Dopiero kiedy zostali sami z Szymonem w pokoju,
przypomniał sobie, że nie podał wina. Pomyślał jednak, że to nic straconego,
jeszcze zdążą wypić, a w sytuacji kiedy jego chłopak zaczął ziewać tak, że
mógł policzyć wszystkie jego trzonowce, było to nawet dobrym posunięciem. Pewnie uderzył by zaraz głową o blat stołu
i to dobre wrażenie jakie do tej pory
robił na jego rodzicach, natychmiast by prysło.
Widział już swojego chłopaka w
akcji, pijany był nie do wytrzymania. Spojrzał na niego, wydawało się, że się
uspokoił, coraz bardziej opadał z energii, słaniając się pomiędzy komputerem a
jego tapczanem. Po chwili rozebrał się do T – shirta i bokserek i walnął się na łóżko, z założoną nogą
przyglądał się zdjęciu, które otrzymał w prezencie.
Paweł obawiał się, że jego rodzice będą robili
jakieś przeszkody by Szymon został na noc w jego pokoju, ale przeżywał kolejny
szok, bo kompletnie nie nawiązywali do tematu. Matka nawet przyniosła mu świeżą
pościel, uśmiechając się tajemniczo. To zaczynało być chore, ale miał wrażenie, że nie tylko Szymon wyobraża sobie nie wiadomo co w kwestii dzisiejszej nocy.
Niedoczekanie ich, już sobie przyrzekł, że nic z tego.Będzie twierdzą nie do
zdobycia-uśmiechnął się sarkastycznie, ma w tym wprawę, nie znają go jeszcze.
- Na co masz ochotę, kocie?- doszedł go głos
Szymona.
Zerknął na niego, Szymon podparł głowę na łokciu i
przyglądał mu się.
- Ja tam muszę jeszcze popracować, a ty idź spać.
- Łeee.
- Co łeee,
jak myślisz, że wszystko jest ok., po tym przedstawieniu z moim
rodzicami, to gratuluje- Paweł ścisnął usta by po chwili wyrzucić z siebie-
Jeśli byś mnie kochał, nie odwalił byś mi takiego numeru.
- Dlatego, że cię kocham, to wszystko powiedziałem-
zrobił zaciętą minę-Paolo przecież dobrze to przyjęli, a ty masz z głowy trudną
dyskusję.
- Pomogłeś może co?- śmiał się teraz
histerycznie.
- Oj robisz niepotrzebną aferę. Masz już wszystko
z dynki. Oni mnie już kochają a ja
ciebie. Rodzina z Ikei.
Zaczął mrużyć oczy i robić usta w dziubek.
- Chodź lepiej trochę się pomiziać – zachęcająco
teraz zaśpiewał do niego.
W odpowiedzi zmroził go wzrokiem i chciał już
uciec do komputera, kiedy telefon Szymona zawibrował nową wiadomością,
wyciągnął ze spodni swojego smartfona i zerknął na niego. Paweł zarzucił
żurawia koło jego ręki, koniecznie chciał zobaczyć kto do niego pisze.
- To Carlos-wyjaśnił- chyba nie wie, że już mnie
nie ma w Maderze.
- Co to za Carlos? – podejrzliwie pytał Paweł .
- Jedyny gostek z którym dogadywałem się na pełnej
linii, we wszystkim- Szymon znowu ziewnął.
- Jak to we wszystkim ?
Zmrużył oczy i błysnął do niego bielą swoich
zębów.
- Na tej jednej dogaduje się tylko z Paolo.
Odłożył telefon, który świecił prosto w oczy bielą
tła. Paweł poderwał go z podłogi przyjrzał się obrazkowi, który Szymon zawiesił
na tapecie.
- Co to jest?- pytał wbijając wzrok w kolorowy
obrazek chibi koto –dziwoląga z zadartym
ogonem. Jego chłopak był naprawdę dziwny i miał niezrozumiałe skłonności do
przesłodzonych rzeczy.
- Nie poznajesz?
- To jakieś anime?
Pokręcił głową i się zaśmiał.
- Sam to trochę przerobiłem w specjalnym
programie. To przecież jesteś ty.
Oczy mu o mało nie wyszły z orbit, co to miało
znaczyć? Ta poza, ten ogon, te uszy? Mrugał teraz szybko próbując jakoś wcisnąć
ten obrazek do swojej głowy jako jego alter-ego.
- Aaaa- głos mu zadrżał, bo nie mógł uwierzyć w to
czego się jeszcze dopatrzył – ttooo coś, tooo coś co narysowałeś jest w
spódnicy.
Szymon schował głowę w poduszkę. To było jak
przyznanie się do winy. Paweł wskoczył na jego plecy i zaczął z okładać go
pięściami. Już wiedział co wypełnia jego fap folder. Z pozoru niewinne fotki, ociekające
zakamuflowaną perwersją.
- Ty zboczeńcu, wiedziałem, że masz nie po kolei w
głowie. To wszystko jest wbrew naturze, co się rodzi w tym twoim chorym umyśle.
