się z podłogi i nachylił by
położyć palec na ustach Pawła, na znak, żeby ten nic nie mówił. I zaczął powoli
rozpinać koszulę, a każde skrawek odsłoniętego ciała, całował z namaszczeniem. Ten
gładki tors zawsze go tak podniecał, teraz bez walki cały był jego, a coraz
szybszy oddech Pawła przekonywał go, że jego wysiłki nie idą na marne. Kiedy
wyswobodził go z koszuli, przeniósł się w kierunku ust jednocześnie ręka
sięgając do pierwszego guzika w spodniach. Palce zgrabnie uwolniły go z dziurki.
Paweł zaczął się niespokojnie kręcić i kiedy usta Szymona na chwilę uwolniły go
ze swojej mocy, znowu zaczął błagalnym szeptem
- Nie tutaj, proszę- był jak w gorączce, ale nie
chciał aby to się stało w tym miejscu.
Szatyn uśmiechnął się i szybko podniósł z tapczanu
pociągając za sobą ze słowami
- Myślałem, że nigdy nie poprosisz o to czego
pragniesz.
Ujął mocno jego dłoń i wprowadził na górę do
ciemnego pokoju. Zostawił w progu i coś przez chwilę manipulował przy podłodze
po sekundzie pomieszczenie zalała jasność. Paweł oniemiał. Całe łóżko, okna i wszystkie
sprzęty, były przyozdobione lampkami choinkowymi. Jak i gdzie Szymon je znalazł
nie wiedział, ale biało czerwone światełka w tych ciemnościach, które ich
otaczały, tworzyły niezwykle romantyczny nastrój. Oczarowany, z otwartymi
ustami, przyglądał się tej scenerii. Szymon w tym czasie zaczął przesuwać
dłonią po jego karku, w odpowiedzi zamknął oczy i wolno poruszał głową poddając
się tym pieszczotom, przyciskając swoja szyję do ręki szatyna. Kładąc głowę na
jego ramieniu i zaczął nosem wodzić, po szyi i ramionach. Było tak cudownie, że
nawet nie marzył, że można coś takiego wyczarować tutaj w tym domku. Ten pokój
spowity czerwoną poświatą i to łóżko, jego zapach, to wszystko tworzyło tak
niesamowitą mieszankę, że czuł teraz jedynie
przyjemne łaskotani w brzuchu.
Sam nie wiedział kiedy znalazł się w łóżku a
Szymon ściągał z niego spodnie. Kiedy uwolnił swoje nogi i poczuł ponownie jego
ręce na swoim ciele, oparł zabandażowaną
stopę na jego ramieniu i zażądał.
- Musisz mi zmienić opatrunek.
Szatyn pomiędzy jednym pocałunkiem składanym na
jego brzuchu a drugim , niewyraźnie odmówił.
- Nie teraz, później kocie.
Nie zamierzał się poddać. Niespokojnie przesunął
nogą po jego ramieniu i szyi i chicho zamiauczał.
Usta znieruchomiały na jego brzuchu. Po sekundzie
poderwał głowę do góry i spojrzał najpierw w twarz Pawła, a potem na
zabandażowaną stopę, którą miał kilka centymetrów od swojej brody
- Tak bardzo potrzebuje twojej pomocy, przy tej
nodze- zamruczał, przesuwając stopę po jego szyi.
Szymon zmrużył oczy i ostrożnie przesunął ręką po
opatrunku.
- Kot mi się rozbrykał, no naprawdę.
Paweł nagłym ruchem ukrył głowę w poduszce, bo
szatyn właśnie opuszkami palców zaczął przesuwać wzdłuż całej nogi. Wrócił do
stopy i bardzo ostrożnie zaczął ją rozwijać. Kiedy bandaż opadł na łóżko, z
zainteresowaniem zaczął oglądać ranę jakby jej wcześniej nie widział, przyłożył
gazik z powrotem i polizał podeszwę. Paweł pisnął w tym momencie, dłużej nie
mógł wytrzymać. Co on wyprawia- myślał
gorączkowo, on zaraz zwariuje.
- Przestań- jęknął, wyginając swoje ciało, które
mówiło teraz zupełnie co innego. Szymon bezbłędnie odczytał ten kod.
- Naprawdę? Mam przestać?
- Nie, to znaczy tak- Paweł miał mętlik w głowie i czuł się jak na jakiś
rozkosznych torturach. Ale mimo wszystko były to tortury, ale takie których nie
chciał przerwać.
Chciał się odwdzięczyć Szymonowi tym samym i już
był gotowy rzucić się na niego, ale nagle silne dłonie uniosły go a usta
zgarnęły jego wargi. Całowali się przesuwając niespokojnie dłonie po swoich
ciałach, nie trwało to długo, bo Paweł po chwili wylądował na brzuchu. Został obsypany pieszczotami w których się
momentalnie zapomniał. Nim świadomość wróciła, że nie bardzo poświęcił uwagę
Szymonowi, usłyszał dźwięk wyciskanej tubki z żelem.
- Ja … - chciał coś powiedzieć
- Co kocie?- Szymon uniósł go na kolana i chciał
odwrócić.
- Nie- powstrzymał go Paweł- chce tak- i schował głowę między ramionami. Wygiął
plecy, które Szymon zaczął całować, drżał już cały w środku, chciał
przyśpieszyć moment w którym wejdzie w niego.
Jęknął więc cicho tym razem unosząc głowę i wypinając maksymalnie
pośladki, prowokując swojego chłopaka. Dokładnie wiedział, że jeśli zamiauczy
to już nic go nie powstrzyma. Dlatego trochę ze skargą w głosie i z nutą
błagania miauknął. Jego wysiłki nie
poszły na marne poczuł gorączkowe poszukiwania
drogi do niego i po chwili powoli wsunął się. Szybko zaczął oddychać,
łapiąc swój penis w rękę, pozycja nie była najlepsza, ale wiedział, że za
chwilę poczuje się lepiej, musi tylko się przyzwyczaić. I tak rzeczywiście było
z każdym ruchem jego ciało dopasowywało się do Szymona. Gorączka narastała a czym pchnięcia były
szybsze tym bardziej poddawał się temu.
Kiedy poczuł, że zaczyna balansować na granicy orgazmu, już dokładnie
wiedział o co chciał poprosić Szymona.
- Ugryź
mnie- jęknął na kolejnym oddechu, zaciskając palce na oparciu łóżka.
Szymon zatrzymał się na chwilę.
- Błagam - jęknął Paweł.
Jego chłopakowi , nie musiał niczego
tłumaczyć, on doskonale wiedział, że to
jedno jedyne miejsce na karku jest tym, które należy zaatakować, wykonał kilka
szybkich pchnięć i złapał znienacka skórę w tym miejscu. Kiedy zatopił zęby w
jego ciele, przeszedł go dreszcz który falą spłynął w dół. Jęczał teraz w
skardze, ale właśnie tego pragnął. Kolejne fale orgazmu ogarniały jego ciało.
Drżał cały, a dreszcze od karku wędrowały we wszystkich kierunkach. Kiedy
napięcie opadło, a ciało zaczęło wracać do normalności, Szymon wysunął się z
niego, odwrócił i zajrzał w twarz. Paweł jeszcze nie wyszedł z tego stanu, ale
spoglądał teraz pewnie w te piwne oczy, w których tańczyły czerwone iskierki z
odbitych lampek.
- Jesteś kotem wiedziałem- zatryumfował a rząd
białych zębów zaatakował go.
- Nie wydaje mi się, bo jedynie czego pragnę teraz
to rzucić się na ciebie i wyciągnąć to
wszystko, co tam próbujesz ukryć.
- A czy ja się bronię?- Szymon zmrużył w
oczekiwaniu i napięciu oczy. Czekał na
to aż Paweł weźmie sprawę w swoje ręce i usta, w tych aspektach nigdy z nim się
nie sprzeczał, nigdy się nie sprzeciwiał, bo jego chłopak miał doskonałą
intuicję i dokładnie wiedział co zrobić. Miał też lekka obsesję przyglądania mu
się gdy dochodził, jego wszystkich emocji malujących się na twarzy. Na tyle na
ile pozwalało mu podniecenie, śledził to i zawsze był zachwycony z jakim
skupieniem i oddaniem Paweł wykonuje wszystkie
pieszczoty, by go zadowolić. Tym
razem tuż przed finałem przyciągnął go do siebie i uważnie śledził to co się
działo gdzieś tam głęboko w jego ciemnych oczach. Kilka krótkich westchnięć i
poczuł jak kolejnymi fontannami sperma rozlewa się po ich ciałach. Brunet natychmiast zaczął zlizywać to co
oblepiło jego piersi i brzuch. Przytrzymał jego głowę przy swoim brzuchu.
- Jesteś kotem, cholera jesteś, bo nawet śmietankę
spijasz.
- Nie to jakieś nie do pojęcia, co gadasz- oburzył
się Paweł, ale zamiast oburzenia tym razem uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Co jesteś taki cholernie zadowolony?