Szymon zakrył poduszką głowę, cierpliwie znosząc razy,
czasami tylko broniąc się argumentem.
- Każdy ma jakieś tam fantazje.
- Ale twoje- oburzał się Paweł- Są po prostu chore
do potęgi.
Odwrócił się nagle i złapał go bez wysiłku za
ręce. Teraz ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Paweł dyszał
oburzony, Szymon był skruszony, ale chciał mu koniecznie wytłumaczyć.
- Jakbyś więcej oglądał anime i interesował się
Japonią, to byś wiedział, że to oznaka niewinności.
- Niewinności?
- Yhmm- cmoknął go z zaskoczenia w usta, na co
Paweł zareagował chęcią ucieczki- No widzisz jesteś taki- Szymon zapatrzył się
w jego oczy i szepnął- niewinny
- Nieprawda, wcale nie- próbował się wyrwać z tego
uścisku-Ty najlepiej wiesz, że nie jestem niewinny- Zaczerwienił się na myśl o
tym co wyrabiali w łóżku w tamten letni czas- A jeszcze – chciał go koniecznie
przekonać- Mam tyle nieprzyzwoitych myśli, tyle sobie wyobrażam, ciągle tylko
zboczone obrazy i i sny - Podniósł się do klęczek, bo Szymon puścił jego
nadgarstki i z uwagą go słuchał – Oooo żebyś wiedział jakie mam sny, to byś na
pewno nie mówił o mnie niewinny.
- Opowiedz – zaproponował.
- Zgłupiałeś – od razu go uświadomił jednak- Wiedz
jednak, że takich chorych myśli, żeby kogoś ubierać jak dziewczynę, to nawet w
najbardziej zboczonych wizjach nie mam.
Wstał i się wyprostował nad nim, jednocześnie
stanowczo oznajmiając.
- Jeśli spodziewasz się czegoś takiego po mnie, to
możesz sobie poszukać innego chłopaka- zaśmiał się krótko – albo mam lepszą
propozycję, najlepiej od razu weź sobie dziewczynę. Chcesz zadzwonię do Gabi,
ona na pewno w podskokach przyjedzie, ma z pewnością całą szafę
spódniczek.
Już widział Gabi, która była bez pamięci zakochana
w Szymonie, jak się pakuje w ciągu paru minut i jedzie na złamanie karku na
wieść, że stanie się jego dziewczyną.Złapał za telefon i przeszukał szybko kontakty, już chciał stuknąć w
zieloną słuchawkę.
Szymon złapał go za nogę, podwinął nogawkę i
polizał odsłonięte ciało ze słowami.
- Chce tylko ciebie.
Niekontrolowany dreszcz przeszył Pawła aż do
lędźwi. Telefon wypadł mu z ręki. Kiedy minęła ta fala, wyrwał swoją nogę i
zakrył szczelnie odsłonięte ciało, przyklepując to miejsce po liźnięciu, w którym nadal czuł jego język. Zauważył,
że to właśnie nogi w niezrozumiały dla niego sposób są nadzwyczaj wrażliwe na
wszelkie pieszczoty Szymona. Zaczynał coś podejrzewać, że jego chłopak domyślił
się już tej jego słabości, bo skąd u niego pomysł na takie rzucanie się na jego
dolne kończyny? Miał wrażenie, że jest w ciągłym niebezpieczeństwie, że musi
odpierać ataki.
- Jeśli się nie uspokoisz, wykopię cię z tego
pokoju i będziesz musiał spać z moją siostrą- zaśmiał się jakby to była
najbardziej ohydna rzecz z możliwych
Szymon wzruszył ramionami- Bywają gorsze rzeczy-
zrobił błagalne oczy – Na przykład chłopak, który nie da się dotknąć.
- Moi rodzice są za drzwiami, idioto
- Nawet jeden całus?
- Zero, rozumiesz, zero.
Szymon jednak go nie słuchał przyciągnął do
siebie, ponownie ich twarze znalazły się niezwykle blisko. Zamilkli na chwilę
dysząc po niedawnej szamotaninie. Serce
Pawła zaczęło swoje niekontrolowane podskoki, a piwne oczy nie chciały go
uwolnić spod swojej władzy. Szatyn objął
jego głowę ręką i przechylił jeszcze bardziej ku swoim ustom. Poczuł ciepło na
wargach i przyjemny dreszcze przeszedł go po plecach. Był spętany już po chwili
tym pocałunkiem, zamknął oczy, nie chciał nic stracić z doznań jakie niosły
pieszczoty warg jego chłopaka. To
zdecydowanie najprzyjemniejsza część chodzenia z Szymonem, pocałunki których
nigdy nie miał dość.Jakby tylko
znaleźli się w innych okolicznościach, mógłby tak spędzić długie godziny rozkoszując się tym, co wyrabiał Szymon
swoimi ustami i językiem.
O okolicznościach także przypomniał sobie szatyn,
bo uwolnił jego usta ze słowami
- Mam za wąskie spodnie, kocie stop.
Podskoczył jak oparzony i stanął obok łóżka na
którym leżał jego chłopak. Przypomniał
sobie o swoim przyrzeczeniu i rozejrzał się po pokoju próbując nie zerkać w
niebezpieczne okolice, poniżej pasa Szymona.
- Ty śpisz tutaj- wskazał łóżko- a ja tam – pokazał miejsce pod ścianą w
odległości 2,5 metra- To dla bezpieczeństwa – podkreślił
- Nie ma mowy- oburzył się Szymon- Ty śpisz w
swoim łóżku- Ja jestem tak zmęczony, że padnę zaraz i odlecę- na dowód znowu
ziewnął.
- OK. jak chcesz. Ty śpisz pod ścianą ja w łóżku.
- O nie- Szymon nie miał zamiaru ustąpić- Ty w
łóżku, a ja obok ciebie.
- Niedoczekanie twoje, od razu uciekam z tego
pokoju
- Nie dodałem, że ja na podłodze.
- Aaa, to ok.
- Ok.?
- Co? No nie, ty pod ścianą oczywiście.
- Nie, ja obok ciebie przy łóżku, zgodziłeś się.
- Nieprawda.
Szymon wstał i złapał za rękę swojego chłopaka ,
podprowadził do łóżka, pchnął by opadł na nie, nakrył kołdrą a sam położył się
przy łóżku zwijając się w kłębek ze słowami.
- Teraz opowiedz mi bajeczkę.
Paweł zmarszczył brwi, leżał jak sparaliżowany
mając nadzieję, że to już koniec przepychanek na ten wieczór. Nie chciał by
Szymon spał na podłodze, nie cierpiał się takiego ciągle oburzonego i
zrzędliwego, ale nie mógł dopuścić żeby spali razem, za bardzo był podniecony
jego obecnością, to groziło brakiem kontroli. Doskonale wiedział ,że balansuje na cienkiej
granicy, którą z łatwością przekroczy, jak tylko jego chłopak zacznie miłosne
podchody.
- Co mam ci opowiedzieć?
- Co chcesz- doszedł go słaby głos, bo Szymon był
obrócony plecami do niego.
Chyba na poważnie wziął sobie jego groźby, bo
najwyraźniej nie miał zamiaru już go więcej atakować. Zrobiło mu się go żal,
leżał na gołej podłodze i nawet marnej poduszki mu nie dał, sięgnął po swoją i
rzucił mu obok głowy. Szymon obrócił się w jego kierunku i zgarnął poduszkę,
wygodnie się na niej moszcząc. Po chwili
zamknął oczy.
- Martwię się – zaczął Paweł
- Czym?- pytał go nie otwierając powiek.
- Jak sobie poradzimy z tym dzieckiem. Rodzice na
pewno zarobili trochę w tych Niemczech, ale nie wiem na ile to wystarczy, poza
tym lokalowo to klapa. To mieszkanie na nowego członka rodziny jest
nieprzewidziane. Poza tym matka ma swoje lata, jeśli coś będzie nie tak? A w
ogóle nie wiedziałem, że takie stare kobiety mogą mieć dzieci. Yhmmm-
zastanowił się- Ile może ona mieć lat? Jest z 72-go więc chyba 41. Myślisz, że
takie kobiety powinny mieć dzieci, to niebezpieczne? Szymek , jak myślisz?
W odpowiedzi usłyszał tylko chrapnięcie, szatyn już odpłynął. Z
pewnością był zmęczony podróżą i dzisiejszymi przeżyciami. Nie pomyślał
wcześniej o tym, widział przecież jak mu buzia się nie zamykała od ziewania. W sumie kochany jest, że tyle wytrzymał i nie padł wcześniej. Przechylił
się przez krawędź łóżka i przyjrzał się
jego twarzy. Właśnie zaczynał żałować, że nie są sami, że nie może dotknąć jego
nosa, czoła , przesunąć ręką po policzku. Tyle czasu, nie byli razem, a teraz
przymusowy celibat. To wprost nie do wytrzymania. Chodzenie ze sobą to jednak mnóstwo wyrzeczeń i mało zabawy,
pokiwał głową nad swoim losem.Jego ręka
sama powędrowała aby dotknąć przynajmniej
dłoni Szymona, spokojnie spoczywającej na piersi. Ciepło jego ciała było takie
przyjemne. Zaplótł swoje palce z jego dłonią, Szymon mruknął przez sen i przycisnął
ich ręce w okolice swojego serca. Paweł uśmiechnął się, przyłożył głowę do krawędzi
łóżka i cały czas patrzył na niego, trzymając swojego chłopaka za rękę. Nie
mógł uwierzyć, że on śpi w jego pokoju, na jego dywanie, właściwie u jego stóp.
Rano przecież mu się wydawało, że nie są razem, a wieczorem, sytuacja zupełnie inaczej
już wygląda. Nigdy nie wiesz co przyniesie dzień, podpadał w filozoficzne
rozważania.Ta myśl leniwie go kołysała, tak samo jak chrapanie Szymka, po
chwili i on zaczął zasypiać.
*****
- Co ty robisz?- syknął mąż do żony, która
zaglądała przez szparę do pokoju syna.