Brunet usiadł i kiwnął nogą, potem wyciągnął ręce
i je rozpostarł. Spojrzał na szatyna i zamyślił się przez chwilę, złapał kosmyk
włosów w usta. Mrużył jednak cały czas oczy z zadowolenia przyglądając się
najprzystojniejszemu facetowi jakiego znał.
- Dobrze mi było. Kocham cię.
Szymon zamrugał bardzo szybko, nawet jeśli serce
już prawie zwalniało po tych miłosnych wyczynach sprzed paru chwili, znowu
przyśpieszyło. To drugi raz kiedy usłyszał to wyznanie od Pawła. Usiadł więc
zaciekawiony czekając na jakiś ciąg dalszy, ale nie doczekał się.
Paweł odszukał bandaż, który spadł i próbował
zawinąć ponownie nogę, chciał ochronić zranione miejsce. Jego chłopak wyjął mu
z rąk opatrunek i sam się tym zajął. W milczeniu bandażował teraz stopę,
rozmyślając nad tym co się wydarzyło przed chwilą. Odważył się znowu odezwać.
- Jesteś kotem- euforycznie stwierdził, ale
zobaczył tylko zdziwiony wyraz twarzy Pawła- Wiesz, że dokładnie tak kochają
się koty?
- Jak? – zaciekawił się Paweł.
- No tak, że kocur gryzie kotkę w grzbiet.
- Kłamiesz- zirytował się Paweł.
- Nie przyrzekam, nie kłamię.
Paweł nigdy nie zgłębiał tajników życia zwierząt,
ale był pewien ,że to kolejny podstęp Szymona, jakieś chore bajki na jego
temat, żeby mu wmówić, że więcej ma z kota niż z człowieka. Tylko aby sobie
potem roić wszystkie te chore fantazje z nim w roli głównej. Nie miał pojęcia dlaczego to zrobił, ale to
było jak impuls, myśl która była jedyną ważną w tej chwili, tak jakby nic
innego nie mogło go zadowolić. Było to trochę dziwne, ale nie żałował ani przez
moment, że wyraził tą potrzebę na głos.
Nie miał jednak zamiaru poddawać się szczegółowej analizie, bo to gdzie
ona by zaprowadziła Szymona mogłoby być wielce niebezpieczne, dlatego uciął
rozmowę.
- Dobra fantazjuj sobie dalej, ja już kotem nie
jestem i muszę się iść spać, bo oczy mi się same zamykają.
- Chcesz się przespać na swoim chłopaku? –
zaproponował z nadzieją Szymon.
- Co? To cholernie jest niewygodne, chyba pójdę w
ogóle na dół.
Zaczął mieć obawy, że Szymon nie ma dość, a on
właśnie był maksymalnie wyeksploatowany.
Chciał spuścić nogi z łóżka, kiedy zagarnęły go silne ramiona i
przytuliły mocno. Nie wyrywał się, pozwolił mu na to, żeby potem mu nie
zarzucał, że tak od razu po seksie idzie spać, coś tam zresztą o przytulaniu
Szymek ględził wcześniej. Był całkowicie
rozluźniony, brak napięcia wcześniejszego pozwoliło mu cieszyć się tym ciepłem
i siłą tych ramion. Wtulił się mocniej w nie.
„Nie uciekaj” – szepnął Szymon
„Dobrze” –szeptem odpowiedział prosto w jego ramie.
„Wystarczy że będziesz obok”- zapewnił go „niczego
więcej nie pragnę”
Paweł pogładził go po policzku. Pomyślał, że on
tego potrzebuje, tej bliskości i on jest właśnie po to by mu to dać. Popatrzył
w te jasno brązowe oczy, tą radość, która nimi zawładnęła. Jakieś ciepło go
otoczyło i udzielił mu się ten radosny nastrój. Żeby nie burzyć ciszy pokoju
skąpanego w czerwonej poświacie nadal szeptał „Jesteś najlepszy Szymek, tak
bardzo cię kocham” Usłyszał jak jego chłopak westchnął, więc położył głowę na
jego ramieniu i przez chwilę wschłuchiwał się w jego oddech. Zamknął oczy, bo
okropnie mu powieki ciążyły. Całkowity spokój i ulga go ogarnęły, jakiś taki
stan niebytu, wszystkie problemy gdzieś odpłynęły, a on sam po chwili zasnął.
Yey w końcu tak czekałam na nowy rozdział tego opowiadania . Czekam na następny Nao
OdpowiedzUsuńW planach jeszcze dwa rozdziały. Tak jakoś wyszło. A jak będę miała chandrę w zimowy czas to opiszę początki tego związku. Mam nadzieje, że bawicie się równie dobrze z chłopakami jak ja :D
Usuń