- Światło się pali,
a już jest druga w nocy.Cisza i tylko chrapanie słychać, chciałam zgasić
światło- szeptała teraz do niego, rzucając okiem na to co się dzieje w pokoju.
Szymon leżał na podłodze obok łóżka i ściskał rękę Pawła na swojej klatce
piersiowej, którą miarowo unosiły kolejne oddechy. Jej syn zwisał prawie nad
nim z burzą włosów zakrywającą twarz.
- Patrz- szepnęła do męża, który zaglądał jej
przez ramię. Po sekundzie pstryknęła wyłącznikiem i ostrożnie zamknęła drzwi, zwróciła się teraz
do męża, który stał z zakłopotaną miną- To jest według ciebie chore? Zobacz
jacy oni grzeczni są.
- Taaa, na pewno, gdybym nie interweniował, to
wiesz co by się działo?
Machnął ręką i ruszył do salonu, nie chciał budzić
dzieci niepotrzebną dyskusją.
- To są hormony, moja droga, ja też miałem
osiemnaście lat i wiem, że można się rzucać na wszystko co się rusza- eeee-
zaciął się, no prawie wszystko.
- Wiesz co ?-
zapytała retorycznie kładąc się do łóżka- Dla mnie jako matki, wiesz co
jest najważniejsze? Jedno, aby mój syn był szczęśliwy i trafił na osobę, która
będzie go szanować i kochać, tylko tyle i aż tyle. Czy ten Szymon nie zasługuje
na to by dać mu szansę?
Zaczął ustawiać budzik w telefonie i spojrzał na
nią.
- Nie przerabiaj mnie, proszę- westchnął – Lekkość
z jaką podchodzisz do tej sprawy, po prostu mnie przeraża.
- Pamiętaj kobieta w ciąży nie może się denerwować
– przypomniała mu
- Dlatego wprowadzasz tą zasadę w życie i nie
interesuje cię co się dzieje z twoim synem?
- Wprost przeciwnie, bardzo interesuje, ale może
– zawahała się chwilę – to nie jest dla mnie takim zaskoczeniem, raczej
podświadomie o tym wiedziałam już wcześniej.
Zdziwił się, bo taka chora myśl nigdy wcześniej
nie zagnieździła się w jego głowie.
- Kochanie- wcisnęła głowę pod jego ramię- Jesteś
i tak dzielny jak nigdy.
Uśmiechnął się bo zaczęła go łaskotać po żebrach-
A na dodatek opanowany, wyrozumiały, tolerancyjny iiii …
- Nie zaczynaj – uniósł kącik ust i przypomniał
jej – według naszych dzieci jesteśmy już
stare próchna niezdolne do niczego.
Klepnęła go w ramię i zaczęła się śmiać.Chciał jednak aby miała jasność.
- Powiem ci tyko jedno, jeśli urodzi się nam syn,
zupełnie inaczej go wychowam.
- Idź już spać, bo bredzisz- skończyła dyskusję
jego żona gasząc nocną lampkę.
*****
Kiedy Paweł otworzył oczy, po pierwsze poczuł, że
przez jego kark przechodzi niewyobrażalny ból. Spał w tak akrobatycznej pozie,
że teraz mięśnie i stawy burzyły się na taką torturę. Stękając wsunął się na
łóżko i zaczął masować obolałe miejsce. Spojrzał na Szymona, który siedział
prawie po turecku naprzeciwko niego i coś bazgrał w zeszycie trzymanym na
kolanach.
- Szkoda, że już się obudziłeś- wyrzucił mu teraz
- Szkoda? Myślałem, że zaraz mi szyję urwie, jak
mogłeś pozwolić abym tak zwisał z łóżka?
W odpowiedzi został obdarowany uśmiechem i pokazem
dzieła nad którym pracował Szymon. Niewielkim szkicem na którym została uwieczniona jego poza,
zwisającego trupa po bitwie. Przyjrzał
się podejrzliwie rysunkowi, który był niezwykle realistyczny, łóżko, pofałdowania
pościeli i jego ręce, jak zwiędnięte rośliny, wszystko było doskonale
uchwycone. To co wyprodukował jego chłopak podobało mu się nawet, ale jakoś nie
mógł uwierzyć, że ograniczył się do zarejestrowania rzeczywistości. I po chwili
z tryumfem krzyknął.
- No tak, jak zwykle!- wskazał palcem na swoją
narysowaną twarz- Co to jest?- zaczął wymachiwać zeszytem przed jego oczami-
Pytam co to jest?
- Widocznie kiepski ze mnie artysta skoro odbiorca
nie umie odgadnąć moich zamiarów- podrapał się w głowę Szymon- No w sumie nie
tak łatwo narysować przeźroczysty płyn.
- Ja się idioto tak nie ślinię przez sen!
- Ja tylko rysowałem z natury, widocznie dzisiaj
tylko się śliniłeś- w odpowiedzi Szymon zagryzł wargi żeby nie wybuchnąć
śmiechem.
- Kłamiesz przebrzydły zboczeńcu, znowu kłamiesz,
to nie do wytrzymania , jak mnie podpuszczasz.
Rzucił w niego zeszytem i zwlókł się z łóżka. Wyszedł do kibelka, ale po drodze wpadł na
Magdę
- Zboczeńcu?- cieszyła się teraz do niego- Uuuu
nieźle musiało być w nocy.
Nie on nie wytrzyma, wszyscy się na niego uwzięli.
Kiedy się wysikał, stanął w przedpokoju, rozejrzał się po mieszkaniu i
zidentyfikował ojca, który oglądał w salonie TV, usiadł koło niego , bo w tej
chwili tylko on wydawał mu się w miarę
rozsądną osobą.
- Co tam ?- zapytał ojciec
- Nic- wzruszył ramionami.
- Wychodzisz gdzieś- zrobił pauzę- z tym Szymonem?
Czy będziecie się kłócić cały dzień?
- Oczywiście, że będziemy się kłócić- Odciął się i
zaczął ze złości walić nogą w bok fotela.
- Przestań- strofował go ojciec.
Paweł schował głowę w dłoniach i westchnął. Ojciec
chyba ma rację musi zająć czymś tego idiotę i wyjść z tego rodzinnego gniazdka,
bo atmosfera zaczyna się robić coraz bardziej napięta. W każdym bądź razie, on
miał ochotę komuś przyłożyć od samego rana, a tym kimś w zasięgu jego rażenia
na pewno będzie Szymon.
- Zetnij te kudły – ojciec znowu się czepiał,
spoglądając na jego rozczochraną czuprynę- wyglądasz jak dziewczyna.
Odsłonił twarz i spojrzał na niego. No tak –
pomyślał, to teraz o to chodzi. Teraz będzie gadka, że jest dziewczyną, że
jakby miał krótkie włosy, to pewnie by nie został gejem, albo może jakby
poszedł do wojska to by pewnie w bonusie jeszcze był komandosem, oczywiście
ściętym na pieprzoną zapałkę. Ojciec miał jedną pasję w życiu, wojsko i
wszystko co z nim związane. Dziesiątki książek o drugiej wojnie światowej,
kolekcje filmów a na dodatek, mnóstwo modeli różnej broni, której sklejaniem
katował go w dzieciństwie. Wszystko to zawiedzione ambicje po nieudanej karierze
wojskowej, której później tak pragnął dla swojego jedynego syna. Dlatego Paweł musiał jeździć z nim na jakieś
obozy przetrwania i latać strzelając w
paintballa. Dwa lata temu jednak po mega awanturze odmówił tych tortur,
czego z pewnością do tej pory ojciec mu nie wybaczył.
- Uwielbiam wyglądać jak dziewczyna- drażnił się z
nim- wiesz ilu chłopaków na to leci?
Ojciec zgrzytnął tylko zębami, Paweł postanowił
ulotnić się zanim zaczną naprawdę się kłócić. Właściwie był w sumie mu
wdzięczny, że nie robi większej afery z tego, że ma chłopaka. Jednak złośliwiec
gdzieś tam w środku, właśnie odtańczył taniec zwycięstwa, kiedy wpadł do pokoju
Magdy i zgarnął z biurka gumkę z dwoma różowymi zajączkami i zawiązał sobie
kucyk na cebulkę, na czubku głowy.
Tak paradował po mieszkaniu i w takiej fryzurze
zasiadł do śniadania. Matka i ojciec patrzyli lekko przerażeni, siostra się
śmiała do niego, a Szymek, oczywiście, mógł się tego po nim spodziewać, ten był wniebowzięty. Nie spuszczał wzroku z niego i z obłędem w oczach
chodził w krok za nim, łapiąc go co chwilą za jakąś część ciała. Co było dość
krępujące i wymagało nieustannego
opędzania się od niego. Sam siebie nie poznawał, zaczynał się tak
nakręcać , czuł że przestaje być sobą. Nie umiał zidentyfikować tego stanu i co
go wywoływało; czy to obecność jego chłopaka miała na to wpływ, czy to przyjazd
rodziców, do których ciągle miał żal, że go na ponad rok zostawili z wszystkimi
problemami w Polsce? Może jedno i drugie razem wzięte wygenerowało potwora,
którym nie chciał być. Widział jak
ojciec cały czas spod oka spogląda na niego. Z pewnością na razie się
powstrzymuje, ale sam sobie zaczął współczuć ,na myśl ,jak w poniedziałek
wieczorem zostaną sami w wąskim rodzinnym gronie. Czuł zbliżającą się burzę w środku zimy.
Po śniadaniu, znowu nastąpiła powtórka z
poprzedniego dnia. Szymon został poproszony przez ojca na stronę i o czymś
dyskutowali. W tym zamieszaniu, zapomniał wczoraj spytać o czym są te
konwersacje, dzisiaj jednak przyrzekł sobie, że z pewnością wydusi to ze
swojego chłopaka. Ponieważ był wyłączony
z tej rozmowy, poszedł do swojego pokoju, żeby przejrzeć wiadomości na FB,
odwiedzić najważniejsze serwisy i się zastanowić do jakiej galerii zaciągnąć
Szymona. Innego pomysłu na przedpołudnie, nie miał. Może powłóczą się po sklepach,
potem jakieś kino? W sumie rozpromienił się, będzie to ich pierwsza randka, na
której jeszcze nigdy nie byli. Kiedy Szymon wpadł do jego pokoju Paweł go
radośnie uświadomił.
- Skoro tu już jesteś, wyjdźmy gdzieś razem- słowa
randka nie przechodziło mu przez gardło- Mam propozycję- jego twarz
rozpromieniła się pierwszy raz dzisiejszego dnia
- Taaa- ja też mam dla ciebie propozycję
I znienacka
rzucił w jego stronę pęk kluczy. Paweł zgrabnie je złapał i zaczął uważnie
oglądać, wyglądały niby zwyczajnie ale jakoś tak tajemniczo.
- Do jakiego to zamku?
Szymon zachichotał.
- Do naszego zamku, to przepustka.
Marszczył brwi, bo klucze wydawały mu się coraz
bardziej znajome. I ostrożnie zapytał.
- Jaka przepustka?
Szatyn rzucił się teraz na niego i radośnie
ścisnął za głowę.
- Kocie, to nasza przepustka do pomiauczenia w odludnym miejscu.
- Skąd to masz?- poderwał się z krzesła jednocześnie
wyrywając się z rąk Szymona, właśnie
doznawał olśnienia- To klucze do naszego domku nad jeziorem. To znaczy nie
naszego – poprawił się- Domku rodziny ojca. Ale skąd to masz?
- Od twojego starego.
Tak jak na filmach animowanych, jego szczęka
opadła i tak została. Patrzył nic nie rozumiejącym wzrokiem na Szymona. Ten
zaczął podskakiwać na jednej nodze w tańcu zwycięstwa. Po czym przyskakał do
niego, zamknął lekko jego buzię i zatarł ręce ze słowami.
- Ja nie mam zamiaru tracić ani sekundę- po tych
słowach wyrzucił z plecaka zawartość, po czym wepchnął po szybkiej selekcji z powrotem kilka ciuchów,
saszetkę z kosmetykami i sięgał po kurtkę.
- Musisz mi powiedzieć – wyjąkał- jak zastraszyłeś
mojego ojca?
- To po drodze, ale podpowiem ci , nie
zastraszyłem go. Jest mega gościu, tylko tyle ci powiem. – rozejrzał się po
pokoju jakby sprawdzając czy niczego nie zapomniał -Aaa, komórka- zaczął się klepać po kieszeni, po chwili z zadowoleniem
stwierdził jej obecność. Spojrzał na
Pawła- Gotowy ?
Słup soli, który od pięciu minut stoi wbity w
podłogę nie może być gotowy, on na nic nie jest gotowy, bo właściwie nie wie
dokładnie co się dzieje od dwudziestu czterech godzin. Tak ,zaczął sobie z
wysiłkiem przypominać, to wtedy w tej wannie, stracił kontrolę nad swoim
życiem. Przewinął szybko film od tamtej chwili, do tego momentu i oprzytomniał.
- Kretynie, jest styczeń, zamarzniemy tam, mój
ojciec posyła nas na pewną śmierć.
Sarkastyczny uśmiech wstąpił na twarz Pawła,
parsknął nawet dla podkreślenia, jak jego chłopak dał się wrobić. Spędzenie nawet godziny w tej zimnicy groziło
totalnym schłodzeniem, a co mówić o całej nocy.
- Paolo, kotku nie zaprzątaj sobie banałami głowy,
jest kominek, twój wujek zrobił latem, podobno jeżdżą tam też zimą i żyją, tym
bardziej my – przysunął się bliżej i zajrzał mu w oczy- dwa napalone koty damy
radę.
Nic nie słyszał o kominku, nic nie wiedział ,że
brat ojca jeździł tam zimą. W ogóle coraz mniej wie co się wokół dzieje, bo
właśnie Szymek wyrzucił wszystkie książki z jego torby i zaczął wpychać bluzy
porozrzucane po pokoju.
- Co jeszcze bierzesz ? – niecierpliwił się teraz
- No, nie wiem- otworzył szafę i zwinął dwa T-shirty
i gruby sweter i spodnie. I chciał coś jeszcze zabrać, ale jego chłopak pociągnął go za rękę, jakby
uciekali z palącego się domu.
- Stój ! – krzyknął- Ja się nie ruszam bez
śpiworów, przynajmniej pożyję dwie godziny dłużej, może pomoc zdąży nadejść.
Zanurkował w swoją szafę by po chwili wyciągnąć
swój czarny śpiwór, drugi z różowymi wstawkami po dwóch minutach wyrwał z rąk
swojej siostry, która twierdziła, że nie robi żadnych pożyczek, przyrzekł jej,
że dostanie pięćdziesiąt zeta na doładowanie telefonu. Dopiero po tych słowach,
skurcz jej palców zelżał i obiekt pożądania został uwolniony ze słowami.
- Musi być potem dwa razy wyprany i wymoczony w
coco lino, bo inaczej się porzygam.
Nie miał czasu się zastanowić, nie miał czasu
pomyśleć, kiedy został zaciągnięty do przedpokoju i ubierał już buty. Zdążył tylko krzyknąć
- To my jedziemy na działkę do wujka- I stał po
chwili w windzie twarzą w twarz z Szymonem ,który miał wielkiego banana na
ustach i mrugnął zawadiacko do niego.
To zaledwie pięćdziesiąt kilometrów, ale dojazd
bez samochodu kiepski. Wiedział ,że są w stanie tam dotrzeć bez problemu, ale
muszą mieć trochę szczęścia i dobre połączenia, żeby nie stracić połowy dnia. Za to z trudem sobie przypomniał , że muszą
ruszyć na dworzec PKS, żeby dostać się do celu podróży. Szymon popędzał go cały
czas. Nie uszło Pawła uwadze, że w tych czaderskich okularach
przeciwsłonecznych wyglądał bosko. Sadził ogromne susy jakby ktoś go gonił, zaś
Paweł przebierał szybko nogami, żeby nadążyć za nim. Wskazując tylko ręką w
którą stronę mają skręcać. Na kolejnym
zakręcie szatyn wyprzedził go o kilka metrów. Paweł chciał podbiec, bo czuł, że
już za nim nie nadąża, lekka zadyszka zmieniła jego oddech. Mijał kolejnych ludzi na chodniku, którzy jak
na złość nie chcieli mu ustępować z drogi. O mamuniu, gdzie oni tak pędzą.
Kiedy był zaledwie półtora metra od Szymona i już myślał, że za chwilę się z
nim zrówna, ktoś złapał go za ramię i usadził na miejscu. Spojrzał do góry i nie mógł uwierzyć, to jego
dręczyciel z „Biedronki”.
- Hej- chciał tylko krzyknąć i podbiec za
oddalającym się Szymonem, ale Łukasz przytrzymał go znowu i pełne entuzjazmu oznajmił.
- Znowu się spotykamy, to przeznaczenie.
Oszołomiony szybkim marszem Paweł –odburknął tylko
, że się śpieszy
- Poczekaj- zatrzymywał go Łukasz- to jak
wpadniesz za tydzień, nie zapomnisz?
Czarne oczy zatrzymały się na twarzy blondyna,
który w tak perfidny sposób rozdzielał go
właśnie z Szymonem. Miał ochotę mu powiedzieć, żeby się odpieprzył, że naprawdę
nie ma czasu. Ten jednak przytrzymywał go i żądał obietnicy wpatrując się w
niego z napięciem.
- To co jesteśmy ustawieni?
Jakiś pieprzony debil, na co ustawieni? Codziennie
w szkole mógł z nim o tym pogadać, a nie teraz kiedy leci na randkę. Chciał na odczepkę przytaknąć, ale tamten za
bardzo nalegał, co zaczynało go coraz bardziej niepokoić. Rozejrzał się
bezradnie.
Nagle, ktoś go złapał za głowę od tyłu,
przytrzymał i jednym pociągnięciem ściągnął gumkę z włosów. Kompletnie
zapomniał, że paraduje z tym żenującym kucykiem przez miasto. Pół Gliwic zapewne miało ubaw.
- Ałłaaaa- wyrwało się Pawłowi, bo kilka włosów
pożegnało się z jego głową.
Szymon stanął teraz za nim i błyskał całym rzędem
białych zębów w kierunku Łukasza, chciał jednak bardzo coś wiedzieć.
- Na co ustawieni?
Łukasz się zmieszał i uśmiechnął do Pawła, który cały czas
masował bolące miejsce po drastycznym pozbyciu się gumki.
- Takie spotkanie klasowe, chcemy żeby Paweł wpadł
z nami pograć w bilard.
Uśmiech nie schodził z twarzy Szymona, który
poprawił spokojnie okulary i przechylił
się w kierunku blondyna - Hmmm- zamruczał. Łukasz cofnął się o krok do tyłu i
zaczął się tłumaczyć.
- No jak będzie chciał oczywiście, to może wpaść,
pogadać i w ogóle- rozciągnął ostatnie sylaby bo Szymon uniósł okulary jakby
chciał mu się jeszcze lepiej przyjrzeć, jednocześnie położył rękę na ramieniu
Pawła.
- Paolo o czym on pieprzy?
- Też się zastanawiam od dwóch dni – przyznał się
od razu, bo sytuacja była co najmniej dziwna i lepiej było to wyjaśnić.
Jego chłopak zaczął rozcierać dłonie jakby było mu
zimno, nie spuszczając wzroku z blondyna, który wyraźnie chciał się już
wycofać.
- Załóż kaptur kocie, bo robi się chłodno- wsunął
mu kaptur na głowę a potem przeniósł zdziwione spojrzenie na Łukasza - A ten przemiły kolega ,co on tu jeszcze robi?
Nagle spoważniał , bo tamten wbijał rozbiegany
wzrok to w jednego to w drugiego. Szymon przechylił się szybko i złapał Łukasza
za kołnierz kurtki.
- No co ty ?- wyrwało się blondynowi
- Odpieprz się od niego inaczej, zabije. Zrozumiałeś?
Ktokolwiek go tknie, przyrzekam, że zabije- wysyczał na jednym oddechu i puścił
go lekko odpychając od siebie.
Paweł stał z otwartymi ustami i przyglądał się tej
scenie, nie miał jednak za dużo czasu na jej kontemplację, bo poczuł że Szymon
ciągnie go za rękę, więc potykając się podążył za nim. Odwrócił się jeszcze by
spojrzeć na Łukasza, który poprawiał kurtkę i wkurzony odprowadzał ich
wzrokiem. Krzyknął więc w ramach wytłumaczenia, bo sytuacja wydawała mu się
irracjonalna, a to w jego mniemaniu miało wszystko tłumaczyć.
- Przepraszam to mój chłopak.
Dreptał tak kilkaset metrów a potem złapał mocniej kurtkę Szymona i potrząsnął
jego ręką
- Ej, co to było? Trochę to było dziwne.
- Dziwne?- zirytował się lekko Szymon – Kocie ja
ci podarowałem bezpieczeństwo, mam nadzieję na następne kilka miesięcy.
Zaczynało powoli to do niego docierać. W momencie,
kiedy coraz więcej osób będzie wiedziało o jego orientacji, nie może już się
czuć bezpiecznie. Na pewno znajdzie się
jakaś hołota, która z pewnością chciałaby mu udowodnić , że się myli w swoim
wyborze. Kiedyś tylko czytał o takich sytuacjach a teraz, może sam był w
niebezpieczeństwie. Wcale by się nie zdziwił jakby ci wszyscy pseudo koledzy z
jego poprzedniej klasy, a było w niej naprawdę kilku mega dupków, po prostu ściągnęli
by go i pobili w tym pubie. Zadrżał i przyśpieszył kroku by być bliżej Szymona.
- Czy mam się zacząć bać? – zapytał, był dla niego
ekspertem we wszystkich sprawach związanych z problemami jego orientacji
seksualnej- Czy oni, chcieli mnie tam zwabić i pobić? – wyrzucił swoje obawy.
Szymon się zatrzymał i złapał go za ramiona i
spojrzał w ciemne oczy w których gdzieś tam daleko czaił się strach.
- Nie, nie bój się, na razie nic ci nie grozi-
powiedział pewnym głosem- on chciał zupełnie czegoś innego – wymruczał, ruszając w kierunku dworca
autobusowego, który majaczył kilkoma autokarami z daleka.
- Co chciał?- musiał się koniecznie dowiedzieć, bo
zachowanie Szymona do końca nie było jasne.
- Twojego tyłka kocie.
W odruchu prawie złapał się ręką za pośladek. Po
czym podbiegł i bardzo blisko przysunął się do Szymona, oglądając się za siebie
,jakby Łukasz czyhał tuż za następnym zakrętem. Co za idiota z niego, dlaczego
sam się nie domyślił. Czujność jego zmyliło zapewne to, że przez dwa lata
chodził przecież z tym chłopakiem do jednej klasy i w sumie nigdy by nie
pomyślał. Echh, musi uważniej słuchać ludzi i łapać sygnały inaczej będzie miał
kłopoty.
Kiedy stali w kolejce do kasy po bilety przysunął
się do Szymona blisko i szepnął, żeby uwiarygodnić podejrzenia „On rzeczywiście
chyba coś do mnie miał, wczoraj powiedział mi, że świetnie wyglądam” przypomniało mu się nagle. Jego chłopak
zmroził go wzrokiem i uświadomił .
- Gejoza z niego biła z kilometra.
Paweł tylko uniósł brwi do góry i się zastanawiał
ile jeszcze gejów jest w jego szkole.
- Uważaj na takich dupków – przestrzegał go- bo
masz problem z gejdarem- rozejrzał się wokoło jakby szukał dla przykładu jakiegoś
homo, ale szybko dodał- musimy się sprężyć, bo ten autobus zaraz odjedzie.
Paweł pociągnął go za rękaw i spojrzał w piwne tęczówki
, był naprawdę wdzięczny, szepnął więc „Dziękuje”
Szymon otworzył szeroko oczy i wpatrywał się w
niego z napięciem przez parę sekund.
- Poczekaj kocie- powiedział trochę panicznie- Błagam,
poczekaj – przymknął oczy na chwilę, jakby się modląc- Wytrzymaj jeszcze
godzinę i dwadzieścia minut i proszę kontynuuj.
Paweł zmarszczył czoło i lekko zirytowany wyrzucił
mu.
- Ja tylko chciałem, żebyś wiedział, że doceniam
to co zrobiłeś dla mnie…
Nie skończył swojej przemowy, bo zamknął mu ręką
usta. Nachylił się do okienka i poprosił o dwa bilety do Taciszowa, taką
miejscowość podał mu wcześniej Paweł. Zdjął rękę z jego twarzy dopiero kiedy
ruszył na stanowisko z którego odjeżdżał autobus.